Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 22:08   #43
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Co jest kurwa? Strzelać? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
Parker wbiegł do budynku automatycznie chwycił pistolet, ale nie celował w nikogo.
- Avi zdradził. Jebany idiota. Mamy na karku jakiś strażników. Kilku chyba załatwiłem i nie mają już fury - zasyczał lekko z bólu patrząc na plującą z każdym krokiem krwawiącą ranę.
- Macie szczypce, opatrunek uciskowy i wódkę? Ewentualnie whisky? I Ci się lakier porysował na motorynce - również próbował się uśmiechnąć, ale przez kominiarkę jego trud był daremny.
Charlie otworzył szeroko oczy.
- Porysował? Czy to powiedziałes PO-RY-SO-WAŁ? No to im kurwa nie daruję. Zabije jak świnię... - powiedział i podbiegł do okna - Chrum, chrum warchlaki! Chodźcie!!
SWAT walczył z raną, za stojącym w salonie pojazdem. Gdy owinął nogę jakąś starą koszulką i krew przestała tryskać z każdym krokiem rzucił się do wnętrza pojazdu i wyciągnął długi pas nabojowy spod siedzenie pasażera. Szybko załadował pociski do UKM. Sam pas był zwinięty w kłębek, był niebywale ciężki i od razu dało się rzucić w oczy, że nie był to standardowy pas amunicyjny do tego karabinu. Był po prostu za długi. SWAT rozłożył dwójnóg i przycisnął Cię do ziemi zaraz, zaraz za Hummerem. Miał przez zrobioną przed chwilą dziurą, świetny widok na przedpole. Czekał aż pojawią się pierwsze cele.
Przeładował i rozciągnął taśmę owijając ją sobie na rękach, ale i tak spora jej część jeszcze zwisała z Ziemi.

- Nie możemy pozwolić aby uszedł choć jeden świadek. Cała ta wyprawa stoi w tym momencie pod znakiem zapytania. Gdzie jest Avi? Dostał? Bo z naszym informatorem już się możemy pożegnać. Miał Louie pecha. Nie dowiem się czy to zbieg okoliczności, czy może wszystko było ustalone... - Michael wpadł do środka i oparł się plecami o ścianę. - Widzę, że ciężki sprzęt już stoi. Teraz trzeba ich stamtąd wywabić. Jakieś pomysły?
- Ja mam, tylko mnie kurwa osłaniajcie! - krzyknął i wybiegł z kryjówki. Starając się biegać od osłony do osłony biegł by oflankować przeciwników.

Parker widząc jak jego towarzysz ruszył sprintem żeby oflankować przeciwników, oddawał w ich kierunku metodycznie po kilka strzałów. Profilaktycznie, żeby nie wystawiali głów.
Pochowani strażnicy widząc wybiegającego z budynku człowieka oddali po kilka niecelnych strzałów. Jednak przyduszeni do ziemi seriami z karabinu SWAT'a nie wychylali się więcej ze swoich kryjówek. Charlie, biegnąc zakosami dotarł do niewielkiego zagłębienia, w którym ukrył się na moment. Miał dobry widok na płonący, rozerwany wybuchem granatu radiowóz i swój, leżący na boku motocykl. Znajdował się nie więcej niż dwadzieścia metrów od niego. Obaj strażnicy ukryci byli po przeciwnej stronie dymiącego wraku, a skoro on ich nie widział to i oni jego prawdopodobnie też.
- Cyrus - odezwał się murzyn. - Gdzie jest Avi? I co do cholery się tam stało?
- Jeśli Ci chodzi o tego matkojebnego zdrajcę, to poczęstowałem go ołowiem. Ot, i cała histo... - Parker puścił kolejne dwie serię w kierunku radiowozu - A to są jak się przedstawili, jakieś buraki z McPherson - kolejna seria pocisków pomknęła w kierunku radiowozu - Przyjebałem im ostro i z UKM'u i z granatu, ale widać kilku gnojków się jeszcze trzyma - znowu rozległ się terkot UKM'u - Ale masz moją gwarancję, że stąd własnym pojazdem nie odjadą - teraz terkot karabinu był o wiele dłuższy.
Charlie powoli z głową prawie że przy ziemi idzie w stronę radiowozu.
Charlie podniósł się z wykrotu i nisko pochylony przebiegł te kilkanaście metrów, które dzieliły go od wraku. Nikt do niego nie strzelał. Co chwilę słyszał tylko terkot karabinu maszynowego dobiegający od strony domu. To Cyrus dawał mu skuteczną osłonę, zmuszając strażników do ciągłego krycia się. Od płonącego wraku bił potworny żar, więc mężczyzna nie był w stanie się za nim ukryć. Zatrzymał się najbliżej jak mógł i wyglądnął w kierunku, w którym jak się spodziewał, chowali się przeciwnicy. Nie pomylił się. Dostrzegł jednego z nich, przycupniętego za betonowym murkiem, od którego w tym momencie kule z karabinu odrywały kawałki gruzu. Strażnik skulił się jeszcze bardziej i ukrył głowę między ramionami.
" Jak tu gorąco" - pomyślał Charlie i rozejrzał się za strażnikami. Widział jednego, który przygwożdżony ogniem nie patrzał na harleyowca. Była to świetna miejscówka by oddać strzał. Charlie zmrużył oczy i kucnął opierając się na jednym kolanie. Zagryzł wargę. Starannie skierował lufę Magnuma w stronę skulonego przeciwnika. Głęboko wciągnął powietrze. Słyszał jak bije mu serce. " A to za motor " - pomyślał, wypuścił powietrze i nacisnął za spust i nie patrząc na efekt wystrzału szybko ukrył się za najbliższą prowizoryczną zasłoną. Popatrzał na Cyrusa i wskazał mu ręką, by strzelał dalej.
Motocyklista wychylił się zza płonącego radiowozu, chwilę potem, gdy przebrzmiał terkot kolejnej salwy wystrzelonej z karabinu maszynowego rozstawionego w domu. Strażnik, do którego Charlie przed momentem strzelił leżał na ziemi, w podobnej pozycji do tej, w jakiej kilka sekund temu się krył za murkiem. Nie poruszał się. W tym momencie wszyscy dostrzegli drugiego ze strażników, który wykorzystując chwilową przerwę w ostrzale, podniósł się zza krzaka i sprintem rzucił do ucieczki.
- Dorwę Cię, kutasie - warknął Michael. Wyskoczył zza ściany i rzucił się w pogoń za uciekającym mężczyzną.
Charlie zaśmiał się głośno.
- I kurwa już tu nie wracać - krzyknął w stronę uciekającego. - Dogonisz go Michael?
Nie czekając na odpowiedź wstał i otrzepał się z pyłu. Zręcznym ruchem wysunął bębenek Magnuma i załadował go do pełna. Powoli ruszył w stronę motoru. Upewniwszy się, że jego stan nie jest zły odsunął go w jakieś bezpieczniejsze miejsce i popatrzał po okolicy.
- I co teraz robimy?! - zapytał głośno.
Człowiek w kominiarce odkrzyknął i podniósł się. Zmienił magazynek w UKM na lżejszy oraz schował zbędą amunicję pod siedzenie. Upewnił się również że Hummer nie jest za bardzo pognieciony kiedy parkował w salonie tego domku. Na szczęście wgniecenia okazały się powierzchowne. Następnie udał się po apteczkę i zrobił porządek z postrzałem w nogę. Kilka chwil później rana była zaszyta, zdezynfekowana i opatrzona.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline