Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-04-2010, 23:53   #191
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Zadanie, jak słusznie zauważyło każde z Was zostało zaliczone. Otrzymaliście zapłatę oraz zaproszenie, aby pozostać jako goście w Niedźwiadku. Goście Heinricha, orka który chociaż początkowo rozpoczął Waszą znajomość w dość niecodzienny sposób, to teraz starał się Wam to w jakiś sposób wynagrodzić. Adamant, otwarty bar, kowal do Waszych usług… cóż. Musiał ponieść spore koszta aby zorganizować Wam imprezę z opcją all inclusive. Ależ czy nie byliście tego warci? Tak więc zaczęliście się szlajać po terenie fortu. Napotkane osoby, były w przerażającej większości wojskowymi. Na ogół chętnie zamieniały z Wami po parę słów na temat pogody… i na insze tematy „neutralne”. Gdy jednak ktokolwiek z Was starał się wypytać o cokolwiek dotyczącego jakiś szczegółów dotyczących czy pracy „niedźwiadka” czy samego Szarego Orka, wszyscy stawali się jakoś małomówni, szybko stwierdzali że mają swoje obowiązki, a rozmowa się urywała. Wy natomiast mogliście bez przeszkód rozglądać się dalej po forcie. W nim obowiązywał zdecydowany porządek oraz wojskowy dryl. Obsada, składająca się z przedstawicieli różnych ras i profesji o dziwo pracowała ze sobą w harmonii, o dziwo nie skakała sobie do gardeł i była w stanie przezwyciężyć rasowe… uprzedzenia. Sącząc podany browar, siedząc w karczmie mogliście dostrzec jak elf jest w stanie pić z orkiem, jak goblin współpracuje z drowem… zadziwiające, jednak prawdziwe.
Piwo, pieczyste i uciechy z tym związane były dla Was ważne, jednak nie najważniejsze. Otrzymany adamant na ogół decydowaliście się przetopić u kowala, chodziliście do niego pojedynczo, jakby w obawie przed tym, że ktoś z drużyny zauważy, co to w Waszych głowach się urodziło… a koncepty na oręż mieliście co najmniej ciekawe.

J’Ram
Zaliczyłeś wizytę u kowala, uzyskałeś potrzebne komponenty u Ekrona, w końcu wróciłeś do stajni i do…. niewiasty, która Ci w oko wpadła.
YouTube - Just 5 - gdzie nie ma roz (titanic)

Zank
Ty zakończyłeś wycieczkę po forcie w stajniach. Tam, znalazłeś dla siebie przedniego wierzchowca. Zwierzę, które miast Twej dotychczasowej rezerwy żywieniowej jest w stanie wypełniać jeszcze rolę tragarza. Problem polegał tylko na jednym.. dzika świnia, czy określając mniej ordynarnie guziec, był dziki. Trza go było ujeździć. Twój rozmówca, zdawał się być szczerze ubawiony zbliżającym się widokiem durszlako-głowego pogromcy dzikiej wieprzowiny, Ty jednak postanowiłeś nie dawać za wygraną.
Boks w którym zwierze się znajdowało, był pełnowymiarowym pomieszczeniem dla koni. Tak więc świnia, nawet jeśli była to duża, nawet jeśli była to bardzo duża, bardzo duża dzika świnia, miała tu sporo miejsca do tego, aby nie dać w sposób polubowny zamienić się w wierzchowca.
Spojrzałeś w oczy zwierzęcia namawiając je aby pozostało Twym przyjacielem. W odpowiedzi ujrzałeś:
Boar by *Hamsterfly on deviantART
W oczach zwierzęcia dostrzegłeś zdecydowanie coś więcej niż tylko qrwiki. Gały stworzenia zdawały się do Ciebie przemawiać…
YouTube - "Bloodhound Gang - I hope you die" with lyrics
Co było jednak uczynić. Usiadłeś na kuszetce (czyt. grzbiecie) i zdecydowałeś się na ujarzmienie tego, co do tej pory nie zostało jeszcze ujarzmione.
Kolejne 45 sekund było jak rozmazany obraz. Gdy tylko, ten uczynny koniuszy pomógł Ci dostać na grzbiet, gdy tylko dosiadłeś wściekłego stworzenia doszedłeś do wniosku, że może jednak nie był to najlepszy pomysł. Było już niestety za późno. Dłonie, które Cię podtrzymywały, oraz liny które trzymały zwierze nagle puściły… a Ty stanąłeś sam na sam z żywiołem. Siodła oczywiście nie było, przez grzbiet zwierzęcia była przeciągnięta jedynie gruba lina, zgodnie z najstarszymi tradycjami. Złapałeś ją jedną ręką, drugą mogąc w każdej chwili łapać równowagę. Dla lepszego rozłożenia masy ciała w wolną dłoń ująłeś durszlak, przyjmując w ten sposób pozycję klasycznego kowboja. To co działo się potem nie zostało w sposób szczegółowy zarejestrowane przez Twą świadomość. Obraz ziemi, zlewał się z obrazem sufitu, Twój błędnik wariował, a głosy docierające zewsząd były jedynie niewyraźnym i nie sprecyzowanym dźwiękiem. Ty jednak trzymałeś mocno. Mięśnie zielonego i wątłego przedramienia napięły się do granic możliwości, umożliwiając reszcie ciała zachowanie odpowiedniej pozycji… ku Twemu zdziwieniu jednak, nie spadłeś. Wszystko się nie uspokoiło i nie zostałeś podeptany przez swego wierzchowca… ten po kilku chwilach uspokoił się jakby… i zaczął zachowywać się lepiej. Przynajmniej tak, jak chciałbyś żeby się zachowywał. Miny person, które znajdowały się wokoło mówiły same za siebie. Nikt nie spodziewał się że przeżyjesz, że utrzymasz się dłużej niż kilka uderzeń serca… nikt nie stawiał na to, że Ci się uda… a jednak. Zwierzę się uspokoiło, pod Twym delikatnym klepnięciem dzik zdawał się być jakby potulniejszy…

Uthgor

Jednym z miejsc do których poniosło Ciebie były stajnie, czy może raczej budynek stajni. Poprowadzono tam Twój wózek, tak więc było by barbarzyństwem gdybyś nie podążył za swoją własnością.
Budynek okazał się schludniejszy i czystszy niż nie jedna zielona osada. Znalazłeś tam co najmniej interesujące gatunki zwierzyny. Nigdy nie powiedział byś, że ktokolwiek mógłby chcieć używać takich stworzeń w charakterze wierzchowców. Owszem były tam konie, znalazło się kilka gigantycznych pająków, jakieś dzikie świnie (jedną z nich ujeżdżał właśnie durszlakogłowy)… ba nawet był tam jakiś struś. Wszystko to jeszcze Cię nie zdziwiło. Ale przerośnięty chomik?
Podążyłeś za osobami, które wprowadziły Twoją kruszynkę do warsztatu. Szybko przekonałeś się, że Ci zieloni znali się na swojej pracy. Owszem przewędził nimi ktoś kompletnie pozbawiony dobre gustu, jednak po kilku Twych uwagach i wyborach okazało się, że dzieło zostało ukończone… nie spostrzegłeś nawet a to już należało wracać.

Szaine
Fakt posiadania obsydianowej skóry zdawał się tu nikomu nie przeszkadzać. Nikt na Twój widok nie uciekał, nikt nie pokazywał Cię palcem. Nikt nie czynił przytyków i odnośników do Twych dalekich kuzynów (a zazwyczaj określanie ich mianem dendrofili było tylko preludium…). Słowem czułaś się tu jak w domu. Prawie. Po odwiedzeniu kilku co ważniejszych miejsc, po złożeniu co ważniejszych zamówień postanowiłaś udać się w miejsce, w którym Twe umiejętności zostaną poddane testowi. Gdzie może będziesz miała okazję się czegoś nauczyć? Nie bardzo w to wierzyłaś, jednak nie raz istoty powierzchni już cię zaskoczyły. Dlaczegóż miało by być inaczej tym razem?
Zostałaś pokierowana do budynku, określonego mianem koszar. Ten nie wyróżniał się z zabudowy. Jedyne co było inne to, to że był większy.
Twój instruktor, czy może raczej osoba Ci polecona zadziwiła Cię swym wyglądem. Ciężko było określić czego się spodziewałaś, jednak raczej nie był to ktoś taki…
Mayan assasin by ~emonteon on deviantART
Postać odziana w zaledwie coś na kształt przepaski biodrowej, z czymś co było jego peleryną, a czego składu wolałaś się nie domyślać stanęła naprzeciwko Ciebie.
Na skąpe kilka zdań Laszlo niezauważalnie skinął. Następnie poruszył się nie znacznie, a w tym niewielkim ruchu dostrzegłaś już coś co można było określić mianem niepokojącego. Był diablo szybki. Człowiek, bo przynajmniej na pierwszy rzut oka był to człowiek jednym płynnym ruchem pozbył się peleryny, dobył dwóch sztyletów i stanął w odległości zaledwie dwóch metrów od Ciebie. Gdyby chciał stanął by zapewne bliżej, a Ty nie koniecznie mogła byś coś na to poradzić. Wskazał ręką na Ciebie abyś zaatakowała… uczyniłaś o co prosił, a kolejne kilka godzin Twój organizm zdecydował się wymazać z pamięci. Ilość przewrotów, ilość dźwigni jakie zostały założone na Twoje kończyny była tak duża, że chyba nie pozostał centymetr kwadratowy na Twoim Ciele, który by nie bolał. Z pewną satysfakcją stwierdziłaś jednak, że kilku przewrotów, chwytów i uderzeń jeszcze nie znałaś (albo nie zdawałaś sobie sprawy, że w ten sposób w ogóle można uderzyć), tak więc trening mimo iż męczący musiałaś uznać za udany…

Wszyscy
Bieganie do zbrojmistrza, do pracowni Ekrona, do Świątyni… i po całym Niedźwiadku musiało się kiedyś skończyć. Popołudnie w zasadzie każde z Was musiało uznać za udane. Poskładaliście zamówienia, zwiedziliście okolice, zdecydowaliście się na uzupełnienie brakujących mikro i makro elementów poprzez opychanie się i pochłanianie całych litrów alkoholu… słowem oddawaliście się słodkiemu lenistwu. Do chwili gdy przyszedł wieczór.
Zauważyliście, iż obsada fortu zmieniła warty, że nowi, wypoczęci wartownicy objęli posterunku, a ci którzy skończyli swoją wartę zdecydowali się na jednego głębszego. Karczma w końcu zapełniła się tak na zewnątrz jak i w środku. Jako że byliście honorowymi gośćmi gospodarza, jako że mieliście otwarty rachunek… otrzymaliście również stolik w karczmie do własnej dyspozycji. Zaletą było to, że nie trzeba było wywalczyć sobie miejsca… wadą było to że niektórzy z Was z rozrzewnieniem przyglądali się znajomemu ściskowi w reszcie pomieszczenia.
Schodząc się nie wybieraliście miejscówki na zewnątrz:
Karczma by ~P1eTru5zka on deviantART
Pewnymi krokami podążaliście do miejsca w którym już jedliście i które wskazał Wam Wasz szary gospodarz
Karczma by ~szopenus on deviantART
Stolik choć surowy dawał możliwość zajęcia miejsc całej kompani. Kufle okazały się być pełne, znalazły się kielichy pełne naprawdę dobrego wina, było też obiecane wiadro spirytusu… nawet kielich z podejrzanie wyglądającą cieczą… który został podany Kapralowi i który go wyraźnie zaintrygował.
W końcu pojawił się i Wasz chlebodawca. Ktoś kto był dla Was ciemiężycielem i kto w jednej chwili obsypał Was złotem. Minę miał raczej kiepską, ale z drugiej strony nie znaliście go na tyle dobrze, aby stwierdzić to jednoznacznie.
Ork przysiadł się i nie zważając na to co działo się wokoło zaczął. Każdy z Was poczuł nagle jakby drgnięcie powietrza.
- To co się teraz stało, jest sprawką Ekrona i ma zapobiec, aby niepowołane uszy nie słyszały tego o czym będziemy rozmawiać. A chciałbym z Wami pomówić. Dziękuję Wam raz jeszcze za ściągnięcie adamantu. Wykonaliście naprawdę kawał dobrej roboty. Zapłata, mimo iż okazała się być znacznie pokaźniejsza niż początkowo sądziłem, jak mniemam Was satysfakcjonuje, jeśli nie możemy o tym pomówić na osobności. Ale nie nadwyrężajcie mojego budżetu. Teraz do rzeczy. Chciałbym abyście pracowali dla mnie. W zasadzie nie dla mnie a pod moją komendą dla Wywiadu Księstwa Morkoth. Ci którzy będą chcieli mogą wstąpić w szeregi armii, potrzebuję również pracowników cywilnych. Wasza grupa potrzebna mi jest do różnego rodzaju zadań. Te są oczywiście w zgodzie z interesem Księstwa i samego Morkotha. Płacę jak sami widzicie dobrze i daję szansę na rozwój. Nie ubezpieczam i nie wypłacam zasiłku dla Wdów/Wdowców. Sami zauważyliście, iż zadania jakie daję wywołują czasem straty własne. Staram się jednak tego unikać. Więc jak? Mogę liczyć na Waszą pomoc? Czy mogę Was traktować jako pracowników?
Szary ork wysłuchał uważnie Waszych odpowiedzni.
- Wszelkie szczegóły współpracy możemy ustalić indywidualnie. Dotyczy to tak wysokości jak i samej formy honorarium. Może to być wypłata w dowolnej walucie, może to być dostęp do informacji, może do być i udostępnienie pracowni i umożliwienie studiów w dowolnym kierunku. Wasza decyzja. Jeśli jest ktoś komu to nie odpowiada, może w każdej chwili wstać i odejści… ale jeśli nie zrobi tego teraz… będzie się musiał liczyć z nieprzyjemnymi konsekwencjami. To ostatni gwizdek. Jeśli decydujecie się słuchać mnie dalej jednocześnie decydujecie się na współpracę. Ork zrobił pauzę czekając ma to czy ktoś się podniesie. Okej. Więc mam dla Was zadanie. Pewien Mag, który do niedawna był opłacany przez nasz wywiad zdecydował się zmienić stronę. Jego wiadomości są zdecydowanie za rozległe, a wiedza zbyt cenna abyśmy mogli sobie na to pozwolić. Zależy mi na tym, abyście do niego dotarli i sprowadzili go tutaj w jednym kawałku. Znam prawdopodobne miejsce jego ukrycia. Dostaniecie transport na część drogi, oraz kasę na wypożyczenie łajby, która was dowiezie na miejsce. Tak. Ork zauważył przerażenie w pewnej parze oczu.Mag zaszył się na niewielkiej, dobrze ufortyfikowanej wysepce. Zapewne się będzie też Was spodziewał. Chciałbym, abyście przy użyciu Tego wynalazku co go Uthgor zawłaszczył dostali się do portu… Ork wskazał na wyciągniętą zza pazuchy mapę. W mieście wynajmiecie coś co Was dowiezie na miejsce… No chyba że będziecie mieli inny koncept. Sam sposób mnie nie interesuje, zależy mi na tym abyście przywieźli mi tego maga żywego! Nie może mu włos spaść z głowy. Jeśli macie do mnie jakieś pytania słucham. Jeśli nie, Wasze zabawki jutro będą gotowe u Kowala. Przyznam, że kosztowały mnie krocie. Mam nadzieje że przydadzą się Wam. Bierzcie je, pakujcie się do wozu i spieszcie się… Ork wstał życzył Wam szczęścia po czym oddalił się. Nagle jakby wrócił i dodał
-Byłbym zapomniał. Mam dla Was małe uzupełnienie. Dwóch gentelmenów, którzy uzupełnią Wasze szeregi. To sprawdzeni żołnierze. Obaj już dla mnie pracowali, ale pewnie będziecie chcieli sami ich sprawdzić.
Heirich gestem wskazał na dwie postacie. Podszedł do was ork, którego skóra kolorem przypominała śnieg, oraz trol. Ten drugi jednak nie miał nic wspólnego z Kaashykiem czy NO. To był trol leśny.
- Zostawiam Was. Panowie znają cel Waszej Wycieczki. Mam nadzieję, że załatwicie to szybko i sprawnie. Powodzenia!

Zrozumieliście, że zaklęcie tłumiące dalej działa, tak jakby Ekron dał Wam czas na spokojne zastanowienie się co dalej…

No właśnie… Co dalej???
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.

Ostatnio edytowane przez hollyorc : 14-04-2010 o 23:58.
hollyorc jest offline  
Stary 15-04-2010, 19:23   #192
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Flafi na paluszkach wdrapywała się po schodach, ale gdy dotarła na szczyt mina jej zrzedła na „kropelkę”. Keeshe stała w drzwiach, oparta o futrynę, z wałkiem do ciasta w ręku.
- O której to godzinie się wraca, moja panno?! – głos Keeshe brzmiał jak wrzask jaki wydają wściekłe Mgły, gdy niedoszła ofiara z drowa wstaje i odwala numer „zabili go i uciekł”.
Flafi wtoczyła się do pokoju chwiejnym krokiem, z wielkim uśmiechem-bananem na twarzy, nucąc pod nosem;
YouTube - Ke$ha - TiK ToK *WITH DOWNLOAD LINK*

- Już dawno po dobranocce!!! – darła się Keeshe. - Gdzie się szlajasz?!
- Mrrrp! – odparła półprzytomnie Flafi.
- Jak ty wyglądasz?!
- Wrrryp!
- Co ty ze sobą zrobiłaś, wałęsasz się po nocach z tym... gadem?! Bez urazy...!
- Hryp-hryp! – pomrukiwał nieskruszony raptor.
- Co on sobą reprezentuje?! Widziałaś co on ma na ogonie?! Zboczeniec!!! Cały wykolczykowany i z irokezem!!! Na pewno po pubach ćpa z elfami melisę!!! Z kim ty się zadajesz?!
- Mrrrp!
- Patrz na mnie jak cię opieprzam!!!
Flafi wywróciła pijane oczka i ziewnęła pokazując zęby.
- Koniec dyskusji, masz szlaban!!!
- Wwwwwathhhhefuk?
- Myślisz, że mi wierzchowiec tak niezbędny?! Kupię se hulajnogę za adamant, a ty nie wychodzi z pokoju przez tydzień!!!
- Wrrrh!
- Nie pyskuj mi tu! Myj zęby i won do wyra! I nie wciskaj mi kitu o romantyzmie i miłości, potem cię ten punk zaciągnie gdzieś do stajni i zobaczysz, będzie trzęsienie ziemi! Co dziś te konie w stajni wyprawiały, szkoda że nie widziałaś jak stajnia podskakiwała! Dziwne konie muszą mieć w tych stronach...
- Fyh!
- Idźże do pokoju!
Flafi podreptała. Keeshe westchnęła i wyjrzała jeszcze raz na korytarz. Nie, nie dostrzegła na pociechę żadnego bezbronnego, sexownego drowa do wybiczoooooznaczy zagubionego podróżnego do przenocowania.
- Ku’shch’va ma’tch! – syknęła pod nosem stare drowie przysłowie, często wypowiadane w takich sytuacjach, i z rezygnacją zamknęła drzwi.
Flafi, speszona, wyjrzała z pokoju, mamrocząc:
- Uadsssus mmdrr.
- Co tam bełkoczesz?
Keeshe wyszperała w kieszeni "kompletny słownik jaszczurzego bełkotu". Miał jakieś 10 stron cały.

liczebniki:
m - jeden
mm - więcej niż jeden

drrr - ciemne pieczywo
u - jutro, pojutrze, za tydzień, za miesiąc, za rok, przyszłość
adsss - dołączyć, dodać, przyjść
us - ja, ty, my, stado

Keeshe zarumieniła się.
- Skąd wiesz?!
- Umpf.
- Dobra, idź spać - machnęła ręką.
Złość minęła. Darła się zresztą na wierzchowca nie dlatego, żeby coś osiągnąć, tylko po to, żeby się wydrzeć na kogoś i zrekompensować sobie brak drowa. Optymistyczne wieści zmieniły sytuację.

* * *
Po krótkiej popołudniowej drzemce przyszedł czas na zwiedzania ciąg dalszy.
Była gotowa do wyjścia, ale Flafi utknęła w łazience.
- Co tak długo?! - wydarła się Keeshe waląc pięścią w drzwi. - Czy to moje perfumy?! Czuję moje perfumy złodziejko!!!
Drzwi otworzyły się i światu ukazała się Flafie w stringach i różowych, wyzywających szpileczkach.
- Wygladasz jak ork paladyn!!! - wydarła się Keeshe łapiąc się za głowę. - Zdejmuj to!!!
Obrażona Flafi trzasnęła drzwiami.
- Stringi mogą zostać! - warknęła za nią zrezygnowana drowka.

***
Udała się do zbrojowni.
- Witam. Proszę mi zrobić sztylet, magiczny, z wyrzeźbioną podobizną Lorda Abazigala na rękojeści!
Słyszała, że niektórych chłopców z domu Terayatechi to kręci.

- Dzięki wielkie. A macie tu gdzieś Może znaczy ten no...- Keeshe rozejrzała się i szepnęła. - Sklep z drowami?
Udawała, że nic nie widzi, kiedy pod stołem powędrował ku niej katalog PlayMatron. Dyskretnie przejrzała kilka kartek oferty, zbladła i z trudem powstrzymując wymioty zamknęła katalog.
- Coś ty mi dał pan?! "Czerwoną księgę gatunków ginących i zaginionych ogniw"?!
Bezradnie wzruszył ramionami.
- Toż to jest zielone, nic wypieczonego, a ten jeden to elf wytarzany w smole! Wprawne oko widzi różnicę - ostrzegła na przyszłość.
Facet wybałuszył gały bo do warsztatu zajrzał raptor w naciągniętych stringach. Keeshe udawała że nic nie widzi.
- To nie moje! - fuknęła z odrazą. – Przypałętało się! A kysz ty kundlu!
Opuściła szybko warsztat, Flafi dołączyła za moment.

W karczmie usiadła i wysłuchała orka.

Wierciła się nerwowo. Zerkała na drzwi co chwilę.
Wreszcie ork wypowiedział magiczne słowa. Keeshe była rumiana jak buraczek. Dwa drowy! Dwaj wojownicy! Aż się bicz sam rozwijał w kieszeni! Wypatrywała nowych zabawek err kompanów, ale jakieś dwa obleśne, wielkie mutanty zasłaniały jej widok.
Tylko dzięki błogosławieństwu Lolth nie zeszła na zawał za sprawą odkrycia, że dwaj nowi kompani są... czymś...? khym... nie są drowami, o! Kilka minut siedziała nieruchomo z drgającą powieką, a potem syknęła tylko sentencjonalnie:
- Ku`shch`va ma`tch...

Cóż, godziny polerowania bicza poszły na marne... To nastrajało drowkę niezbyt humorzaście, a nawet bardzo humorzaście.
"Jestem za a nawet przeciw!" - chciała powiedzieć, ale ostatecznie skończyło się tylko na cichym westchnięciu.
Wypadało jednak powitać nowych towarzyszy. Wstała i skinęła do nich w geście powitania.
- Skruju grin sareks! – powiedziała łamanym językiem zielonych. – Fakju za wasze wsparcie i ajhołp judaj na tej wyprawie! ^_^
Po czym usiadła, ciekawa co też maja ci nowi do powiedzenia.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 17-04-2010, 18:42   #193
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Kaspar nie siedział z resztą, a właściwie to siedział z resztą ale żołnierzy. Do wesołej kompani zdawało się nie przyznawał i nie przyjmował do wiadomości, że to jego nowi towarzysze.
Gdy zjawił się Heinrich dopił jednym haustem kieliszek i podszedł do zielono-czarnej kompani. O dziwo cały wieczór popijawy prawie się na nim nie odbił. Szedł prosto a tylko po ostrożności ruchów można było odgadnąć, że coś pił.
Podczas całej przemowy orka stał, co prawda nie na baczność ale w pozie wyrażającej szacunek dla przełożonego. Wszyscy mogli mu przyjrzeć się bez kapelusza i płaszcza. Jakichś szczególnych obserwacji uczynić nie mogli po za jedną, kusznik miał dziwnie przygiętą lewą rękę i jej palce. Wyglądało na to, że ma ją nie do końca sprawną.
Gdy ork skończył sierżant wyprężył się na baczność i zabrał głos. Monotonny ton głosu i spojrzenie wbite trzy centymetry nad lewym ramieniem przełożonego mówiły każdemu wojskowemu co Vogel myśli o sytuacji.
-Z całym szacunkiem panie pułkowniku ale czy wjeżdżając do miasta w tym pojeździe nie zwrócimy czyjejś uwagi? Nie lepiej dostać się do miasta w dwóch, trzech grupach i oddzielnie wejść na statek. Oczywiście wcześniej przekupimy załogę. To nam może zapewnić element zaskoczenia. Również powinniśmy wejść tam bez mundurów.
-Ja daje tylko i wyłącznie koncept. Miasteczko portowe, jest w na terytorium Dzikich Ziem. Raczej nie powinniście się wyróżniać z tłumu... ale Możecie działać zgodnie z Waszą Wolą.
-Jak rozumiem wszyscy oddajemy się pod komendę pani podporucznik?
-Pani podporucznik jest najstarsza stopniem. Formalnie to Ona podejmować będzie decyzje. Czy jednak z tego skorzysta zależy tylko i wyłącznie od niej.
-Czy reszta też podlega wojskowej hierarchii i prawu?
-Każdy kto wstąpił do wywiadu formalnie im podlega.
-Dziękuję sir.
Z jednej strony Kaspar miał szczęście, stał w hierarchii nad tą całą zgrają i nieposłuszeństwo mógł karać na gardle w myśl prawa wojennego. Z drugiej strony miał pecha bo niekompetentna pani podporucznikiem miała taką władzę nad nim.
Vogel skinął głową dwójce nowych i ciągle sztywno i po wojskowemu zwrócił się do drowki.
-Pani podporucznik, jeśli mogę coś zaproponować...
Czekał na przyzwolenie jeśli je otrzyma będzie kontynuował.
-Proponuje udać się do miasta oddzielnie, tak barwna i duża grupa będzie zwracać uwagę wywiadu Arkanii, który bez wątpienia jest w mieście portowym. Natomiast nikogo nie zdziwi drowia magnatka z dwójką ochroniarzy i kucharzem, która wynajmuje łódkę. Reszta by udała najemników i w nocy przeszła na statek. ewentualnie zabralibyśmy ich gdzieś po za miastem. Jeśli chodzi o atak na wyspę to będę mógł zrobić powietrzny rekonesans w nocy. Nie znając dokładnie terenu nie będziemy mogli skutecznie zaatakować.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 17-04-2010, 20:20   #194
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nie mogła przeboleć faktu, że w zespole nie ma ani jednego pięknego wypieczonego chlebusia. Cóż, bywa. Z zamyślenia wyrwał ją jeden z towarzyszy. Oczywiście człowieczyna. Wojskowy się znalazł. Samiec jeden. Było w nim coś [poza bladą skórą...] co ją drażniło, nie zmieniało to jednak faktu, że jego słowa były całkiem rozsądne i sensowne. Ostatecznie gdyby świat składał się z samych maszyn do zabijania - sexownych drowów z pięknymi sejmitarami, byłoby zapewne nudnawo [czy na pewno? No załóżmy że tak...]. Kaspar mógł ją drażnić i pasował pod pejcz jak dzik do karety, ale ceniła jego sensowne uwagi. Kiedy skoczył wstała i powiedziała oficjalnie:
- Wyjaśnijmy sobie coś. Wojsko wojskiem, ale kiedy ta... khym... grupa operacyjna... wyrusza w teren, z wojskiem, bez obrazy, ma mało wspólnego. Tak to wygląda i tak udało się wam odnieść sukces. To się liczy. Zadanie i wykonanie go. Dlatego pomimo formalnego tytułu dowódcy nie zamierzam wprowadzać w tym zespole matriarchatu. Nie będę wam mówić kiedy chodzić do kibelka a kiedy nie. Nie będę wam na każdym kroku wydawać komend i biczować po durszlakach i palcach u stóp jeśli nie wykonacie rozkazu [jak czyniłabym to z drowami... o ile któryś wymyśliłby założenie durszlaka na łeb... – czułe zerkniecie na Zanka]. Mogę was prowadzić tak daleko jak znam teren i wiem co robić. Ale mamy być drużyną. Mogę podejmować decyzje, ale chcę je przedtem z wami skonsultować. Jeśli ktoś ma pomysł, chcę tym wiedzieć... – po chwili dodała – Sensowny pomysł związany z zadaniem... Khym... Jeśli ktoś nie daje rady chcę o tym wiedzieć. Jeśli ktoś potrzebuje odpoczynku chcę o tym wiedzieć. Jeśli ktoś ma sra... no o tym akurat wolę nie wiedzieć! Jeśli ktoś widzi wroga w krzakach, niech o tym powie, a nie lezie tam sam. Jeśli komuś się coś nie podoba, zwłaszcza moja fryzura, niech o tym powie. Każdy z was jest w czymś dobry, podzielmy się tym co mamy dla wspólnej korzyści. Dowodzę, ale to nie znaczy że nie macie głosu. Nie idę tam sama. Idę tam z wami i także dla was. Wy też nie wykonujecie tej misji samodzielnie, pamiętajcie o tym proszę.
Zerknęła na Kaspara.
- Interesujący pomysł, sierżancie. Rekonesans jest bardzo istotny podczas każdej wyprawy i jeśli podejmujesz się tego zadania, chwała ci za to. Wybacz, że spytam jak tego dokonasz? Z powietrza? Pułkownik nie zdążył poinformować mnie o szczegółach waszych zdolności. Podział na dwie grupy pomysł również uważam za godny rozważenia – spojrzała pytająco na pułkownika. – Aczkolwiek, rozumiem, że kilku wrogów z poprzedniej wyprawy po adamant przeżyło? Mogą nas zatem rozpoznać. Dysponujecie urządzeniami do komunikacji... Macie coś co pozwoliłoby nam pozostać w stałej łączności? – spytała pułkownika.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 18-04-2010, 09:29   #195
 
Buzon's Avatar
 
Reputacja: 1 Buzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie cośBuzon ma w sobie coś
Silas siedział wraz ze swoim nowym towarzyszem przy stoliku. Przyszedł tutaj wraz ze swoim pracodawcą. Miał on poznać resztę swoich nowych kompanów. Ale na razie mógł tylko porozmawiać tylko z trollem.
-" A więc jak cię zwą?"
-Zil'Jen... - odparł lekko zirytowany troll. Podrapał się za uchem na gest, że jego znudzenie osiągnęło wysokie poziomy -... a ty, biały? Jak ciebie zwą?
-Widzę, że masz dobre oko. Pewnie jesteś myśliwym.- ork schował swoje białe dłonie do rękawów i wrócił do rozmowy.- Silas. Mam na imię Silas
-Niedziwne - Troll wskazał na swoją broń którą były włócznie i dwa oszczepy leżące pod ścianką tuż koło nich - Silas... zapamiętam cię, nie tylko po imieniu i wyglądzie - uśmiechnął się szczerze - Co cie sprowadza w szeregi Niedźwiadka ?
-Co mnie tu sprowadza hmmm... Wykonuje chwilowo zadania dla naszego pracodawcy aby zarobić trochę pieniędzy bo mam ważne zadanie do wykonania.Spojrzał na ekwipunek trolla- aha nie to abym był zbyt natrętny ale coś mi się wydaję, że tropiciel przeważnie posiadają łuki, siatki i nawet pułapki. Więc się nie dziw, że pytam. Twoje oręże bardziej przypisywało by ci rolę gladiatora niż myśliwego.- Ork uśmiechnął się pod maską z lekką ironią.
-Tak... - powiedział przeciągle niczym wąż patrząc na swoje bronie. Kiedy to on ich używał... - mogę cie zapewnić że nie jestem tym, za co mnie wiozłeś. Broń zależy od gustu i wyszkolenia, biały orku Silasie. Mniemam że tobie też zaproponowano przyłączenie się do tamtej bandy - wskazał od niechcenia za siebie.
-Co do broni masz całkowitą racje. Każdy walczy tym co lubi. -Ork przypomniał sobie oręż, którym sam włada- Tak w tym drugim tak samo masz rację. Mi też dano polecenie dołączenia się do nich. Nie znam ich ale wiem jedno. Dobry tropiciel zawsze się przyda na misję tego typu. Zapomniałem spytać. A ciebie co tu sprowadza?Pomijając oczywiście obecny stan rzeczy.
- Nic większego niż pieniądz - odparł patrząc prosto w twarz orka...-Nasz drogi pracodawca już chyba kończy rozmowę z pozostałymi - Troll obejrzał się przez ramie na potwierdzenie tych słów - mamy jeszcze trochę czasu wolnego. A ty czym się zajmujesz? Jesteś alchemikiem, magiem ?
-Wojownikiem. A po stroju powinieneś wydedukować, że jestem także zakonnikiem. Przepraszam za swoje zachowanie. Wiem ,że powinienem ściągnąć kaptur oraz maskę ale sytuacja na to nie pozwala. Niestety.-Ork spojrzał za plecy Trolla.- No widzę, że jesteśmy wołani. To co dopijamy i idziemy? Szkoda aby się zmarnowało.- Silas dopił piwo ze swojego kufla i wstał czekając na swojego nowego towarzysza. Kiedy troll wstał oboje udali się w stronę tej wcześniej wskazanej przez trolla bandy.


Szary ork zaproponował zapoznanie się po czym sam odszedł. Może wolał być daleko jeśli nasza wesoła kompania nie przypadła by sobie do gustu. Nim jednak Silas albo Zil'Jen doszli do słowa przywitała ich czarna elfka. Z rycin jakie miał możliwość oglądania w zakonie domyślał się , że jest to drow. Z ksiąg o drowach wiedział nie dużo. Według autora drowy był podłymi istotami, które nie mają honoru. Żyją tylko po to by zabijać słabsze istoty. Bo gdy zjawi się ktoś silniejszy uciekają i wrzaskiem jak małe dzieci. Jakby tego było mało u drowów panuje matriarchat. Więc stoi twarzą twarz z drowką, która ma większą władzę niż męscy członkowie jej rodu. Drowy są także wyrachowane i chamskie. Ale potrafią stworzyć jedną z najsilniejszych trucizn. Której skład znają tylko same drowy. Ale ile jest w tym prawdy. Nie wiadomo. Czas pokaże jakie naprawdę są drowy. Na pewno jaka jest ona. Nie ocenia się książki po okładce.
- Skruju grin sareks! Fakju za wasze wsparcie i ajhołp judaj na tej wyprawie!- owe powitane padło z ust drowa.
Silas trochę się zmieszał tymi słowami. Zmierzył wzrokiem drowke.

Wrzuta.pl - Best_Cowboy_Sms

Opanował się i grzecznie odpowiedział:
-Fakju. Skruju tu dobri mudzin.- Po przywitaniu drowa przywitał się z resztą drużyny.- Mam na imię Silas i jestem wojownikiem. Należę także do zakonu Śnieżnej Panienki. Nie będę się zbytnio rozdrabniał. Jestem osobą, która nie szuka sporów. ale i także nie pozwoli sobie w kasze dmuchać. Jestem uparty i zawzięty. Potrafię także słuchać poleceń. Od dzieciństwa byłem szkolony do walki.Więc krew i śmierć nie jest mi straszna. Bądźcie tego pewni. Co by was jeszcze mogło zainteresować. A no tak. Dlaczego mam zawsze narzucony kaptur nawet w pomieszczeniu. Nic prostszego...lubię to. Teraz się zamyślacie po co mi maska skoro mam kaptur. Niestety to jest akurat ważne ale tylko dla mnie. Jeśli macie jakieś pytania to z miłą chęcią na nie odpowiem. Był oby mi niezwykle miło jeśli pozwolilibyście mi usiądź przy waszym stoliku.Nasz wspólny znajomy zechciałby abyśmy współpracowali. Było by zbyt nie miło jakbyśmy pokrzyżowali mu jego plany. A więc słucham?- ostatnie zdanie dodał a raczej starał się dodać miłym głosem.

Jeśli tylko dostanie zaproszenie usiądzie wraz z nimi. Jeśli zostanie zasypany gradem pytań odpowie, raczej postara się odpowiedzieć na wszystkie. Jeśli jednak nie zostanie zapytany to sam postanowi się zapytać kim oni są. I jak wyobrażają sobie współpracę.
 
__________________
" Przyjaciel, który wie za dużo staje się bardziej niebezpieczny niż wróg, który nie wie nic."
GG 3797824
Buzon jest offline  
Stary 18-04-2010, 11:31   #196
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
No! Keeshe była dumna z siebie i swojej wymowy – towarzysz zrozumiał! Poliglotka normalnie w dwie minuty! Do tego towarzysz był dobrze wychowany i odpowiedział używając nawet magicznego słowa „fakju” er znaczy „dziękuję”! Ale z „dobrym” drowem trochę przesadził. Buahaha. Dobry drow! Dobry żart! Uśmiechnęła się czule i z nieudawaną sympatią do nowego zakapturzonego towarzysza. Zakonnik! Hm-hm. Lolth by się uśmiała. Samiec w służbie sil wyższych? No cóż. Że Lolth jest jedynym bytem wyższym [albo prawie jedynym] który warto wyznawać, Keeshe wiedziała, i to jej wystarczyło, że ona to wie. Nie zamierzała nikogo potępiać za czczenie czegoś co nie ma ośmiu nóg. Była jednak bardzo ciekawa tego zakonu.
- Usiądźcie z nami, a chyżo – zaprosiła Silasa i drugiego towarzysza do stolika. – Silasie, bądź tak miły i jeśli możesz opowiedz mi więcej o zakonie Śnieżnej Panienki – poprosiła ze szczerą ciekawością. – Bardzom ciekawa.

Była wysoka jak na drowkę, smukła, ale zdecydowanie nie była patykiem jak jasnoskóre elfy z powierzchni. Choć jej rysom brakowało delikatności jaka charakteryzowała wiele szlachetnie urodzonych drowek, ale była piękna w surowy, wyważony sposób, drowy mawiały, że jej twarz pełna była ponętnej, niemal drapieżnej zmysłowości. Miała bystre oczy i piękne rzęsy, ładne usta, które rzadko jednak składały się w uśmiech. Poruszała się z chłodną gracją i spokojnym opanowaniem kobiety urodzonej, by rządzić i łajać pejczem. Jej włosy były gęstą, srebrną, puszystą grzywą, która nawet nie spinana dawała się okiełznać na tyle by nie przeszkadzać. Keeshe nosiła opaskę na czole aby kosmyki nie wpadały jej do oczu, i tyle. Jak każda drowka na co dzień lubiła ubierać się gustownie, serownie i skąpo, ale znała wartość dobrej zbroi i nie lubiła nosić pancerzy które odsłaniają wszystko. Lubiła lekkie pancerze, nie nosiła hełmu, ponieważ przeszkadzał jej w pracy gdzie każde obciążenie spowalniało bieg i ucieczkę. Zresztą znała historie o elfach, których strzały i tak trafiają w najmniejsze szpary pancerza, a że ze wszystkich istot powierzchni obawiała się jedynie elfów, cóż, nie nosiła hełmów. Starczał jej standardowy, porządny pancerz w czarnym odcieniu, ze zdobieniami charakterystycznymi dla drowiej pajęczej kultury, czarne, obcisłe spodnie, oraz wysokie, wygodne czarne buty.

- W sumie nie wiem czy pułkownik powiedział wam coś o nas - zorientowała się. - Keeshe z domu Zatkaisuta. Zabójczyni. Sejmitar, sztylet i bicz to najlepsi przyjaciele kobiety. Tyle chyba starczy.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 18-04-2010, 15:46   #197
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Kaspar patrzył na drowkę i nie wierzył. Jakim cudem została oficerem? Pierwsze co na jej miejscu by zrobił to zasięgnął informacji o wszystkich podkomendnych. A w szczególności o sierżancie. Zajęłoby to jej jakieś pięć minut a już by miała przewagę w rozmowie. A tak była na gorszej pozycji, to Kaspar miał o niej informacje. Niesprawdzone a jednak bardzo prawdopodobne.
Już miał odpowiedzieć gdy odezwał się jeden z nowych a potem drowka zapoczątkowała kółko wzajemnej adoracji.
-Sierżant Kaspar Vogel, jednak na aktualną misję będziemy musieli opuścić stopnie. Sądzę jednak, że przedstawianie się może trochę poczekać, ustalmy najpierw wstępny plan działania.
Spojrzał na drowkę.
-Jestem wampirem, w nocy mogę przyjąć między innymi formę nietoperza. Nie jestem pewny czy wrogowie z naszej niedawnej wyprawy przeżyli ale zawsze trzeba brać taką ewentualność pod uwagę. Nawet jednak jak nie przeżyli ktoś może rozpoznać panią lub mnie. Szczególnie mnie, w środowisku wojskowym jestem dość znany. Na szczęście znany jako najemnik, który równie często pracuje dla osób prywatnych co dla armii. Proponuje załatwić mapę i przeanalizować skąd będziemy mogli zabrać drugą część drużyny. Wypada również przyjrzeć się jak daleko jest wyspa i czy jest bardzo skalista. Proponuję również omówić listę rzeczy, którą musimy zabrać. Oprócz oczywiście broni co druga osoba powinna mieć linę z hakiem, każdy natomiast powinien mieć prowiant na trzy dni w razie niepowodzenia.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 18-04-2010, 18:05   #198
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Trzeci dzień uciekał zaszczuty przez tych cholernych łowczych. Ani chwili wytchnienia, ani chwili spokoju. Łapy bolały go jak nigdy. Może to dlatego, że dawno z nich nie korzystał. Wybiegając na skraj lasy napotkał przeszkodę, w postaci dość stromego zbocza. Przystanął i złapał sowity wdech swym wielkim nosem, kiedy wyczuł intensywnie zbliżający się zapach krwi i świeżego mięska. Problem był w tym, że to mięsko polowało na niego...



Nie wiele myśląc stoczył się po zboczu i pobiegł dalej w ciemny las, gubiąc za sobą pościg...

***

Wioska zabita dechami, którą spotkał następnego dnia wieczorem okazała się wspaniałym darem od losu. Miał serdecznie w dupie to co się z nim stanie. Był głodny jak wilk, i to nie byle jaki. Po przejściu przez polane dotarł do skromnej palisady którą wziął na jeden skok z rozbiegu. Wybił się pewnie z tylnych łap lądując w ogródku jakiegoś domu. Nieopodal od miejsca jego spoczynku były drzwi mizernie wykonane. Kierowany pierwotnymi instynktami podszedł i wyważył je soczystym kopniakiem. Bo Steven miał taki styl... Dzisiaj uczta !



***

Przeszłość, przyszłość i teraźniejszość... jaki one mają sens bez nadania tym terminom celu, wspomnień, ideałów. Zycie jest ciągłą gonitwą poprzez otaczającą nas śmierć, chyba że trafisz w przestrzeń pomiędzy zwaną pustką...



***

Rosły troll o zielonej karnacji i z widocznym zgarbieniem siedział przy stoliku na przeciwko dziwnego jegomościa w karczmie. Niewiele o nim wiedział, co trapiło go trochę. Lubił wiedzieć więcej niż nawet to było możliwe. Zawsze można wszystko obrócić w mocne strony pod każdym względem. To i inne motta przyświecały mu w przetrwaniu w tym dzikim świecie. Jego rozmówca udowodnił mu, że wcale nie musi czuć się dziwnie w tym dobytku. Nie widział tu nikogo z jego szczepu, zwanego potocznie leśnego. Tak, on jest leśnym trollem, a nie górskim. Pytanie "Jak daleko potrafisz rzucić kamieniem" może zbyć odpowiedzią " Nie dalej niż twoją matką".

- A więc jak cię zwą? - Zagadną tajemniczy mnich. Zawsze to dobra okazja by poznać kogoś, kto na pierwszym spotkaniu cie nie zje (chyba)

-Zil'Jen... - odparł lekko zirytowany troll. Podrapał się za uchem na gest, że jego znudzenie osiągnęło wysokie poziomy -... a ty, biały? Jak ciebie zwą? - Nie dało się ukryć, że z pod tego szczelnego wdzianka wystaje coś białego. Nie, to były ręce.

-Widzę, że masz dobre oko. Pewnie jesteś myśliwym.-postać schowała widoczną część ciała -Silas. Mam na imię Silas.

-Niedziwne - Troll wskazał na swoją broń którą były włócznie i dwa oszczepy leżące pod ścianką tuż koło nich - Silas... zapamiętam cię, nie tylko po imieniu i wyglądzie - uśmiechnął się szczerze i zarazem tajemniczo - Co cie sprowadza w szeregi Niedźwiadka ? - Troll pociągnął soczyście nosem w stronę Silasa. Charakterystyczny zapach.

-Co mnie tu sprowadza hmmm... Wykonuje chwilowo zadania dla naszego pracodawcy aby zarobić trochę pieniędzy bo mam ważne zadanie do wykonania- Spojrzał na ekwipunek trolla- aha nie to abym był zbyt natrętny ale coś mi się wydaję, że tropiciel przeważnie posiadają łuki, siatki i nawet pułapki. Więc się nie dziw, że pytam. Twoje oręże bardziej przypisywało by ci rolę gladiatora niż myśliwego.

-Tak... - powiedział przeciągle niczym wąż patrząc na swoje bronie. Kiedy to on ich używał... - mogę cie zapewnić że nie jestem tym, za co mnie wiozłeś. Broń zależy od gustu i wyszkolenia, biały Silasie. Mniemam że tobie też zaproponowano przyłączenie się do tamtej bandy - wskazał od niechcenia za siebie.

-Co do broni masz całkowitą racje. Każdy walczy tym co lubi.Tak w tym drugim tak samo masz rację. Mi też dano polecenie dołączenia się do nich. Nie znam ich ale wiem jedno. Dobry tropiciel zawsze się przyda na misję tego typu. Zapomniałem spytać. A ciebie co tu sprowadza?Pomijając oczywiście obecny stan rzeczy.

- Nic większego niż pieniądz - odparł patrząc prosto w metalową maskę- Nasz drogi pracodawca już chyba kończy rozmowę z pozostałymi - Troll obejrzał się przez ramie na potwierdzenie tych słów - mamy jeszcze trochę czasu wolnego. A ty czym się zajmujesz? Jesteś alchemikiem, magiem ? - wycedził z domysłu. Szaty to znak świeckich, magów lub takich tam. Maska może być wynikiem alchemii lub też zabawy z siłami magicznymi.

-Wojownikiem. A po stroju powinieneś wydedukować, że jestem także zakonnikiem. Przepraszam za swoje zachowanie. Wiem ,że powinienem ściągnąć kaptur oraz maskę ale sytuacja na to nie pozwala. Niestety.- spojrzał za plecy Trolla.- No widzę, że jesteśmy wołani. To co dopijamy i idziemy? Szkoda aby się zmarnowało.- Silas dopił piwo ze swojego kufla i wstał czekając na swojego nowego towarzysza. Kiedy troll wstał oboje udali się w stronę tej wcześniej wskazanej przez trolla bandy.

***

Kiedy stanęli już przed stolikiem, wzrok całego zgromadzenia skierował się na nich. Trochę krępujące, ale nie na tyle by się speszyć. Drowka... pierwsze widzi. Czarne i to na dodatek kobieta! W jego dialekcie była dobra nazwa na brudną kobietę. Mudzy'enka, lecz wolał chwilowo nie mówić tego otwarcie. Mogła by to odebrać trochę za obrazę.
Wyprostował się dobrnie, przewyższając orka o głowę. Teraz dopiero miał dobre dwa metry, po czum zgarbił się tracąc na wzroście. Jego trzy palce były mocno zaciśnięte na włóczni, która służyła mu jako podparcie. Ostatnio jego broń była bardziej na pokaz.
Pierwszy przedstawił się Silas. Jako że sam troll stał trochę za nim, podparł się na włóczni i słuchał jego wypowiedzi, komentując komicznym przytakiwaniem głową. Kiedy już skończył cytować swoje CV, odezwał się łowca

-A ja jestem Zil'Jen, tropiciel, jeden z lepszych w swoim fachu - odparł trochę mało skromnie, ale podobni jego fachowi nie biegali za szybko i nie mieli srebrnych pocisków

Drowka okazała się, jak sama mówi zabójczynią. Zabija żelazem czy słowem? Tego planował się dowiedzieć.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline  
Stary 18-04-2010, 19:57   #199
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
- Rooooooodeeeeoooo! Juhhhhuuł - dziki wrzask wydarł się z niewielkiej zielonej mordki. Durszlak co chwila podskakiwał na głowie, a wraz z nim kawałki mięsa zachowane na czarną godzinę. Przed googelkami latały rozmazane obrazy. Uthgor rozpikselowany bardziej niż ludziki w Tibia 1.0, sprzedawca uśmiechnięty od ściany do ściany czy wielki i puszysty chomik będący prawdopodobnie wytworem rozszalałego błędnika... nie, on tam był naprawdę. Nagle jednak żołądek tak doświadczonego smakosza jak on, zaprotestował. I to nie wcale z powodu wątpliwej świeżości ostatniego posiłku lecz dlatego, że owy posiłek biegał niczym pijany ninja upity redbulem ze smirnofem po ścianach tego narządu.
- Bedem rzygoł! - zakrzyknął jeszcze nim zakrył dłonią swe usta. I nagle wszystko ucichło i znieruchomiało. Dzik jakby przestraszony spotkaniem z pół strawionym posiłkiem goblina w dziurawym hełmofonie znieruchomiał jak posag. Zank odetchnął z ulgą i szybko pochłaniając duże ilości pseudo świeżego powietrza uspokoił się widocznie. Zlazł z Kiełka i dając mu marchewkę wyszedł z kojca.
- Chyba on polubić Zank. Ha! Ja mówić że Zank dobry i Zank da se rade - powiedział do oniemiałego sprzedawcy któremu usta wróciły już do normalnej szerokości. - Biorem Kiełka. - Odszedł zataczając się od bandy do bandy. - Ha! I chodzi Zank prosto... - gleba.

Gdy doszedł kołyszącym krokiem dowlókł się do karczmy reszta kompaniji już tam czekała. Byli wszyscy. Dwie spalone grzanki, ślepiec, Taki co to nagle zjawił się w forcie - za to gigantyczne trolopodobny mięśniak będący pociągowym furmarzem znikł jak sen po przebudzeniu - szafarz, tatara... eee jaszczur i człeczyna. Zdążył zanim dziwaczna bańka zakryła ich i nim szary łork zaproponował im robotę. W sumie to mu to nie przeszkadzało. Więcej materiału na prowiant po drodze się znajdzie i sztuki kulinarne się potrenuje. Do tego zapasy przyszły same. Jeden w mundurku drugi z lasu. Gdy przedstawił się ten w habicie Zank nie zrozumiał do końca jego słów.
- Ale jak kasza goroca to dmuchać, Zank dmucha. No bo goroca kasza to jezyk sparzyć. To czemu nie chcieć by w kasze dmuchać?
Dodał potem jeszcze do tej co czuł mimowolnie, że piękną się być zdawała, choć nie wiedział czemu. W końcu ni to zielona ni była, ni to uszu ładnych ni miała. Do tego taka wysoka.
- Ja mieć taki kolczyk co mówić. - odpiął i podał z najwyższym szacunkiem drowiej podporucznik. Czuł, że powinien dodać jakiś plaster mięsa czy cu, co też uczynił. Dość sporych rozmiarów kawałek z uda Civila powędrował zaraz po ozdobie. Nie wiedział czemu to robi, zaś pewien długouchy w jego głowie aż ślinił się na ten widok. Znaczy nie na mięso. - Masz piekna. A Zank się prowiant zatroszczyć. Na tydzień wystarczyć. Bo Zank tu pełni rolę kucharza. I żeby Zank do garnków nowi nie zaglądać po patelniom przyfasoli. - ostrzegł groźnie.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 19-04-2010, 13:41   #200
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Kaspar znowu przemówił. Znowu z sensem. I dobrze, po to tu był. Był jednak jakiś naburmuszony. Czy jemu zdawało się, że drowka dowódczymi jest od troszczenia się o prowiant, mapy, liny?! Może więzy i włochate kajdanki, ale takie bzdury jak liny? To robota samców! Drowka miała sztab ludzi od brudnej roboty, jej zadaniem było koordynować, ładnie wyglądać, wydać rozkaz do ataku i patrzyć jak flaki fuwają. Ewentualnie może się pomodlić do Lolth i złożyć jakąś ofiarę albo poderżnąć komuś gardło. Ten człowieczyna chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. Myślał że od czego on tu jest? Od ciągnięcia wozów mają kogoś lepszego! [zerknęła na NO].
- Słuszne uwagi – powiedziała znowu. – Rozumiem, że pan pułkownik jest w stanie zapewnić nam mapy, opis wyspy oraz sprzęt? Co powinniśmy wiedzieć o tej wyspie? – zerknęła na orka.
Do akcji wkroczył Zank. Koleś mały ale o wielkim sercu [i żołądku]. No. Ten zna swoje miejsce! Ze szczerym uśmiechem spojrzała na zielonego, który podał jej kolczyk.
- Dobry Zank! Świetnie. Może moglibyśmy dostać jeszcze jeden taki, żebyśmy mogli się porozumiewać miedzy drużynami? – spytała orka.
Nim pułkownik odpowiedział, dostała w prezencie kawał mięcha. Znieruchomiała i wybałuszyła oczy. Zank chciał dobrze, rozumiała to. Miała tylko nadzieję, że nie jest to pierścionek zaręczynowy czy coś w tym stylu. Nie zaczęła piszczeć z odrazą głosikiem zgorszonej powierzchniowej elfki. Drowy mieszkały pod ziemią, a pod ziemią w godzinach kryzysu je się co się ma. Przywykła do tego że mięsko w każdej postaci jest mile widziane.
- Dziękuję… - wzięła mięcho żeby nie urazić Zanka. – Ym, przechowam na czarną godzinę, na pewno będzie z niego boski kotlet! Kucharz! Coś podobnego! – była zdumiona ale i nie narzekała.
Drowy lubią jeść. Wychowane pod ziemią, lubią, kiedy nie ma kryzysu i kiedy jest jedzenie i ktoś kto umie gotować.
- Świetnie, zatem Zank będzie odpowiedzialny za utrzymanie nas przy życiu za pomocą prowiantu – miała nadzieję że to da do zrozumienia „żadnych zabójczych dla drowów przypraw typu melisa!”.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172