W mniemaniu Uriela, noc musiała rozwiać wszelkie wątpliwości co do winy Abdula. U tych, którzy je mieli, bo wiedźmiarz był pewien swego już dużo wcześniej. Już dość długo dawał się powstrzymywać dyplomatom.
Spojrzał za odchodzącymi dzikoklanytami, których było jeszcze widać na horyzoncie.
Oby nie za długo.
W mgnieniu oka znalazł się przy Juliuszu, który doprowadzał się do porządku po ciężkiej nocy.
- Tak? - zdążył tylko powiedzieć Hanzyta
- Słuchaj mnie, rzeczniku- zabrzmiało zza żelaznej maski, którą Uriel założył już wcześniej
Wymiana zdań była bardzo krótka. Nikt z członków karawany nie usłyszał ani słowa, ale widać było, że w Bartolomeo coś pękło.
Wiedźmiarz tylko kiwnął głową.
Młody rzecznik wyszukał wzrokiem Gromosława- doświadczony wojak szykował swojego wierzchowca do drogi. Obok niego to samo robił Klinga. Gdy Bartolomeo był już blisko, Soldat obdarzył go spojrzeniem, które sugerowało, co myślał o puszczeniu Abdula wolno. Pewnie to samo, co reszta jego ludzi.
- Gromosławie, czas działać. Bierz swoich ludzi i aresztuj tego pomocnika Ciemności. Uriel i Aron pomogą ci.
Nie trzeba było niczego dwa razy powtarzać. Wszyscy członkowie karawany nadający się do walki i tak się do niej palili. Stary siepacz miał pewnie coś do powiedzenia na temat zmiany zdania przez Hanzytę, ale nie chciał tracić teraz czasu.
Potem wydarzenia potoczyły się błyskawicznie- siepacze chwycili za broń, dosiedli swych jaszczurów i ruszyli. A Bartolomeo mógł się jedynie z obozowiska przyglądać, jak dla Elizyjczyków skończy się ta konfrontacja.
__________________ "Wiadomo od dawna, ze Ziemia jest wklęsła – co widać od razu, gdy spojrzy się na buty: zdarte są zawsze z tyłu i z przodu. Gdyby Ziemia była wypukła, byłyby zdarte pośrodku!" |