Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2010, 10:09   #86
Trojan
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt „Grzeczny” Burgen

Obaj mieli tego dość. Grzeczny, który biegł za Levanem nie miał wątpliwości, że przyboczny Krogulca ucieknie. Uciekinier zwykle miał w miejskich pościgach przewagę nad pogonią. Zwłaszcza nocą. Jednak o wiele ważniejszym było sprawdzenie dokąd ucieknie. To zaś im się udało na tyle dokładnie, że wątpliwości być nie mogło. Skurwiel spierdalał do burdelu w którym mieściła się kryjówka Krogulca i jego hołoty. To mówiło wiele. Było też ważną informacją do przekazania chłopkom. I Levan to zrozumiał, bo w końcu zwolnił i zatrzymał się czekając na Grzecznego. Przez chwilę sapali równo.

- Nie… te… kurwa… czasy… - wydyszał Grzeczny spoglądając na kislevitę spode łba. Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, po czym obaj się zaśmiali. Jak dwójka dzieciaków w trakcie zabawy. Znów byli w akcji, znów na ulicy. Życie znów nabrało smaku.

- Trzeba Tupikowi powiedzieć, wracamy. – zakomenderował Levan prostując się lekko. Grzeczny spojrzał nań z wyrzutem. Jeszcze chciał chwilę odsapnąć.

- Kurwa daj żyć. – warknął, ale bez cienia gniewu. Raczej z rezygnacją świadom tego co usłyszy.

- Chłopaki muszą wiedzieć. Krogulec może…

- Wiem. Chodźmy. – wszedł mu w słowo Grzeczny. Nie było co dyskutować. Co nie zmieniało faktu, że słowa Levana były dokładnie tym, co spodziewał się usłyszeć. I czego słyszeć za cholerę nie chciał.

Los zdawał się jednak nad nim czuwać, bo nagle, po przejściu ledwie może kilkuset kroków, usłyszeli obaj ciężkie kroki biegnących osób. I jakieś przytłumione rozmowy. W jednej chwili skryli się w bramie czekając na nadchodzących. Którym najwidoczniej się spieszyło a podążali tą samą drogą, co wcześniejsi uciekinierzy.

Zimna, ciemna brama była doskonałą kryjówką i niezłym miejscem obserwacyjnym. Stojące w jej wejściu trzy solidne beczki pozwalały obserwować ulicę zza nich samemu będąc niewidocznym dla nadchodzących. Trójka biegnących mężczyzn wyłoniła się z mroku ulicy. Nadchodzili od „Kuźni”. Levan mając lepszy wzrok niż Grzeczny rozpoznał ich pierwszy.

- To ci z karczmy. Uciekli chłopkom chyba… - wyszeptał spoglądając z namysłem na Grzecznego. Temu nie trzeba było dwa razy powtarzać, ale wciąż obaj pewnymi nie byli tego, czy aby Tupik ich nie puścił celowo. Może jakoś się dogadali i teraz wysłał ich do Krogulca z jakimś posłaniem? Może…

Możliwości było wiele, ale wszystkie rozwiały się, kiedy w blasku księżyca dostrzegli, że zbóje są cali we krwi a jeden z nich, osiłek którego Grzeczny rozłożył pierwszym ciosem w oberży, niesie młot Aniego. Sigmaryta miał różne objawy szaleństwa, ale z całą pewnością nie oddał by swego świętego młota byle chujowi. To zaś znaczyło, że młot został mu odebrany. To zaś rozwiewało wszystkie wątpliwości.

Grzeczny wiedział, że zaskoczenie da im przewagę, że atakując nagle z bramy, mogą załatwić dwóch a trzeciemu pozostawić wybór: walka lub ucieczka. Wiedział nadto, że w ręku dzierży tylko długi kuchenny nóż, kiścień został w oberży. A ten przeciw młotowi Aniego… Wiedział również, że Levan nie znosił jego sposobu prowadzenia starć. Levan był oszczędny w działaniach, wydajny. Grzeczny też, na swój sposób.

- No to który tu jest największym skurwielem?! - Zapytał głośno wychodząc z bramy prosto naprzeciw nadchodzącej trójki. Kurwy, jaką sypnął Levan już nie chciał słyszeć. Wolał bowiem skupić się na odpowiedzi nadchodzącej trójki. Która rozpoznać go, sądząc po ich minach, musiała z całą pewnością.


[Wszelkie rzuty proszę za mnie]
 
Trojan jest offline