Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2010, 21:25   #29
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Narada czterech wspaniałych :P

"Weź ze dwóch chłopa... dobre sobie."- pomyślał paladyn obrzucając spojrzeniem całą trójkę siedzącą wraz z nim. Miał wrażenie, że bardziej niezdyscyplinowanej grupki nie znajdzie. Zwłaszcza naburmuszony bard wyglądał, jakby go tu siłą sprowadzono i kazano słuchać.
Po wymianie dość skąpych informacji paladyn rzekł.- Ano drowy to helmicka zwykle sprawa, bo to oni z nimi wojują. Jednakże, tak daleko od swych siedzib się dotąd nie wypuszczały. Więc tym bardziej plotki o ich są niepokojące. I polecono mi je sprawdzić. Was też drowy ponoć interesują, więc mamy wspólnotę interesów.
Łyknął piwa z kufla i rzekł.- Co by was jeszcze zachęcić, każdy z was otrzyma 50 sztuk złota na zaliczkę i trzy razy tyle jeśli się podczas misji sprawdzicie. I udział w łupach, o ile jakieś będą. Ale...- tu przerwał by zbudować napięcie.- ... żadnej samowolki. Inaczej nici z zapłaty. Mam na razie dyskretnie rozeznać sytuację, a nie wdawać się w boje z drowami.

- Kiedy, mości chirurgu, zamierzasz w drogę wyruszyć? - Aesdil splótł ręce na piersi i nawet nie ukrywał specjalnie niechęci wobec paladyna. Tym bardziej że do tej pory nie udało mu się porozmawiać z Sorg na osobności i z przerażeniem oczekiwał czegoś złego w trakcie jutrzejszego konkursu. Niezależnie od tego jak to wyglądać będzie w oczach jej wuja, zdecydował że przy pierwszej okazji zagadnie ją, niezależnie od świadków... - Z rana po zakończeniu Jarmarku jestem w stanie z Uran wybyć. Dzień oczekiwania dłużej chyba Królestwa nie zbawi, nieprawdaż? Zresztą prowiant i wyposażenie trzeba zakupić. A i warto by się raz jeszcze rozejrzeć po Jarmarku, bo jeśli dobrze rozumuję tu właśnie drowi jeźdźcy się kierowali spod tej Zakichanej Fortecy...

-Nie ja jeden zajmuję się tą sprawą. Wielu ludzi Zakonu i nie tylko, szuka owych drowów tutaj właśnie.- odparł Raydgast, popijając piwo. Następnie dodał.- Myślę, że... siódmy dzień jarmarku byłby rozsądnym terminem na wyruszenie.

- Cóż, dogonię was najwyżej - elf szybko zważył plusy i minusy przyjęcia zlecenia - pieniędzy żal, bo i przychód z obrobienia łowcy był co najmniej wątpliwy, ale z drugiej strony zbyt wiele włożył przygotowań w akcję uwolnienia smoków, a i chciał mieć jakąś pieczę nad Sorg.

Paladyn kiwnął głową w geście zrozumienia. Nie zamierzał barda na siłę ciągnąć ze sobą, ani kogokolwiek innego. Bo tak zebrana drużyna, byłaby tylko zawadą. Spojrzał wyczekująco na pozostałą dwójkę.

Tropiciel cenił konkret w interesach… w sumie to cenił konkret w różnych aspektach życia, ale teraz może nie o tym. Za jedno mu było gonić za jakąś podlotką czy za drowami. W sumie to paladyn przedstawił przynajmniej zarys jakiejś propozycji finansowej… bo konkretem tego nazwać nie można było!

- Panie Paladyn, jak każdy najemnik lubię wiedzieć, za co mam złoto zbierać. Zaliczka rzecz zrozumiała, udział w łupach już mniej… co się zaś tyczy „jeśli się sprawdzicie” to dla mnie nic nie znaczy! -Wyszczerzył ząbki w szelmowskim uśmieszku dając do zrozumienia, iż niewątpliwie proces dobijania targu dostarcza mu niemałej przyjemności.

-Znaczy, że misja dyskretna jest. Zakon zlecił mi sprawdzenie sytuacji i dowiedzenie się, ile jest prawdy w tych plotkach o drowach. A nie krucjatę przeciw tej rasie. Wszelkie burdy i inne działania, które tej dyskrecji będą przeszkodą... oznaczają przepadnięcie zapłaty.- rzekł w odpowiedzi paladyn. Po czym uścislił.- Żadnego bałaganu jak ten... w Esper. Jeśli już wdawać się w romanse z miejscowymi kobietami, to bez wywoływania zamieszek przy tej okazji.

Jakby się nad tym nie zastanawiać Helfdan miał marne szanse na otrzymanie reszty zapłaty. Pomijając nawet fakt, iż elf prezentował wyjątkową pogardę do dyskrecji. Kapłan natomiast był stworzony do wszelkiej maści krucjat przeciwko złu i występkowi to układ był wielce naiwny.

- Marny to układ. Człowiek się najeździ, napoci, pewnikiem mieczem namacha, - krzywił się przy tym co niemiara – a na koniec dnia jakiś chłopina zobaczy, że ścierwa drowów po krzakach chowamy i się sprawa rozejdzie. Może ja i człek nieuczony ale jak naiwnych szukacie to szukajcie gdzie indziej.- Po chwili jednak dodał z lekkim uśmieszkiem – 100 sztuk złota z góry reszta po załatwieniu sprawy. Plus czwartą część łupów rzecz jasna.

-Nie pasuje mi to. Potrzebuję zdyscyplinowanych pomocników. Skoro już przechodzisz do sprawy chowania trupa, to znaczy że nie rozumiesz, po co ja tam jadę. Bynajmniej nie na drowy polować, a się o nich rozpytać. Jeśli już wdawać się w bój, to w obronie własnej.- wzruszył ramionami Raydgast, łyknął piwa i dodał.- Po co mam pieniądze wykładać, skoro misja może zakończyć się klęską? Potrzebuję ludzi którzy nie wdadzą się w byle rozróbę. A skoro uważasz, że nie podołasz.- Tu potarł brodę nim rzekł.- Poszukam takich, co podołają.

- Faktycznie, nie ma sensu… lepiej porozmawiać ze dyscyplinowanymi współbraćmi, którzy wyśmienicie się tym zajmą i to w dodatku za darmo. No i da ci to pewność, iż klęski nie poniesiesz. Tak to z najemnikami bywa, że pewności przyszłej zapłaty większej niż być może.-odparł tropiciel.

-Dziękuję za radę, aczkolwiek niepotrzebną w tej sytuacji.-rzekł ironicznie paladyn i dodał.- Najemników wszelkiego rodzaju, pełno na Jarmarku. Znajdą się chętni. A co do pewności zapłaty, zwykle musi być obustronna. Dwieście sztuk złota, to zbyt wiele monet, by szafować taką sumą nierozważnie.

- Masz rację, życzę zatem szczęścia. Ja zaś pozwolę sobie poszukać pewniejszego zarobku. Jak bogowie będą łaskawi to nie tylko wielu będzie roboty szukających ale i ją oferujących.- Szczerze się uśmiechnął i uniósł puchar z winem do ust.

-Za powodzenie planów każdego z nas.- odparł paladyn wznosząc kielich do toastu.

Iulus spoglądał zafrasowany to na Helfdan, to znów na Raydgasta i gdy rycerz wzniósł toast kapłan wreszcie się odezwał. - Panowie, mam wrażenie, iż obaj zmierzacie do tej samej świątyni jeno innym traktem. Bo mówicie o tem samem tylko żaden z Was nie rozumie o co idzie drugiemu. - Popatrzył na tropiciela by po chwili powrócić wzrokiem do paladyna
- Helfdanowi raczej nie chodzi o to by wojny rasowe od razu rozpoczynać, raczej by jeśli znajdziem się w kłopotach móc miecz przeciw Mrocznym w spokoju wyciągnąć, nie zaś martwić się o to czy za niebezpieczeństwa i nadstawianie kartu miast nagrody ostać się z mieszkiem pustym. Sam cny Raydgaście kłopotów z drowami nie wykluczasz, skoroś i rozmowę o finansach napoczął od wspomnienia łupów. Dziwisz się więc, że Helfdan boi się o swą kiesy, gdy nagle insynuujesz, że burdy wszczynać będzie? - spytał paladyna - myślę, że i na tym jarmarku karnych najemników znaleźć Ci będzie trudno, szczególnie jeśli ich w niepewności o wynagrodzenie swoje za pracę ostawisz. Nie dziwuj się więc jemu, że pytania zadaje i układ chce negocjować. A ja Ci jeszcze od się dodam, iż najemników to sobie szukać na jarmarku owszem możesz, ale czy kogo uczciwego znajdziesz w krótkim czasie, to nie wiem. Ja za to Helfdana już znam - współpracę z nim sobie cenie i ręczyć za niego mogę.

- Iulusie...moja misja ma dla mnie wysoki priorytet. - odparł paladyn spoglądając na kapłana. - I musi być przeprowadzona dyskretnie. Jeśli mam opłacać kogokolwiek, to muszę być pewien, że tych których wynajmę, nie będą działali na własną rękę. Że będą dyskretni, a nie jak te żółtodzioby, co wywołały burdę w "Łysej Mantikorze", używając zarówno magii jak i miecza w karczemniej bójce. I wywołując plotki, które nadal krążą po całym Jarmarku. Oczywiście, wiem że ty, będąc doświadczonym kapłanem, jak i twoi towarzysze, nie popełnilibyście takiej gafy, ale... - zamyślił się przez chwilę. - Jeśli mogę być pewien Helfdanie, twej lojalności i posłuszeństwa w ramach pomocy przy tej misji. Skoro kapłan Tyra za ciebie poręcza... Cóż... 50 sztuk złota teraz, resztę potem. Stu nie dam, bo aż tyle gotówki na raz wyłożyć nie mogę. Nie wypadałoby bowiem płacić tobie więcej niż Iulusowi. Co do łupów, może być i jedna trzecia dla ciebie. Aczkolwiek nie gwarantuję, że jakiekolwiek będą. A i zastrzegam sobie pierwszeństwo przy wybieraniu łupów. Bo w razie zabicia jakiś drowów, chcę móc przywieźć dowód memu zakonowi. A przecież nie jestem barbarzyńcą, by głowy przywozić.

Słuchając kapłana tropiciel sądził, że musi chyba go usamodzielnić bo sobie sam w życiu nie poradzi nadto na tropiciela licząc. Szczerzył się na poręczenia jak to miał w zwyczaju bo wiedział, że z serca płynom. - Nie dalej jak wczoraj dałem pięćdziesiąt złotych monet pewnej niewieście co to nazbyt cnotliwa nie była… na moje szczęście. Ani lojalności, ani posłuszeństwa nie śmiałbym od niej wymagać za taką kwotę tedy ani za tyle ani za trzykroć tej sumy tego nie przyobiecam. - Dodał bez nazbyt patetycznego tonu bo nic a nic tego nie lubił. – Chyba wiemy obaj, iż nie byłbym zadowolony służyć twoim rozkazom. Dość daleko mi do giermków z twego zakonu, po cóż więc męczyć się mamy dla paru złotych monet. Tedy może ruszę za tą gwieździstą bardką i jej kompanią.- Puścił oko do elfa i jednym haustem dokończył puchar i podjął wątek nalewając kolejny.
- Co się zaś tyczy Mantikory to chyba jeno skromność tych kawalerów powstrzymuje ich przed wspomnieniem o ich niepomiernym udziale w tej potyczce. - Dodał zanosząc śmiechem się na samo wspomnienie jak się do sprawy zabierali. Aż za żywot się złapał bo go rozbolał od ustawicznego potrząsania nim.

-Ale od niej ni lojalności ni posłuszeństwa nie wymagałeś. Ino biegłości w czymś innym...w sztuce, swego rodzaju.-odparł Raydgast okazując że przyziemne sprawy są mu nieobce.- A co do giermków, cóż... gdybym szukał giermka to nie brał bym przecie najemników pod uwagę. Problem w tym, że... jeśli mam płacić, to za coś konkretnego, a nie za pobożne życzenia.
Jakiż pożytek z najemników, którzy na wstępnie deklarują, że posłuchu u nich mieć nie będę?

Wzruszył ramionami.- Tak czy siak, pewnikiem się spotkamy, choć wy raczej za tym z Stickiem, nie za drowami, ganiać będziecie. Chyba, że go już złapaliście?

Kapłan pokraśniał i zacisnął powieki, po czym powiedział cicho. W oczach które ponownie odemknął na paladyna błyszczał smutek.
- Sytuacja w Mantikorze wymknęła się spod kontroli - przyznaję. Próbowałem sprawę załatwić szybko i bez bitki, stąd ta magia. Pokutę za mą porażkę już na siebie nałożyłem. Wracając jednak do sprawy drowów - Sorg układa się z ludźmi, którzy w sprawę mrocznych elfów byli zamieszani, dlatego chętnie na ową wyprawę bym się udał. Również ze względu na to, iż Sir Thunderdragon w Uran zostanie i za dekadzień nowe wieści o Sticku mieć może, a jak miarkuję i Ty w dekadzień się do Fortecy i z powrotem uwiniesz. Na rękę mi też szczerze by było gdybyśmy potem, jeśli śladu barda nie odnaleźli posłańcy Tornwalda, razem ruszyli do włości Rudej Wiedźmy i ją co najwyżej indagowali o Półelfkę, bo okolica nam samym nieznana, a i prawdopodobnie Sorg wracać od Wiedźmy z drużyną i tak będzie to i łacniej na nią trafić w nieznanem w Twoim towarzystwie nam będzie... - chciał coś dodać ale zmarkotniał.
Po chwili wahania podjął jednak wątek.
- Uważam jednak, że w podróż do Podkosów poznanym towarzystwie raźniej by nam wszystkim było, szczególnie że już do tej sprawy swej ręki w ten czy inny sposób przyłożyliśmy i kwestia sług Vhaerauna jest nam znana i bliska. Czy nie moglibyśmy dojść do jakiegoś konsensusu, przykładowo 75 sztuk złota dla Helfdana. Osobiście ni będę miał nic przeciw większej stawce dla tropiciela, który w kwestii poruszania się po dziczy, ale i tropienia ukrywających się Mrocznych wielce przydatny będzie. Takoż samo Aesdil, z racji profesji może zjednać sobie posłuch u ludzi i więcej informacji o drowach się wywiedzieć niż zbrojni, czy najemni żołdacy - próbował negocjować Iulus.

Sądząc po minie barda, paladyn uznał, że z tą raźnością to kapłan deczko przesadzał. Oczywiście problem nie leżał tylko w pieniądzach, a w całej tej wyprawie... Na ile ona będzie chaotyczną wypadkową działań całej czwórki, na ile wspólnym działaniem? Raydgast obawiał się przewagi chaosu nad porządkiem. Zwłaszcza, że ku jego szczeremu zaskoczeniu, kapłan Tyra przyznał się do zadymy w karczmie.
Na razie jednak w milczeniu pił piwo...spoglądając na Helfdana i czekając jego odpowiedzi.

Bard dopiero teraz poczuł jak pocą mu się dłonie. Nie było to częste, choć zwykle zdawał się płonąć wewnętrznym ogniem, zupełnie jak nie-elf albo wręcz efryt czy inne gorącokrwiste paskudztwo z piekła rodem (albo jak człek dręczony przez owsiki...). Spojrzał na kapłana ale, o cudzie!, zmilczał ten jeden raz, postanawiając zagadnąć Iulusa o Sorg na osobności. Nawet naigrawanie się paladyna o zajście w Łysej Mantikorze przyjął z kamienną miną, zatopiony w gorączkowych myślach.
- Jeśli będę mógł jutro wyruszyć, to wyruszę razem z wami, jeśli nie - dogonię tak szybko jak to możliwe - elf skłonił głowę w kierunku Iulusa. - Rozmowa o łupach jest godną podziwu zapobiegliwością, ale mają one to do siebie że czasami różnym osobom różne łupy się przydają. Nadejdzie czas, będziemy się tym martwić - mówił chłodno. - Dla mnie z góry dwadzieścia pięć sztuk złota, wypłać zadatkiem o tyle więcej Helfdanowi i sprawa rozwiązana. - zerknął bystro na paladyna i powstrzymał się od splunięcia na widok jego miny - Nie martw się, przybędę, mnie to zależy na tym by drowów przyszpilić.

Helfdan widział to coraz dokładniej. Wiedział, że będzie jak zwykle… nikt go nie chce słuchać jak mówi, ale jak już ma odchodzić to wszyscy chcą żeby został. Nawet tak wielki umysł bohatera skrzętnie skrywany pod zmierzwioną czupryną nie był w stanie tego pojąć. Zamiast od razu poprosić go o poprowadzenie ich i uratowaniu Królestwa to ci zaczęli go drażnić jakimiś szczegółami… jakimiś drobiazgami… jakimiś marnymi 25 złotymi monetami w tą lub w tamtą. Pieniądze, pieniądze i pieniądze. Srała baba srała, a nie o to chodzi. Cóż pogodził się już z dramatem niezrozumienia. Nie podejmował próby wytłumaczenia kompanom, że nastąpi, co nieuniknione. I tak by tego nie ogarnęli, próżny trud. Postanowił to zakończyć tak, aby nikogo nie urazić.- No chyba mnie zaraz rozerwie. Wystękał po raz kolejny łapiąc się za brzuch. Uszy ludzi i nieludzi nie były w stanie nie zarejestrować krótkiego acz głośnego pierdu. - Że też musiałem tak się nażreć tyle tej kapusty z grochem. Co za cholerne biesy mnie podkusiły. -Wstał od stolika rozglądając się po zebranych. – Wy sobie tu planujcie, ustalajcie a ja pójdę się wysrać.

I już tego wieczoru nie wrócił.

Paladyn powoli dopijał kufel, wzruszeniem ramion jedynie zbywając uwagę barda, czy też odejście Helfdana za potrzebą. Obecność barda w podróży, czy też nieobecność, mało go w sumie obchodziła. Nie to, żeby żywił jakiś rodzaj niechęci wobec nadwrażliwego na swym punkcie Aesdila. Który najwyraźniej wziął na poważnie pijacką gadaninę. Cóż... Prawda była taka, że nikogo z tej grupki za uszy ciągnąć nie zamierzał. Ani kapłana, ani barda, ani tropiciela. Nie zechcą oni, zechcą inni.
A i rację miał Helfdan, pracodawca zawsze się jakiś znajdzie... pracownik też.
-Zamierzam wyruszyć jutro przed południem spod karczmy w której się zatrzymałem. Kto chętny, ten się zjawi. - zakończył sprawę krótko.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline