Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2010, 14:23   #289
Bronthion
 
Bronthion's Avatar
 
Reputacja: 1 Bronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodzeBronthion jest na bardzo dobrej drodze
Pomysł picia i to dzień przed wyprawą niezbyt mu się podoba. Nie martwił się o siebie, nawet gdyby chciał nie mógłby się upić… ale nie był sam. Byli inni, wielu innych, którzy z pewnością nie pogardzą pomysłem Arina. Oczami wyobraźni widział obitych i skacowanych marynarzy, całe szczęście wybierają się w drogę w mniejszym gronie, gdyby ich wyprawa zależała od tych psubratów mogliby już przekładać termin.

Bronthion nie miał żadnego „ale” co do wyglądu karczmy. Bywał w zdecydowanie gorszych spelunach, usiadł niemal w samym środku lecz nic nie pił. Spoglądał przez okno i myślał… „Mam złe przeczucia, coś wisi w powietrzu, ten miesiąc mógł być ciszą przed burzą. Trzeba będzie obserwować okolicę jak się to wszystko skończy. Wrogowie z pewnością nas obserwują i wykorzystają ten moment „słabości””. Niespodziewanie Stormak zbliżył się do łotrzyka, nieco mu ulżyło wiedząc, że nie zamierza pić, gdyby zostali zaatakowani pomoc maga byłaby nieoceniona. Kiedy krasnolud odszedł Bronthion został sam na sam z półpełnym kuflem piwa. Rozejrzał się po swoich towarzyszach „Nikt nie pije?” zapytał zdziwiony w myślach patrząc głównie na Sorina, który powinien jak to marynarz tańczyć z butelką rumu. Dostrzegł jednak barbarzyńcę, który jako chyba jedyny z „drużyny” zachowywał się normalnie czyli tak jakby można było przypuszczać na pierwszy rzut oka.

To prawda, że wampir miał zamiar czuwać tej nocy, ale odrobina relaksu jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Zawsze był czujny i uważny, nie miał kiedy o tym zapomnieć, nieważne, że nie mógł się upić, sam smak też był przyjemnością. Przechylił kufel piwa i wypił do dna, przysiadł się do nieznanych mu marynarzy, którzy jednak radośnie go przywitali i zapewnili dostatek napojów. To było… jak sen, jakby nadal był człowiekiem, to było takie normalne… a zarazem nienormalne jak dla niego. Nie miało znaczenia to, że byli pijani, cieszyli się i śmiali razem z nim, pili razem z nim, rozmawiali… zupełnie normalnie.

Jeden kufel, drugi, trzeci… dziesiąty, kolejny… wsłuchał się w muzykę i uśmiechał. Tak, uśmiechał szeroko, najszerzej jak umiał i śmiał szczerze. Nikt nie zwrócił uwagi na jego kły, byli zbyt pijani, a w końcu leżeli pod stołem, a Bronthion został sam na placu boju. To przypomniało mu o rzeczywistości, chwila zapomnienia nie zmieniła tego, że był potworem chociaż starał się nim nie być. Najchętniej zostałby tu do rana i cieszył zabawą, ale… nie mógł.

Niezauważenie opuścił budynek i skierował się w stronę bramy. Stanął na palisadzie i wpatrywał się w gęsty mrok. Wytężał słuch w poszukiwaniu podejrzanych odgłosów, nagle poczuł dreszcz na plecach, „Co do…?
 
__________________
"Kiedy nie masz wroga wewnątrz,
Żaden zewnętrzny przeciwnik nie może uczynić Ci krzywdy."

Afrykańskie przysłowie
Bronthion jest offline