Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2006, 13:01   #130
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Im dłużej szli, tym większy niepokój ogarniał Nathaniela. Mijali kolejne puste pokoje, ani śladu kolejnych ofiar. Mimo to napięcie narastało - nie było też nikogo żywego.
Wreszcie znaleźli się w czymś na kształt ogrodu. Chłopak tak jak inni zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. W pewnej chwili odwrócił się. Mógłby przysiąc, że usłyszał śmiech dziecka. Roślina na wprost niego wyginała się dziwnie, zupełnie jakby przytrzymywana przez kogoś. Przetarł okulary, kwiatek leżał nieruchomo, mimo to wydawał się znajomy. Podszedł do niego, przykucnął. Zamknął oczy, próbując przypomnieć sobie....

Przez zamknięte powieki dostrzegał dziewczynkę. Kawałkiem białego sznurka podwiązywała łodygę rosłego kwiatu. Gdzieś z głębi szklarni słychać było pogodny kobiecy głos. Chyba nawoływał dziewczynkę, bo ta wstała i pobiegła w tamtym kierunku. Słabo przywiązana nitka spadła razem z kwiatem na ziemię.
Chłopak otworzył oczy. Tym razem wiedział...był pewien co zaraz się stanie. Biegł w tym samym kierunku co widziana dziewczynka.

Jego przyjaciele już tam byli. Markiz przytrzymując prawie nieprzytomną Door próbował zabrać ją z tego miejsca. Nathaniel już wiedział, nie musiał widzieć ciał, by poznać że zdarzyło się coś okropnego.
-Oni tu byli-odezwał się cichym, pozbawionym emocji głosem-Croup i Vandemar.
Podszedł jeszcze kilka kroków, aż znalazł sie na tyle blisko, by widzieć schowane w gąszczu roślin i doniczek zwłoki. Przez chwilę w milczeniu patrzył na młodszą dziewczynę. Wzdrygnął się nerwowo, przypomniał sobie coś, czego nigdy nie chciałby widzieć. Popatrzył na swych przyjaciół. Tym razem już nie chciał nic ukrywać.
-Zaskoczyli je tutaj-zaczął w końcu-siedziały w tym miejscu, rozmawiały, uśmiechały się, a oni przyszli. Młodsza odskoczyła, schowała się tam za doniczkami, rudowłosa próbowała wyprosić ich, wołała kogoś, ale to było na nic...-zamilkł
-Młodsza nie miała szans-zaczął ponownie, mówiąc to tak jakby wszystko było mu obojętne.-Gdy niższy intruz rozmawiał, wysoki zaszedł dziewczynkę od tyłu, pochwycił ją i przyłożył hak do gardła. Nie zabił od razu. Starsza kobieta błagała go, by puścił jej córkę, tak córkę, dlatego w jej głosi było tyle rozpaczy. Oni czekali, bawiło ich to, lubili napawać się czyimś strachem. i wtedy ... -urwał w pół słowa, łzy potoczyły się po policzku-dziewczynka...padła nieruchomo...na ziemię... tuż pod stopy swej matki.-gdy mówił o tym głos drżał mu, zniekształcając wyrazy.-Kobieta rzuciła się na niego w rozpaczy, a ten...przebił ją czymś...upadła obok swego dziecka.

Zamilkł na dobre. Wpatrywał się w obie kobiety. A więc dziś wszystko miało się spełnić, a tylko on wiedział, że to dopiero początek.
 
Glyph jest offline