Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 18:06   #3
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
Jak to jest być świadomym, a jednocześnie być wariatem? Zdawać sobie sprawę z tego, że każda myśl, każde doznanie i uczucie może być tylko wybrykiem chorego umysłu. W końcu pewnie i tak traci się orientację, albo głupieje do reszty. Żyjąc w ciągłej niepewności, samotnie w swym szaleństwie człowiek zbliża się do kresu, do rozpaczy.
Ale czymże jest rozpacz dla Ciebie? Kiedy ostatnio czułaś się samotna, gdzie znajdowałaś ostatnie schronienie i komu ufałaś? Przecież Ty nic nie pamiętasz, nie możesz być samotna nie zaznawszy nigdy przywiązania. A może? Czujesz się osamotniona?
Leżąc na tym starym, szpitalnym łożu uświadamiasz sobie, że właśnie poznajesz historię wszystkich, którzy spoczywali na nim wcześniej.
Ona była młoda, niewiele starsza od Ciebie. Chociaż nie, w końcu Ty nie wież ile masz lat.
Jej jasne włosy miękko opadały na wyniszczoną smutkiem twarz. Oczy – lustro duszy, tak mówią. Ale jej spojrzenie nie wyrażało nic, zupełnie nic. Spoglądała jedynie w górę, jakby chciała ujrzeć przez sufit gwiazdy błyszczące na atłasowym niebie.
Jedna, druga... liczyła pod nosem. Poznawała każdą z nich, nadawała im nowe imiona, tuliła je. Już dawno przestała obcować z ludźmi. Oni są zanieczyszczeni, nie oferują jej tego, co gwiazdy – czystego uczucia.


Wariaci... skrępowani więzami choroby? A może wolni? Żyją z dnia na dzień, nie przejmując się ludzkimi sprawami. Mają określony cel w życiu i do niego dążą. Są niczym ciała niebieskie wiecznie podążające swoimi drogami, choćby nawet ich drogą miałby być jej brak.
Człowiek, którego nie krępują żadne ziemskie przymusy zachowania kultury myślenia, to człowiek wolny. Zwykli ludzie, więźniowie własnych myśli pojmują to jako chorobę, lecz czy oni sami nie są chorzy? Często są niczym zwierzęta, pozwalając swojemu życiu podążać torem instynktów i pierwotnych pragnień, a zarazem ustanawiają prawa, wyznaczają sobie obowiązki, rozwijają się. Prawa będą łamać, obowiązków zaniechają, a rozwój zastąpi zacofanie. A może nie? W końcu kto może to wiedzieć? Kto oprócz wariatów?

Dlaczego się obudziłaś? Będziesz tkwić w tym łożu, starając się dociec kim jesteś i dlaczego się tutaj znalazłaś? A może już wiesz? Żyjesz dla tego samego, co para kochanków za oknem?
Poświęcają uwagę tylko sobie, nie ufają jedynie nikomu prócz siebie nawzajem, gardzą światem i są z niego wyłączeni. Sami tego chcą.
Trwając w subtelnym splocie miękkich ust, tak delikatnym a zarazem niosącym ze sobą tyle pasji i namiętności, przestają być mężczyzną i kobietą. Są splecionymi ze sobą gałązkami drzewa nad wodą, bliźniaczymi kamykami, albo jedną kroplą wody.
Płatki śniegu leniwie opadają gdzieś z głębi czarnego nieba. Czy to możliwe, aby każdy z nich był inny? Żaden z nich nigdy nie znajdzie bratniej duszy, nikogo nie zrozumie? Żal mi was, płatki śniegu. Ale lecą z góry, mając za nic moje słowa. Są niczym ostatnia szczypta soli, która idealnie przyprawiła tę scenę. Czy istnieje coś piękniejszego, niż miłość?
Ona zamyka oczy na wszystko inne, wszystko co ich nie dotyczy.
Jej pozostawione w pozamieciowym nieładzie ciemne włosy bez oporów poddają się każdemu dmuchnięciu wiatru. Taka jest ich natura. Trwają miotane siłami natury, błyszcząc i zachwycając. Przecież to są niebezpieczne, ciemne fale wzburzonego, jeziora. Dlaczego boicie się poznać ich naturę? Czy ludzie są aż tak powierzchowni?
Na jej młodej, jasnej twarzy o rumianych policzkach i tak czerwonych ustach, że wszystkie okoliczne maki skryły na ich widok się między śmietnikami i latarniami, widnieje jakiś niemożliwy do wyrażenia w słowach spokój. Ona czuje się bezpieczna, darzy go zaufaniem. Ach, jak to wszystko dzisiaj mało znaczy... jedynie oni to cenią. Te posągowe lica to obraz szczęścia, czy smutku?
Smukłe palce splotła na jego silnym karku, o skórze spalonej słońcem i wiecznie smaganej wiatrem.
Są niczym kwiaty polne na twardej, niedostępnej górskiej ziemi. Ale to jest jednak tak oczywiste, naturalne, dobrze wiesz, że nie mogło być inaczej, że oni bez siebie nie istnieją.
Jego dumna twarz pochyla się teraz nad jej postacią, krótko ścięte włosy ogarnia wiatr, płatki śniegowe rozpuszczają się ogrzane ciepłem jego ciała. Na piersi błyszczy coś, ale co, tego nikt w tej chwili nie chce dociekać, bo nie to jest ważne.
On nie opuszcza powiek, o nie. Uważnie wpatruje się w jej twarz, każdym spojrzeniem łowi piękno wizerunku swej oblubienicy i zakopuje je głęboko w sercu.
Ale czy to nie jest pożegnanie? Czy na jej atramentowych rzęsach nie pojawiają się krople słonej rosy smutku? Ona płacze. Potoki łez wartko spływają po rumianym policzku, znajdują drogę w kąciki ust. On przecież odchodzi. Już nigdy się nie zobaczą.
Pani w zielonej sukience chwilę jeszcze stoi na peronie. Nigdy się stąd nie ruszy. Ale cz to jest ważne? Kogo interesuje ten tkliwy twór boski, który tkwi teraz z opuszczonymi luźno rękami na wiekowych deskach teatru. Kurtyna opadła.


Na stoliku obok Ciebie stał szary kubek napełniony do połowy kompotem porzeczkowym. Dbają tu o Ciebie. Dopiero poznajesz, co to znaczy nie być komuś obojętnym. Ale wiesz, że to jest ułomne, oni robią to dlatego, ze muszą. A może ich jednak obchodzisz?
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 15-04-2010 o 19:24.
Minty jest offline