Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-04-2010, 16:59   #11
Nadiana
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Krzyknęła cicho i zakryła usta dłońmi na widok wysłannika piekieł, który przybył po dusze spalonego nieszczęśnika. A po chwili miała ochotę zapaść się pod ziemię, jak rozpoznała czarnoskórego mężczyznę.
- Nic mi nie jest – pokręciła przecząco głową czując pewną wdzięczność, że łuna ognia zasłania jej rumieniec. I jeszcze te słowa poparzonego… W przerażeniu aż dygotała, kiedy jakiś mężczyzna odsunął ją podając się za lekarza.

Nie dyskutowała z tym faktem, była zbyt przerażona i wstrząśnięta sytuacją. Wróciła do auta mając ochotę rzucić to wszystko i jeszcze tej nocy wrócić do Sacramento. Rude loki opadły luźno, gdy oparta głową na kierownicy łapała oddech.
- Odsuń się paniusiu, ogień bendziem gasić.

Nawet nie widziała kto do niej mówi, całkowicie automatycznie wrzuciła wsteczny i odjechała z placu robiąc miejsce dla ochotników, zaparkowała w jakiejś bocznej uliczce starając się dojść ze sobą do ładu.

Niesłychanie dziwnym był brak większej liczby osób, tych kilkunastu ludzi, którzy wybiegli to stanowczo za mało, a wszak pożar nikogo nie pozostawił obojętnym. Coś było na rzeczy, a do jasnej cholery ona była dziennikarką! I to nic, że jej dotychczasowe artykuły dotyczyły głównie przetworów z jabłek i porad jak przerabiać stare suknie w dobie kryzysu!

Czując kompletnie irracjonalny gniew chwyciła aparat i z trzaskaniem drzwiami wysiadła z samochodu.

Jeżeli tu i teraz nie zrobi tego reportażu to do końca życia (albo do ślubu, co w sumie na jedno wychodzi) będzie pisała o bzdurach. Nie mogła specjalnie pomóc mężczyznom w ugaszeniu pożaru, nie mogła pomóc w opiece nad rannym, kiedy było nad nim dwóch lekarzy. Czując misję rozpoczęła robienie zdjęć płonącej budowli i ludziom pracującym w znoju. Starając się znaleźć najlepsze ujęcie, niewiedzą kiedy znów znalazła się przy rannym. Szlak by to trafił! Drugiego lekarza nie było, tylko ten policjant o wyglądzie zawodowego tępaka coś marudził.
- Proszę przynieść koce!

Nie miała żadnych koców.. No bo i niby skąd? Odkładając na tą chwilę aparat do torby zapukała do pobliskiego domostwa, by o nie poprosić. W oknach było ciemno, więc pewnie nikogo w środku nie było, ale na takie dictum zamierzała wejść sama, choćby oknem.
 
Nadiana jest offline