Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2010, 23:11   #32
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Rozmowa z kompanami kapłana Tyra... przebiegła, niekoniecznie tak jak sobie to paladyn planował. Cóż, każdy ma swoje racje. I nikt nie powiedział, że mają tworzyć jedną wielką szczęśliwą drużynę. Bo drużyna toby ani wielka, ani szczęśliwa... nie była.

Zbierają się obcy ludzie i w mig tworzą zgraną ze sobą drużynę. Takie rzeczy jedynie w balladach bardów się przydarzają. W prawdziwym życiu, tam gdzie jest grupa, tam są konflikty, mniejsze lub większe potyczki słowne.
Koniec końców wyszło na to, że jedynie Iulusa będzie miał za towarzysza. Trochę mało, więc Raydgast postanowił, że z rana poszuka kogoś do pomocy. W sumie może nawet dwóch by wypadało, z racji tego, że kapłan Tyra ma własną misję do zrealizowania. Ale miał się też bard dołączyć, o ile zdąży...ech... Silvercrossbow lubił jasne sytuacje. A ta jasna nie była.

Wczesny ranek, siódmego dnia Jarmarku. Paladyn niechętnie opuścił małżeńskie łoże.... i cicho. Nie chciał bowiem budzić żony. Potrzebowała odpoczynku.

Raydgast ruszył na Jarmark, na którym pełno było ludzi zarabiających orężem na chleb. Problem w tym, że o tak wczesnej porze większość z nich toczyła boje z kacem. Więc paladyn mógł dokonać wstępnej selekcji na podstawie samodyscypliny potencjalnych pomocników. Ciężko było znaleźć nie skacowanego wojownika.
Wojowniczkę nie bełkoczącą na kubkiem soku z pomidorów lub kwaśnego mleka (... lub bardziej egzotycznych firmowych mieszanek karczmarzy, które jeśli nie wyleczą kaca, to przynajmniej załatwią biegunkę), było już łatwiej.
I właśnie taką znalazł.


Na imię miała Britta, służyła dwa lata na zamku sir Ronalda Greirgo jako dziesiętniczka. O powodach swej rezygnacji z tej posady, mówić nie chciała. Niemniej zapewniła iż zna się na wojennym rzemiośle. I popisała się umiejętnościami strzeleckimi przed paladynem. A i kwestia zapłaty jej odpowiadała. Była żołnierzem, więc dyscyplina nie była problemem. No i miała własnego wierzchowca.

Przekazawszy kobiecie zarówno zaliczkę jak i wskazówki, gdzie i kiedy ma się stawić powrócił do Heleny. Która zaczęła wstawanie od narzekania na męża, który się włóczy nie wiadomo gdzie... Potem dowiedziała się, że dziś wyrusza w misję. Nie powiedziała nic. Jej spojrzenie wystarczyło by wzbudzić u Raydgasta zarówno wstyd, jak i wyrzuty sumienia.
Krótka rozmowa we dwoje... obietnice, uściski, cisza. Pożegnanie. Potrzebowali obydwoje bliskości. Więc stali chwilę wtuleni w siebie nawzajem.

Śniadanie odbyło dość późno i przy wtórze przekomarzania się dzieci z ciocią Ingą. Raydgast nie brał w tym udziału, zajęty rozmyślaniem nad... misją. Spokój śniadania zakłóciła wizyta pomocnicy Płochykota i jej liścik, który Helena sprawdziła i posłała po jego przeczytaniu pytające spojrzenie mężowi.
- Sprawy zakonu, naprawdę.- mruknął Raydgast chowając list do sakiewki. Żona nie była do końca przekonana, więc dla pewności dodała.- Nie zapominaj na tej wyprawie, żeś mężem i ojcem.
-Nie zapomnę.-
przytulił żonę i cmoknąwszy w policzek dodał.- Wszak tyś moim oczkiem w głowie.
Sprawdziwszy uprząż przy Persivalu, paladyn czekał przez chwilę na towarzyszy. Zjawił się tylko kapłan Tyra... a wkrótce po nim, Britta.
-Iulus Manorian, kapłan Tyra. Britta. Będziemy podróżować razem.- rzekł Raydgast przedstawiając ich sobie nawzajem. Sam zaś wsiadł na konia dodając. –Ruszymy się wzdłuż rzeki, więc podróż nie powinna być uciążliwa.
Dziewczyna skinęła głową w kierunku kapłana, oceniając przy okazji jego możliwości bojowe.
Zaś siedząc na wierzchowcu Raydgast ruszył powoli do przodu dodając.- Bard się spóźnia, albo zrezygnował. Zresztą nieważne. Jeśli ruszymy spacerowym tempem, to Aesdil może nas dziś dogonić. O ile gonić za nami zamierza.

I wyruszyli, kierując się do Podkosów.


Britta ,starając się jak najlepiej wykonać swoją robotę, podejrzliwie rozglądała się podczas podróży. Natomiast paladyn był bardziej rozluźniony.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 20-04-2010 o 23:14.
abishai jest offline