Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2010, 22:36   #203
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Zadanie zostało wykonane i choć nie można było go nazwać pełnym sukcesem to jednak Ghardul był usatysfakcjonowany. Udało im się dotransportować mithryl na miejsce przeznaczenia pomimo strat własnych i dodatkowo dostali dość pokaźne wynagrodzenie. Dwie sztabki mithrylu to było coś, może nie porównywalne z fortuną którą posiadali chwilowo zamrożoną wraz z Takim ale jednak - szaman prędzej w ramach wdzięczności spodziewał się skrytobójczego bełtu w plecy niż prawdziwej zapłaty. A jeśli już zdecydowali się zapłacić to mogło oznaczać tylko jedno - czegoś jeszcze będą od nich chcieli. Czego konkretnie - tego ork nie mógł chwilowo się spodziewać, ale jednak miał pewność że w najbliższym czasie się przekona. I miał rację - zaraz po wręczeniu im zapłaty Heinrich poprosił o chwilę rozmowy z nim. Bez zbędnego ociągania szaman wstał, zmieszał zawartość tajemniczego czerwonego flakonika z alkoholem i wręczył to NO. Gdy przemiana dokonała się Ghardul ruszył za szarym orkiem

Rozmawiali z szamanem dłuższy czas, poruszając tematy istotne nie tylko dla nich dwóch ale być może decydujące o życiu lub śmierci setek istot. Choć Heinrich nie mógł sobie z tego zdawać sprawy przez całą rozmowę w głowie Ghardula kształtował się misterny plan, mający doprowadzić do zrealizowania pewnego postanowienia. Ghardul wiedział, że jego ojciec stracił życie z ręki ludzi, pracując dla innych ludzi. Jakby więc na to nie spojrzeć to ludzie byli winni jego śmierci. To ludzie wielokrotnie niepokoili ziemię Klanów, zanosząc na nią ból i zniszczenie. To właśnie ludzie, mnożący się szybciej niż króliki i rozłażący się bez żadnego szacunku po ziemi która do nich nie należy, raniący ją żelaznymi pługami i zatruwający swoimi dymarkami, ryjący w niej w poszukiwani bogactw i co najważniejsze nie słyszący jej Ducha, odrzucający jej opiekę - to właśnie oni byli głównym zagrożeniem dla Klanów. Choć orkowie byli silniejsi, szybsi i wytrzymalsi, choć potrafili słyszeć głosy przodków to jednak ludzie dzięki swojej liczebności powoli wypierali Zielonych z ich rdzennych ziem. Teraz domem Klanów były tylko Dzikie Ziemie, dawniej pod mądrymi rządami szamanów orkowie zasiedlali wielokrotnie większe terytorium. Tak, to prawda - miał zamiar kontynuować dzieło Barbaka ale w całkiem inny sposób. Niezależnie od tego, czego chciał jego ojciec, niezależnie od tego jak małe miał szanse powodzenia Ghardul wiedział jedno - zrobi wszystko, by zniszczyć ludzką dominację. A to było najłatwiejsze do zrealizowania poprzez globalny konflikt pomiędzy ludzkimi królestwami - gdy osłabią ich wojny orkowie ruszą w swój być może ostatni marsz - i wtedy wszystko się zadecyduje

Heinrich, jego rozmówca nie mógł się domyślić niczego - twarz Ghardula, jak przystało na szamana nie zdradzała jego rozterek, a jedyne co mogło go wydać czyli tak charakterystyczny dla klanu Zerat'hula qrwik w oku nie był widoczny przez nasuniętą na oczy czapkę. Gdy po długiej dyskusji szary ork zaproponował mu współpracę szaman po dłuższym namyśle wyciągnął do niego prawą dłoń, pieczętując tymczasową umowę. Zgodził się mu pomóc z pewnym delikatnym zadaniu w zamian za zapłatę...

Szary ork nie mógł mieć jednak pojęcia jak wysoko naprawdę będzie ta zapłata

Ghardul zdawał sobie sprawę że od tej chwili będzie musiał działać skrycie. Jedynym, na kogo mógł liczyć w tej sprawie był Taki, jednak nie miał pewności czy jego przyjaciel będzie się chciał narażać mając bogactwo w zasięgu ręki. To jednak będzie wymagało omówienia na osobności przy innej okazji - wcześniej Ghardul udał się do zbrojmistrza ze swoją zapłatą

- Witam, chciałbym byś wykonał dla mnie koszulkę kolczą z mithrylu... jeśli materiału wystarczy to zrób mi również płaszcz na to ostrze - powiedział wręczając swój tasak kowalowi - zwłaszcza na powierzchni tnącej, by nie tępiła mi się przy okazji uderzania w twardy materiał

Po złożeniu zamówienia na dziedzińcu wpadł na niego Zank i wręczył mu podejrzanie wyglądający koktajl. Dopiero gdy wyjaśnił, że to z mózgu Civrila szaman spojrzał na niego z uznaniem. Nie mógł się spodziewać, że ten zielony malec będzie wiedział tyle o zwyczajach orków - jeśli przeciwnikiem był wojownik zjadano jego serce, jeśli był nim mag zjadano jego mózg. Ghardul wypił do dna i oddał Zankowi naczynie. Nie było to co prawda zbyt smaczne, elfy zbyt przesiąknięte były lembasami i korzonkami, czyli podstawowymi składnikami ich diety, jednak ork nie dał po sobie tego poznać - niech się kucharz cieszy, tak się przecież postarał z jego przygotowaniem. Gdy zadowolony Zank odszedł Ghardul ruszył do Niedźwiadka. Po wejściu obrzucił wzrokiem siedzące przy stoliku towarzystwo jednak nie dosiadł się do niego - jedynie z Takim miał do pogadania a nie miał ochoty budzić podejrzeń reszty wyciągając do na słówko. To mogło czekać - tymczasem, po wzięciu ze sobą solidnej flaszki gorzały jako wsparcia logistycznego ruszył w kierunku świątyni. Zamierzał odprawić rytuały zgodnie ze swoją, orkową tradycją - choć Barbak odszedł daleko od swoich rodzinnych ideałów nie mógł pozwolić by jego ojciec został pochowany zgodnie z ludzkim obyczajem. A to, że ceremonia polegała na skropieniu krwią czoła umarłego a później urżnięcie się w trupa przy wtórze pieśni o bohaterach Klanów to już inna sprawa. Wszakże jak wiadomo - tradycja rzecz święta! Co prawda nie było tutaj żony Barbaka która podłożyłaby pochodnię pod pogrzebowy stos, ale w takim wypadku obowiązek ten spadał właśnie na Ghardula.
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline