Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2010, 23:33   #253
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Lusus spojrzał na towarzyszy ze zgrozą.
- Czyli rozumiem - rzekł przerażająco powoli, - że mamy zostawić bande oprychów na wolności, by wystrugała sobie nowe łuki czy włócznie (miast tych, które zabierzemy), obrała nowego przywódce jeśli wypuścimy! gdzieś starego (skąd pewnie i tak wróci) - mamy puścić ich wolno by znów rabowali, gwałcili i - najpewniej też - zabijali? Zwłaszcza iż sami mówili, że będą gromadzić zapasy na zimę? Zaiste jesteście dla tych przestępców bardzo wyrozumiali, lecz nie myślicie chyba o konsekwencjach takiego czynu - pokręcił z niedowierzaniem głową. - Dziewczęta, nie wiedziałem, że życzycie innym kobietom losu, który nieledwie Was ominął...

Sorg nie wytrzymała i weszła w słowo Lususowi...
- A jak to sobie wyobrażasz? Ile dni będziemy eskortować ich do Twierdzy? A żywność? Może pozwolimy im patrzeć jak zajadamy swoje skromne zapasy, a oni w sumie nie muszą jeść... Będziesz jechał stępa czy kusem, bo wiesz to ważne czy mają za nami podążać powoli czy się spieszyć i biec, a może po prostu ciągnij ich za koniem będzie szybciej. Może po drodze ktoś umrze i będzie ich mniej. Albo wiem... osądź ich na miejscu i wszystkich sam pościnaj! Łatwo jest Ci podejmować decyzję, ale trudniej z planami jej wykonania i realiami.... Czym sobie wystrugają łuki, jak zabierzemy im noże? Jak zrobią włócznie nie mając na nie materiału? Zanim to zrobią minie trochę czasu, zdążymy zawiadomić, kogoś po drodze, że oni tu są... Uważam, iż Tua, Maeve i Kalel maja rację, Ty nie patrzysz na to obiektywnie... patrzysz jak paladyn, i nie bierzesz pod uwagę, że jest to nierealne.

Lusus zbladł słysząc takie oskarżenie, a słowa bardki dotyczące paladynów zabolały go z różnych powodów.
- Tak, patrzę jak paladyn - warknął. - Czyli jak człowiek, któremu na sercu leży sprawiedliwość i dobro innych, człowiek który kieruje się obowiązkiem a nie własną wygodą, który myśli o konsekwencjach wypuszczenia takiej zgrai!! Nie obchodzi was ile niewinnych ludzi pozbawią środków do życia i zabiją, nie obchodzi was ile kobiet zgwałcą - ważne, że WAM nie będzie utrudniać to marszu, nie obciąży kiesy i - najwyraźniej - również i sumienia. Mówisz, że sam podejmuję decyzję, a równocześnie zwalasz na mnie odpowiedzialność za egzekucję, jakby ciebie to w ogóle nie dotyczyło!
Pytasz czym karmić będziemy? Przecież mają cały namiot jadła! Zawiadomić straż? Zanim dojedziemy do Twierdzy i spowrotem miną prawie dwa dekadni - do tego czasu zbóje zaszyją się w lesie tak, że nawet elf ich nie znajdzie. A czym się będą bronić? Spójrz na to!
- chwycił jakiś kij. - Wypalisz do kilkukrotnie w ogniu i włócznia jak znalazł. Materiał rośnie tu wszędzie! - zatoczył wokół ręką. - To samo z łukami, a cięciwy można upleść z włókien odpowiednich roślin i ci wieśniacy z pewnością o tym wiedzą. Z przewagą liczebną prymitywna broń starczy im na jeden napad, a potem znów będą mieli żelazne miecze. Poza tym, panno Sorg, która-tak-łatwo-ocenia-innych - tu uśmiechnął się paskudnie - Zostawienie w środku głuszy bezbronnych ludzi, związanych czy nie, to zostawienie ich na pewną śmierć i to zapewne jeszcze tej nocy - śmierć dużo bardziej straszną, powolną i okrutną niż katowski topór. Gratuluję hipokryzji.

- A więc jak masz zamiar przetransportować rannych? Jadło rozumiem, że sami sobie będą nieśli? Jak sam twierdzisz wypuszczając herszta bandy, ona tu wróci i ich rozwiąże, więc długo związani chyba nie będą. Więc może mnie uświadom ile czasu zajmie nam transportowanie ich do Twierdzy?. Jak sobie wyobrażasz karmienie, bo jadło rozumiem sami będą sobie nieśli. Kiedy któryś z mężczyzn będzie potrzebował skorzystać z ustronnego miejsca, to rozumiem że którąś z nas mu pomoże? Wtajemnicz mnie więc Lususie w swój plan transportowania tylu silnych mężczyzn, kilku rannych i tej biednej ciężarnej dziewczyny, która lada dzień pewnie powije swoje dziecię... Bardzo chętnie posłucham jakie masz rozwiązanie, wszak leży Ci przecież na sercu dobro innych, to zbój też człowiek, więc cierpieć mu chyba mimo wszystko nie pozwolisz? A może jest jakieś inne rozwiązanie?

- Atakujesz mnie, jakbym to ja był winny temu, że oni zeszli na drogę występku. - ponuro rzekł Lusus. - Atakujesz mnie, miast pomyśleć o konsekwencjach tego, co proponujecie. Powiedz mi więc, o szlachetna panno, czy za miesiąc, dwa czy rok będziesz śpiewała o pozbawionych majątku kupcach, zabitych strażnikach i zgwałconych dziewczętach? Takie zakończenie tej historii chcesz opisywać?
Oczywiście bardziej miłosiernie od dekadniowej wędrówki jest zostawić ich bezbronnych w lesie na pastwę niedźwiedzi i wilków, które przecież na wyrobienie dzid czy łuków czekać tak łaskawie nie będą. Oczywiście tylko po to, żeby uratować własne cztery litery przed ich zemstą.
- Lusus mówił powoli, jakby tłumaczył małemu dziecku. - A zostawiając ich w lesie bez broni zostawiasz ich na powolną śmierć, w czasie której człowiek patrzy jak wilk rozrywa mu brzuch i wywleka wnętrzności, jak niedźwiedź odgryza mu rękę lub nogę... a on nadal jest przytomny i patrzy; patrzy i cierpi i boi się bo wie, że nikt i nic od tego bólu i strachu go nie ocali... CZY ZDAJESZ SOBIE Z TEGO SPRAWĘ? - Lusus podniósł głos. - To według ciebie jest lepsze? To mówi twoje sumienie? Zostawić im broń - to w przyszłości skazać na śmierć niewinnych. Zabrać broń - skazać winnych, lecz skazać na okrutne, powolne konanie. Czy w tej perspektywie uczciwy proces nie lepszy? Może na roboty miast topora ich skażą... przynajmniej kobiety.

Tak, właśnie tak to sobie wyobrażam. - podjął po chwili - Związani mocno a prócz tego piątkami ze sobą nawzajem, z jadłem dla każdego na własnych barkach. Ranni i ciężarną na konie - przecież mamy luzaki. I nie graj na mojej litości - nikt tej kobiety nie zmuszał do bratania się ze złoczyńcami, ani tamtych dwóch do gwałcenia czarodziejek - sami są winni swoich ran. Owszem, na stronę wyprowadzać będziemy - my z Kalelem mężczyzn, wy kobiety. Chyba, że wolisz żeby lali w gacie...

- Nie atakuję Cię Lususie, tylko wypowiadam swoje zdanie tak jak i Ty to robisz. Jednak jak widzę Tobie wolno decydować za nas wszystkich, nam nie wolno się temu przeciwstawić, ani dyskutować z Tobą. Wszak to Ty potępiłeś parę chwil wcześniej Tue i Maevę za to, że nie chcą wraz z Tobą transportować zbójów do Twierdzy. Zrozumiałam, że ja również do tego potępienia zostałam dołączona, gdyż tak jak i one nie bardzo chcę przebywać przez kolejne dekadni z tymi opryszkami. Z tego co widzę to Ty atakujesz mnie, bo nie chcesz słuchać tego co mam do powiedzenia. Masz rację nasze rozwiązanie nie jest idealne, ale nie ma chyba idealnego rozwiązania. No cóż a co do oceniania Lususie... to Ty wszak nie oceniasz łatwo innych, prawda? - spytała zerkając na chłopaka hardo - Jeżeli inni uważają, że Twoje rozwiązanie jest słuszne, że powinniśmy ich zabrać... to zróbmy to. Jednak zanim ocenisz mnie, czy któres z nas sam pomyśl o swoich uczynkach, czy nigdy nie zdarzyło Ci się chronić jak to mówisz swoich czterech liter. A myślę, że jak zachce im się lać to pozwolę im ściągnąć gacie, wszak kiedy w nie naleją to potem mogą się dorobić otarć. I ja bardka bez serca będę miała albo satysfakcję, że cierpią bardziej, albo pełne ręce roboty gdy z litości będę ich opatrywać. Ocenę pozostawię Tobie... choć nie... Ty przecież nie oceniasz - zakończyła i spojrzała na pozostałych współtowarzyszy, czekając na ich decyzję.

Lusus potrząsnął głową w niedowierzaniu. Bardka potępiała go za chęć wymierzenia sprawiedliwości, lecz ani kropla tego potępienia nie spływała na zbójców, którzy chcieli zrobić krzywdę również i jej. Paladyn zawiódł się na kolejnej osobie w tej grupie, ale zaczynał się do tego przyzwyczajać.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - rzekł sucho. - Będziesz śpiewać o tragediach uczynionych przez tych ludzi w przyszłości? Staniesz przed dziećmi spłodzonymi w wyniku ich gwałtu i swoją opowieść zakończysz słowami: "Mogłam coś zrobić, lecz nie chciałam / bo zbytniego lenia miałam"? Odpowiedz!

- Jakich tragediach Lususie, przecież chwilę wcześniej obrazowo nam pokazałeś w jakich to mękach będą tu ginąć rozszarpani przez dzikie zwierzęta. A co do śpiewania... to wiesz, jak uciekałeś wraz z nami przed mantikorą, nie przypominam sobie, abyś płakał nad losem niewinnych wieśniaków, których ona właśnie teraz może szamie. Będziesz o tym śpiewał? Aaaaaaaaaa nie.. nie będziesz, wszak Tyś nie bard. A śpiewać? Pewnie będę... o dzielnych paladynach, co zawsze wiedząc co czynić... masz szansę, że zaśpiewam też kiedyś o Tobie, może właśnie w tej balladzie, której tak piękne zakończenie mi podpowiedziałeś.

Lusus zesztywniał.
- Swoje powody przy mantikorze już rzekłem i powtarzać się nie mam zamiaru, zwłaszcza przy kimś, kto tylko o swoim zadku myśli a nie o większym dobru. Tam było komu łapać bestię - tu tylko my jesteśmy. Ja na swoje sumienie przyszłych tragedii przez tych bandytów spowodowanych nie wezmę i sprawiedliwość im wymierzę choćbym miał przy tym zginąć. Nie trzeba mi szacunku ni wdzięczności tych, co za wspólne dobro odpowiedzialni się nie czują, więc kpiny zachowaj dla siebie.

- Sorg, czemu tak bezmyślnie szafujesz i ranisz słowem? Dlaczego potępiacie Lususa za prawość, a tamtych - bezprawnych - bronicie? - odezwała się drżącym głosem dotąd milcząca Lidia. - Lusus jeno chce by sprawiedliwości stało się za dość i nic w tym przecież dziwnego. Nawet jeśli wy nie pomożecie, to zostanę wraz z nim. Nie pozwolę, NIGDY nie pozwolę, by przez tych podleców jakakolwiek kobieta prócz mnie musiała plamić swe ręce krwią, by bronić swojej czci. - wyciągnęła przed siebie zakrwawione dłonie. Trup Wojta nadal leżał na polanie. - Wiem, że lękacie się ich ucieczki, zemsty, problemów jakie niesie taka wyprawa. Lecz czy na prawdę tak ciężko zrozumieć i nasze zdanie?
Tropicielka spojrzała na resztę towarzyszy, czekając na ich decyzję.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline