Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-03-2010, 20:21   #11
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Broń odzyskacie po przesłuchaniu w radzie, wybaczcie, ale wasza niezwykła broń, jest jedynym co jest wstanie zagrozić naszej magii. Dlatego dopóki rada nie zadecyduje, że jesteście godni zaufania, nie możemy wam jej oddać. - Uśmiechnął się, i dodał - Późno już a jutro czeka was wiele atrakcji, skoro chcecie zwiedzić statek sithów i porozmawiać z technikami, a do tego jeszcze przesłuchanie w radzie. No i pewnie będziecie chcieli zająć się naprawą waszego statku. Rano zjawi się przewodnik i pokarze wam miasto, oraz zadba abyście dotarli do rady na czas. - Wstał i ruszył do wyjścia. zatrzymał się jednak przy drzwiach i dodał - Prosiłbym abyście nie opuszczali tych pomieszczeń do jego przybycia. - Po tych słowach opuścił pokój zamykając za sobą drzwi.


Rano drzwi ponownie się otworzyły i stanął w nich mężczyzna w szacie z czerwoną szarfą. Nic dziwnego, że na waszego przewodnika wybrali członka kasty wojowników, widać, że sprawy bezpieczeństwa traktują poważnie, ale oznacza to też, że muszą być bardzo pewni potęgi swoich wojowników, skoro wysyłają tylko jednego.
 
deMaus jest offline  
Stary 04-04-2010, 19:02   #12
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Deacon szedł długim korytarzem, na końcu którego znajdowało się pomieszczenie z przybyszami. Otoczenie bardziej przypominało mu więzienie niż noclegownie dla gości narodu. Wiedział doskonale co miał na myśli. Wielokrotnie był przewodnikiem przyjezdnych z odległych miast i państw, chociaż nigdy z aż tak odległych. Właściwie nie wiedział czego ma się spodziewać. Rada ograniczyła się tylko do ogólnych zaleceń, pomijając wtajemniczenie Tohta w szczegóły czekającego go zadania. Próbował jeszcze przywołać słowa mistrzów i doszukać się w nich jakiejś wskazówki. Po raz dziesiąty niczego nie znajdował. Miał po prostu oprowadzić „naszych gości”, jak to określiła rada, po mieście i pokazać im to co będą chcieli zobaczyć, a na koniec doprowadzić ich przed oblicze rady. Mag doszedł do odpowiednich drzwi. Można je było z łatwością poznać, ponieważ tylko przy nich stał strażnik. Deacon wolał nie roztrząsać kwestii czy jest tu dla bezpieczeństwa przybyszów, czy raczej po to by zapobiec ich ucieczce. Gdy stanął przed drzwiami spojrzał na wartownika i powiedział spokojnie:

- Zrób sobie przerwę. Myślę, że dam sobie z nimi radę w razie konieczności.

Bynajmniej nie chodziło tu o wygodę tego człowieka. Toht zawsze mówił to co myślał i niejednokrotnie napytał sobie przez to biedy. Wolał, żeby nikt nie podsłuchiwał jego rozmowy z „gośćmi”. Nie zamierzał przed nimi ukrywać własnego zdania, a nie widział powodu by ryzykować kolejną reprymendę i kto wie jaką karę. Gdy strażnik zniknął za rogiem, mag cicho zapukał i po krótkiej chwili nacisnął klamkę.

Rozejrzał się po pokoju. Doszedł do wniosku, że nie było tu tak źle, a przynajmniej lepiej niż przewidywał po wystroju korytarza, ale do pokoju gościnnego dla typowych dygnitarzy, wciąż dużo brakowało. Obecni w środku zdawali się jednak tym nie przejmować. Nie wyglądali na oburzonych takim traktowaniem, czy zmęczonych z powodu złych warunków do spania. Wręcz przeciwnie zdawali się wypoczęci i w miarę zadowoleni, przynajmniej na tyle na ile pozwalała im na to obecna sytuacja. Deacon przyjrzał się obojgu.

Pierwszy osobnik miał zieloną skórę i jakieś dziwne, gumowate coś zastępujące mu włosy. Tohta aż skręciło od środka na ten widok. Widział kilka razy potomków dawnych przybyszów, ale takiego cudaka jeszcze nigdy. Zresztą dawni przybysze też specjalnie nie przypadli mu do gustu. Szybko więc, nie dając niczego po sobie znać, zerknął na kobietę. Tym razem jego oczom ukazał się znacznie przyjemniejszy widok. Rudowłosa, zgrabna dziewczyna w dość niezwykłym stroju, chociaż mag nie mógł powiedzieć, by ten obcisły kostium specjalnie mu przeszkadzał, a nawet wręcz przeciwnie. Zorientowawszy się jednak, że milczy odrobinę za długo, wreszcie przemówił:

- Witajcie, drodzy przybysze, na planecie Krylin – powiedział kładąc dłoń na piersi, jednocześnie wykonując głęboki ukłon. - Raczcie wybaczyć to szorstkie traktowanie na początku waszej wizyty. Niestety niezbyt często mamy tu takich gości, a niektórzy z odpowiadających za obronę ludzi, jest mocno przewrażliwiona na punkcie bezpieczeństwa. Mam jednak nadzieję, że nie będziecie za to nieporozumienie żywić do nas zbyt głębokiej urazy – tu zrobił krótką pauzę, jakby czekając na odpowiedź, ale zanim ktokolwiek zdołałby jej udzielić, ponownie zaczął mówić. - Pozwólcie, że się przedstawię. Nazywam się Deacon Toht i dzisiaj będę waszym przewodnikiem. Jeżeli macie jakieś pytania, z największą radością na nie odpowiem. Jeżeli nie, to zapraszam za mną. Z pewnością zbrzydły wam już te ponure ściany.

- Sytuacja jest niewygodna dla nas wszystkich ale rozumiemy wasze pobudki - kobieta wystąpiła do przodu. - Jestem Taran Tianna a to mój uczeń Yetaala Keoln. I oboje chcielibyśmy wreszcie wyrwać się z tych czterech ścian.

- Naturalnie - Deacon wykonał lekkie skinienie głową. - Zapraszam tędy - powiedział wskazując otwarte drzwi. Wolał skupić wzrok właśnie na dziewczynie udając, że drugi rozmówca jest normalnym człowiekiem, albo nawet, że go nie ma. Kontakty wzrokowe z nim chciał ograniczyć do minimum. Jednocześnie miał nadzieję, że wkrótce się do niego przyzwyczai.

- Dowiedzieliśmy się, że na waszej planecie znajdują się pozostałości statku Sithów. Będziemy radzi, jeżeli zgodzisz się zaprowadzić nas do tego miejsca, Deaconie Toth - odezwał się dziwny kosmita.

Deacon spojrzał na Twi'leka, po czym odpowiedział krótkim "Oczywiście" i znów odwrócił się w kierunku Taran. Cały czas czekał przy drzwiach, nie chcąc przechodzić przez nie jako pierwszy. Uważał, że tego wymagają od niego dobre maniery. Tymczasem rudowłosa przez chwilę przyglądała się swojemu przewodnikowi, a następnie skinęła głową uczniowi i ruszyła przodem.

- Jeśli to nie sprawi problemu potem chcielibyśmy zajrzeć do naszego własnego statku, musimy zająć się naprawami - oznajmiła.

Gdy opuścili już pokój, Deacon kroczył obok kobiety, tak by nie wysuwać się przed nią, a jednocześnie móc prowadzić swoich gości. Po przejściu długim, ciemnym korytarzem i krótkiej wspinaczce schodami, przeszli przez główny hol, a następnie wyszli na zewnątrz. Pogoda była wprost idealna na spacer. Słońce przygrzewało, a od czasu do czasu można było poczuć lekki powiew wiatru, który umilał wędrówkę. Toht podążał jedną z głównych ulic miasta, jednocześnie opisując, co ciekawsze miejsca. Opowiedział już historię dwudniowego króla Yshatra, oraz Wojny 200-letniej. Teraz, wskazując na wspaniałe zabudowania, przypominające niewielki pałac, opowiadał historię króla Efgardha:

- Za jego rządów kraj stał się prawdziwą potęgą. Niestety w końcowej fazie swoich rządów, padł ofiarą manii spłodzenia męskiego potomka. Próbował tego z całą masą kobiet, nierzadko losowo wybieranych, przez co całkowicie porzucił swoje obowiązki władcy, a jego wrogowie nie mieli większych problemów z odzyskaniem tego, co Efgardh im zabrał. Niedługo potem król padł ofiarą zamachu stanu, co zakończyło panowanie dynastii Fogrthów.

- Proszę mi opowiedzieć o magii. Kiedy po raz pierwszy pojawiła się w historii waszego świata? - spytała Taran, gdy jej przewodnik zakończył opowieść.

- Proszę, zwracaj się do mnie normalnie, w drugiej osobie - powiedział łagodnie Toht. - Mam na imię Deacon - przypomniał, jakby uważał, że dziewczynie ta informacja mogła już wylecieć z głowy. - Magia była tu od zawsze. Jest naturalna jak woda, powietrze, niebo i ziemia. A czy możemy spytać kiedy woda pojawiła się w naszej historii? - spytał z uśmiechem.

- Czyli używacie jej od zawsze?

- Poznaliście jej naturę? Oczywiście nie prosimy cię, Deaconie o powiedzenie nam tego, czego nie chcesz, lub nie możesz - wtrącił Yetaala.

- Pozwólcie, że odpowiem po kolei - powiedział mag wciąż spoglądając albo na młodą Jedi, albo przed siebie. - Z pewnością nie używamy jej od zawsze. W końcu nasza planeta nie istnieje tak długo – mrugnął okiem. - Wykorzystujemy ją jednak od niepamiętnych czasów. W naszej historii jest sporo białych plam, których niestety gildia nie spieszy się pozbyć. Osobiście jestem zapalonym historykiem i jeśli miałbym wyrazić jakąś teorię na ten temat powiedziałbym, że magia towarzyszy nam dłużej niż pismo lub inne środki przekazu i stąd brak jakichkolwiek wzmianek o prekursorach jej używania. Co do jej natury to oczywiście w pewnym stopniu ją poznaliśmy, ale w żadnej dziedzinie nauki nie można mówić o pełnej wiedzy. Z pewnością sporo pozostaje do nauczenia, a kto wie, czy nie znamy czasami tylko małego ułamka możliwości, jakie daje nam magia.

- Czy mógłbyś nam więc opowiedzieć o istocie magii? - dopytywał spokojnie kosmita. - Czy Sithowie także się nią posługiwali, tuż po przybyciu na waszą planetę oczywiście? Dalszą historię przedstawił nam już kapitan Tarko. Wybacz, jeżeli uraziłem cię tym pytaniem, jednak chciałbym móc poznać to miejsce, a wydaje mi się, że najlepszą drogą do tego będzie zrozumienie waszej magii.

- Oczywiście nie urażasz mnie tym pytaniem eee... Yetaala, prawda? - Deacon upewnił się. Uznał, że chłopak jest całkiem miły, a przynajmniej uprzejmy i chyba odrobinę nieśmiały. Wciąż jednak pozostawała kwestia jego wyglądu. - Jeśli jednak mógłbym ci coś poradzić. Lepiej nie zadawaj tego typu pytań innym osobom. Jak już wspomniałem, niektórzy są nieco przewrażliwieni na punkcie bezpieczeństwa, a nasze tajemnice również się do tego kwalifikują. Mimo wszystko wolałbym nie odpowiadać na twoje pierwsze pytanie. Nie dlatego, że ci nie ufam, bądź mi tego zabroniono, ale dlatego, że zwyczajnie nie czuję się na siłach. Kiepski byłby ze mnie nauczyciel, a wolałbym niczego nie pomylić, żebyście czegoś opacznie nie zrozumieli. Co do Sithów, to oczywiście próbowali opanować naszą magię, ale udało się to tylko jednemu. Nazywał się Javeq Nisbe. Zdołał uciec z Krylinu, a potem zesłał na nas plagę Mandalorian. Nie pojawił się ponownie, być może już nie żyje. W każdym razie jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że to najbardziej niebezpieczna i najpotężniejsza istota w... - zamyślił się. - No, wszędzie. Połączenie naszej magii i waszych zdolności walki wręcz. To dopiero potęga.

- Rozumiem Cię, Deaconie. Udajmy się więc do statku, może tam zdołamy coś ustalić.

- Oczywiście cały czas zmierzamy w jego stronę, może tylko nieco naokoło. Pomyślałem, że chętnie zobaczycie te bardziej kolorowe dzielnice naszej stolicy. Raczej wam się nie śpieszy? - spytał pół żartem.

- To piękne miasto, w drodze powrotnej możemy wpaść coś zjeść na mieście. Jeśli rzecz jasna przepisy bezpieczeństwa na to pozwalają - odezwała się Taran, po dłuższej chwili milczenia.

- Nie wiem czy na to pozwalają. Prawdę mówiąc nawet ich nie znam, ale nie widzę żadnego problemu, jeżeli jesteście głodni. Myślałem, że przynajmniej dali wam coś do jedzenia w tym "pokoju gościnnym".

- Więzienie nie nastraja mnie pozytywnie do jedzenia. Ale najpierw statek - dziewczyna brzmiała jakby była odrobinę zniecierpliwiona.

- A więc tędy - rzekł Deacon, a po parunastu minutach wreszcie dotarli na miejsce. - Oto i on. Statek niesławnych Sithów. Możecie robić co chcecie, poza opuszczeniem planety naturalnie.
 
Col Frost jest offline  
Stary 06-04-2010, 20:39   #13
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Spacer przez miasto tylko potwierdził słowa Tarko, że na plancie nie ma technologi, zamiast tego, jest hałas, co prawda innego rodzaju niż na przykład na Coruscant, gdzie słychać było, silniki maszyn, pracujące droidy porządkowe, i wiele innych odgłosów techniki, z których człowiek nie zdawał sobie sprawy dopóki nie umilkły. Tutaj hałas był inny, ryk jakiegoś wielkiego zwierzęcia zaprzężonego do wozu, skrzeczenie dziwnych ptaków w klatkach. Krzyki handlarzy, którzy zdawali się krzyczeć na kupujących, siebie nawzajem i na swoje towary.
Architektura była prosta, na początku budynki miały niezwykle kształty, i elementy przeczące grawitacji, jak choćby spiralne schody wykonane z materiału tak cienkiego, że z pewnością nie utrzymał by człowieka. Zapewne to, że wytrzymywały miało coś wspólnego z magią, w końcu tarko napomknął coś o tym, że kasta alchemików zajmuje się wzmacnianiem budowli i materiałów, jeśli to co widzieliście podczas spaceru było faktycznie wykorzystaniem owej magii, a nie tylko nieznanym wam wytrzymałym materiałem to faktycznie mieszkańcy tej planety są potężni.

Po mniej więcej godzinie spokojnego marszu dotarliście na wzgórze, sądząc po ruchu słońca, na wschodniej części miasta. Statek Sithów leżał w dolince i nie był to byle jaki statek, ale sporych rozmiarów krążownik.

W wielu miejscach było widać dziury w poszyciu, leżał też na ziemi pod dziwnym kątem. Sam statek miał ponad kilometr długości i około 150 metrów średnicy.

Po dotarciu pod sam statek okazało się, że ładownie są opróżnione, a główny napęd niesprawny, co prawda hipernapęd był według komputera sprawny, ale nie dawało to jakiegoś większego powodu do radości, bo bez zwykłego napędu i tak nie oderwie się od ziemi, a kok z powierzchni planety byłby czymś o wiele głupszym niż samobójstwo.

Co było najgorsze, to poprzedni właściciele najwyraźniej wymazali z komputerów wszystko co w nich było. Historię lotów, właściciela, mapy gwiezdne i systemów, a nawet instrukcje obsługi i naprawy statku. to samo tyczyło się robotów odnalezionych na statku. Wszystkie miały skasowaną do zera pamięć, także chwilowo były bezużyteczne, ale z tym akurat mogliście sobie dość łatwo poradzić, wystarczy wgrać im odpowiednie oprogramowanie, które z pewnością zawiera wasz komputer na statku.

To co było najdziwniejsze na statku, to to, że w jego centralnej części, ktoś urządził salę treningową z prawdziwego zdarzenia, a to co was zaszokowało to to iż znajdowały się, tam w pełni sprawne holocorny sihów. Wydobywał się z nich złowieszczy szum i otaczała je wyjątkowo silna aura mocy. W sali treningowej były cztery, a za nią w czymś na wzór sali medytacji jeszcze trzy. Każdy opatrzony znakami i symbolami pradawnych sithów. O ile Yetaala miał tylko ogólne pojęcie jak rozpoznawać takie znaki, to Taran nie miała co do tego wątpliwości.

 
deMaus jest offline  
Stary 15-04-2010, 18:18   #14
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Deacon, po dość długim marszu, doprowadził wreszcie dwójkę przybyszów do statku Sithów. Był to ogromny okręt, którym musiała podróżować naprawdę duża liczba osób. Tohtowi ciężko było określić ilu dokładnie. Nie pamiętał czasów, gdy Sithowie przybyli na Krylin, a rada nie chciała się zgodzić na jego badanie. A przynajmniej nie przez historyka, którą to naukę uważała zresztą za niepotrzebną. Młody mag nigdy nie poznał właściwych powodów takiej postawy mistrzów, a argumenty, które mu przedstawiono uważał za bezsensowne, więc trudno się dziwić jego postawie względem rządzących gildią. Teraz jednak starał się ogarnąć wzrokiem co tylko mógł. Zdawał sobie sprawę, że drugi raz może takiej szansy nie dostać. Zagraniczne wycieczki dygnitarzy raczej nie były zainteresowane zwiedzaniem pojazdu z kosmosu, a ile razy mogą się zdarzyć goście z innej planety?

Deacon starał się ogarnąć statek wzrokiem, ale im bardziej się do niego zbliżali tym stawało się to trudniejsze. Co prawda widział go nie raz i nie dwa, ale zawsze podziwiał jego ogrom. Jak można było zbudować coś takiego? Ciężko było sobie wyobrazić, by tak ogromna rzecz mogła się jeszcze poruszać, nawet za pomocą magii. Okręt był tu odkąd Toht pamiętał i był jakby elementem całego krajobrazu. Potrzeba było naprawdę wielkiej wyobraźni, by ujrzeć dolinkę bez ogromnego pojazdu na jej dnie.

Wreszcie grupka dotarła do wejścia. W pobliżu stało kilku magów. Jeden z nich podszedł do przewodnika i oznajmił, że w środku nie ma żadnej ochrony. Deacon wiedział o tym doskonale. Gdy przybył po przybyszów, Tarko go o tym poinformował. Dodał jeszcze, że to właśnie na Tohta spadnie cała odpowiedzialność, jeśli ktokolwiek w tym czasie ruszy holokrony. Młody mag nie wiedział dlaczego na ten czas zrezygnowano z ochrony i niespecjalnie mu się ten pomysł podobał, jednak nie miał zamiaru dyskutować o tym z kapitanem. Wiedział, że jest on całkowicie poświęcony radzie i wykona każdy jej rozkaz. Nie był zresztą upoważniony do wydawania poleceń strażnikom na statku Sithów, więc dyskusja z nim była tym bardziej bezcelowa.

W środku okrętu Deacon chciał mieć oczy dookoła głowy, aby móc wyciągnąć jak najwięcej wiedzy o tej obcej technologii, a jednocześnie uważać na dwójkę Jedi. Niestety samo wgapianie się w różnego rodzaju maszynerię niewiele dawało, a należało pamiętać, że jest jedynym magiem na pokładzie i jeśli przybysze mają wrogie zamiary, może być zdany tylko na siebie. Chociaż o tą ostatnią kwestię był dziwnie spokojny. Jakoś trudno mu się było spodziewać, by oni mogli cokolwiek kombinować. Szczególnie nie przekonywała go do tego rudowłosa dziewczyna, która nawiasem mówiąc wpadła mu w oko. Ciężko się zresztą dziwić, chyba każdemu by się spodobała. Niespecjalnie natomiast mógł zaufać zielonkawemu obcemu, ale wiedział doskonale, że nie należy nikogo oceniać po wyglądzie.

Toht przypomniał sobie o Rahannie, która poznał lata temu, gdy jeszcze był zwykłym uczniem. Ona, podobnie jak Taran, miała długie, rude włosy. Była zwykłą dziewczyną, którą o wiele młodszy Deacon poznał podczas jakiegoś spaceru. Wtedy to właśnie był świadkiem jak, chuderlawa i na oko słaba, dziewczynka dawała wycisk trójce, dobrze zbudowanych i chyba starszych od niej, chłopaków. Po jakimś czasie nawet się z nią zaprzyjaźnił, chociaż początkowo trochę go przerażała. Niestety od jakichś dwóch lat nie utrzymują ze sobą kontaktów, a to wszystko przez ciągłe podróże maga.

Dwójkę Jedi bardo zainteresowały holokrony. Deacon znał je do tej pory tylko z rysunków, toteż zrobiły na nim niemałe wrażenie. Słyszał również o nich różne opowieści, dlatego wolał nie zbliżać się do nich za bardzo. Jednocześnie jednak musiał pilnować by nie uczynili tego przybysze, więc stanął w progu wejścia do sali, w której trzymano te tajemnicze przedmioty.

- Sprawa jest gorsza niż myślałam – stwierdziła ponuro rudowłosa dziewczyna.

- Ciekawe... - szepnął jej towarzysz, jednak nie dość cicho by inni tego nie dosłyszeli.

- Przepraszam, że wtrącę - Toht odezwał się, chociaż wcześniej planował nie przeszkadzać Jedi w ich pracy - ale co jest takie złe? - co prawda słyszał o próbach badania holokronów, ale niezbyt wiele, a wydawało mu się słusznym, że chciał wiedzieć więcej. Takie wiadomości mogły się okazać niezbędne w obecnej sytuacji. Jednocześnie doszło do niego, że teraz to on jest zdany na wiedzę i szczerość przybyszów. I to we własnym kraju. Cóż za ironia, przewodnik zadający pytania zwiedzającym.

- To przedmioty nasycone złem. Z ich obecności nie wyniknie nic dobrego. Sithowie nie mają wiele takich holokronów, są dla nich cenne. Nie sądzę by je od tak zostawili i nie chcieli odzyskać. Rada Jedi musi o tym usłyszeć – odpowiedziała Taran.

Deacon zamyślił się. "Rada Jedi" kojarzyła mu się jednoznacznie z radą gildii. Zastanawiał się czy zaproponować dwójce Jedi przedstawienie wszystkiego mistrzom. W końcu uznał, że to nie na jego głowę i musi zdać się na mądrość swoich przełożonych. Wcześniej jednak postanowił się upewnić, że przybysze naprawdę mają coś ciekawego do powiedzenia na ten temat:

- Znaczy, że wiecie sporo o tych przedmiotach?

- Możemy jedynie spróbować domyślić się, jakie tajemnice skrywają te przedmioty. Próba odczytania danych zawartych w tych holokronach mogłaby być dla nas zbyt niebezpieczna. Powinna zająć się tym nasza Rada – stwierdził mężczyzna.

- Kilku Mistrzów Jedi usiłowało kiedyś takie badać. Poumierali albo oszaleli. Są w nich zapisane tajemnice, sposoby zdobywania umiejętności – tłumaczyła kobieta. - Te dwa – wskazała odpowiednie holokrony. - odnoszą się do ciała, tamte dwa - wskazała kolejne - do Mocy. Te w drugim pomieszczeniu do ducha i umysłu.

- Rzeczywiście posiadacie sporą wiedzę - przewodnik przyznał z uznaniem. - Czy bylibyście łaskawi przedstawić te dane radzie gildii, gdy przed nią staniecie? - mówił wprost, może trochę za bardzo. Starał się jednak zachować miły i spokojny ton. Wiedział zresztą, że w tej rozgrywce nie ma żadnych atutów po swojej stronie. W tej dziedzinie był absolutnym laikiem i nawet gdyby Jedi opowiedzieli mu jakąś kompletną głupotę, mógłby w nią uwierzyć. Dlatego też uznał za konieczność powiadomienie rady. Któż bardziej poznał tajemnice Sithów niż oni? Sam Deacon nie był w stanie przedstawić tego co mogli mu przekazać Jedi, gdyż połowy zapewne by nie zrozumiał. Oni mogli to zrobić najlepiej, a jeśliby kłamali, mistrzowie mają większą szansę ich na tym złapać.

- Nie widzę powodów by tego nie robić - Taran uśmiechnęła się blado.

- Dziękuję - Deacon lekko kiwnął głową.

- Yet widziałeś coś przydatnego do naprawy hipernapędu? - dziewczyna zmieniła temat.

- Coś się zawsze znajdzie, mistrzyni. Hipernapęd w tym statku wygląda na sprawny. Chciałbym się temu lepiej przyjrzeć, ale zdaje się, że wszystko jest w porządku.

- Możemy go wymontować? - tym razem rudowłosa zwróciła się do swojego przewodnika.

- Nie mam rozkazów zabraniających wam tego - odpowiedział dość tajemniczo, chociaż to była absolutna prawda. Często wykorzystywał luki w poleceniach rady, jeśli akurat było mu to potrzebne. Nie zamierzał zatem sprzeciwiać się rozmontowywaniu statku Sithów, skoro nikt tego wyraźnie nie zakazał. Zresztą ani gildia ani mieszkańcy Krylin nie mieli z niego żadnego pożytku. Przybysze jeszcze chwilę dyskutowali o tym co im jest potrzebne i w jakiej kolejności powinni się za to zabrać, aż nagle Taran powróciła do poprzedniego tematu, jakby nagle coś sobie przypomniała:

- Deaconie czy twoja gildia badała jakoś holocrony?

- Z tego co wiem raz próbowano, ale mag, który się tym zajmował postradał rozum. Niestety jest to pilnie strzeżona tajemnica, więc nie znam szczegółów.

- Zabezpieczyliście je jakoś czy po prostu tak zostawiliście?

- Zabezpieczeniem są strażnicy pilnujący ich okrągłą dobę. Aktualnie czekają na zewnątrz, aż wyjdziemy – przez chwilę Toht zastanowił się czy nie posunął się za daleko. Przecież dziewczyna musiała o to pytać z jakiegoś konkretnego powodu. A jeśli planowała wykraść artefakty Sithów? Magowi ciężko było w to uwierzyć, ale musiał brać wszystkie ewentualności pod uwagę.

- I czy ludzie interesowali się tymi przedmiotami? Żaden mag nie zechciał ponownie zająć się sprawą holokronów? Nikt z zewnątrz?

- Nikt z zewnątrz nie ma do nich dostępu. Natomiast rada uznała to za zbyt niebezpieczne.

- I nikt nie próbował się do nich dostać? - wtrącił się Yetaala.

- Niby po co? Zwykli ludzie nawet nie wiedzą o ich istnieniu.

- Nie miałem na myśli zwykłych ludzi.

A zatem kogo skoro nie zwykłych ludzi i nie magów? Deacon spojrzał tylko na kosmitę. Nie miał już zielonego pojęcia o co może chodzić przybyszowi. Czekał, aż ten wyjaśni co miał na myśli. Zamiast zielonkawego mężczyzny odezwała się jednak kobieta:

- I nikt nie powinien, te przedmioty mają zbyt silny wpływ na umysł.

- Czy ludzie tak łatwo zapomnieli o holokronach? - spytał znowu obcy. Toht wciąż go nie rozumiał, ale mistrzyni Jedi zdawała się lepiej pojmować myśli własnego ucznia:

- Sith? Nie sadzę, oni po nie wrócą, ale są cierpliwi – stwierdziła.

- Jak mówiłem ludzie o nich nie wiedzą. Co się tyczy Sithów, zgadzam się z twoją nauczycielką. Z pewnością po nie wrócą - powiedział Toht, mając nadzieję, że to zaspokoi ciekawość Yeta.

- Tego możemy być pewni – odparł Yetaala. „Skoro tego możemy być pewni, to skąd te pytania?” przeszło przez głowę Deaconowi. Po chwili obcy dodał - Dlatego należy niezwłocznie powiadomić o wszystkim Radę Jedi i wymienić informację z waszymi magami.

- Ale do tego potrzebny nam sprawny statek – słusznie zauważyła Taran. Następnie wydała kilka poleceń zielonemu i stwierdziła, że teraz chciałaby się przyjrzeć ich własnemu statkowi. Toht dalej wypełniał swoją rolę przewodnika i chętnie zaprowadził ją, wraz z uczniem do drugiego statku.
 
Col Frost jest offline  
Stary 18-04-2010, 01:24   #15
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
Gdy zobaczyła statek poczuła jak trwoga miesza się w niej z podziwem. Było coś romantycznego w powalonym kolosie. Zaprojektowany by sięgać gwiazd teraz leżał w pyle. Smutny koniec marzenia. Tyle że jeśli to faktycznie było „marzenie” Sithów to może lepiej, ze tak się stało.
Gdy wchodzili do wnętrza czuła się jakby właśnie stawiała stopy w grobowcu. Zapach czasu a raczej należałoby powiedzieć stęchlizny wypełniał ciasna plątaninę korytarzy. Było tam też coś jeszcze, jakieś obecność wyczuwalna przez Moc która jeżyła kobiecie włosy na głowie. Taran mimowolnie opatuliła się płaszczem. Czuła zimno i to bynajmniej nie tylko fizyczne.
Wpierw skierowali się na mostek, Taran liczyła cicho, że zdoła wyciągnąć z komputera pokładowego jakieś przydatne informacje. Cóż kimkolwiek byli gospodarze statku zatarli za sobą ślady. Pamięć komputera była czysta, jak i ta droidów. A przynajmniej taka się wydawała. Jedi nie była programistą. Nie mogła wykluczyć, ze coś zostało. Dlatego właśnie kategorycznie wykluczyła podłączanie pozostawionych przez Sith drodiów do swojego statku.
Niczego co używali mroczni nie dotyka się nawet kijem.
Deacon prowadził ich zadziwiająco pewnie wciąż zwracając większą uwagę na nią niż na Yetaalę, czyżby wydawała mu się aż tak niebezpieczna. Ona zaś pilnie obserwowała ucznia usiłując ukryć troskę.
Gdy była młoda jej mistrz trzymał ją daleko od Sith, zapewne nie czynił tego bez powodu. Każdy Jedi musiał się zmierzyć z mrokiem, zarówno tym z zewnątrz jak i takim zamieszkującym jego własne serce. Pytanie czy Yet był na to gotowy. Cóż sama nie była pewna czy jest gotowa.
Póki co wydawał się traktować ich wycieczkę z powaga której trudno było nie przyklasnąć. Pozostało tylko liczyć, że dalej będzie tak postępował. A nawet gdyby nie, cóż mogła tylko być tutaj obok w razie gdyby jej potrzebował.
Gdy szli za swoim przewodnikiem Taran czuła jak chłód wyczuwalny na korytarzu nasila się. W końcu nawet płaszcz przestał przed nim osłaniać. Tymczasem Deacon wprowadził ich do kolejnej sali i kobiecie odebrało dech.
Holocrony Sith, Tren pokazywał jej kiedyś takie na hologramach w archiwum, jak tysiące innych rzeczy które średnia ją w czasie szkolenia a jednak słuchała ze względu na brata. Choroba skutecznie odgrodziła go od tak wielu związanych z życiem rzeczy, miał właściwe tylko Moc i wiedzę więc dzielił się nimi ze wszystkimi na około.
Jednak nic co powiedziałby jej bliźniak nie przygotowało ją na spojrzenie wprost w tą otchłań. Przez chwilę bała się oddychać tak jakby wciągając powietrze mogła się czymś zrazić. Wolno obchodziła przedmioty uważnie lustrując symbole i ku własnemu zaskoczeniu poznawała je.
Długo milczała.
- Sprawa jest gorsza niż myślałam. - powiedziała gdy w końcu cisza stała się nie do zniesienia.
- Ciekawe... – stwierdził stojący tuż obok Yet.
Ciekawe? Cóż wiele słów cisnęło się jej na usta ale nie to.
- To przedmioty nasycone złem. Z ich obecności nie wyniknie nic dobrego. Sith nie mają wiele takich holocronów, są dla nich cenne. Nie sądzę by je od tak zostawili i nie chcieli odzyskać. Rada Jedi musi o tym usłyszeć - stwierdziła stanowczo starając się brzmieć jak na mistrza przystało. Nie była pewna na ile widać jak bardzo chora czuła się w pobliżu tych rzeczy.
- Znaczy, że wiecie sporo o tych przedmiotach? – wtrącił jak dotąd milczący Deacon. Chwilami kusiło ją by podsłuchać trochę co takiego myślał sobie ich osobisty strażnik gdy tak bacznie się im przyglądał.
- Możemy jedynie spróbować domyślić się, jakie tajemnice skrywają te przedmioty. Próba odczytania danych zawartych w tych holocronach mogłaby być dla nas zbyt niebezpieczna. Powinna zająć się tym Nasza rada. – Yetaala miał rację. Poczuła ulgę, ze podszedł do tej sprawy w tak rozsądny sposób, przez chwilę bała się... cóż widok holocronów sprawił, że nagle pojęła jak wielu rzeczy się boi. Żadnej wolała nie wypowiadać na głos.
- Kilku Mistrzów Jedi usiłowało kiedyś takie badać. Poumierali albo oszaleli. Są w nich zapisane tajemnice, sposoby zdobywania umiejętności – myśli sam pchały się na zewnątrz, chciała je wypowiedzieć zanim uciekną. - Te dwa - wskazała holocrony. - odnoszą się do ciała, tamte dwa. - wskazała kolejne - do Mocy. Te w drugim pomieszczeniu do ducha i umysłu.
- Rzeczywiście posiadacie sporą wiedzę - przewodnik przyznał z uznaniem. - Czy bylibyście łaskawi przedstawić te dane radzie gildii, gdy przed nią staniecie?
- Nie widzę powodów by tego nie robić. - uśmiechnęła się blado, obecność przedmiotów sprawiała, że trudno było się do tego zebrać.
Dziękuję - Deacon lekko kiwnął głową.
Odsunęła się kilak kroków usiłując zminimalizować szkodliwy wpływ przedmiotów, po czym westchnęła i sięgnęła myślą do spraw bieżących.
- Yet widziałeś coś przydatnego do naprawy hipernpędu?
- Coś się zawsze znajdzie, mistrzu. Hipernapęd w tym statku wygląda na sprawny. Chciałbym się temu lepiej przyjrzeć, ale zdaje się, że wszystko jest w porządku - odpowiedział Yet.
Statek Sith był zupełnie innym modelem niż ten którym przylecieli dlatego nie marzyła nawet o przemontowaniu modułu, ale może dałoby radę użyć niektórych części.
- Możemy go wymontować? – spytała zerkając na Deacona.
- Nie mam rozkazów zabraniających wam tego - odpowiedział dość tajemniczo strażnik. Uniosła brew. Trudno było nie pojąc aluzji. Skoro był do nich na tyle przyjaźnie nastawiony by przymknąć oko na coś takiego warto było zapewnić sobie jego przychylność, zawłaszcza, ze ich losy póki co się dopiero warzyły.
- Sprawdźmy najpierw Nasz statek, abyśmy mogli określić jakich części potrzebujemy. Nie wyjmiemy przecież całego napędu. – zasugerował rozsądnie Yet, uśmiechnęła się w takich chwilach zaczynało do niej docierać jak bardzo już się wyrobił i że nie minie wiele czasu a nie będzie jej dłużej potrzebował. Cóż gdy to nastanie to będzie pełen dumy ale i smutku dzień dla kobiety.
- No obejrzyjmy ten a potem obejrzymy nasz. - stwierdziła spokojnie.
- Deaconie czy twoja gildia badała jakoś holocrony? – spytała w trakcie dalszego błądzenia po korytarzach, z dala od przedmiotów łatwiej było się jej skupić.
- Z tego co wiem raz próbowano, ale mag, który się tym zajmował postradał rozum. Niestety jest to pilnie strzeżona tajemnica, więc nie znam szczegółów.
Czyli to czego się spodziewała.
- Zabezpieczyliście je jakoś czy po prostu tak zostawiliście? – dopytywała się.
- Zabezpieczeniem są strażnicy pilnujący ich okrągłą dobę. Aktualnie czekają na zewnątrz, aż wyjdziemy.
Ciekawe. Z jednej strony byli tak podejrzliwi, że trzymali ich w areszcie, z drugiej usuwali strażników na czas oględzin. Uważali, że sami nie mogliby sobie poradzić z Deaconem i zabrać holocronów. Nie żeby chciała to zrobić, na myśl o dotknięciu tych przedmiotów coś skręcało się jej we wnętrznościach. Kim był ich skromny przewodnik skoro zdaniem tutejszych był na tyle potężny żeby niemieć z nimi większych problemów?
W zamyśleniu ledwie docierało do niej, że Yetaala i Deacon wymieniają uwagi w coraz to ostrzejszej atmosferze. Umknął jej sens rozmowy ale uznała, ze czas ją przerwać.
- I nikt nie powinien, te przedmioty mają zbyt silny wpływ na umysł. – wtrąciła od tak przypominając sobie jakąś rzuconą przed chwilą wzmiankę o holocronach.
- Czy ludzie tak łatwo zapomnieli o holocronach? – cóż Yet najwyraźniej to zignorował wiec postanowiła intensywniej zaznaczyć swój udział.
- Sith? Nie sadzę, oni po nie wrócą ale są cierpliwi. – stwierdziła stanowczo.
- Ja mówiłem ludzie o nich nie wiedzą. Co się tyczy Sithów, zgadzam się z twoją mistrzynią. Z pewnością po nie wrócą – dodał Deacon.
- Tego możemy być pewni. Dlatego należy niezwłocznie powiadomić o wszystkim Radę Jedi i wymienić informację z waszymi magami. – uznał Yet zachowując tą postawę z której była dumna.
- Ale do tego potrzebny nam sprawny statek. – skwitował. Najwyższy czas zabrać się do roboty. - Jak dotrzemy na miejsce zajmiesz się napędem Yet, ja zeskanuje droidy, zajrzę im do ich pamięci i pomęczę komputer nawigacyjny. Może dowiem się kto nam sprezentował tą nadprogramową wycieczkę.
- W takim razie w drogę. – zgodził się padawan.
- Jeżeli chcecie już opuścić ten statek i udać się do swojego, to proszę tędy.
 

Ostatnio edytowane przez Lirymoor : 18-04-2010 o 01:28.
Lirymoor jest offline  
Stary 21-04-2010, 20:52   #16
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Droga powrotna wydawała się krótsza, a do tego przyjemniejsza, choć panował dość duży upał, a zaraz po wyjściu ze statku uderzyła was fala gorącego powietrza, to odkryliście też coś przyjemnego. Deacon wytworzył wokół was tarczę, w której magicznie ochłodził powietrze do przyjemniejszej temperatury. Nie kosztowało go to za wiele energii, a niezwykle umilało drogę. Zrobił to tak odruchowo, że dopiero po waszych zaskoczonych minach wyjaśnił, że dla magów otaczanie się tarczą, aby się ogrzać, lub ochłodzić, lub blokować uderzenia mocy, czy tez innego rodzaju to odruch, a w dobrym zwyczaju jest także otaczać tarczą towarzyszy i gości niemagicznych.
Zastanawiał się czy pokazać wam też inne ciekawe wykorzystanie magii, mianowicie lewitację, która polegała na stworzeniu pod swoimi nogami tarczy z mocy i uniesieniu jej na niej nad ziemię. To jednak zurzywa dużo więcej mocy, i wymaga większej koncentracji, a pozatym Deacon nie był nadal pewny czy może zdradzać tajniki magii obcym.

Po dotarciu na płytę lądowiska, czkał na was statek, a przed nim dwóch magów wojowników, którzy skinęli głowami Deacon, a jeden zapytał.
- Czy alchemicy mogą się teraz zjawić, aby poznać technologię? -


Na samym statku nic nie zostało przestawione, wydawało się, że nikt tu nie wchodził od waszej ostatniej wizyty, albo bardzo dokładnie zacierał ślady. Hipernapęd okazał się tylko nie znacznie uszkodzony, właściwie to nastąpiło zwarcie w jednym układzie, który bez większych problemów można było wymienić w całości, na podobny ze statku sithów.

Yetaala zaproponował, że on mógłby udać się z jednym z strażników po części, a w tym czasie Taran mogłaby porozmawiać z technikami na temat używania sprzętu i technologi, w ten sposób, po przesłuchaniu mogli by ruszyć powiadomić radę o holocornach.
 
deMaus jest offline  
Stary 25-04-2010, 16:21   #17
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
Wyjście z lodowatych czeluści statku kobieta powitała z niekłamaną ulgą. Nawet uciążliwe gorąco nie raziło jej aż tak jak zazwyczaj. Dopiero po chwili gdy upiorna obecność holocronów pozostała gdzieś w tyle zorientowała się dlaczego. Z zaciekawieniem słuchała wyjaśnień Deacona jednocześnie sięgając Mocą ku stworzonej przez niego barierze. Usiłowała ją zrozumieć, poznać. Miała też ochotę wyciągnąć rękę ale powstrzymała się w pół ruchu. Czułaby się wtedy trochę zbyt dziecinnie.
Sam sposób w jaki ich strażnik podszedł do sprawy był bariery był zarówno intrygujący jak i niepokojący. Podobne sztuczki wśród Jedi nie były mile widziane, mistrzowie zawsze ganili padawanów twierdząc, że ci chcą się tylko popisać. Moc była potężną mistyczną siłą, darem który należało szanować. Zbyt pochopne sięganie po niego prowadziło do lekkomyślności i braku szacunku.
To że podobne odruchy były naturalne dla tutejszych świadczyło o ich godnych podziwu zdolnościach, ale czy mieli dla tych zdolności właściwy respekt?

Powrót na pokład „Arci” przyniósł Taran niemałą ulgę. Statek zawsze kojarzył się jej z drogą, podróżą i ruchem. A Moc jej świadkiem zawsze najlepiej czuła się w ruchu.
Statek który był jedną z licznych, należących do zakonu jednostek nosił pełną nazwę „Arca Jeth VI” na część Mistrza Jedi którego stracili w czasie ostatniej wojny. Taran gdy nie musiał zwracać się do wieży tuż przed lądowaniem wolała skracać go do samego „Arca”, kojarzyło się jej to ze słowem arka, z ocaleniem.
Sam powrót an stare śmieci był zdecydowanie przyjemny, jednak czekający tam na nią obcy nie do końca. Szybko zorientowała się, że jej obawa i dokładne zabezpieczanie elektroniki statku przed było bezcelowe. Z ich wiedzą raczej nie mogliby zaszkodzić komputerowi nawigacyjnemu.
Przez kolejne pół godziny gdy Yetaala troskliwie zajmował się hipernpędem sama Taran czuła się jak na wycieczce z młodzikami. Prowadziła magów po statku tłumacząc najprościej jak umiała do czego służą kolejne układy. W końcu gdy myślała że zaraz skona pod wpływem najprostszych pytań wpadła na pomysł który powinien ich choć na chwilę zająć.
Zaprowadziła swoje małe przedszkole technologiczne do holoblatu po czym wyświetliła obraz gwiezdnej mapy w największym powiększeniu jakie tylko zdołała ustawić. Obraz zalał większość pokoju. Przy dyskretnym wygaszeniu świateł wyglądało to tak jakby tysiące gwiazd galaktyki nagle rozbłysło w tym małym pokoju.
- Wyruszyliśmy stąd z Mytus VII. – wskazała spacerując swobodnie pomiędzy gwiazdami. – Wypełniliśmy zlecona nam przez radę zadanie i wracaliśmy tutaj... – weszła niemal w sam środek mapy. - ...Coruscant to stolica Galaktycznej Republiki której jako rycerze Jedi służymy. Jednak z powodu jakiegoś błędu w oprogramowaniu wyszliśmy z nadprzestrzeni... – musiała się dokładnie skoncentrować, planeta w końcu nie była podpisana ale tytle napatrzyła się już na jej współrzędne że była w stanie znaleźć z grubsza właściwe okolice. - ...u was na Krylin.
Korzystając z tego że przykuła uwagę inżynierów mapą i kilkoma funkcjami holoblatu którymi pozwoliła się im pobawić wymknęła się do kokpitu zająć tym co od jakiegoś czasu uporczywie ją nurtowało.
Wskoczywszy w fotel przed pokładowym komputerem zabrała się za diagnostykę komputera. Po uruchomieniu kilku programów udało się wychwycić szkodliwe oprogramowanie które spowodowało zmianę współrzędnych skoku. wyglądało na to, że ktoś celowo wysłał ich do tego systemu. Tylko czemu?
Zastawiała się zgrywając szkodliwy program na jednego z astromechów którego uprzednio oddzieliła od elektroniki statków. Jeśli to byli Sith to jaki interes mieliby w kontaktowaniu zakonu z tutejszymi? Nie stwarza się dwójce swoich wrogów okazji do zawarcia sojuszu. Chyba że chcieli ich do czegoś wykorzystać. Ale to by znaczyło, że Sith wciąż byli w jakiś sposób obecni na Krylin. Może jednak dobrze że zabezpieczyła komputer przed wyjściem. Chyba powinna przykładać do tego większa uwagę nawet pomimo ignorancji technicznej miejscowych. Kątem oka spojrzała na Deacona który chodził za nią cały czas.
Jeśli miał tu miejsce jakiś spisek to czy on był jego częścią? A może należał do tych co nic nie wiedzą? Póki co był raczej im przychylny. Pytanie czy taki zostanie.
Nie miała zbyt wiele czasu na zastawianie się nad tym problemem gdyż okazało się że poza usuniętym programem udało jej się odblokować pewne zapisy z kamer.
Mina Taran stężniała gdy patrzyła na kobietę w szarej szacie szperającej w ich komputerze nawigacyjnym. Według zapisu czasu było to przed odlotem z Mytus VII. Uważnie przyglądała się jej twarzy, charakterystycznym niebieskim włosom, szukała znaków szczególnych na ubraniu jak i miecza świetlnego przy pasie. Kto to był? I czemu zafundował im tą wycieczkę?
Na te pytania zamierzała poszukać odpowiedzi gdy już wydostanie się z planety. Na szczęście mogło się to stać już niedługo skoro doprowadziła komputer do stanu używalności zaś Yet był bliski uruchomienia hipernpędu. Czy nie powinien był już wrócić z częściami? Zastawiała się zgrywając film. Zamierzała przedstawić go w czasie przesłuchania.
 
Lirymoor jest offline  
Stary 25-04-2010, 17:38   #18
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Deacon wraz z dwójką podróżnych opuścił statek Sithów. Fala gorąca jaka w nich uderzyła, spowodowała odruch maga, który wyczarował tarczę chroniącą przed upałem, wokół całej trójki. Gdy spojrzał na Jedi, by spytać o świat z którego przybyli, zauważył na ich twarzach zaskoczenie. Dopiero po chwili zorientował się co mogło go spowodować.

- Spokojnie, to nic takiego, zwykły odruch - wyjaśnił. - U magów to normalne, wręcz automatyczne. Często stwarzamy tarcze chroniące nas przed temperaturą, wodą, ogniem, a nawet samą magią, jeśli trzeba. Uczymy się takiej reakcji na ćwiczeniach walki, ale z czasem przenosimy go do życia codziennego. Trzeba przyznać, że niezwykle je ułatwia. Niby ochrona przed upałem czy deszczem to drobnostka, ale można też na to spojrzeć z innej strony. Pogoda, ogromna siła jaką dysponuje przyroda, okazuje się niewystarczająco potężna. Wystarczy stworzyć zwykłą magiczną tarcze, by ją przezwyciężyć. Oczywiście dobrze widziane jest, gdy wyczarujemy tarczę również wokół towarzyszy.

Młodemu magowi przeszło przez myśli czy może nie pokazać gosciom innej przydatnej sztuczki, czyli lewitacji, ale ostatecznie zrezygnował z tego zamiaru. Właściwie byli pierwszymi przybyszami, którzy potrafili posługiwać się magią, czy jak to oni nazywają Mocą, jeśli nie liczyć Sithów. I jedynym co wskazuje na to, że sami nie są Sithami, jest ich słowo. Co prawda Deaconowi coraz ciężej było uwierzyć w ich złe zamiary, szczególnie jeśli chodzi o dziewczynę, ale nawet wbrew sobie postanowił nie zaniedbywać ostrożności. Wolałby nie być przyczyną jakichś nieszczęść w swoim kraju.

Wreszcie dotarli do statku rycerzy Jedi. Toht mógł go zobaczyć po raz pierwszy i szczerze mówiąc poczuł lekki zawód. W niczym nie przypominał statku Sithów, zadziwiającego swoim ogromem, ponurym wyglądem i zapewne również ogromną siłą, jaką musiał dysponować. Transport najnowszych przybyszów był dosyć mały i raczej nie przypominał czegoś co mogło służyć do walki. Magowi przyszło do głowy porównanie dzieła sztuki do czegoś produkowanego seryjnie. Różńica była po prostu ogromna. Deacon, co prawda, nie spodziewał się ujrzeć jeszcze wspanialszego sprzętu niż wewnątrz pierwszego pojazdu, skoro tym podróżowały tylko dwie osoby, ale jednak spodziewał się czegoś więcej.

- Czy alchemicy mogą się teraz zjawić, aby poznać technologię? - spytał jeden z magów, stojących przed statkiem. Taran zgodziła się na to, chociaż w barwie jej głosu, Toht wyczuł, że raczej wolałaby tego uniknąć. Czytanie ludzkich uczuć z samej ich mowy było przydatną umiejętnością, szczególnie wśród rzeszy magów, którzy nie pozwalali szperać sobie w głowach. Wielu adeptów posiadło tą umiejętność co właściwie uniemożliwiało kłamanie wewnątrz gildii i jedynym wyjściem pozostawała szczerość. Ci bardziej wyrobieni potrafili nawet poznać, gdy ktoś nie mówił całej prawdy.

Na pokładzie zielonkawy obcy zajął się naprawianiem czegoś co nazywał hipernapędem, a Taran musiała tłumaczyć alchemikom zasady działania przeróżnych urządzeń na statku. Deacon słuchał jej mimo woli, ale właściwie niespecjalnie go to wszystko interesowało. Jego domeną była przeszłość i to przede wszystkim ona go fascynowała. Jej zagadki były interesujące, a nie to metalowe pudło, które go teraz otaczało, tym bardziej, że przy okręcie Sithów wyglądało jak małe pudełeczko. Dziewczyna wyglądała na coraz bardziej znużoną. Na szczęście tylko Toht zdawał się to dostrzegać. Inni byli zbyt zafascynowani całym tym sprzętem. Chłopak zlitował się nad Jedi i gdy magowie podziwiali jakąś świecącą ścianę, podszedł do niej i szepnął, tak by tylko ona mogła usłyszeć:

- Pokaż im coś widowiskowego, a zajmiesz ich tym na kilka godzin - mrugnął do niej okiem na znak, że wie co mówi i ruszył trochę dalej, jakby tylko przechodził obok Taran. Ta, najwidoczniej go posłuchała, gdyż niedługo potem zaprowadziła wycieczkę to większego pomieszczenia, w którym włączyła jakieś urządzenie ukazujące miliony białych punktów w całym pomieszczeniu. Początkowo Deacon myślał, że to światłoki, małe świecące owady, ale to wszystko było stworzone sztucznie. Przed nimi pojawiła się mapa wszechświata. Tianna poczęła tłumaczyć skąd lecieli i jaki był ich cel, aż wreszcie pokazała miejsce, gdzie znajdował się Krylin. Potem objaśniła kilka funkcji tej maszyny i wymknęła się po cichu z sali, korzystając z faktu, że alchemicy bardzo chcieli je wszystkie wypróbować. Chwilę potem to samo uczynił Toht.

Klucząc po statku, odnalazł ją dopiero po kilku minutach, jak siedziała przed innym urządzeniem i coś sprawdzała. Deacon obserwował ją z tyłu. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest na tyle usłużny, iż chce perfekcyjnie wykonać swoje zadanie pilnowania przybyszów. Ten ktoś musiałby go nie znać. Chłopak sam nie wiedział czemu nie może oderwać wzroku od Taran. Po chwili ona zerknęła na niego, ale mag na tyle szybko odwrócił wzrok, że chyba tego nie zauważyła. Parę minut później znów spojrzał na dziewczynę. Ta zdążyła się w międzyczasie zająć swoją pracą. Na białym dysku, pojawiła się mała postać kobiety, która majstrowała przy jakiejś maszynie. Wyglądało na to, że to nic dobrego, ale Toht nie odezwał się ani jednym słowem. Wolał nie mieszać się do spraw, o których nie miał pojęcia.
 
Col Frost jest offline  
Stary 28-04-2010, 22:23   #19
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
Kiedy Taran oglądała nagranie z kamer, a Toht się jej przyglądał, usłyszeliście silne mentalne wołanie, zaraz tez napłynęły obrazy. Dla Taran było to niezwykłe uczucie, pierwszy raz widziała taki rodzaj komunikacji, obrazy były tak żywe, jakby patrzyła własnymi oczami. Kolory, dźwięki, nawet podmuch ciepłego powietrza na twarzy... i strach.

Strach, który przeszywał ją do kości, blokował wszystkie ruchy, i wywoływał zimny pot na ciele, nie wiedział czy był to jej własny pot, czy tylko odczuwała tak silnie, emocje osoby przekazującej ten obraz, ale było to iście przerażająca. Odwróciła się i zobaczyła Deacona, wyglądał na przerażonego, ale ine tak jak ona, albo dobrze to maskował, albo był przyzwyczajony do takich obrazów.

W jej umyśle rozdarł się krzyk, był to głos maga, który powitał ich na statku sithów.
- Zostaliśmy zaatakowani, potrzebujemy wsparcia. - Widziałaś jak tuż przed jego twarzą powietrze rozgrzało się do czerwoności, a zaraz potem cały obraz zasłonił wielki podmuch ognia. Tarcza wytrzymała, ale uczucie strachu się wzmogło.

W polu widzenia przed maga, nadającego obraz, wbiegło trzech magów z gildii, jeden wojownik i dwóch alchemików. Mniej więcej piętnaście metrów przed nimi pojawił się ktoś w szatach maga, o ile tutejsi magowie nosili barwne lub praktyczne szare szaty z przepaskami, określającymi ich specjalizację, to ten był ubrany w czarne szaty. Długi kaptur zasłaniał mu twarz, przy pasie miał dwa wibro miecze. Szedł do przodu, a powietrze przed nim migotało kiedy ataki magów gildii rozbijały się o jego tarczę.

Gdyby Taran, więcej wiedział o magii i jej zasadach, musiała by uznać podziw dla maga. Tarcza przed magicznymi pociskami, zużywała o wiele więcej energii niż same ataki, a patrząc na trójkę magów z gildii byli oni już praktycznie wyczerpani.

Nagle napastnik zatrzymał się.
- Wydajcie obcego. - To nie było stwierdzenie, to był rozkaz. Magowie spojrzeli po sobie, po czym mag przesyłający obraz zapytał.
- Kim jesteś -
- Za późno - Odpowiedział zimnym głosem obcy mag i wyciągną przed siebie rękę. Żar jaki się z niej wydobył był nie do wytrzymania nawet, jeśli był przekazywany tylko poprzez umysł.
Na ułamek sekundy Taran widziała jak tarcze trzech magów się rozpadają, a ich ubrania stają w ogniu, jak ich ciała się zapalają, a potem żar uderzył w dowódcę. Tarcza wytrzymała tylko chwilkę, i nastała cisza.


Deacon oparty plecami o ścianę osuną się na podłogę. Taka potęga była dla niego niewyobrażalna, najsilniejsi magowie mogli mierzyć się z dwójką może z trójkę słabych magów, ale pokonać czterech z tego dwóch wyszkolonych wojowników, i najwyraźniej nawet się przy tym nie zmęczył.

Oraz powrócił na moment kiedy obcy mag uderzył w kogoś w sali z holocornami, potem była już cisza.

Odezwał się jeszcze tylko głos Tarko, wydający dyspozycje dla wojowników, i koordynujący ich rajd do statku sithów. Toht otrzymał tylko instrukcję pozostania na stanowisku.

Po dwóch lub trzech minutach, oczekiwania w ciszy pojawiło się pięciu wojowników i razem z Deaconem zabrali Taran do budynku gildii w celu zapewnienia jej ochrony.
 
deMaus jest offline  
Stary 01-05-2010, 17:40   #20
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- Czterech... - Deacon wyszeptał. - Tak po prostu... - Ciężko było w coś takiego uwierzyć. Czwórka magów pokonana w jednej chwili. Ich przeciwnik nawet się nie przejął ich obecnością. Co za potęga. Młody mag dopiero po chwili zaczął dochodzić do siebie i wtedy też skontaktował się z nim Tarko:

- Toht, ty zostajesz gdzie jesteś i robisz dalej co do ciebie należy. Wysyłam piątkę magów. Pomogą ci odprowadzić naszego gościa do gildii. To jest rozkaz - Deaconowi pozostało tylko potwierdzić, że zrozumiał. Nie wiedział jednak czy Taran również usłyszała ową wiadomość:

- Niedługo przyjdzie tu piątka magów. Zaczekamy na nich, a potem pod eskortą odprowadzimy cię do gildii... Nie masz się o co martwić - dodał po chwili wahania. Dziewczyna nie miała jednak zamiaru siedzieć z założonymi rękoma i czekać. Chciała najwyraźniej działać bowiem, gdy tylko ochłonęła ruszyła w stronę wyjścia.

- Dokąd idziesz? - prawie krzyknął Toht ruszając w krok za nią.

- Po mojego ucznia - oznajmiła wpadając szybko na trap.

- Nie! - mag sprzeciwił się. Złapał rudowłosą za rękę i mimo, iż poczuł się trochę niezręcznie powiedział - Nigdzie nie pójdziesz. Nie możesz - Dziewczyna jednak z łatwością uwolniła się i ruszyła dalej przed siebie.

- Owszem mogę. Nogi mam sprawne, nic mi nie dolega i znam kierunek.

- I co ci to da? Sama widziałaś do czego ten ktoś jest zdolny. Zginiesz. I po co? Żeby się dowiedzieć, że twojego ucznia spotkało to samo? On nie żyje, pogódź się z tym - kobieta nie słuchała. Nadal szła przed siebie. Wyszła już na trap, prowadzący z wyjścia ze statku. Mag ponownie złapał ją za rękę, tym razem na tyle mocno by nie mogła się zbyt łatwo oswobodzić.

- Nie pozwolę ci na to - powiedział stanowczo.

- Puść mnie w tej chwili - ton Taran był wciąż spokojny, wręcz nienaturalny w obecnej sytuacji.

- Nie - Deacon wiedział na co stać kogoś zdesperowanego i zdawał sobie sprawę, że nie ma szans z dziewczyną w bezpośrednim starciu, ale nie dbał o to. Nie pozwoli by ona podzieliła los tamtych na statku. Nie był jednak w stanie zareagować, gdy dziewczyna szybkim i gwałtownym ruchem ze wszystkich sił wbiła obcas w jego śródstopie, a zaraz potem kopnęła go w goleń. Z gardła Tohta wyrwały się dwa krótkie okrzyki, ale nie puścił ręki Jedi. Podskakując delikatnie na jednej nodze, spojrzał jej prosto w oczy i powiedział:

- Jeśli chcesz tam iść to tylko po moim trupie - mag nie miał zamiaru ustępować. Był gotów zrobić wszystko byle tylko powstrzymać rudowłosą od robienia głupstw.

Ta, wciąż nie mogąc ruszyć na przód kopnęła, Deacona w drugą nogę, skutkiem czego mężczyzna stracił równowagę i poleciał w dół po trapie. Przekoziołkował kilka razy i wylądował na trawie. Dziewczyna wykonywała niesamowicie szybkie ruchy. Tak szybkie, że Toht nie mógł nawet zareagować. Mimo iż obie nogi go bolały, szczególnie prawa stopa, po uderzeniu obcasem, wstał i spojrzał w górę na Jedi. Co prawda uwolniła się od niego, ale teraz on zagradzał jej drogę. Ona stała patrząc na niego z zaciętym wyrazem na twarzy po czym skoczyła w bok i bardzo szybko ruszyła przed siebie, wymijając swojego opiekuna. On nie zamierzał jednak łatwo rezygnować. Ostatnią jego nadzieją była magia. Przed biegnącą Taran nagle wyrosła ściana ziemi. Zaskoczona kobieta zatrzymała się, co wykorzystał mag. Sięgnął bowiem po swój bicz, którym "złapał" rudowłosą, owijając go wokół jej pasa.

- Powiedziałem po moim trupie - rzekł jakby chciał zażartować, ale nie bardzo mu to wyszło. Dziewczyna wciąż jednak nie miała zamiaru dać za wygraną. Szarpnęła mocno za bicz, przez co mag prawie stracił równowagę. Z pewnością, gdyby nie ból stopy, Deacon stałby niewzruszony. Jednak opierając się tylko na jednej nodze musiał dać za wygraną, po chwilowym oporze. Zrobił kilka kroków do przodu, jednak wciąż trzymał bicz w rękach stojąc twardo na ziemi, z tym, że teraz stał o krok od Taran. Ona szarpnęła jeszcze raz, a gdy mag wręcz poleciał wprost na nią, zrobiła błyskawiczny unik i uderzyła go w potylicę. Toht upadł na ziemię z okropnym bólem głowy, ledwie zachowując przytomność. Bezradnie patrzył załzawionymi oczami jak dziewczyna się oddala. Bicz Deacona wciąż zwisał jej z pasa. Wcześniej rzuciła jeszcze krótkie "przepraszam" czego jednak mężczyzna nie dosłyszał.

Dopiero po dłuższej chwili mag był w stanie podnieść się na nogi. Nie wiedział ile czasu leżał, 5 minut, może kwadrans. Wiedział jednak, że Taran jeszcze nie dotarła do statku Sithów, a on musiał jej to uniemożliwić za wszelką cenę. Postanowił skorzystać ze sztuczki, której bał się jej wcześniej pokazać, może nawet dobrze się stało. Teraz wykorzysta ją przeciw niej. Lewitacja była czymś, czego Jedi nie mogła przewidzieć. Toht błyskawicznie znalazł rudowłosą, która biegła uliczkami miasta i tym razem nie popełnił tego samego błędu. Nie zamierzał drugi raz się z nią cackać. Tym razem nie da jej absolutnie żadnych szans.

Przed szybko biegnącą kobietą wyrósł kolejny ziemny mur. Tym razem jednak podobne wyrosły po bokach i za nią. Była w pułapce, a mag obserwował to wszystko z góry. Taran jakby w geście rozpaczy, podskoczyła w górę i chwytając się górnej krawędzi jednej ze ścian, próbowała wydostać się na zewnątrz. Deacon nie mógł na to pozwolić. Nie chciał robić jej krzywdy, ale nie pozostawiła mu żadnego wyboru. Skupił się wystarczająco, po czym krzyknął do dziewczyny, która właśnie wygramoliła się z "klatki":

- Uważaj! - w tym samym czasie w jej stronę pomknął strumień ognia. Mag świadomie ostrzegł rudowłosą, nie chciał jej zabić. Umyślnie krzyknął zbyt późno by nie miała czasu na unik, ale żeby korzystając z magii mogła opierać się płomieniowi. Miało to trwać tak długo by opadła z sił. Przynajmniej Toht miał nadzieję, że opadnie.

Dziewczyna chwyciła się ostatniej szansy. Wiedziała, że podoła tylko w bezpośrednim starciu, dlatego skoczyła najwyżej jak mogła, chcąc przebić się przez płomienie i dotrzeć do swego przeciwnika. Ten jednak, odczytując jej zamiary, poszybował wyżej, jednocześnie nie przestając atakować jej ogniem. W końcu Taran zaczęła opadać w dół. Wylądowała z powrotem na ulicy, po czym puściła się pędem przed siebie, jakby chcąc przynajmniej ujrzeć ten przeklęty okręt Sithów. Tym razem jednak mag nie zamierzał już jej wypuścić. Wylądował na ziemi kilkadziesiąt metrów przed nią, zagradzając jej jedyną drogę:

- Dość już tego. Nie bądź głupia. Jeśli tam pójdziesz, zginiesz. Myślisz, że twój uczeń by tego chciał?

- Jesteśmy związani. Nie czułam jego śmierci. On żyje i może potrzebować pomocy - rudowłosa stanęła.

- Widziałaś do czego tamten jest zdolny. Myślisz, że na prawdę możesz mu podołać jeśli nawet nie potrafisz pokonać mnie? Zginiesz, a Yetaala razem z tobą. Nie marnuj życia.

- Zawsze można coś zrobić. Nie zamierzam toczyć epickiej bitwy tylko łapać ucznia za kaftan i uciekać.

- Niczego nie uzyskasz wbiegając tam po prostu bez planu, bez przemyślenia całej sytuacji, bez wsparcia. Zginiesz i podzielisz los tych, którzy już tam zginęli. Po raz ostatni proszę cię, abyś zaniechała swojego pomysłu. Inaczej będę zmuszony ponownie użyć siły.

- Zejdź mi z drogi - w jej głosie można było dostrzec wyraźną groźbę.

- Bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że mi kiedyś wybaczysz - Deacon nie mógł już oszczędzać Jedi. Byli zbyt blisko statku Sithów, a zapas magii powoli mu się kończył. Musiał to skończyć teraz i to szybko. Powoli zdjął szatę, a następnie rzucił ją na ziemię. Gdy tylko dotknęła podłoża, zaatakował. Pchnął w stronę Taran dwie beczki i jakąś deskę.

Jedna beczka roztrzaskała się na drodze, druga trąciła dziewczynę o nogi, skutkiem czego ta omal się nie wywróciła. Deska trafiła ją prosto w brzuch. Wyraźnie można było dostrzec, że rudowłosa powoli opada z sił, nie zamierzała jednak rezygnować. Deacon pchnął ją na ścianę któregoś z budynków, korzystając z tego, że straciła równowagę. Uderzyła z całą siłą w jakiś dom, po czym zsunęła się na ziemię. Wciąż była przytomna i mimo krytycznego wyczerpania wciąż chciała przeć do przodu. Mag powtórzył poprzedni atak. Przyciągnął dziewczynę odrobinę do siebie i znów cisnął nią o ścianę. Tym razem już się nie poruszyła.

Toht podszedł do niej. Był pełen podziwu dla jej uporu i chęci walki. Gdyby miała podobne moce jak magowie, mężczyzna byłby już zaledwie wspomnieniem. Cóż takiego było w ich szkoleniu o czym zapomniała gildia?

Wojownik upewnił się, że kobieta ma puls i oddycha po czym zabrał się do dokładniejszych oględzin. Kręgi szyjne były całe, podobnie żebra. Wyglądało na to, że prócz kilku potłuczeń i poparzeń nic się jej nie stało. Takie rany magowie z gildii potrafię wyleczyć w kilka minut. Mężczyzna podniósł z ziemi swoją szatę i opatulił w nią nieprzytomną Jedi, wcześniej uwalniając ją od swego bicza, który przywiązał do swojego paska. Następnie wziął ją na ręce i ruszył na jej statek. Tylko raz obrócił się w przeciwną stronę. Zastanawiał się czy Taran miała rację i czy rzeczywiście Yetaala przeżył. Jeśli tak i jeżeli tajemniczy przybysz mordujący magów jest tym kim wydaje się być, to obcy może teraz przeżywać niewyobrażalne katusze. Deacon jednak się z tym godził. Czuł się wystarczająco uprawniony do skazania jednego istnienia, by uratować drugie. Wiedział, że dobrze zrobił. Ruszył w stronę statku, gdzie spotkał piątkę, przysłaną przez Tarko. Razem udali się do gildii. Toht do końca niósł nieprzytomną dziewczynę sam.
 
Col Frost jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172