Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2010, 18:39   #11
Midnight
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Nie zwracała uwagi na rozmowy pozostałych. Na krótką, jak jej się zdawało chwilę, pozwoliła sobie odpłynąć w świat marzeń. Cóż jej to bowiem szkodziło. Racjonalnego wytłumaczenia zaistniałej sytuacji i tak nie była w stanie wymyślić. Może ktoś inny sobie z tym poradzi, ona odpuściła. Miast tego pozwoliła sobie na ewentualne uwierzenie temu wszystkiemu. Czyż nie byłaby to przygoda o jakiej niejednokrotnie marzyła czytając w zaciszu szkolnej czy też publicznej biblioteki? Te liczne tomy opowiadające o przygodach takich jak ta. Ratowaniu królestwa, walce, magii... Jeżeli bowiem przyjęło się to wszystko za prawdę to tylko ona wchodziła w rachubę. Co prawda wątpiła w pojawienie się rycerza w lśniącej zbroi, dawno jednak doszła do wniosku że takowy raczej by jej nie zaciekawił. Cała reszta.. Uśmiechnęła się do siebie i do wesoło igrających płomieni.


Chwila minęła wraz z pojawieniem się Salerina. Mag najwyraźniej zrobił co miał do zrobienia w związku z czym mogli rozpocząć podróż do kraju owej tajemniczej Cesarzowej. Sybil bez słowa sprzeciwu pozwoliła by dłoń mężczyzny, którego z braku imienia nazwała w myślach przewodnikiem, spoczęła na jej ramieniu. W końcu nie licząc tego, że sprowadził ją do owej jaskini wbrew jej woli oraz że namieszał jej w głowie przy pierwszym spotkaniu, nie wykazał się żadnymi wrogimi zamiarami. Ciche podszepty racjonalnego umysłu zgasiły słowa chłopaka, które skierowane zostały do Jeleny. Nawet jednak gdyby okazały się być nieprawdziwe to i tak owe królestwo musiało być czymś lepszym niż owa jaskinia. Chociażby pod względem żywności i dostępu do wody.


Rozpoczęła się inkantacja zaklęcia. Polka z zapartym tchem przyglądała się powstającej z niczego kuli. Świetliste więzy, które wypłynąwszy z niej oplatać zaczęły ludzi tworzących krąg niemal całkiem przykuły jej uwagę. Żałowała że nie miała przy sobie chociażby zwykłej cyfrówki. Natychmiast jednak doszła do wniosku że jedyne co by uzyskała to obraz grupki ludzi stojących w mroku jaskini. Może i udałoby się z tego zrobić nastrojową kompozycję przy odpowiednim dobraniu oświetlenia, lecz nic poza tym. Jeżeli bowiem była to magia, a pora była najwyższa by wyłączyć wątpiące brzmienie owego twierdzenia, to marne widziała szanse na to by pozwoliła uchwycić się technice. To była dzika i chaotyczna siła, a przynajmniej taką widziała ją Sybil. Siła która jedynie niektórym pozwalała sobą kierować. Wciąż jednak pozostając wolną i nieprzewidywalną.


Czar prysł. Stwierdzenie to miało niemal dosłowne odzwierciedlenie w tym co nagle rozegrało się na oczach dziewczyny. Nie była w stanie nadążyć za wydarzeniami. Zbyt pochłonięta obserwowaniem nici które złączyły drużynę z czymś co zapewne miało być portalem, z pewnym zdziwieniem stwierdziła że oto stoi za plecami tego, który chwile wcześniej spokojnie stał obok niej. Na dodatek wszyscy opiekunowie trzymają w dłoniach miecze lub, w jednym przypadku kij. Nie zabrakło też rannych. Nieco niepewnie spojrzała na Jelenę. Nim jednak zdążyła wygłupić się pytaniem " co się stało?", ponownie stanęła, a raczej została ustawiona w kręgu. Cichy głos maga ponownie skierował jej uwagę na świetliste efekty wypowiadanych przez niego słów, które teraz zdawały się być znacznie wyraźniejsze i jakby mocniejsze. Wreszcie nie mogąc znieść dłuższego spoglądania w jasność, przymknęła oczy. Niewiele to jednak pomogło. Zdawało jej się że blask nie tyle obejmuje ich co wpływa do wnętrza nie pozwalając się od siebie uwolnić.


Wreszcie wylądowali. Lena zajęła się opatrywaniem rannych. Kobieta zdawała się być obeznana z tą sztuką, a słowa które padały z jej ust w trakcie, upewniłyby każdego. Sybil stanęła z boku by nie przeszkadzać w tych czynnościach. Jej wiedza na temat opatrywania raz nijak się miała do umiejętności lekarki. Kurs czy tam dwa, które zaliczyła by spełnić wymagania stawiane członkom wyprawy w której kiedyś brała udział. Gdyby jednak została poproszona o pomoc...

Lecz nie została co dało jej czas na nieco lepsze przyjrzenie się otoczeniu. Komnata w której wylądowali sprawiała wrażenie opuszczonej. Gruba warstwa kurzu pokrywająca podłogę jasno dawała do zrozumienia że nie mają co się martwić nagłym pojawieniem nieproszonego gościa czy też gości. Tak chyba było lepiej. W końcu, o ile wierzyć słowom opiekunów, przybyli by pomóc cesarzowej. Skoro zaś kobieta ta tak rozpaczliwie potrzebowała pomocy by przymusem ściągnąć do swego państwa ludzi z innego czasu czy nawet planety... Naturalnie o ile przyjęło się że to wszystko dzieje się naprawdę, a nie jest jedynie efektem środków halucynacyjnych czy czegoś w tym stylu... Jasnym było że nie mają co liczyć na huczne przyjęcie, fanfary i dywany z płatków róż. O ile oczywiście rosły tu róże.

Jej rozmyślania przerwał głos Asmela. Faktycznie było tu dość cicho jednak czy aż tak? Pokręciła głową jakby w przeczącej odpowiedzi na czyjeś pytanie. Nie mogła przecież wiedzieć jak głośno powinno być, była tu po raz pierwszy. Jeżeli jednak człowiek który zdawał się być obeznany z tym miejscem jest zaniepokojony należało trzymać się na baczność. W końcu skoro nawet w zaufanej grupie osób znalazł się zdrajca to powinni być przygotowani na wszystko. Dobre sobie. Jak miała być przygotowana na cokolwiek skoro została porwana tak jak stała. Czym miała się bronić? Kluczami od mieszkania? Jaką niby miała przewagę nad uzbrojonym w miecz czy łuk czy cokolwiek w tym stylu, przeciwnikiem? Gdyby jeszcze miał sztylet, to może. W końcu sztylet niewiele się różni od noża, a na kursach przerabiała sposoby obrony przez ta bronią. Jednak miecz... Łuk... Nagle poczuła się bardzo małą i bezradną istotą w bardzo wielkim i nieznanym sobie świecie. Chciała by to się wreszcie jakoś wyjaśniło. By ktoś powiedział o co w tym wszystkim chodzi, co tak właściwie mają w tym świecie zrobić i kiedy będą mogli wrócić do siebie. Przede wszystkim zaś byłoby miło gdyby ktoś udzielił jej odpowiedzi na pytanie dlaczego akurat ona, dlaczego oni. Co takiego posiada, jaka umiejętność zwróciła na nią uwagę owej nieznajomej władczyni. Bo raczej nie chodziło tu o zrobienie nastrojowego portretu.


Mając dość bezczynności podeszła do jedynej, w miarę znanej osoby. O ile można było tu mówić o jakichkolwiek znajomościach.


- Mogę w czymś pomóc? ...

Chwile spędzone na pomocy, zresztą dość nikłej, przy opatrywaniu Muriona nieco poprawiły nastrój, który sama sobie popsuła. Podchodząc do posągu uniosła głowę by lepiej przyjrzeć się twarzy postaci. Kryształy które umieszczone zostały na czole rzeźby odbijały promienie słońca zalewając cała komnatę wielobarwnym światłem. Zastanawiała się kim był. Czy którymś z bogów czczonych przez tych ludzi? Skoro tak to dlaczego nikt nie odwiedzał tego miejsca? Pytania mnożyły się w głowie Sybilli, a brak odpowiedzi bynajmniej ich przed tym nie powstrzymywał.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline