Ilian topił swój wzrok w szklanicy alkoholu. Z pustych zamyśleń wyciągnął go dynamiczny trzask roztwieranych drzwi. W progu stała pobudzona elfia czarodziejka. Wielu najpierw wpatrzyło się w nią radośnie jednak miny zrzedły gdy do karczmy doszedł przeraźliwy odgłos zwiastujący wielki ból ogarniający jakiegoś mężczyznę.
Nie było czasu na obijanie się. Działo się coś złego, zatem elf poszedł w ślady za Stormakiem. Wartko wybiegł gospody i ruszył w kierunku ich budynku sypialnego. Tam miał swój ekwipunek, a bez niego mógłby najwyżej dopingować swoich kompanów. W biegu starał się szybko przypomnieć jakikolwiek wyuczony ostatnio czar, który mógłby wspomóc drużynę w obliczu bitwy.
Stanąwszy naprzeciw znanego mu budynku zauważył wychodzącego pośpiesznie Paula, oboje wiedzieli, że nie ma czasu na jakieś rozmowy czy pytania, tak więc kiwnęli wzajemnie głowami i rozeszli się w swoich kierunkach.
Wszedłszy do pomieszczenia elf zauważył Cadoma, który wdziawszy już swój pancerz gotował się do ruszenia w miejsca wydarzenia. Teraz elf musiał wziąć tylko to co najbardziej potrzebne. W ciągu minuty włożył skórzaną zbroję, przewiesił pochwy z mieczami, chwycił długi łuk i szybkim ruchem zarzucił niepełny kołczan na plecy. Pozostała jeszcze mała sakiewka skrywająca parę elementów, które mogą się przydać przy jego pierwszym zaklęciu podczas bitwy, niezwłocznie chwycił ją i wybiegł z sypialni.
Powietrze przeszył gwizd Iliana nawołujący wierną wilczycę. Nie minęła chwila gdy zwierzę zjawiło się u boku elfa, było poruszone, kark zdobiła najeżona grzywa, zaś pyska uchodziło niespokojne warczenie.
Czas sprawdzić co się konkretnie stało... |