Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 18:18   #14
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Deacon, po dość długim marszu, doprowadził wreszcie dwójkę przybyszów do statku Sithów. Był to ogromny okręt, którym musiała podróżować naprawdę duża liczba osób. Tohtowi ciężko było określić ilu dokładnie. Nie pamiętał czasów, gdy Sithowie przybyli na Krylin, a rada nie chciała się zgodzić na jego badanie. A przynajmniej nie przez historyka, którą to naukę uważała zresztą za niepotrzebną. Młody mag nigdy nie poznał właściwych powodów takiej postawy mistrzów, a argumenty, które mu przedstawiono uważał za bezsensowne, więc trudno się dziwić jego postawie względem rządzących gildią. Teraz jednak starał się ogarnąć wzrokiem co tylko mógł. Zdawał sobie sprawę, że drugi raz może takiej szansy nie dostać. Zagraniczne wycieczki dygnitarzy raczej nie były zainteresowane zwiedzaniem pojazdu z kosmosu, a ile razy mogą się zdarzyć goście z innej planety?

Deacon starał się ogarnąć statek wzrokiem, ale im bardziej się do niego zbliżali tym stawało się to trudniejsze. Co prawda widział go nie raz i nie dwa, ale zawsze podziwiał jego ogrom. Jak można było zbudować coś takiego? Ciężko było sobie wyobrazić, by tak ogromna rzecz mogła się jeszcze poruszać, nawet za pomocą magii. Okręt był tu odkąd Toht pamiętał i był jakby elementem całego krajobrazu. Potrzeba było naprawdę wielkiej wyobraźni, by ujrzeć dolinkę bez ogromnego pojazdu na jej dnie.

Wreszcie grupka dotarła do wejścia. W pobliżu stało kilku magów. Jeden z nich podszedł do przewodnika i oznajmił, że w środku nie ma żadnej ochrony. Deacon wiedział o tym doskonale. Gdy przybył po przybyszów, Tarko go o tym poinformował. Dodał jeszcze, że to właśnie na Tohta spadnie cała odpowiedzialność, jeśli ktokolwiek w tym czasie ruszy holokrony. Młody mag nie wiedział dlaczego na ten czas zrezygnowano z ochrony i niespecjalnie mu się ten pomysł podobał, jednak nie miał zamiaru dyskutować o tym z kapitanem. Wiedział, że jest on całkowicie poświęcony radzie i wykona każdy jej rozkaz. Nie był zresztą upoważniony do wydawania poleceń strażnikom na statku Sithów, więc dyskusja z nim była tym bardziej bezcelowa.

W środku okrętu Deacon chciał mieć oczy dookoła głowy, aby móc wyciągnąć jak najwięcej wiedzy o tej obcej technologii, a jednocześnie uważać na dwójkę Jedi. Niestety samo wgapianie się w różnego rodzaju maszynerię niewiele dawało, a należało pamiętać, że jest jedynym magiem na pokładzie i jeśli przybysze mają wrogie zamiary, może być zdany tylko na siebie. Chociaż o tą ostatnią kwestię był dziwnie spokojny. Jakoś trudno mu się było spodziewać, by oni mogli cokolwiek kombinować. Szczególnie nie przekonywała go do tego rudowłosa dziewczyna, która nawiasem mówiąc wpadła mu w oko. Ciężko się zresztą dziwić, chyba każdemu by się spodobała. Niespecjalnie natomiast mógł zaufać zielonkawemu obcemu, ale wiedział doskonale, że nie należy nikogo oceniać po wyglądzie.

Toht przypomniał sobie o Rahannie, która poznał lata temu, gdy jeszcze był zwykłym uczniem. Ona, podobnie jak Taran, miała długie, rude włosy. Była zwykłą dziewczyną, którą o wiele młodszy Deacon poznał podczas jakiegoś spaceru. Wtedy to właśnie był świadkiem jak, chuderlawa i na oko słaba, dziewczynka dawała wycisk trójce, dobrze zbudowanych i chyba starszych od niej, chłopaków. Po jakimś czasie nawet się z nią zaprzyjaźnił, chociaż początkowo trochę go przerażała. Niestety od jakichś dwóch lat nie utrzymują ze sobą kontaktów, a to wszystko przez ciągłe podróże maga.

Dwójkę Jedi bardo zainteresowały holokrony. Deacon znał je do tej pory tylko z rysunków, toteż zrobiły na nim niemałe wrażenie. Słyszał również o nich różne opowieści, dlatego wolał nie zbliżać się do nich za bardzo. Jednocześnie jednak musiał pilnować by nie uczynili tego przybysze, więc stanął w progu wejścia do sali, w której trzymano te tajemnicze przedmioty.

- Sprawa jest gorsza niż myślałam – stwierdziła ponuro rudowłosa dziewczyna.

- Ciekawe... - szepnął jej towarzysz, jednak nie dość cicho by inni tego nie dosłyszeli.

- Przepraszam, że wtrącę - Toht odezwał się, chociaż wcześniej planował nie przeszkadzać Jedi w ich pracy - ale co jest takie złe? - co prawda słyszał o próbach badania holokronów, ale niezbyt wiele, a wydawało mu się słusznym, że chciał wiedzieć więcej. Takie wiadomości mogły się okazać niezbędne w obecnej sytuacji. Jednocześnie doszło do niego, że teraz to on jest zdany na wiedzę i szczerość przybyszów. I to we własnym kraju. Cóż za ironia, przewodnik zadający pytania zwiedzającym.

- To przedmioty nasycone złem. Z ich obecności nie wyniknie nic dobrego. Sithowie nie mają wiele takich holokronów, są dla nich cenne. Nie sądzę by je od tak zostawili i nie chcieli odzyskać. Rada Jedi musi o tym usłyszeć – odpowiedziała Taran.

Deacon zamyślił się. "Rada Jedi" kojarzyła mu się jednoznacznie z radą gildii. Zastanawiał się czy zaproponować dwójce Jedi przedstawienie wszystkiego mistrzom. W końcu uznał, że to nie na jego głowę i musi zdać się na mądrość swoich przełożonych. Wcześniej jednak postanowił się upewnić, że przybysze naprawdę mają coś ciekawego do powiedzenia na ten temat:

- Znaczy, że wiecie sporo o tych przedmiotach?

- Możemy jedynie spróbować domyślić się, jakie tajemnice skrywają te przedmioty. Próba odczytania danych zawartych w tych holokronach mogłaby być dla nas zbyt niebezpieczna. Powinna zająć się tym nasza Rada – stwierdził mężczyzna.

- Kilku Mistrzów Jedi usiłowało kiedyś takie badać. Poumierali albo oszaleli. Są w nich zapisane tajemnice, sposoby zdobywania umiejętności – tłumaczyła kobieta. - Te dwa – wskazała odpowiednie holokrony. - odnoszą się do ciała, tamte dwa - wskazała kolejne - do Mocy. Te w drugim pomieszczeniu do ducha i umysłu.

- Rzeczywiście posiadacie sporą wiedzę - przewodnik przyznał z uznaniem. - Czy bylibyście łaskawi przedstawić te dane radzie gildii, gdy przed nią staniecie? - mówił wprost, może trochę za bardzo. Starał się jednak zachować miły i spokojny ton. Wiedział zresztą, że w tej rozgrywce nie ma żadnych atutów po swojej stronie. W tej dziedzinie był absolutnym laikiem i nawet gdyby Jedi opowiedzieli mu jakąś kompletną głupotę, mógłby w nią uwierzyć. Dlatego też uznał za konieczność powiadomienie rady. Któż bardziej poznał tajemnice Sithów niż oni? Sam Deacon nie był w stanie przedstawić tego co mogli mu przekazać Jedi, gdyż połowy zapewne by nie zrozumiał. Oni mogli to zrobić najlepiej, a jeśliby kłamali, mistrzowie mają większą szansę ich na tym złapać.

- Nie widzę powodów by tego nie robić - Taran uśmiechnęła się blado.

- Dziękuję - Deacon lekko kiwnął głową.

- Yet widziałeś coś przydatnego do naprawy hipernapędu? - dziewczyna zmieniła temat.

- Coś się zawsze znajdzie, mistrzyni. Hipernapęd w tym statku wygląda na sprawny. Chciałbym się temu lepiej przyjrzeć, ale zdaje się, że wszystko jest w porządku.

- Możemy go wymontować? - tym razem rudowłosa zwróciła się do swojego przewodnika.

- Nie mam rozkazów zabraniających wam tego - odpowiedział dość tajemniczo, chociaż to była absolutna prawda. Często wykorzystywał luki w poleceniach rady, jeśli akurat było mu to potrzebne. Nie zamierzał zatem sprzeciwiać się rozmontowywaniu statku Sithów, skoro nikt tego wyraźnie nie zakazał. Zresztą ani gildia ani mieszkańcy Krylin nie mieli z niego żadnego pożytku. Przybysze jeszcze chwilę dyskutowali o tym co im jest potrzebne i w jakiej kolejności powinni się za to zabrać, aż nagle Taran powróciła do poprzedniego tematu, jakby nagle coś sobie przypomniała:

- Deaconie czy twoja gildia badała jakoś holocrony?

- Z tego co wiem raz próbowano, ale mag, który się tym zajmował postradał rozum. Niestety jest to pilnie strzeżona tajemnica, więc nie znam szczegółów.

- Zabezpieczyliście je jakoś czy po prostu tak zostawiliście?

- Zabezpieczeniem są strażnicy pilnujący ich okrągłą dobę. Aktualnie czekają na zewnątrz, aż wyjdziemy – przez chwilę Toht zastanowił się czy nie posunął się za daleko. Przecież dziewczyna musiała o to pytać z jakiegoś konkretnego powodu. A jeśli planowała wykraść artefakty Sithów? Magowi ciężko było w to uwierzyć, ale musiał brać wszystkie ewentualności pod uwagę.

- I czy ludzie interesowali się tymi przedmiotami? Żaden mag nie zechciał ponownie zająć się sprawą holokronów? Nikt z zewnątrz?

- Nikt z zewnątrz nie ma do nich dostępu. Natomiast rada uznała to za zbyt niebezpieczne.

- I nikt nie próbował się do nich dostać? - wtrącił się Yetaala.

- Niby po co? Zwykli ludzie nawet nie wiedzą o ich istnieniu.

- Nie miałem na myśli zwykłych ludzi.

A zatem kogo skoro nie zwykłych ludzi i nie magów? Deacon spojrzał tylko na kosmitę. Nie miał już zielonego pojęcia o co może chodzić przybyszowi. Czekał, aż ten wyjaśni co miał na myśli. Zamiast zielonkawego mężczyzny odezwała się jednak kobieta:

- I nikt nie powinien, te przedmioty mają zbyt silny wpływ na umysł.

- Czy ludzie tak łatwo zapomnieli o holokronach? - spytał znowu obcy. Toht wciąż go nie rozumiał, ale mistrzyni Jedi zdawała się lepiej pojmować myśli własnego ucznia:

- Sith? Nie sadzę, oni po nie wrócą, ale są cierpliwi – stwierdziła.

- Jak mówiłem ludzie o nich nie wiedzą. Co się tyczy Sithów, zgadzam się z twoją nauczycielką. Z pewnością po nie wrócą - powiedział Toht, mając nadzieję, że to zaspokoi ciekawość Yeta.

- Tego możemy być pewni – odparł Yetaala. „Skoro tego możemy być pewni, to skąd te pytania?” przeszło przez głowę Deaconowi. Po chwili obcy dodał - Dlatego należy niezwłocznie powiadomić o wszystkim Radę Jedi i wymienić informację z waszymi magami.

- Ale do tego potrzebny nam sprawny statek – słusznie zauważyła Taran. Następnie wydała kilka poleceń zielonemu i stwierdziła, że teraz chciałaby się przyjrzeć ich własnemu statkowi. Toht dalej wypełniał swoją rolę przewodnika i chętnie zaprowadził ją, wraz z uczniem do drugiego statku.
 
Col Frost jest offline