Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2010, 23:19   #201
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
"Znacie to spojrzenie, które rzuca wam kobieta, kiedy ma ochotę na seks?
Ja też nie."



Ledwo co żywa, ale za to usatysfakcjonowana drowka wróciła do karczmy. Lekki uśmiech widniał na jej twarzy, choć można by pomyśleć, na pierwszy rzut oka, ze to grymas bólu lub obrzydzenia, ale ciężko było zdefiniować owy grymas. Gdy weszła do izby, od razu przemknęła przezeń, szybko zapytawszy gdzie można zaznać kąpieli. Udała się, aby zmyć zapach potu i brud z ciała, ale również oddać się kojącym właściwościom wody, która choć na chwilę ukoi jej mięśnie, stawy i kości.

Kilka dłuższych chwil później.
Bala z wodą stała za nią, jeszcze lekko parując. Podeszła do lustra i przetarła je dłonią. Włosy miała wilgotne, a kilka samotnych kropel wody widniało na jej ciele. Miała na sobie jedynie bieliznę, która zlewała się z jej odcieniem skóry. Spojrzała na swoje odbicie i uśmiechnęła się.
- Mrau, kociaku - szepnęła, po czym zaśmiała się z tak banalnego i idiotycznego zdania. Machnęła włosami niczym Pamela Anderson w Baywatch i dłońmi przeleciała po swoim ciele. Jej figura nienaganna, mięśnie może nie za specjalnie widoczne, ale zarysowane w odpowiednich miejscach. Do tego kształtny biust, płaski brzuch, jędrne pośladki i zgrabne nogi. A to wszystko okryte delikatną, czarną skórą.
- Nie zamieniłabym tego ciałka na żadne inne - stwierdziła na głos. Puściła oczko do tej panienki, która stała naprzeciw. I właśnie w tym momencie stwierdziła, że będzie musiała się zabawić niedługo. Przecież taki skarb nie może marnować się i jakiś przystojniak, powinien o nie zadbać, którejś pięknej nocy. Przewróciła oczami, zdając sobie sprawę, że znalezienie odpowiedniego kochanka, który będzie ją pociągał zarówno fizycznie jak i mentalnie, będzie trudne. Sashivei zawsze uważała, że seks jest przyjemnością, ale nie z byle kim. Nie dość, że musi być przystojny, mieć poukładane w głowie, odpowiednie poczucie humoru, status i najważniejsze, to "coś". Ale to nie wszystko, ważna również była barwa głosu. Nigdy nie wiedziała czemu i jaka, ale gdy jakowyś mężczyzna posiadał odpowiednią, to była bardziej uległa. Ot, taka jej słabostka.
Kobieta rozmarzyła się trochę, ale szybko doszła do wniosku, że nie ma to w tej chwili sensu. Trzeba coś przegryźć. Więc ubrała się i zostawiając mały nieład po sobie, udała się na wieczerzę.

Niestety i ta, jakże archaiczna czynność została jej uniemożliwiona, ponieważ szaremu orkowi zachciało się z kompanią porozmawiać.Drowka słuchała spokojnie i uważnie słów, które zwracał do nich Heinrich. Końcowe zdanie nie przypadło jej zbytnio do gustu, więc i wstała, gdy mówca zrobił przerwę. Spojrzała wnikliwie na niego.
- Przykro mi, ale ja w ciemno nie pójdę na żaden układ - powiedziała beznamiętnie, gdy cisza zapadła. Stwierdziła, że bez uzgodnienia jakichkolwiek warunków najmu jej umiejętności nie zgodzi się na nic. Miała cały czas w pamięci, to jak zaczęła się ich współpraca oraz fakt, że mówi do niej ork i z kim musiałaby współpracować. Nic, może oprócz zapłaty, bo zła nie była, jej tu nie trzymało i nie skłaniało do wykonania jakiegoś zadania. Zresztą, czy ktoś za nią będzie płakał?
Dlatego też szybko przeleciała wzrokiem po zebranych i zasuwając grzecznie krzesło za sobą zwróciła swe kroki ku wyjść i opuściła karczmę. Jednak miejsca tego nie miała zamiaru jeszcze opuszczać, ponieważ jej zapłata była w toku realizacji, więc do jutra musiała tu zostać. Za to wolała już przygotować się na jutrzejszy dzień, mianowicie, zakupić konia i jadło, na tyle na ile jej wystarczy i przespać, w miarę możliwości, wygodnie tą noc, a nazajutrz, odebrawszy swój sprzęt, opuścić to miejsce.
Oparła się o ścianę tuż przy wejściu do karczmy. Akurat w jej kierunku, chociaż bardziej do dobytku, szedł jakiś wojskowy. Spojrzała na niego z góry do dołu, a i on odwzajemnił spojrzenie.
- Rivvil, poczęstujesz papierosem? - zagadnęła. Mężczyzna zaczął poklepywać się po klatce piersiowej, jak jakieś zwierzę, w okresie godowym, po czym wyciągnął paczkę ze skręconymi papierosami, własnej roboty.
- Proszę - wyciągnął w jej stronę. Ona wzięła i włożyła go do ust, a on wyciągnął zapałki i odpalił jej.
- Bel'la dos - odparła, gdy wzięła pierwszy wdech powietrza wraz z dymem, po czym poszła w stronę stajni, aby dowiedzieć się czy mają na sprzedaż wierzchowca, ignorując uprzejmego jegomościa.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."

Ostatnio edytowane przez Szaine : 19-04-2010 o 23:24.
Szaine jest offline