Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2010, 13:20   #99
Lirymoor
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
Dziwnie tak było stać i patrzeć na wszystko z góry. Na drobne, zlewające się w jeden sylwetki klonów. Ich białe pancerze odbijały światło rażąc dziewczynę w oczy. Zerkała wiec na toczące się wozy bojowe. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że są jak wielki pochód robaków. Wielkie kanciaste żuki w postaci AT-ET, Jaggenauty jak gąsienice i to niezliczone mrowisko klonów.
Era czuła pod sobą każdy kolejny ruch maszyny. Drgania pancerze przenosiły się na ciało. Kolos wydawał się niestabilny na swoich chudych nóżkach, gdyby przetrącić mu choć jedną zwaliłby się jak długi.
Patrząc w milczeniu na swoje oddziały czuła się nieprzyjemnie wyniesiona, niemal zapominała jak sama jest mała.
Na górze jednocześnie wiało niemiłosiernie i grzało, co chwila rozpinała więc kurtkę by zaraz potem znowu się nią szczelnie opatulić. Wyborny przepis na paskudny katar. Po jakiś pięciu minutach przestała próbować opanować łatające na wszystkie strony włosy. Do tego czasu wyglądała już zapewne jak zmora z najczarniejszego koszmaru.
Wbrew targającym dziewczyną obawom dotąd było spokojnie, wręcz monotonnie tak, ze powoli zaczynała się już niemal śmiertelnie nudzić.
I dziko cieszyła się każdą sekundą tej nudy. Bo skoro nic się nie działo nikt nie ginął.
Odgłos eksplozji z tej odległości wydawał się dziwnie cichy i odległy jak wszystko inne, jednak wystarczył żeby zmrozić jej krew w żyłach.
Nie chciała patrzeć na ten las, specjalnie odwracała się do niego bezczelnie tyłem. Był piękny ze swoim wijącym się, kipiącym zielenią życiem, majestatem potężnych pni. Tyle że jak wiele wspaniałych rzeczy niósł ze sobą śmierć. Zakradała się niepostrzeżenie w cieniu listowia, pełzła podszytem. Polowała. I zdaje się właśnie kogoś dopadła.
Odwróciła się powoli unosząc do twarzy markorolrnetkę. Szukała śladów dymu, czegokolwiek co wskazywałoby na źródło dźwięku. Pustka i cisza były niepokojące.
Odpowiedź dział, tym razem zapewne ich była zarazem pocieszała jak i przyprawiała o gęsią skórkę.
Komlink odezwał się akurat gdy zamierzała sprawdzić czy tałatajstwo w ogóle działa.
Na widmowym maleńkim ludzku ledwie rozpoznawała symbole znaczenia charakterystyczne dla oficera.
- Pani komandor, napotkaliśmy opór sił droidów, które wstępnie oceniam na jakieś dwie kompanie piechoty, bez wsparcia cięższego sprzętu i artylerii. Mają kilka wyrzutni rakiet i sporo zamaskowanych stanowisk ognia, ale systematycznie posuwamy się naprzód. – stwierdził AJ-5914, jego głos brzmiał pewnie.
No to zabawa się zaczęła. Dziewczyna mogła pomachać na do widzenia nudzie. Już otwierała usta żeby powiadomić że już tam zmierza ze wsparciem po czym gwałtownie je zamknęła.
Kompanie bez ciężkiego sprzętu kontra jeden batalion i kompania zmechanizowana. Dwa i pół klona na jednego droida. I ty myślisz o pomocy? Chcesz żeby się obrazili? „systematycznie posuwamy się naprzód” czyli jest dobrze. Przestań panikować. Upomniała się w myśli. Nie możesz biegać do każdego wystrzału. Klony radzą sobie lepiej niż ty, potrzebują dowódcy nie przewrażliwionej mamusi.
Prawda była dziwnie gorzka i trudna do przełknięcia. Gdzieś głęboko chciała uchronić każdego z podwładnych, osłonic go. Tyle że top było nie możliwe. Jeśli Era miała być sprawnym dowódcom musiał przestać trząść się nad każdym klonem jakby była figurką z porcelany która się zaraz stłucze. Gdzieś głęboko czuła jak bardzo jak bardzo sprzeczne to było z tym czego przez lata uczono dziewczynę.
- Dobra robota AJ-5914, trzymaj tak dalej. Informuj mnie o postępach, podawaj też co jakiś czas pozycje batalionu, przez te krzaczory w ogóle was nie widać. - poleciła.
Musiała się skupić na tym co niósł ze sobą atak dla całej reszty wojsk. Gdyby czwarty batalion został z tyłu trzeci byłby narażony na taka blaszaków od strony lasu. Tak więc jeśli z powodu walki czwórka zacznie się wlec będą musieli zwolnić i wyrównać. Co prawda przy ich obecnie zawrotnym tempie oznaczałoby to zapewne, że zamiast iść zaczną się czołgać, ale co poradzić. Lepsza nuda niż druzgocący atak z zaskoczenia. Regiment musiał pozostać mniej więcej w jednej linii dla własnego bezpieczeństwa.
Gdy major wyłączył się wywołała Helia.
- Czwarty batalion natrafił na gospodarzy i teraz wita się z nimi w typowo dla nas uprzejmy sposób. Dobrze im idzie ale w razie czego daj znać kompani pod lasem żeby była gotowa włączyć się do zabawy. Przegrupuj tam więcej ciężkiego sprzętu. Strzeżonego Moc strzeże.
Pochód trwał nadal.
Era zamknęła na chwilę oczy recytując modlitwę za zmarłych. Nie pytała o straty, było na to za wcześnie ale jakieś być musiały. Nie wiedziała kto poległ, jakim był człowiekiem, co lubił uciekły te wszystkie drobnostki składające się na jego istotę. Ale nie ulegało wątpliwości, że zasługiwał na tą chwilę zadumy, cichy lament żalu.
- Nie ma śmierci, jest Moc – szepnęła sama do siebie. Kogokolwiek stracili teraz był już bezpieczny w stanie gdzie nic już nie mogło go zranić.
Ilu jeszcze się tam wybierze?
Stojąca na pancerzu AT-ET dziewczyna znów poczuła ciężar potężnego pochodu, tysięcy żyć które trzymała w dłoni, czuła jak niektóre wyciekają przez palce. Tym razem nie oderwała już wzroku od lasu.
 

Ostatnio edytowane przez Lirymoor : 16-04-2010 o 13:23.
Lirymoor jest offline