Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2010, 13:26   #87
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Pożar udało mu się ugasić. Karczmarz przeżył. Potyczkę można było uznać za wygraną. Cieszyło to krasnoluda niezmiernie. Miał świadomość, że tego wieczoru stracił starego ziomka, ale zapracował sobie na premię i z pewnością w jakimś stopniu zaufanie profesorka. Broniąc go udowodnił, że jest nie tylko wartościowym członkiem jego ochrony, ale przede wszystkim potwierdził swoją lojalność ryzykując życiem i zdrowiem. Z tym drugim już nie było tak fajnie. Złamany nos bolał okrutnie. Ból pulsował, nasilając się i zmniejszając. Brodacz przykładał do twarzy zimny stalowy talerz, jednak na nie wiele się to zdawało. Opuchlizna i tak się pojawiła.
-Dobra pierdol to. Kurwa nie potrzebnie żem się dał przewalić... Skurwiel ma za swoje. Pies go trącał...- zwrócił się do starszego człeka, któremu ochroną służył. Walter nie był wylewny. Daleko mu było do mówcy, a charyzma była czymś obcym. Chciał swoimi krótkimi zdaniami dać Profesorkowi do zrozumienia, że ma się nie przejmować jego złamanym nosem.

Karczmarz, któremu jakby nie było uratowali żyć krzątał się między stolikami próbując nieco ogarnąć wszechobecny nieład. Wcześniej rzecz jasna podał Walterowi wielki kufel piwa, co by się brodacz znieczulił nieco. Goi uznał jednak, że piwem to może sobie smaku narobić i zwrócił się do gospodarza by dolał mu jeszcze pół szklanicy gorzały do kufla. Gdy upił mieszankę poczuł, że to jest to o co mu chodziło. Khazad nie był wojownikiem ale też potrafił sobie poradzić z przeciwnikami. Dał temu najlepszy dowód. Nie przejmował się człekiem, którego zabił. Taka profesja. Jeśli wchodziło się w ich świat, trzeba było liczyć się z ryzykiem. Można było stracić język, palce a nawet życie. Tamten człeczyna przekonał się o tym doskonale i może inni wezmą z niego przykład. Generalnie krasnolud miał to gdzieś. Był z siebie zadowolony. Siedział wygodnie na stołku z wyciągniętymi przed siebie nogami i popijał mieszankę piwa z wódką.

Ząbkowany sztylet, który wbił przeciwnikowi w szyję leżał zakrwawiony na stoliku, przy którym siedział Walter. Khazad miał przeczucie, że tamci, co uciekli mogą jeszcze wrócić i postanowił nie chować ostrza. Nie obchodziła go rozmowa Heinricha z niziołkiem. Nie za to mu płacono. Z resztą im mniej wiedział, tym mniej mógł wyśpiewać, gdyby tak kiedyś ktoś go torturował. Nucił sobie pod nosem starą, krasnoludzką melodię, która opowiadała o żyle złota głęboko pod górami. Krążył wzrokiem po wystroju biesiadnej sali. Podobała mu się. Przez chwilę myślał nawet czy by swojej oberży nie postawić. Po chwili zrugał się w duchu. Był pewien, że interes szybko by upadł, gdyby krasnolud zaczął spijać większość alkoholu, przeznaczonego na sprzedaż. Nagle drzwi do szynku otwarły się i w progu stanęła dwójka osobników. Dłoń brodacza błyskawicznie sięgnęła po leżący blisko sztylet, jednak Profesorek uspokoił ochroniarza gestem ręki.

Walter odłożył zatem broń i ponownie rozsiadł się wygodnie na krześle. Mijał czas. Drugi z ochroniarzy starego uczestniczył w "przesłuchaniu" uwięzionych. Z niewiadomych Walterowi przyczyn, jemu nakazano pozostać w biesiadnej. Może Profesorek bał się, że brodacz zamiast wyciągać z skrępowanych informacje będzie ich torturował dla przyjemności? Coś w tym było. Miał nieodpartą ochotę odpłacić im za swój złamany nos. Rozkaz jednak był rozkazem. Siedział kilka metrów od starego. Szybko się przyzwyczaił do wypełniania jego woli. Trochę mu się to podobało. Nowo-przybyli chyba rozmawiali z Tupikiem i Profesorkiem. Khazad jak zawsze nie zwracał na to uwagi. Nudziło mu się strasznie. Wtedy jak na lekarstwo do sali wparował Max.
-Sami się kurwa uwolnili...- burknął pod nosem łapiąc za swój sztylet. Krasnolud błyskawicznie skierował się w stronę wejścia do pomieszczenia, gdzie tamci byli przesłuchiwani.

-Ja pierdole, kurwa twoja mać...- syknął złowrogo kręcąc głową na widok masy krwi i trupów. Chciał skomentować bystry wzrok osób, które przesłuchiwały, ale powstrzymał się. Już by to nic nie zmieniło a o zmarłych ponoć źle się nie mówi. Mały Tupik pochylał się jeszcze nad dwójką mężczyzn, upewniając się, że czy nic nie da się zrobić. Nie dało. Krasnolud wiedział, że zemsta nastąpi za kilka chwil. Wiedział, że niziołek będzie chciał postawić wszystko na jedną kartę. Polecenie które wydał było skierowane do ogółu, jednak nie on płacił Walterowi. Krasnolud spojrzał na Profesorka od niego oczekując konkretnych poleceń.
-Mieli ich na talerzu idioci. Powinienem był wysłać cie z nimi. Ale cholera kto mógł wiedzieć. Leć z nim dopilnuj żeby znów chłopcy nic nie sknocili.- rzekł stary.
-Max nie stój tak. Schrzaniłeś to teraz biegnij z Wolterem macie się nawzajem ubezpieczać. I wrócić mi tu żywi dość już mamy trupów. - zwrócił się i do drugiego ochroniarza. Goi kiwnął głową i zabrał się za wykonanie rozkazu niziołka...
 
Nefarius jest offline