Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 20:08   #26
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
_____________________________________
__________

Śródlecie. Eleint. Trzeci dekadzień

Uran, Srebrny Jarmark



*** Dzień czwarty. Noc. ***

Helfdan nie musiał długo wymachiwać nożem. W zasadzie musiał nawet całkiem szybko przestać, gdyż z okolicy pomarszczonych jajec trysnął na niego ciepły strumień moczu. Chyba można było uznać, że jeniec jest wystarczająco zastraszony.

Jednak zastraszenie nie wymuszało składnego mówienia, toteż ku irytacji tropiciela - popartej kopniakami i przekleństwami - złożenie do kupy przerażonego bełkotu Roba zabrało im sporo czasu. Niemniej jednak historia wytypowanych przez Laure knypków wyglądała następująco.

Rob i Jakob pracowali dla kupca Pankracego Hallusa już od kilku lat. Nie był to typ, którego dało się lubić, lecz jako-tako płacił a i oni zawsze swoje z towarów uszczknęli. Hallus od zawsze robił jakieś podejrzane interesy, lecz oni mieli swoje więc w jego się z butami nie pakowali i szczegółów nie znali. Widać jednak z kimś zadarł co nie powinien, gdyż razu pewnego do nich typ jakis zakapturzony przyszedł - za informacje gdzie w drodze na Jarmark kupiec będzie nocował dał im po 10 sztuk złota i koral jakiś, co go użyć mieli myśląc o miejscu noclegu. I tyle. A że najmujący schlał się jak świnia jeszcze tego samego wieczora, to wygadał, że Hallus jakiemuś szlachciurze podpadł, co też jakieś ciemne interesy miał. Nazwiska nie podał, ale jakiś ze środkowej części Królestwa to musiał być, bo tak najczęściej się wyprawiali. No i użyli koralu, jak mieli w Podkosach nocować. A poranku w karczmie znaleziono Hallusa z poderżniętym gardłem, a jego rzeczy w ich były zmieszane. No i oskarżyli ich wieśniacy o morderstwo, a zamiast stryczka zaproponowali odzyskanie pierścienia z jakiejś przeklętej fortecy, co go szalony mag tam wyniósł.

Dla Heldfana historia była zakręcona jak smoczy ogon, a Rob łkając, dławiąc się i rzygając gadał dalej. Jak wcześniej zmuszał go do mówienia, tak teraz tropiciel miał ochotę na powrót łebka zakneblować.

Z dalszego bablania Roba okazało się, że wraz z karawaną jechała ósemka młodzików i dziewcząt, co ich za wikt i opierunek Hallus jako obstawę zabrał, wykorzystując ich desperację i naiwność. Z imion pamiętał tylko Meave, ładną magiczkę co nosa zadzierała i Kalela - chłopaka co jak baba wyglądał. Proces w Podkosach stanął na tym, że dwoje z nich zostało w wiosce jako zakładnicy, a reszta poszła do Zapomnianej Fortecy. Pod tą ruiną obaj pomagierzy stchórzyli i uciekli, dzieciaki zaś poszły do zamku, skąd długo jeszcze dochodziły straszliwe ryki, a na ziemi były ślady olbrzymich pazurzastych łap. Pewnikiem mag jakiegoś smoka przyzwał żeby go bronił, a ten dzieciaki zjadł. No i teraz Rob miał wyrzuty sumienia, że nie dość, iż Hallus przez nich zginął, to i dzieciaki w twierdzy, i te we wsi zostawione.

- A drowy gdzie w tym wszystkim?
- warknął zirytowany Laure. Historia wlekła się i ani zbliżała do interesującego go tematu.

Rob załkał znów przerażony i wybełkotał, że gdy uciekali w stronę Uran minęło ich którejś nocy kilku jeźdźców. Ukryli się w trawach, lecz w świetle księżyca widzieli, że to ciemne elfy. A jechali od strony Fortecy...

Samozwańczy prokuratorzy zadali pijaczkowi jeszcze kilka uszczegóławiających pytań. Jakob, który obudził się w trakcie rozmowy milczał tylko, łypiąc wściekle oczyma. W końcu Iulus rzekł: Jesteście winni śmierci Hallusa i prawdopodobnie również tych młodych ludzi; nic innego mi nie pozostaje jak pod sąd was oddać. Oby twoje wyrzuty sumienia Robie i chęć współpracy zmniejszyły karę. - to rzekłszy zaprowadził ich na najbliższy posterunek straży.
A Helfdan poszedł się napić - to było zdecydowanie zbyt wiele gadania jak na jednego tropiciela. I bitka też była krótka... stanowczo musiał się napić.



*** Dzień piąty ***

Dzień piąty (podobnie jak i szósty) Laure spędził bardzo pracowicie. Planowanie uwolnienia pseudosmoków, zakupy, podchody do ukochanej Thunderdragona i przygotowania do konkursu pochłonęły go całkowicie. Od wielu dekadni nie był tak zapracowany - i tak zmęczony. Zwłaszcza, że w tym całym zamieszaniu na konkurs znalazło się najmniej miejsca i szanse na wysoką nagrodę wydawały się nikłe. Zresztą po rewelacjach Iulusa nie mógł nawet wystąpić pod swoim nazwiskiem, co również w planach uwzględnił - lecz trochę to w dumę barda bodło.

Elf złożył też wizytę kapłanom Corellona, którzy - choć bardzo zaniepokojeni wieściami o drowach - kategorycznie stwierdzili, że walka z nimi jest sprawą paladynów Helma, i tamże informacje te przekażą. Wręczyli również Lauremu listy do świątyń na południu; byli bardzo uprzejmi i kompetentni, lecz reagowali tak odmiennie od tego, do czego elf był przyzwyczajony, że długo po wyjściu z namiotów nie mógł on pozbyć się niesmaku w jaki wprawiło go ich zachowanie.

Helfdan przeżył te dni o wiele przyjemniej i w jego opinii z pewnością bardziej efektywnie niż reszta - a zwłaszcza Raydgast, któremu cały dzień zszedł na spełnianiu nużących obowiązków paladyna Torma oraz szlachcica. Gdy wieczorem zasiadł u boku żony na kolejnym przyjęciu, gdzie wciąż trzeba było uważać którym sztućcem jeść co, komu kłaniać się w pas a komu jedynie skinąć głową rycerz odkrył, że nie może się już doczekać sygnału do rozpoczęcia nowej misji i wyjazdu z Jarmarku.

Manorian zaś pół dnia spędził szukając gwiaździstej bardki, a drugie pół czekając na widzenie z Thunderdragonem, który jak na złość był od rana niezwykle zajęty. W końcu jednak przyjął kapłana, a wysłuchawszy relacji z przesłuchania Roba i Jakoba oraz wkładu, jaki Laure miał w to wszystko rzekł:
- Widzę, że nie próżnowaliście panie Manorian, a wieści te bardzo nam się przydadzą. - Tornwald zadumał się na chwilę. - Jak będziecie się z Raydgastem widzieć, przekażcie i jemu; choć my też to zrobimy. Pojedzie on w niedługim czasie drowy tropić nieopodal, to się mu zarówno informacje jak i pomoc przydadzą, bo teraz ludzi nam brak. Może... może ten wasz bard byłby chętny do niego dołączyć, skoro tak się drowami interesuje? Jakby Raydgastowi pomocną dłoń podał, to z pewnością bym o zdjęcie nagrody z jego głowy się wystarał. Choć żem słyszał, że Gildia w Esper mało się nie rozpękła ze złości na jego przedstawienia skutki - roześmiał się, lecz dość ponuro. - O Sorg nic nie wiecie? My też... Lecz po Jarmarku zostanę tu jeszcze dekadzień, czekając na wieści o Sticku od ludzi umówionych. Możecie i wy poczekać, albo... albo zająć się czymś pożytecznym, by młynka palcami nie kręcić, skoro Silvercrossbow i tak teraz Was prowadzić za Stickiem nie może... - rzucił w powietrze.


*** Dzień szósty ***

Późnym popołudniem przyszło dla Silvercrossbowa pilne wezwanie do dowódcy. Pośpieszywszy do obozu Raydgast zastał Tornwalda wraz z Wulfgarem i kilkoma innymi paladynami rozmawiających w podnieceniu.

- Właź, właź - klepnął go w ramię dowódca i zanim jeszcze Raydgast zdążył przywitać się i usiąść, zaczął mówić.
- Dostaliśmy raport od helmitów - a raczej wymusiliśmy, bo jakby Arsun nie był tam w odpowiednim czasie, to byśmy się pewnie po jarmarku dowiedzieli. Dzisiejszego ranka wrócił do nich giermek, co go za martwego już mieli. Jego pan, sir Hadalus von Erl zginął, lecz chłopak wrócił zdać raport.
- Znałem Hadalusa, cny rycerz z niego był, surowy i pobożny
- wtrącił Wulfgar. - Jego śmierć to wielka strata dla Królestwa.
Przez chwilę wszyscy milczeli, po czym Tornwald podjął.
- Cóż, śmierć von Erla to wielka strata, lecz powód ważniejszy - zabiły go drowy! Miałeś rację, druhu, żeś prawdę o drowie w Podkosach usłyszał. Giermek tam jakichś młodzików napotkał i wraz z nimi jednego z drowów ujęli, choć drugi zbiegł. Dowiedział się też, że drowy na Jarmark zdążały i kilku z nich - wyznawców Vhareauna - pewnikiem gdzieś w tłumie się kryje.
- Niestety giermek w gorącej wodzie kąpany i miast przywieźć więźnia na przesłuchanie to stracił bydlaka
- ponuro rzekł de Nor. - Zemsty dokonał, lecz nam drogę do wiedzy zamknął. A jego samego już helmici z jakimiś listami na północ wysłali, to go nawet o szczegóły dopytać nie możemy. Razem z tymi młodzikami co ich w Zapomnianej Fortecy spotkał wyruszył; nawet w obozie na nocleg nie został.
- Lecz jakiegoś kupca, co z ciemnymi elfami konszachty miał przywiódł - wtrącił Arsun.
- Ano przywiódł. W każdym razie, Raydgaście, teraz cel masz jasny, nie tylko sprawdzenie plotek i niejasnych raportów. Udaj się na zachód, ku Twierdzy i Podkosom, sprawdź czy drowy tam swej bazy nie założyły i wieści nam przywieź. Jeno tutaj, nie do Fortu - zostanę w Uran jeszcze dekadzień, nim udamy się na północ do moich wojsk dołączyć.
Chwile omawiali jeszcze wieści i ich konsekwencje, po czym Raydgast skłonił się i ruszył do wyjścia.
- A, Raydgast! - krzyknął Tornwald za wychodzącym już paladynem - Tylko weź sobie ze dwóch chłopa co najmniej do tej wyprawy! Żeś w gorącej wodzie kąpan jest, ale nam nie trzeba kolejnego trupa, jeno żywego rycerza - zwłaszcza twej żonie i dziadkom. Drowy podstępne bestyje są, nie ryzykuj niepotrzebnie.

Również doliniarz Helfdana zapracował na swe monety, a wieści jakie przyniósł tropiciel z satysfakcją zaniósł Manorianowi. Obaj z dzieciakiem zasłużyli na swój zarobek, choć przez trzy dni spędzone w Uran kiesa Helfdana zrobiła się o wiele, wiele lżejsza. Lecz liczył, że odbije to sobie na trakcie - pomimo miłych przeżyć ostatnich nocy, owo miasto i jego mętne sprawy zaczynało go już mierzić.

Wieczorem jakoś się tak zdarzyło, że wszyscy zebrali się w Srebrnej Strzale. Iulus przekazał paladynowi wieści, jakie zebrał od Laure i Helfdana. Jako że elf był żywo drowią sprawą zainteresowany, to do stołu zaprosił i jego, mimo iż obawiał się gwałtownych reakcji Aesdila na wspomnienie Sorg. Przekazał elfowi również propozycję Thunderdragona o pomocy paladynom w ściganiu drowów w zamian za uniewinnienie w Esper. Wymiana i scalanie informacji trwały do późnej nocy, uzupełniane sporymi ilościami piwa i wina, które w pełni uciszyły Helfdanowe marudzenia o bezproduktywnym mieleniu ozorami i braku bab.


*** Dzień siódmy ***

Poranek dnia siódmego (a raczej wczesne popołudnie) zastał Raydgasta przy śniadaniu wraz z rodziną - ostatnim śniadaniem przed wyruszeniem do Podkosów, toteż nastroje były iście minorowe. Tam też przyuważyła paladyna Stella, którą Płochykot - chyba złośliwie - przysłał z listem. Dziewczyna spojrzała dziwnie na rycerza, skłoniła się i umknęła z karczmy. Helena podejrzliwie zerknęła na list, lecz nic nie rzekła.
Synu Gunnara,
pewno tego się po mnie spodziewałeś, więc przepraszał nie będę. Bardka Sorg jeszcze przed świtaniem udała się w świat wraz z grupą awanturników - a raczej dzieciaków niedoświadczonych, sądząc po wzroście i ekwipunku. Tak wyprawiona najpewniej zginie gdzieś na pustkowiach, więc nie masz się co martwić. W każdym razie w Uran jej już nie ma.
Obserwowałem ją przez dni kilka i to słodkie, beztroskie dziecko jest - ani mi się widzi, by do waszych oskarżeń przystawała, jakie by one tam nie były. Głos też ma piękny i tyłeczek niezgorszy... Szkoda dziewczęcia.
No, prośbę Twą spełniłem i obyś tej ptaszyny nie złapał, bo żoneczka znów ci głowę zmyje.
Niech Bogowie mają cię w swej opiece.
Płochykot
Laure również śniadał w gospodzie, choć kilka stołów dalej, a głowa kręciła mu się jak szmacianej lalce. Miał nadzieję, że spotka Sorg przed konkursem i ostrzeże ją przez zakusami paladynów. Jednak miast tego usłyszał szloch elfiej kuzyneczki żalącej się ojcu, iż Sorg wyjechała w świat z jakąś bandą młodych poszukiwaczy przygód, zostawiając ją na pastwę nudy i kpiny przyjaciół, którym już zdążyła pochwalić się uzdolnioną mleczną siostrą, która miała dostać się do Gildii.

Helfdan z Iulusem zaś robili swoje.
 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 19-04-2010 o 10:55.
Sayane jest offline