Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2010, 10:44   #254
Callisto
 
Callisto's Avatar
 
Reputacja: 1 Callisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znanyCallisto wkrótce będzie znany
Tua gorączko myślała. Przysłuchiwała się przepychankom Sorg i Lususa i sama nie wiedziała już co o tym myśli. "Wziąć ich ze sobą? Źle, bo przecież przedłużą i ich podróż, i męki Podkosian, i do tego jeszcze sprawę Pyłów jeszcze odroczą". W duchu wzdrygnęła się na myśl o tak wielu długich nocach spędzonych w tamtym mieście. "Zostawić spętanych? Rozszarpią ich zwierzęta, a na aż taki los to nie zasługują." Tua zerknęła na twarze spętanych mężczyzn. "Przynajmniej niektórzy. Puścić wolno? Będą innych krzywdzić." Dziewczyna westchnęła głęboko.
- Nie ma wyjścia co by wszystkich zadowoliło Lususie. Sam dobrze wiesz, że i twój plan zabrania ich z nami najlepszy nie jest. Zróbmy jak mówi Kalel. Weźmy Elenę, a i resztę luzaków obsadzimy najważniejszymi i najsilniejszymi z tej bandy. Kalel ich zna, więc ufajmy jego słowom, że się bez nich rozpadną i ludzi napadać nie będą. Najgroźniejsi karze się nie wywiną, a i reszcie też się nie poszczęści jak zdasz swoim dowódcom relacje z tego co się tu działo. Pamiętaj też o Podkosach. Oni przecież czekają na pierścień, oni też cierpią.

- Bladidadiah. Ta cała kłótnia już jest nudna. A mówią, że to ja jestem czepialska - Pokręciła głową Meave. - Myślałam, że na moim przypadku się już ludzie nauczyli, że wykłócanie się nie popłaca. Skoro każdy przedstawił swoją opinię to może wreszcie dojdziemy do jakiegoś rozwiązania? - Po raz pierwszy w historii grupy mediację podjęła Maeve. Nudziły ją już te kłótnie, które nic dobrego ani nowego do tematu nie wnosiły. Jednak, jak to zwykle w jej przypadku, zrobiła to na swój sposób. - Obie strony mają trochę racji. Rozumiem Lidię i jej obawę o to, by inne kobiety nie zostały skrzywdzone. Jednak jest to trochę naiwne przekonanie, nie sądzisz Lidio? Nie naprawisz całego zła na tym świecie poprzez zrobienia czegoś z jedną bandą. Tak w ogóle, to pragnę zwrócić waszą uwagę na to, że przepowiednia wróża dotycząca Kalela się spełniła. Dziękuję za uwagę. A teraz, drogie dzieci, nie kłócić się dłużej, podać sobie łapki, wycałować się, czy co tam chcecie, by spokojnie móc dojść do porozumienia.


Lidię zatkało na tak nieczułe postawienie sprawy. Po wskrzeszeniu Lususa nie spodziewała się, że Maeve okaże taki brak serca wobec cudzego nieszczęścia.
Giermek zaś z goryczą i wściekłością w głosie rzekł:
- Czyli list o Pyłach mogę podrzeć i wrzucić do ognia? Przecież i tak zapobieżenie tamtemu złu nie uratuje świata, po co się więc męczyć i głowę jeszcze innym zawracać, co? - podszedł do plecaka, chwycił list od Elethieny i cisnął go do ognia, po czym mówił dalej.
- Niech więc będzie jak rzecze Tua: my z Lidią zajmiemy się rozbójnikami, a wy pojedziecie do Twierdzy po pomoc, a potem dalej aż do wsi... widzę, że i słowa o tajemnicy nie macie zamiaru dotrzymać, ale to już nie moje zmartwienie; dostarczcie tylko pierścień. Nie zgadzam się jednak na zabranie Eleny - nie będę ryzykował, że Kalelowi wróci sentyment do kochanki i zechce wypuścić ją gdzieś po drodze. Jedźcie sami, a my powoli ruszymy z więźniami - wolę nie ryzykować pozostania tu, jakby jeszcze jacyś ich kamraci kryli się po lasach. W taki sposób i wy będziecie mieć problem z głowy, i my spełnimy nakazy naszego sumienia oraz prawa panującego w Królestwie.

Czarodziejka ze zdziwieniem patrzyła na to jak paladyn rusza w stronę ich rzeczy. Gdy tylko widząc jak chłopak z listem w ręce kieruje się w stronę ogniska zorientowała się co zamierza i już ruszyła w jego kierunku, jednak za późno by móc cokolwiek zrobić czy powiedzieć. Słowa Lususa zasmuciły ją. Chciała przekonać chłopaka by był rozsądny, ale ten uparł się jak głupi osioł i nie chciał dać za wygraną. Tak samo jak wtedy z Bastorem...

- I tak o to wielki i nikogo nie oceniający paladyn, pokazał na co go stać - mruknęła pod nosem Sorg, patrząc na znikający w ogniu list - nie zrobiliśmy tak jak on chciał, to zabrał swoje zabawki a przy okazji zniszczył i cudze. - Po czym na głos powiedziała - Gratuluje Lususie i podziwiam Twoją praworządność i chęć zbawienia świata. Masz rację, ocalisz ludzi wioząc zbójów do Twierdzy, ale właśnie sam swoim gestem obrażonego dziecka podjąłeś decyzję za nas wszystkich, czy chcemy zapobiegać tamtemu złu czy nie. Czy to nie Ty zarzuciłem mi parę chwil wcześniej, że tak łatwo oceniam innych? Sam pomyśl nad swoim zachowaniem, bo wychodzi z Ciebie dziecko. - odwróciła się na pięcie i odeszła od chłopaka.

- Sorg, Lusus... przestańcie już się przepychać i obrażać wzajemnie. Nie miejsce i czas na to. Później będziecie mogli się powyżywać ile dusza zapragnie, ale nie teraz. - Powiedziała Tua stanowczym tonem. - A ty Lususie mógłbyś zapanować nad swoimi czynami. Wszyscy jesteśmy wzburzeni, ale nie dajmy się ponieść.

- Masz rację Tua... przepraszam... - powiedziała bardka odwracając się w kierunku młodej czarodziejki - w sumie i tak nie mam mu więcej nic do powiedzenia, wszak on wie wszystko najlepiej, za nas wszystkich. Przepraszam Was, że tego słuchaliście.

- A ja mam dość! Mam już dość, Lususie, słyszysz?! - Wrzasnęła nagle Meave. - Może i nie zbawimy świata dowiadując się o tajemnicy Pyłów, ale jeśli chciałeś mi tym zrobić przykrość - nie zrobiłeś. Zrobiłeś ją za to Tui - tej dobrej dziewczynie, która niczym ci nie zawiniła! Starałam się współpracować, naprawdę starałam. Zbyt długo jednak milczałam. - Spojrzała na pozostałych, lecz na jej twarzy wciąż brak było emocji. Wewnątrz jednak znowu coś pękło, znów coś zabolało. Nikt nie wiedział, jak ciężko było powstrzymać łzy i jak ciężko było myśleć o czymś innym niż o słowach małej Marie. - Skoro tak bardzo się troszczysz o innych, to może wreszcie zaczniesz się troszczyć o własną drużynę? O ludzi, którzy uratowali ci życie, o ludzi, którzy oddali wszystko, bylebyś tu z nimi był. Jak się nam wszystkim odpłacasz?! Jeśli sytuacja ma tak dalej wyglądać to dla mnie możesz sobie pojechać i nigdy nie wrócić. - Z tymi słowami odwróciła głowę, nie chcąc patrzeć na swoich towarzyszy. Serce jej krwawiło, i powoli zaczynała żałować swoich słów, ale uznała to za konieczne. Ona była jedyną, która miała odwagę mu to powiedzieć. Już wcześniej doprowadziło to do konfliktu, teraz zapewne znowu ten młodziak zażąda podziału grupy....Ale czy to wszystko miało już jakiekolwiek znaczenie? Czy cokolwiek miało jeszcze znaczenie? Czuła, że staje się odrętwiała. To, co napotkała podczas tej podróży zmieniło ją. Czy na lepsze? To nie jej było oceniać. W piersi zapłonął jej żywy ogień, oczy zaszkliły się. Do tej pory tak silna Meave, która zawsze trzymała uczucia na wodzy, miała ochotę rozpłakać się przy wszystkich. Wyrzucić z siebie to wszystko, co w niej tkwiło...

Tua ze smutkiem spojrzała na stojące nieco dalej od reszty grupki Sorg i Meave. Rozumiała ich wybuch, ale mimo wszystko czuła w sercu żal. Nie do dziewczyn, ale po części na Lususa i na cały świat. Czemu nie mogli dojść do konkretnego kompromisu? Dlaczego Lusus musiał się tak upierać przy swoim? Dlaczego nie mogli zwyczajnie porozmawiać tylko od razu urządzać szopki z paleniem listów i wydzieraniem się na siebie nawzajem? Teraz pewnie się rozdzielą i część pojedzie od razu do Podkosów, a inni będą się wlekli z bandytami. Ale czy mogą zostawić Lidię i Lususa z tym problemem samych? Fakt, że ta decyzja jest całkowicie nierozsądna i jest bardzo duże ryzyko, że bandyci ich pomordują w nocy, ale skoro już się uparli... Sumienie podpowiadało Tui, ze nie może pozostawić Lususa i Lidii samych. Gdyby to zrobiła, to zrobiłaby to wbrew sobie. Jednak bała się rozłamu w drużynie. Nie chciała żegnać się z nikim z przyjaciół. Była tak blisko z Meave... Ale z Lidią przecież też tak bardzo się zbliżyła w trakcie lekcji strzelania z łuków. Tua czuła, że serce jej się łamie, a łzy powoli zbierały się w jej oczach chcąc wyciec razem z całym żalem, strachem, stresem i tymi wszystkimi emocjami, które nagromadziły się podczas ostatnich godzin. Widziała jak bardzo Meave przeżywa to wszystko. Mimo, że zdawała się być twarda i na nic nie czuła, to jednak teraz pokazała wszystkim, że tak na prawdę jest tak samo wrażliwa jak inni, może nawet jeszcze bardziej. Tua chciała podejść do niej, przytulic i zapłakać razem z nią. Ale najpierw musieli podjąć pewne decyzje. Jak los da, to potem będzie na to czas.

Spojrzała jeszcze pytającym wzrokiem na Kalela i w końcu westchnęła ciężko, przełknęła łzy, wyprostowała się i z ciężkim sercem powiedziała:
- Jesteś świadom Lususie, że decydując się na coś takiego, że ryzykując życie swoje i swojej ukochanej tym samym zmuszasz mnie bym szła z wami? Jeśli tylko będziecie odrobinę bezpieczniejsi z moją pomocą, to... razem z wami odprowadzę ich do Twierdzy. - drżące słowa z trudem przeszły przez jej gardło. Najchętniej nic by nie mówiła tylko, tak jak stała, tak zwinęła się na ziemi w kłębek i zasnęła. Żałowała, że nie może tak uczynić.

Lusus zaczął mówić coś o niechęci do ratowania świata przez Maeve i konsekwencjach jej słów, lecz Lidia uciszyła go stanowczym gestem i podeszła do Tui, obejmując ją delikatnie i doprowadzając do pozostałych dziewcząt.
- Dziękuję Ci, Tuo, za twe słowa, na prawdę wiele one dla mnie znaczą. Dla Lususa też, choć wstyd mu się do tego przyznać. Ale nie możesz tego zrobić. Wróż miał rację - każdy z nas ma własną ścieżkę i własny los. Przeznaczeniem Twoim i Maeve jest dotrzeć do Pyłów i zapisać się w historii Królestwa. Moim zaś - podążać ścieżką prawości. Gdy modliłyśmy się o życie Lususa Selune dała mi znak i nie mogę go zlekceważyć. Bronić słabych i niewinnych to moje zadanie. Wiem, że Maeve ma racje, wiem, że nie zbawię świata, lecz mimo to muszę próbować - to jest moja droga. Wasza jest inna. Nie możecie się narażać powodzenia swojej misji z powodu przekonań moich i Lususa. A i, jak sama powiedziałaś, Podkosianie wypatrują ratunku - to powiedziawszy wręczyła Tui pudełko z pierścieniem. - My z Lususem poczekamy na sprowadzoną przez Was pomoc. Wszystko będzie dobrze, nasi bogowie nas ochronią - uśmiechnęła się uspokajającym, ciepłym uśmiechem.

Sorg położyła swoją dłoń na ramieniu Maeve... - Przepraszam, nie chciałam Cię zdenerwować. Jesteśmy drużyną, jak Tua to podkreśla, więc razem powinniśmy decydować. Każde z nas ma prawo się wypowiedzieć i ma prawo mieć inne zdanie niż reszta. Przepraszam Cię za kłótnię z Lususem i to, że na nią zareagowałaś, gdy on sprowokowany moimi słowami zrobił to co zrobił.

Meave
posłała Sorg niepewny uśmiech, nie chcąc zdradzić, co się dzieje wewnątrz niej. - To nie twoja wina. Konflikt na linii Lusus-ja powstał już dawno. Zabrzmi to pewnie egoistycznie, ale mam wrażenie, że jest niewdzięczny. Ja i Lidia modliłyśmy się za niego, to dzięki nam wrócił do żywych. Lidia jak widać dostała dużo w zamian... A ja zostałam z pustymi rękami. Zawsze zostaję. On zachowuje się jak wielki pokrzywdzony przez życie... - spojrzała przed siebie pustym wzrokiem. - Cóż, tak naprawdę poza śmiercią swoją i swojego mistrza niewiele on doświadczył. Nie mam zamiaru robić z siebie jakiejś staruszki, czy osoby, która wszystko w życiu widziała, jednak z całą pewnością mogę powiedzieć, że to, co widziałam... To mną kieruje. Więc nie obwiniaj się o moje nastroje, czy cokolwiek ze mną związanego - uśmiechnęła się blado. - Jest we mnie coś, czym nie mogę się z wami podzielić, a co ma znaczący wpływ na moją osobę. Nie wiem czy słuchałaś, co mówił wróż o mnie? Że nadejdzie dla mnie spotkanie z kimś.... Ten mag o którym wspominała Marie... Jest możliwość, że to mój Hourun. Najważniejsza dla mnie osoba. Zupełnie jak u bohaterki opowieści, czy pieśni, co? - Spróbowała zażartować Maeve, ale nie było jej do śmiechu.
 
Callisto jest offline