Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-03-2010, 22:45   #21
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Przez chwilę, naprawdę krótką chwilę, Bartolomeo nawet się cieszył z przybycia Klingi. Doświadczony żerca to zawsze mile widziany człowiek na Rubieży. Trochę go zaskoczyło, że przybył tak wcześniej, ale... Ale wyjaśnienie tej zagadki objawiło się aż za szybko i sprawiło, że nawet problem Abdula wydał się mało znaczący.

- Jeśli mogę wtrącić- zaczął, zanim Uriel miał szansę odpowiedzieć i bynajmniej nie czekając na pozwolenie- wydaje mi się, że w tej sytuacji najlepiej będzie upchnąć naszego dzikoklanyckiego gościa w drugim namiocie, jak zaproponował Rostow, a potem bez Abdula na karku zastanowić się, co zrobimy z Wilczym Wzgórzem. Teraz to kwestia naszego świętego miejsca ma najwyższy priorytet, zgodzicie się? Wystawimy dodatkowe warty, zwłaszcza teraz, gdy przybyła nam jedna, solidna klinga- rzucił okiem na Arona- i zagrożenie ze strony posła chyba odsuniemy?
- Czy zdołamy oczyścić Wzgórze własnymi środkami, czy musimy wezwać pomocy z Elizjum? Jeśli tak, trzeba z samego rana wysłać kogoś z wiadomością do siedziby klanu, może jednego z siepaczy. A co do mechanicznego szpiega, to chyba Ty, Urielu, masz pod ręką wspaniałego specjalistę od technologii, nieprawdaż?
- To jak, jest zgoda na taki plan działania?
 
__________________
"Wiadomo od dawna, ze Ziemia jest wklęsła – co widać od razu, gdy spojrzy się na buty: zdarte są zawsze z tyłu i z przodu. Gdyby Ziemia była wypukła, byłyby zdarte pośrodku!"
Wojnar jest offline  
Stary 02-04-2010, 14:06   #22
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Wiedźmiarz powtórzył Klindze to co wcześniej opowiedział Juliuszowi, zaznaczając jak według niego można znaleźć dowody na winę lub czystość dziecka. Nie zdołał jednak przekonać innych.
- Wypatrując zagrożenia poza horyzontem, nie zapominajmy o tym, które mamy u bram. - nie zgodził się z Bartolomeo, konsekwentnie przypominając o swoim braku zaufania do Abdula.
- Cokolwiek się stanie, noc będzie dla nas nauką. Przodkowie czuwają nad wszystkim, którzy są wierni Tradycji. - ostatecznie jednak dał za wygraną, najwyraźniej uznając, że nawet przyjmując demona do obozu zdołają przetrwać.
- Prędzej czy później każdy potępieniec znajdzie swój koniec. - dodał ze spokojem, jakby wierzył, że jeszcze ich szlaki przetną drogę Abdula, a czego nie dokonają tej nocy, będą mogli nadrobić przy kolejnej okazji.
- Zanim to jednak nastąpi nie ufajmy obcym, a niech nasze myśli będą dla nich niezdobytą twierdzą, a usta zamkniętą bramą. - ostrzegł. Pozostawała opowieść Arona, która budziła niepokój, choć w obecnej sytuacji, była tylko kolejną komplikacją.
- Tylko Aron widział Wzgórza, słowa innych będą odbiciem prawdy póki nie ujrzą tego co on, wiele niebezpieczeństw czeka w stepie na samotnych posłańców. Najsampierw obaczmy Wilcze Wzgórza, wówczas będziemy wiedzieć co zrobić. Być może dokonawszy bluźnierstw opuścili święte miejsce. - wolał zachować ostrożność.
- Teraz zaś trzeba wskazać miejsce naszym... gościom. - ostatnie słowo wypowiedział z ociąganiem, głosem wyrażającym sceptycyzm i wątpliwości - Ja zaś z Jakubem przyjrzymy się techno pamiątce. - nie widząc sprzeciwu wrócił do namiotu i wezwał Jakuba do siebie, nie mówił jednak nikomu co nim kierowało.

Przepatrywaczka Julia zaprowadziła ich na miejsce. Jakub chciał wypytać Uriela o niespodziewanego gościa, jednak zanim zdołał mu odpowiedzieć, Julia uciszyła obu, ostrzegająć że w nie są w Elizjum by prowadzić swobodne gadki. Zamilkli więc i jęli nasłuchiwać, nic jednak nie dostrzegli.
- To tu. - powiedziała wskazując czerwoną kostkę ukrytą w trawie. Jakub wyrwał się w stronę znaleziska widząc zupełnie nową ciekawostkę, aż brat musiał go upomnieć.
- Uważaj, to może mieć... promile! - w jego zwykle opanowanym głosie zabrzmiała nerwowa nuta, czy to z troski o brata, czy też z nieufności do technologii. Bo choć znał tajniki alchemii, to już sekrety okultyzmu kwantytatywnego pozostawały poza zasięgiem. A jak wszystko co nieznane, budziły niepokój. Jakub zaś wręcz przeciwnie.
- Żadne promile, spokojna głowa, zwykła... hmm no właśnie, co to może być? - zapytał sam siebie przyglądając się pamiątce.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline  
Stary 06-04-2010, 18:40   #23
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Uriel Azrael
W strugach deszczu trójka elizejczyków udała się ponownie na wzgórza za obozem. Dzięki pomocy Julii szybko odnaleźli przedmiot o którym opowiedział Aron. Na pierwszy rzut oka nie wyglądał on na groźny. Uriel jednak, jak zawsze w stosunku do każdej technologii był bardzo ostrożny. Tym bardziej, że tego urządzenia używał któryś z ich wrogów.
Jakub z wielką ciekawością pochylił się nad znaleziskiem. Nawet on mimo, że obyty z technologią i pamiątkami po przodkach, zachował daleko posuniętą ostrożność. Przez kilka dobrych chwil przyglądał się okultystycznym symbolom jakimi pokryty był sześcian. W końcu bardzo dojrzałym głosem powiedział:
- Z tego co widzę, przedmiot ten został stworzony tylko w jednym celu - szpiegowania. Niestety nie wiem na jakiej zasadzie działa, ale po tym co mówiliście istnieją dwie prawdopodobne hipotezy...
Wiedźmiarz musiał przyznać, że nie poznał brata. Zawsze traktował go jako podlotka i sprawiającego kłopoty dzieciaka, a teraz okazuje się że Jakub w sytuacji kryzysowej zachował naprawdę chłodny umysł i z wielką precyzją analizował dostępne dane, by móc wysnuć prawidłowe wnioski. Na dodatek używał mowy technoklanytów w sposób bardzo precyzyjny i swobodny. Uriel w skrytości ducha cieszył się, że zabrał brata ze sobą i czuł w sercu dumę. Po powrocie będzie musiał porozmawiać z ojcem o przyszłości młodszego z braci.
- Gdybym nie słyszał opowieści Arona uznałbym, że jest to samodzielne urządzenie szpiegujące. Gdy jednak wezmę pod uwagę słowa żercy, muszę założyć, że to co leży przed nami jest tylko częścią większej całości i prawdopodobnie nie jest to samodzielne urządzenie. Przypuszczam, że jest to rodzaj stacjonarnego lokalizatora, pozwalającego głównemu urządzeniu wrócić na poprzednią pozycję, by w sprzyjających okolicznościach powrócić do wykonywania powierzonego zadania.
Na podstawie glifów jakimi pokryty jest ten obiekt, mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, że urządzenie które podążało za nami jest wysoko rozwinięte. Myślę, że jest nawet wyposażone w moduł świadomości, ten trzy symbole ewidentnie pokazują, że mamy doczynienia z tak zwaną "żywą maszyną" To co spotkaliście - Jakub zwrócił się do Julii - posiada nie tylko wyznaczone zadanie i cele, ale także własną niczym nie skrępowaną świadomość. Jak dalece jest ona rozwinięta ciężko mi powiedzieć, ale przypuszczam że nie jest to jakiś prosty model. W chwili zagrożenia nie podjął on walki, tylko wycofał się. Na dodatek pozostawił nam to. Wskazuje to na celowość jego działania i posiadanie określonego planu. Myślę, że musimy zniszczyć to urządzenie. I choć mówię to z wielkim bólem i niechęcią to w tej sytuacji nie widzę innego wyjścia, by zapewnić nam bezpieczeństwo.
Uriel nie wiedział co ma powiedzieć. Jego młodszy brat wysławiał się jak technoklanycki mentor. Wiedźmiarz był laikiem w sprawach technomancji, ale Julia pochodziła z klanu który się tym zajmował, a słowa Jakuba także na niej zrobiły ogromne wrażenie. Błysk w oczach młodzieńca świadczył o tym jak bardzo jest podniecony całą sytuacją i oczywiście znaleziskiem. Wiedźmiarz musiał przyznać, że jego brat zachował się nad wyraz dojrzale. Podjął decyzję trudną, ale zarazem jedynie słuszną w tej chwili.
Uriel milczał, ale wiedział że teraz od niego należy ostatnie słowo w tej sprawie.


NOC
OBÓZ KARAWANY POSELSKIEJ ELIZJUM

ARON "KLINGA"
Księżyc stał już wysoko, gdy Gromosław zbudził żercę by ten zajął jego miejsce na staży.
Namiot dla dzikoklanyty i jego świty stał w odległości kilkunastu metrów od głównego namiotu elizejczyków. Posłowie uznali, że taka odległość jest z jednej strony wystarczająco by zapewnić bezpieczeństwo, a z drugiej na tyle niewielka by nie urazić podejrzanego gościa.
- Jak minęła warta? - zapytał cicho Aron, gdy wstawał z posłania.
- W miarę spokojnie - odparł Gromosław - Abdul Hadi, to niewątpliwie podejrzany osobnik, ale zdaje sobie sprawę że w obecnej sytuacji nie może nic zrobić. Nie wiem co skłoniło go do tego, by prosić nas o gościnę, ale widać że ma jakiś plan. Nawet teraz musisz na niego uważać. Ten człowiek chyba nie śpi i czuwa tak samo jak my.

Aron usiadł przy niewielkim ognisku, rozpalonym na skraju obozu Elizjum. Otulił się pledem i zaczął wpatrywać się w namiot dzikoklanyty. Tak jak mówił Gromosław, Abdul Hadi chyba nie spał. Trzymając swego syna w ramionach kołysał się w przód i w tył. Wyglądał jak pogrążony w transie. Aron zdawał sobie sprawę, że musi uważać na każdy ruch obcego. Ufał Urielowi i jego wiedzy, jeżeli wiedźmiarz twierdził, że Hadi jest splugawiony, to tak musiało być. Dyplomatyczne zabiegi Hanzy nie tylko do niego nie przemawiały, ale poprostu brzydził się ich. Musieli jednak działać razem dla dobra klanu. Na domiar złego, dzikoklanyty nie był ich jedynym problemem. Sprawa splugawionych Wilczych Wzgórz wymagała poważnej narady.

Uriel Azrael
Męcząca podróż i trudne wieczorne rozmowy sprawiły, że wiedźmiarz był wykończony. Czuł nie tyle fizyczne zmęczenie, co psychiczne wyczerpanie. W jakiś sposób musiał sam przed sobą przyznać, że w tej dyplomatycznej bitwie przegrał ze sługą Ciemności. On nie miał wątpliwości, że Abdul Hadi tuli do piersi demona. Nie obchodziła go ani dyplomatyczna etykieta, ani zwyczaje stepu. Dla niego Hadi był wrogiem, i to najgorszym z możliwych bo konszachtującym z Ciemnością. Dlatego porażka w dyplomatycznej bitwie bolała go. Instynktownie wiedział, że wcześniej czy później los skrzyżuje ich drogi ponownie i wtedy nie będzie wątpliwości kto jest kim.
Wiedźmiarz miał nawet plan, by w nocy poobserwować zachowanie Hadiego. Jednak gdy tylko położył się na posłaniu zapadł w głęboki sen.

Uriel najpierw usłyszał dziwny dźwięk. Przypominało to piszczenie jakiegoś gryzonie, ale było o wiele bardziej donośne. Dopiero potem nadeszły obrazy. Potworne i ohydne obrazy. Coś takiego, że tylko słudzy Ciemności mogliby na to patrzeć, bez odrazy.
Uriel widział przed sobą otwarta ludzką czaszkę. Wyglądało to tak, jakby ktoś odkroił górną część, odsłaniając ukryty wewnątrz mózg. Cały biały, składający się z licznych poplątanych zwojów, niczym kłębek grubej liny, mózg. Pulsował w rytm uderzeń serca. Już sam ten widok przyprawiał o mdłości.
Przeraźliwe piszczenie nie ustawało, a wręcz przeciwnie rosło na sile. Uriel poczuł straszliwy żar, który sprawił że pot wystąpił na całym jego ciele.
I wtedy to zobaczył.
Spomiędzy zwojów mózgowych, zaczęły wypełzać niewielkie czerwone robaki. Z każdego zakamarka czaszki wyłaniało się ich coraz więcej i więcej. Czerwone glizdy poruszały się spazmatycznie. Uriel wiedział, że żerują on na mózgu. Słyszał ich mlaskanie. Z każdą chwilą pełzających larw było więcej, tak że już za moment czaszka wypełniła się pulsującą własnym życiem plątaniną krwistych larw.
To one wydawały ten przerażający, wdzierający się w uszy, pisk.
Punkt kulminacyjny koszmaru jednak jeszcze nie nadszedł.
To co ujrzał Uriel Azrael tej nocy sprawiło, że obudził się z głośnym wrzaskiem.
Wykrzywiona w spazmach bólu twarz Azariasz, była ostatnim obrazem jaki ujrzał tej nocy wiedźmiarz Uriel.


Bartolomeo Juliusz
Bartolomeo kręcił się z boku na bok. Żadna pozycja nie była dla niego wygodna. Na dodatek kłębiące się myśli i problemy do rozwiązania sprawiały, że sen i tak nie przychodził.
Młody hanzyta wiedział, że wyprawa poselska w momencie choroby Azariasz jest niezwykle trudnym zadaniem. Jednak już pierwszy dzień podróży pokazał, że będzie to wręcz śmiertelnie groźne zadanie. Podejrzany nocny gość, mechaniczni szpiedzy oraz plugawy rytuał na Wilczych Wzgórzach, to były elementy tej samej koszmarnej układanki. I z której strony by na nią nie spojrzeć widać było, że na każdym jej elemencie cieniem kładzie się obraz Familii Antoniazzich. Oznaczało to tylko jedno. Poselską karawanę Elizjum czeka jeszcze nie jeden kłopot.

Mijały godziny a sen nie przychodził. To było okropne. Bartolomeo czuł zmęczenie i nawet odpuścił sobie bezowocne rozmyślania, ale i to nie pomogło. Księżyc stał już wysoko i odgłos kolejnych zmieniających się wartowników, odmierzał czas posła.

Gdy pierwsze promienie wschodzącego słońca pojawiły się na niebie, Bartolomeo nadal nie spał. Cała reszta elizejczyków, nie licząc wart, jeszcze spała.
Bartolomeo jako jeden z nielicznych był świadkiem pożegnania nocnego gościa.


ŚWIT
OBÓZ ELIZJUM

ARON "Klinga"
Nocna warta okazała się spokojna i przebiegła bez żadnych incydentów. Abdul Hadi całą noc spędził siedząc i tuląc do piersi syna. Żerca podzielał obawy, Gromosława odnośnie natury dzikoklanyty. Jemu też zachowanie gościa nie przypadło do gustu. Swego rodzaju trans w jakim się pogrążył, tylko utwierdził go w tym sądzie.
Gdy pierwsze promienie słońca pojawiły się na horyzoncie, Abdul Hadi i jego wojownicy podnieśli się. Jeden ze strażników zbliżył się do Arona. Pokłonił się nisko i rzekł chrypiącym głosem:
- Withaj. Mój panh kazał byś przehkazał waszhemu przywódcy pozdrowienia i podziękhowania za ghościę. Bywahjcie!
Wojownik ukłonił się ponownie i nie czekając na odpowiedź żercy wrócił do swego pana.
Abdul Hadi stojący kilkanaście metrów od żercy, także mu się pokłonił i po chwili wraz z całą swoją świtą zaczął opuszczać obóz elizejczyków.
Gdy był może sto metrów za obozem z namiotu wydobył się przeraźliwy krzyk, który poderwał wszystkich na nogi.
Kolejny dzień poselskiej wyprawy właśnie się rozpoczął.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 17-04-2010, 00:41   #24
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Koszmarna noc. W sumie już druga. Bartolomeo aż do świtu przewracał się z boku na bok, próbując zasnąć. Najpierw rozmyślał o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. A było o czym myśleć: poczynając od samej choroby Azariasza, przez całą wyprawę na ślub Dona, dziwnego posła dzikiego klanu, decyzji o przyjęciu go do obozu, aż do strasznych nowin Arona z Wilczego Wzgórza. Nie wspominając o dziwnych wydarzeniach poprzedniej nocy, o świetle z amuletu Gwardii.
Hanzyta próbował jakoś uporządkować chaos tego dnia. Co jest najważniejsze? Trzeba zająć się Wzgórzem. Co tam w ogóle się stało? Splugawieni? Kultyści? Cała sprawa wykraczała poza kompetencje Barta, musiał mieć nadzieję, że żerca i wiedźmiarz będą wiedzieli co robić. A jednak nie może po sobie dać poznać, że nie wiem, co robić- wyczuwał, że członkowie karawany widzą w nim lidera. Wiedział, że w świetle wszystkiego, nie powinien się z tego cieszyć, ale dobrze się czuł, gdy reprezentował wszystkich w rozmowie z posłem.
Z posłem, z posłem, co za dziwny typ. Jeśli naprawdę ma chorego dzieciaka, to przecież najlepszych medyków może znaleźć tylko w Elizjum. Gdyby mu pomóc, może dałoby się odciągnąć jego klan od Familii i zyskać sojusznika.
A jeśli dziecko naprawdę jest demonem? Jeśli ktoś dzisiejszej nocy się nie obudzi? Jeśli przez niego padną ofiarami Ciemności...

Kolejny raz przewrócił się na drugi bok. Nie! Musi zasnąć, bo inaczej jutro nie da rady wsiąść na wierzchowca. Trzeba przestać o tym wszystkim myśleć.

I tak kolejne godziny minęły na myśleniu o tym, żeby nie myśleć o Abdulu, Azariaszu, Wzgórzu, Familii...

Zaczęło się robić jaśniej. Hanzyta zaczął rozważać wstanie, skoro i tak już nie zaśnie, może dołączenie do kogoś, kto aktualnie trzymał wartę? Co ma do stracenia. Podniósł się ostrożnie, nie chcąc obudzić tych, których przodkowie pobłogosławili snem tej nocy. Wyjrzał przed namiot- na dalekim horyzoncie słońce właśnie rozpoczynało swoją wędrówkę. Może to będzie dobry dzień?

Wtem spostrzegł, że do wartującego Arona podchodzi jeden z silnorękich Abdula i coś mówi. Żegna się? Najwyraźniej. Czyli ten problem mają tymczasowo z głowy. Może to naprawdę będzie lepszy dzień? Odwrócił się od wejścia i skierował w stronę zapasów- gdzieś powinna tam być kawa. Miał wrażenie, że do odzyskania chociaż połowy swojej typowej sprawności umysłowej potrzebowałby litrów tego napoju. Zanim jednak dane mu było dotrzeć do celu, przebudził się Uriel.

Nie możliwe, by kogoś w namiocie nie obudził jego krzyk. Przeszył uszy młodego rzecznika i poraził jego serce. Co mogło tak przestraszyć kogoś, kto zawodowo para się konfrontacjami z Ciemnością? Rozejrzał się po ludziach- część poderwała się gwałtownie na swoich posłaniach, ci wpatrywali się teraz w Uriela. Niektórzy obudzili się, ale nie wiedzieli, co ich wyrwało ze snu. Jeszcze.

Bartolomeo szybkim krokiem podszedł do Uriela i kucnął przy jego posłaniu. Miał już dość zagadek, niech chociaż to jedno okaże się głupim koszmarem z dzieciństwa, czy czymś równie niegroźnym.

- Hej, wiedźmiarzu- nachylił się do Azraela- co z Tobą? Wszystko w porządku?
 
__________________
"Wiadomo od dawna, ze Ziemia jest wklęsła – co widać od razu, gdy spojrzy się na buty: zdarte są zawsze z tyłu i z przodu. Gdyby Ziemia była wypukła, byłyby zdarte pośrodku!"
Wojnar jest offline  
Stary 20-04-2010, 21:26   #25
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu

Koszmar. Wziął kilka głębszych oddechów. Chyba krzyczał we śnie, ale sen był już przeszłością. Wstał z posłania i przywdział szaty, jego krzyk nie pozostał niezauważony i kilka osób zechciało się przyjrzeć.
- Nic mi nie jest. - odpowiedział Bartolomeo - W obecności sług Ciemności łatwo o zły sen, albo o jego brak... Czy nasi goście już nas opuścili? - zapytał jednego z siepaczy, ten mimo zaskoczenia kiwnął głową.
- Może tak będzie łatwiej. - podsumował. - Muszę porozmawiać z Przodkami. - oznajmił i opuścił namiot. Jego wysokie buty z żmijowej skóry grzęzły w rozmiękłej od deszczu ziemi. Odszedł na skraj obozowiska i spojrzał w niebo, już jasne lecz ciągle zakryte chmurami, które kłębiły się jak myśli wiedźmiarza.
Pośród grozy i tajemnic
ukrytych słów mądrość dawną
dajcie tym którzy prawdą
w Ciemność idą bić

Odmówiłem słowa modlitwy, by oczyścić umysł z wspomnień koszmaru i uzyskać jasność potrzebną do podjęcia decyzji co dalej. Czy ryzykować powodzenie misji dla ścigania demona? Czy też spocząć na bezpiecznym tronie obowiązków i odpowiedzialności? Czego tak oczekują przodkowie? I co jest właściwie?

Rozmyślania przerwało plaśnięcie kroków, do Wiedźmiarza zbliżała się Przepatrywaczka.
- Słyszałam, że przyśnił ci się koszmar, może teraz zechcesz wysłuchać moich snów. - w głosie nie brzmiała nuta wyrzutu, była zbyt skrzętnie ukrywana, w strumieniu zdarzeń nie było czasu by zastanowić się nad jej wizją.
- Czy twój sen się powtórzył? - zapytał.
- Tak, w tej samej formie. Pałac, larwy i postać w cieniu żądająca zapłaty. A ty o czym śniłeś?
- O larwach pożerajacych Azariasza. Ale to tylko sen. - zdawał się nie przykuwać szczególnej uwagi do snu. - Czy istota w Podmroku ciągle za nami podąża? - zapytał.
- Nie, już jej nie widzę, może odeszłą, może lepiej się kryję, może to ten Abdul?
- Myślisz, że Abdul za nami podążał, czy dostrzegłaś w nim coś niezwykłego?
- Nie miałam okazji, wyczułam w nim coś niezwykłego, ale nie wiem czy jest to złe.
- znikąd podpowiedzi. - A ty co myślisz Urielu? - zapytała.
- Że jest sługą mroku. - odpowiedział jak już wiele razy.
- I pozwolisz by odjechał jakby nigdy nic? - zamyślił się, odwrócił wzrok w stronę skłębionych obłoków, po chwili odpowiedział.
- Nie. Odszukaj siepaczy i Inkwizytora, niech siodłają konie i szykują broń, choć jeśli przodkowie pozwolą nie będzie potrzebna. Na mocy praw Tradycji czas by Abdula aresztować. - powiedział i sam ruszył w stronę obozu by odnaleźć Gromosława i Ariona, a także przekonać Juliusza do swoich planów...
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra

Ostatnio edytowane przez behemot : 21-04-2010 o 22:05.
behemot jest offline  
Stary 21-04-2010, 22:11   #26
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Noc minęła Aronowi na niespokojnym czekaniu i czuwaniu. Namiot dzikolkanyty, oświetlony był nikłym światłem ogniska, żerca widział tylko cień siedzącego Abdula, tulącego w ramionach swoje dziecko. Obcy mamrotał do siebie po cichu, z tej odległości nie mógł usłyszeć dokładnie słów, nie wiedział co tak właściwie robi nieznajomy. Klinga wyczuwał w nim Ciemność… choć do tej pory nie znaleźli dowodów by udowodnić nieznajomemu konszachty ze złem… On podejrzewał
Był już stary i nie jedną podłość Ciemności już widział. Niekiedy potrafiła przyjmować zdumiewające maski i pozy. Takie, których nikt by się nie spodziewał, a potem pożerała tych, którzy dali się omamić.
On nie dał się, tylko dlatego, że do tej pory był ostrożny, do granic paranoi.

Ranek przywitał ich dojmujących chłodem. Żerca otulony pledem, nie spuszczał oka z podejrzanych. Obóz Elizjum budził się do życia. Powoli reszta członków karawany budziła się, podobnie dzikoklanyci. Obcy zwijali swój namiot i szykowali się do drogi. Dłonie Arona zaciskały się na rękojeści miecza, ze złości, że potencjalni słudzy Ciemności odchodzą, bez kary i bez pomsty.
Wstał i chłodno przyjął słowa siepacza, będącego sługą Abdula. Nie miał zamiaru się z nim spoufalać, powoli ruszył stronę namiotów posłów. Wśród nich panowało już poruszenie. Wszyscy szykowali się do dalszej drogi. Słyszał krzyk, przejmujący, acz krótki. Aron przyśpieszył kroku. Wszyscy członkowie poselstwa zebrali się już przed namiotami. Po twarzach większości z nich, widział, że i dla nich noc nie była przyjemna.
Na słowa Uriela, zareagował milczącą aprobatą, choć jego duch wyrywał się już ku działaniu. Ruszył ku swojemu jaszczurowi, by przygotować go do jazdy. Tuż obok Gromosław robił to samo, soldat robił to z większym zewnętrznym entuzjazmem, obficie okraszając to słowami: - Kurwy ich macie!!!
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 21-04-2010, 23:42   #27
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
W mniemaniu Uriela, noc musiała rozwiać wszelkie wątpliwości co do winy Abdula. U tych, którzy je mieli, bo wiedźmiarz był pewien swego już dużo wcześniej. Już dość długo dawał się powstrzymywać dyplomatom.
Spojrzał za odchodzącymi dzikoklanytami, których było jeszcze widać na horyzoncie.
Oby nie za długo.

W mgnieniu oka znalazł się przy Juliuszu, który doprowadzał się do porządku po ciężkiej nocy.

- Tak? - zdążył tylko powiedzieć Hanzyta
- Słuchaj mnie, rzeczniku- zabrzmiało zza żelaznej maski, którą Uriel założył już wcześniej

Wymiana zdań była bardzo krótka. Nikt z członków karawany nie usłyszał ani słowa, ale widać było, że w Bartolomeo coś pękło.

Wiedźmiarz tylko kiwnął głową.

Młody rzecznik wyszukał wzrokiem Gromosława- doświadczony wojak szykował swojego wierzchowca do drogi. Obok niego to samo robił Klinga. Gdy Bartolomeo był już blisko, Soldat obdarzył go spojrzeniem, które sugerowało, co myślał o puszczeniu Abdula wolno. Pewnie to samo, co reszta jego ludzi.
- Gromosławie, czas działać. Bierz swoich ludzi i aresztuj tego pomocnika Ciemności. Uriel i Aron pomogą ci.
Nie trzeba było niczego dwa razy powtarzać. Wszyscy członkowie karawany nadający się do walki i tak się do niej palili. Stary siepacz miał pewnie coś do powiedzenia na temat zmiany zdania przez Hanzytę, ale nie chciał tracić teraz czasu.

Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie- siepacze chwycili za broń, dosiedli swych jaszczurów i ruszyli. A Bartolomeo mógł się jedynie z obozowiska przyglądać, jak dla Elizyjczyków skończy się ta konfrontacja.
 
__________________
"Wiadomo od dawna, ze Ziemia jest wklęsła – co widać od razu, gdy spojrzy się na buty: zdarte są zawsze z tyłu i z przodu. Gdyby Ziemia była wypukła, byłyby zdarte pośrodku!"
Wojnar jest offline  
Stary 23-04-2010, 18:18   #28
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
NIESPODZIEWANY ROZKAZ

Bartolomeo Juliusz
Decyzja zapadła nagle i niespodziewanie. Bartolomeo wydał serię szybkich rozkazów. Jeżeli przypuszczenie Uriela się sprawdzą, to Abdul Hadi zapewne nie podda się bez walki. Młody hanzyta był pełen obaw i wątpliwości, ale wiedział, że dobry przywódca nie może okazać słabości na zewnątrz. Musi być w oczach swoich ludzi pewny siebie, twardy i nieugięty. Tak właśnie starał się zachowywać Bartolomeo Juliusz. Wiedział, że akcja ta może przynieść nie przewidziane wręcz skutki. Nie tylko doraźne, ale także i dalekosiężne. Poczuł nagle ciężar odpowiedzialność nie tylko za los ludzi, którzy byli bezpośrednio pod jego dowództwem, ale także za całe Elizjum.
Obserwował jak ludzie Gromosława przygotowują się. Siepacze i żercy chwycili swoje kosy i zakładali pancerze. Szczęk oręża świadczył o tym, że gotowi są do walki. Pytanie tylko czy słusznej? Bartolomeo aż wzdrygnął się na myśl o tym, że mogą atakować niewinnego człowieka, na dodatek posła. Nie był on co prawda członkiem Wolnych Rodzin, ale każdemu posłowi należą się pewne niezbywalne prawa, których za chwilę zamierzali go pozbawić.
Do Bartolomeo podszedł Dałmat, skinął głową na przywitanie i rzekł:
- Drogi bracie, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z konsekwencji swoich decyzji? Nie mamy żadnego prawa, by atakować tego człowieka. Wiem, że jego zachowanie może wzbudzać podejrzenia, ale on nas w żaden sposób nie skrzywdził. Jeżeli podniesiemy rękę na posła w stepie szerokim echem odbije się wieść, że Elizjum to klan który za nic ma wszelkie zwyczaje i prawa ustalone przez Omam. Myślę, że postępujesz nie rozsądnie hanzyto.
Bartolomeo już miał odpowiedzieć, gdy na swoim jaszczurze zbliżył się do nich Gromosława. Uniósł w górę swoją postawioną na sztorc kosę i zawołał:
- Na pohybel sługą Ciemności!! Ruszamy!
Zbrojny oddział ruszył za swoim dowódcą. A młody Juliusz obserwował wszystko z lekkiego wzniesienia.

Aron "Klinga"
Żerca nie miał wątpliwości takich jak Juliusz. Dla niego sprawa była prosta. I choć przebywał z Abdulem Hadi bardzo krótko to ufał wiedźmiarzowi i jego wiedzy o sługach Ciemności. Podejrzane zachowanie dzikoklanyty oraz butne zachowanie muszą zostać zbadane.
W głowie Arona pojawiło się tylko pytanie, "dlaczego Azariasz, człowiek mądry i doświadczony, do tak trudnego i odpowiedzialnego zadania, wybrał ludzi mało doświadczonych i nie pewnych swoich racji"
Teraz jednak nie było czasu, by to roztrząsać. Gromosław swoim sławnych okrzykiem dał znak do wymarszu:
- Na pohybel sługą Ciemności! Ruszamy!
- Na pohybel! - odwrzasnęli wszyscy wojownicy Elizjum.
Aron pogonił swojego jaszczura i dogonił Gromosława.
- Uważajcie - ostrzegał sławny żerca - nie wiemy z kim, tak naprawdę mamy do czynienia - Bądźcie ostrożni i nie róbcie nic bez mojego wyraźnego polecenia!

Uriel Azrael
Wiedźmiarz nie czuł się dobrze po nocnym koszmarze. Rozmowa z Julią także nie uspokoiła go. Wszystko co działo się wokół nich wciągu ostatnich dni, było bardzo tajemnicze i przesycone bardzo niezdrową aurą. Część problemów została za nimi, gdy opuścili siedzibę klanu. Nowe jednak pojawiły się wręcz natychmiast, by zapełnić puste miejsce. Wiedźmiarz wiedział, że czeka ich trudna konfrontacja. Abdul Hadi nie podda się bez walki, to było bardziej niż pewne. Uriel nie mógł zwlekać, dosiadł swojego jaszczura i ruszył wraz z grupą Gromosława. Stary żerca miał rację ostrzegając swoich ludzi, trzeba uważać bo demon który jest pod opieką Hadiego, na pewno go wspomoże w walce. A to, że taka nastąpi było wręcz nieuniknione.



ARESZTOWANIE

Aron "Klina", Uriel Azrael
Abdul Hadi nie uszedł daleko zaledwie ze dwa kilometry i grupa elizejczyków dogoniła go bardzo szybko. Gdy ich sylwetki pojawiły się na horyzoncie, dzikoklanyci zatrzymali się. Wojownicy Elizjum podjechali do nich na kilka metrów. Gromosława gestem ręki nakazał otoczyć dzikoklanytów.
Abdul Hadi, cały czas tuląc do piersi swego syna, wyszedł zza swojej eskorty. Wolny krokiem zaczął zbliżać się w stronę Gromosława.
- Ani kroku dalej, czarci sługusi! - wrzasnął żerca.
- Jak śmiecie podnosić rękę na posła! - krzyknął Hadi.
- "Nie pozwolisz sługą bestii, plugawić ziem Wolnych Rodzin" - zacytował Gromosław. - Oddaj broń i poddaj się Abdulu Hadi! W imieniu klanu Elizjum zatrzymuję cię, jako podejrzanego o konszachty z Ciemnością
- Czyżbyście chcieli mnie sądzić? - spytał Hadi szyderczym tonem - Jakoś nie widzę w waszej grupie jaśnie wielmożnego inkwizytora, ani tym bardziej justycjariusza - drwił dalej - Jakim więc prawem pytam podnosicie rękę na wolnego posła i człowieka?
Jego głos się niósł daleko i wydawało się że ziemia drży pod wpływem jego krzyku.
- Pewnie za namową waszego wiedźmiarza postanowiliście mnie pojmać, prawda? A czy drogi Uriel powiedział wam o czym śnił tej nocy? Co sprawiło, że obudził się z krzykiem?
W ciszy jaka zapadła po słowach Hadiego słychać było tylko rżenie koni i parskanie bojowych jaszczurów.
- Widzę, że nie. A szkoda, wielka szkoda. Może wtedy byście zrozumieli kto jest waszym prawdziwym wrogiem drodzy elizejczycy. Uriel już wie, ale boi się prawdy. Wiedz jednak drogi wiedźmiarzu, że prawdy nie ukryjesz, gdyż nadchodzi dzień zapłaty.
Gromosław siedział kręcąc się w siodle. Czuł się niepewnie. Miał rozkaz aresztować posła, ale wszystko wydawało się proste gdy byli w obozie. Teraz po słowach Hadiego nie czuł się już także przekonany o słuszności decyzji młodego hanzyty. On był tylko prostym żercą i znał się na zabijaniu bestii z Pomroku, a nie na polityce. Czuł się wykorzystany i oszukany. Rozglądając się na boki dostrzegł Uriela, skrytego jak zawsze za swoją rytualną maską. Jego spojrzenie wystarczyło za tysiąc słów. Żądał reakcji wiedźmiarza za sprawą którego wszyscy znaleźli się w tym miejscu i sytuacji.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
Stary 27-04-2010, 21:28   #29
 
behemot's Avatar
 
Reputacja: 1 behemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwubehemot jest godny podziwu
Mimo szarżujących Elizyjczyków Abdul wykazał się sielskim spokojem, zupełnie jakby wierzył, że moc sił które nim kierują wystarczy by ochronić go przed każdym działaniem natrętnych podróżników, którzy najwyraźniej nie chcieli podporządkować się roli jaka została dla nich napisana w wielkim planie. Nieskończona moc sprzyjała mu i tym razem, bowiem jego słowa usadziły sziepaczy na miejscu. Jedynie Wiedźmiarz z uporem godnym większej sprawy nie dawał za wygraną, tylko drążył w murze słów Abdula:
- A zatem przyznajesz się, że znasz moje sny? Zastanówcie się bracia Elizyjczycy... - tu znowu skierował swe słowa do kompanii -... kim musi być istota, która jest w stanie odgadnąć komu śnił się koszmar i co jest jego treścią? Ta istota czyta w waszych myślach, znajdując lęki i wątpliwości, zmusza was do posłuszeństwa. Jeśli jej nie powstrzymamy wielu niewinnych ucierpi w wyniku jej knowań. - kontynuował płomienną przemowę.
- Ty zaś Abdulu jesteś aresztowany, ty i twoi ludzie macie rzucić broń i przygotować się do spętania. Zostaniecie oddani w ręce Egzorcystów, którzy oczyszczą wasze ciała i uwolnią duszę z demonów, które na siebie sprowadziliście. Jeśli nie boicie się prawdy, róbcie co mówię. - rozkazał Abdulowi i jego świcie, podświadomie czując, że Abdul nawet w obliczu ultimatum będzie miał dużo do powiedzenia.
 
__________________
Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra
behemot jest offline  
Stary 28-04-2010, 08:53   #30
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
- Wiedźmiarzu! - krzyknął wręcz Hadi - Po raz kolejny rzucasz bezpodstawne oskarżenia w stosunku do mojej osoby. Jeżeli wydaje ci się, że jestem wrogiem czy to twoim czy Elizjum, to jesteś w wielkim błędzie.
Słowa dzikoklanyty był skierowane wyłącznie do Uriela, jakby przestał się martwić tym jak zareagują otaczający go żercy Elizjum.
- Mam nadzieję, że masz wystarczająco dużo dowodów, by podnosić rękę na wolnego człowieka i posła. I że w procesie będziesz umiał udowodnić moją winę nie tylko pustymi słowami.
Wiedz, że zależy mi na pomyślności Elizjum tak samo, jak tobie. Musisz jednak wiedzieć, że prawdy nie ukryjesz i wcześniej czy później wyjdzie ona na jaw. Pewnych faktów dłużej nikt nie utrzyma w tajemnicy. Jeżeli nadal będziesz postępował w ten sposób, twój ukochany klan stanie nad przepaścią, a być może i rozpadnie się.
Hadi zawiesił głos i spojrzał przenikliwie na Uriela. Wiedźmiarz skryty za maską, poczuł się nagle nagi i bezbronny. Mimo zapewnień Hadiego, czuł promieniująca od niego moc Ciemności. Wyglądało na to, że walka jest nieunikniona. Jednak zafrasowane miny zaprawionych w boju żerców Elizjum, nie napawały optymizmem . Hadi triumfował i Uriel musiał zrobić wiele, by przekonać ich do słuszności swoich racji. Zaiste wielka musi być moc tego dzikoklanyty skoro potrafił, aż tak omamić ich dusze.
- Pamiętaj drogi bracie - Hadi podjął swoją mowę i znowu używał tytułu, który w jego ustach brzmiał jak zniewaga - że nie chcę walki ani z tobą, ani tym bardziej z twoim klanem. Na znak dobrej woli oddam się dobrowolnie w twoje ręce, ale pod jednym wszak warunkiem. Musisz mi zagwarantować, że będę miał uczciwy proces. A taki może odbyć się tylko w obecności justycjariusza i dwóch niezawisłych inkwizytorów. Najbliższy przedstawiciel Omamu rezyduje od jakiegoś czasu w Saint Petegliano. Jeżeli zagwarantujesz mi, że tam właśnie odeskortujesz mnie ze swoimi ludźmi już teraz mogę złożyć broń. Jeżeli nie... no cóż wtedy krew która zostanie przelana, splami twoje ręce.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172