Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2010, 00:26   #81
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
To było szybkie starcie, ale z ludźmi jakich miał Tupik, tak najczęściej to właśnie wyglądało. Halfling do głupców nie należał, dość szybo zorientował się, że nie walczą z prawdziwą gwardią Krogulca, a tej nie ma co lekceważyć. "Najsilniejszy" od niego, musiał się chyba przyłączyć z desperacji... lub z braku innego wyjścia... w każdym razie było to ostatnie głupie posunięcie wielkoluda, właściwie to przyjęcie wyzwania Grzecznego było najgłupszą ostatnią rzeczą jaką zrobił. Jeśli ktoś miał bowiem przeżyć to starcie to jedynie płotki... a może tylko jedna płotka...?

- DOŚĆ - ryknął po raz kolejny, przemieszczając się nieco dalej od ognia
- Wy dwaj rzućcie broń, a wyjdziecie stąd żywi. - rzucił w stronę zbirów, po raz kolejny rozkręcając procę" Co najwyżej z połamanymi członkami, jeśli uznam was za niebezpiecznych..." Ponowiona propozycja w sytuacji w jakiej znaleźli się ludzie Krogulca była aktem łaski, o ile była aktem prawdziwym.

Tupik nie był mordercą i nie zamierzał nim zostać, choć pozornie był ścigany już jak morderca, zbyt wiele walk, zbyt wiele trupów bez wyjaśnień... Jeśli można było uniknąć niepotrzebnych ofiar to Tupik był pierwszym, który optował za taką opcją, choć wiedział, że czasami bez ofiar się nie obejdzie. Miał nadzieję, że ich ilość obecnie wystarczy, zabicie kolejnych dwóch płotek niewiele zmieniało.

Pozbywanie się świadków tkwiło jednak zbyt mocno w naturze przestępców by taka decyzja przychodziła łatwo. Tupik musiał mieć dobry powód, by zachować świadków od Krogulca przy życiu... Miał nawet dwa...

Jednym z nich była nieobecność Levana i przybocznego Krogulca, Tupik chciał za Levanem natychmiast wysłać mu do pomocy Wasilija lub/i Maxa w zależności od rozwoju sytuacji w karczmie. Był niemal pewny, że przyboczny zginie, a to nie pozostawiło by żadnego posłańca do Krogulca... Mógł wysłać bzyków do Krogulca, ale jaki byłby to dowód na współpracę, gdyby nie przeżył nikt z ludzi Krogulca wysłanych na misję?? Propozycja przesłana przez Bzyka, lub człowieka Tupika byłaby dla Krogulca oczywistą pułapką... zwrócenie mu człowieka, byłoby zaś zaproszeniem do rozmów... A już na pewno nie takim zaproszeniem, które przeszłoby bez echa w świecie przestępczym. Krogulec musiał chwycić rzuconą mu rękawicę i albo przystać na rozmowy, albo odrzucić ją Tupikowi prosto w pysk, niejako zamykając rozdział negocjacji.

Oczywiście nie dało się ignorować pożaru, gdyby bandyci poddali się, pierwszą wspólną sprawą miało być jego zagaszenie, póki się nie rozprzestrzeni do rozmiarów których ugasić już nie będzie można. Koce czy piach mogły zadusić oliwny pożar, pod warunkiem współpracy i szybkiego działania.

Nie była to próba podpalenia karczmy, a raczej zajęcia czymś bandy Tupika. Ogień z roztrzaskanej lampy, pozostawiony sam sobie, niechybnie by się rozprzestrzenił, likwidując być może jedyne "bezpieczne" schronienie.
Szybka akcja gaszenia pożaru powinna zaś przynieść właściwe efekty.
- Wystarczy - rzucił niejako bardziej już do swoich ludzi... Wasilijego i Aniego. Oczywiście wszystko leżało już w rękach bandziorów, dosłownie, wywalenie oręża, mogło, choć nie musiało ocalić im życia, o ile Wasilij potrafił być karny i rozumieć, że co się odwlecze to nie uciecze, o tyle Ani był w gorącej wodzie kompany, Tupik nie wiedział czy powstrzyma Sigmarytę...

Obaj bandyci jednak grzecznie rzucili broń i zostali związani.
- Gdzie piwnica? Tupik zapytał Helmuta
Karczmarz wskazał Tupikowi piwnice do której schodziło się przez kuchnię. Tupik wraz z Anim i Ericą zaciągnęli zbirów do tymczasowego loszku, kneblując na wszelki wypadek. - Czekać tu spokojnie i radzę bez kombinacji, będę miał dla was zadanie gdy tu wrócę. - Przemówił groźnie dając jednak nadzieję więźniom, nie mógł pozwolić by kombinowali nadmiernie. Gdy wyszli z piwnicy trzeba było opanować nie tylko pożar, którym dość skutecznie zajął się krasnolud. Tupik ponownie podszedł do Karczmarza
- Gdyby przyszła straż miejska Ci szlachetni mężowie sami obronili karczmę, no - Tupik odchrząknął zerkając na trupy ochroniarzy - no wraz z nimi oczywiście i tobą Helmucie.
Karczmarz spojrzał się zdziwiony, ale przyjmując do wiadomości , że związany jest już umową. Co by nie było Tupik wykonał swoją część polegającą na ochronie tego miejsca, a właściwie życia karczmarza.

Tupik próbował odtworzyć scenerię walki. Na początku był Grzeczny i jego solowy występ z "najsilniejszym" przeciwnikiem. Występ krótki acz dający do myślenia. W kilku ciosach zmasakrował twarz osiłka i rzucił bezwładnego na podłogę. Chwile później Levan przebił na wylot rapierem pierś nieszczęśnika, który nie usłyszał skradającego się za nim zabójcy. Potem już był tylko chaos, którego najlepszym dowodem był krasnolud z rykiem wbijający kciuka w oczodół przeciwnika. Tupik w tej chwili nie był już pewien kto ryczał... coraz bardziej skłaniał się ku teorii że jednak zraniony, na widok swego drugiego oka spływającego po palcu krasnala. Tupik z satysfakcją przyjął też własny efekt działań, kamień wyrzucony z procy rozbił twarz trafionego nim nieszczęśnika na tysiące kawałków...
Lampa z oliwą pomieszała jednak szyki bandzie. Zbyt późno jednak by zmienić ostateczny rezultat bitwy. Pokłosie przestępców Krogulca leżało bezwładnie na posadzce karczmy i tylko dogaszany ogień tworzył jeszcze zamieszanie...

Halfling dopiero teraz pomyślał, że kiścień nie poszedł w ruch i że osiłek, najprawdopodobniej przetrwał starcie - nim również postanowił się niezwłocznie zająć...

Pozostawała jeszcze kwestia reszty bandy, Tupik chcąc nie chcąc ruszył za nimi, pozostawiając towarzystwo, które nie powinno mieć problemu ze strażą. Z tego powodu zerknął na Lizzy dając jej sekretny złodziejski znak aby ruszyła za nim.

Wartość pojmanych bandytów zależała od tego czy asystent Krogulca przeżyje, a odkąd rozsądny ostatnio Matt ruszył za Levanem była już na to jakaś szansa. Osaczenie przeciwnika, mogło zaś ją zwielokrotnić. Zawszę w rachubę wchodziła ewentualna pomoc Levanowi, być może nawet w samym odszukaniu uciekiniera.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 21-04-2010 o 00:09.
Eliasz jest offline