Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2010, 19:57   #199
andramil
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
- Rooooooodeeeeoooo! Juhhhhuuł - dziki wrzask wydarł się z niewielkiej zielonej mordki. Durszlak co chwila podskakiwał na głowie, a wraz z nim kawałki mięsa zachowane na czarną godzinę. Przed googelkami latały rozmazane obrazy. Uthgor rozpikselowany bardziej niż ludziki w Tibia 1.0, sprzedawca uśmiechnięty od ściany do ściany czy wielki i puszysty chomik będący prawdopodobnie wytworem rozszalałego błędnika... nie, on tam był naprawdę. Nagle jednak żołądek tak doświadczonego smakosza jak on, zaprotestował. I to nie wcale z powodu wątpliwej świeżości ostatniego posiłku lecz dlatego, że owy posiłek biegał niczym pijany ninja upity redbulem ze smirnofem po ścianach tego narządu.
- Bedem rzygoł! - zakrzyknął jeszcze nim zakrył dłonią swe usta. I nagle wszystko ucichło i znieruchomiało. Dzik jakby przestraszony spotkaniem z pół strawionym posiłkiem goblina w dziurawym hełmofonie znieruchomiał jak posag. Zank odetchnął z ulgą i szybko pochłaniając duże ilości pseudo świeżego powietrza uspokoił się widocznie. Zlazł z Kiełka i dając mu marchewkę wyszedł z kojca.
- Chyba on polubić Zank. Ha! Ja mówić że Zank dobry i Zank da se rade - powiedział do oniemiałego sprzedawcy któremu usta wróciły już do normalnej szerokości. - Biorem Kiełka. - Odszedł zataczając się od bandy do bandy. - Ha! I chodzi Zank prosto... - gleba.

Gdy doszedł kołyszącym krokiem dowlókł się do karczmy reszta kompaniji już tam czekała. Byli wszyscy. Dwie spalone grzanki, ślepiec, Taki co to nagle zjawił się w forcie - za to gigantyczne trolopodobny mięśniak będący pociągowym furmarzem znikł jak sen po przebudzeniu - szafarz, tatara... eee jaszczur i człeczyna. Zdążył zanim dziwaczna bańka zakryła ich i nim szary łork zaproponował im robotę. W sumie to mu to nie przeszkadzało. Więcej materiału na prowiant po drodze się znajdzie i sztuki kulinarne się potrenuje. Do tego zapasy przyszły same. Jeden w mundurku drugi z lasu. Gdy przedstawił się ten w habicie Zank nie zrozumiał do końca jego słów.
- Ale jak kasza goroca to dmuchać, Zank dmucha. No bo goroca kasza to jezyk sparzyć. To czemu nie chcieć by w kasze dmuchać?
Dodał potem jeszcze do tej co czuł mimowolnie, że piękną się być zdawała, choć nie wiedział czemu. W końcu ni to zielona ni była, ni to uszu ładnych ni miała. Do tego taka wysoka.
- Ja mieć taki kolczyk co mówić. - odpiął i podał z najwyższym szacunkiem drowiej podporucznik. Czuł, że powinien dodać jakiś plaster mięsa czy cu, co też uczynił. Dość sporych rozmiarów kawałek z uda Civila powędrował zaraz po ozdobie. Nie wiedział czemu to robi, zaś pewien długouchy w jego głowie aż ślinił się na ten widok. Znaczy nie na mięso. - Masz piekna. A Zank się prowiant zatroszczyć. Na tydzień wystarczyć. Bo Zank tu pełni rolę kucharza. I żeby Zank do garnków nowi nie zaglądać po patelniom przyfasoli. - ostrzegł groźnie.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline