Koszmar. Wziął kilka głębszych oddechów. Chyba krzyczał we śnie, ale sen był już przeszłością. Wstał z posłania i przywdział szaty, jego krzyk nie pozostał niezauważony i kilka osób zechciało się przyjrzeć.
-
Nic mi nie jest. - odpowiedział Bartolomeo -
W obecności sług Ciemności łatwo o zły sen, albo o jego brak... Czy nasi goście już nas opuścili? - zapytał jednego z siepaczy, ten mimo zaskoczenia kiwnął głową.
-
Może tak będzie łatwiej. - podsumował. -
Muszę porozmawiać z Przodkami. - oznajmił i opuścił namiot. Jego wysokie buty z żmijowej skóry grzęzły w rozmiękłej od deszczu ziemi. Odszedł na skraj obozowiska i spojrzał w niebo, już jasne lecz ciągle zakryte chmurami, które kłębiły się jak myśli wiedźmiarza.
Pośród grozy i tajemnic
ukrytych słów mądrość dawną
dajcie tym którzy prawdą
w Ciemność idą bić
Odmówiłem słowa modlitwy, by oczyścić umysł z wspomnień koszmaru i uzyskać jasność potrzebną do podjęcia decyzji co dalej. Czy ryzykować powodzenie misji dla ścigania demona? Czy też spocząć na bezpiecznym tronie obowiązków i odpowiedzialności? Czego tak oczekują przodkowie? I co jest właściwie?
Rozmyślania przerwało plaśnięcie kroków, do Wiedźmiarza zbliżała się Przepatrywaczka.
-
Słyszałam, że przyśnił ci się koszmar, może teraz zechcesz wysłuchać moich snów. - w głosie nie brzmiała nuta wyrzutu, była zbyt skrzętnie ukrywana, w strumieniu zdarzeń nie było czasu by zastanowić się nad jej wizją.
-
Czy twój sen się powtórzył? - zapytał.
-
Tak, w tej samej formie. Pałac, larwy i postać w cieniu żądająca zapłaty. A ty o czym śniłeś?
-
O larwach pożerajacych Azariasza. Ale to tylko sen. - zdawał się nie przykuwać szczególnej uwagi do snu. -
Czy istota w Podmroku ciągle za nami podąża? - zapytał.
-
Nie, już jej nie widzę, może odeszłą, może lepiej się kryję, może to ten Abdul?
- Myślisz, że Abdul za nami podążał, czy dostrzegłaś w nim coś niezwykłego?
- Nie miałam okazji, wyczułam w nim coś niezwykłego, ale nie wiem czy jest to złe. - znikąd podpowiedzi. -
A ty co myślisz Urielu? - zapytała.
-
Że jest sługą mroku. - odpowiedział jak już wiele razy.
-
I pozwolisz by odjechał jakby nigdy nic? - zamyślił się, odwrócił wzrok w stronę skłębionych obłoków, po chwili odpowiedział.
-
Nie. Odszukaj siepaczy i Inkwizytora, niech siodłają konie i szykują broń, choć jeśli przodkowie pozwolą nie będzie potrzebna. Na mocy praw Tradycji czas by Abdula aresztować. - powiedział i sam ruszył w stronę obozu by odnaleźć Gromosława i Ariona, a także przekonać Juliusza do swoich planów...