Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2010, 20:58   #89
Sylverthorn
 
Sylverthorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Sylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputację
(sorry za lekką obsuwkę)

Profesor obrócił się, słysząc kroki. Błyskawicznie rozpoznał przybyłą kobietę. Krótkie czarne włosy, brązowe oczy, prosta odzież, niedbałe ruchy. Taka, jaką ją zapamiętał - Ingrid Krauze.
- Witam moja droga - zaczął. - A więc jednak skorzystałaś z zaproszenia.- uśmiechnął się. Najemniczka zrobiła tylko nieco zbaraniałą minę, gdy nagle dostrzegła lekki nadmiar efektów karczemnej bójki. - Tu się zaraz posprząta, nie przejmuj się. Wiesz, mieliśmy tu jak zawsze małą różnice zdań. Ale już po kłopocie

Ingrid uśmiechnęła się, rozpoznając dawnego zleceniodawcę - a razem z nią jakby się uśmiechnęła długa blizna, przecinająca prawe oko aż po policzek.
Faktycznie, bałagan był nielichy. Nawet nie próbowała oglądać bliżej ciał.
- Witaj i ty. - odparła wreszcie, nadal nieco oszołomiona. - Małą? To ciekawe, kiedy przyjdzie czas na dużą. - dodała. Rozglądając się nieco wyżej niż po podłodze, zauważyła, że niektórzy jeszcze żyją. - Zgaduję, że twoi wygrali? Może mnie przedstawisz? - zapytała, nadal uśmiechnięta.
- Zapewniam cię, że wszystko znając Życie w swoim czasie. Widzę że przyprowadziłaś pewnie przez przypadek i Klausa. Moi, ależ oczywiście, ja zawsze wygrywam. No prawie zawsze. - uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Ale nigdy nie przegrywam co najważniejsze. Panowie, oto Ingrid Krauze. Wspaniała wojowniczka górnolotnie rzecz ujmując.
- Dziękuję, dziękuję. - odpowiedziała przedstawiona, parodiując dworski ukłon ku wszystkim, którzy jeszcze wyglądali na żywych. - Co do Klausa... Powiedzmy, że trafiliśmy w te same drzwi. - zażartowała najmitka. Po chwili jednak spoważniała. - Wspomniałeś, że to coś pilnego. Słucham.
- Och, rzeczowa jak zawsze. - zakpił lekko Profesor. - Otóż rozkręcam tu mały biznes o czym zaraz. Gdzie moje maniery, karczmarzu stolik! - teraz on parodiował w najlepsze. - I wino najlepsze jeśli łaska. - tym razem naprawdę zwrócił się do karczmarza. Ten wyraźnie jeszcze pobijany i przestraszony przyniósł butelczyne - co prawda daleko było mu do najlepszego. Ale w okolicy z pewnością lepszego się nie znajdzie.
- Cholera, z gwinta mamy pić? - spytała karczmarza, nadal w humorze na żarty. - Wszystkie naczynia ci wybili?
- Klaus ty też siadaj. - polecił Heinrich. - A czekajcie... - zwrócił się do jednego z ocalałych. Max, idź do Tupika i reszty ponasłuchuj co nasi więźniowie ciekawego powiedzą. Walter ty też no usiądź i słuchaj.
Usiedli. Heinrich miał autorytet, jego się słuchało i już.
- O, wybaczy panienka. - karczmarz rzucił się po szkło, jeszcze coś zostało; rozstawił trzy kielichy. Walterowi dał po prostu kufel piwa z wkładką o który ten sam prosił.
- Słuchajcie, sprawy pokrótce mają się tak. - tu profesor już wyraźnie spoważniał. - Będę się streszczał, bo to ani czas ani pora na dłuższe rozmowy. Będę w tym mieście handlował proszkiem. Od taka używka dająca niezłego kopa. To mój autorski pomysł. Na którym mam zamiar nieźle zarobić. - polał jednocześnie wino wszystkim zaczynając od Ingrid. - Dystrybucję w zasadzie zaczyna się już jutro i będzie przebiegała na kilka sposobów. - dodał. Jednym z kanałów będzie Walter. - tu wyraźnie wskazał na krasnoluda. - Handel, zwłaszcza w wydaniu jakie jest w Rosenborgu, nie jest mu obcy. Pełni on w tej chwili funkcję członka mej obstawy. Ale mam zamiar szerzej wykorzystywać jego talenta. A was zaprosiłem, by skorzystać z waszych. - spojrzał na Ingrid i Klausa. - Dobrze przy tym zapłacę, jak zawsze. Ingrid, chyba nigdy nie narzekałaś... nie chciałabyś przyjąć ode mnie stałego zlecenia?

Ingrid nie mogła nie zwrócić uwagi na to, że jej pierwszej Profesor nalał. Sama z wysokich sfer nie była, ale potrafiła poznać dobre maniery. "Cały Heinrich", pomyślała, dziękując skinieniem głowy. Gdyby tylko wino było lepsze...
- Jasne, czemu nie? Pracowało nam się dobrze, a i z zapłatą nie robiłeś kłopotów. Wchodzę.

Skrzywiła się na wino, ale wypiła do końca. Nie zamierzała tłuc karczmarza za ten sikacz, już dosyć się nastraszył, sądząc po demolce.
- Klaus, do ciebie będę miał jeszcze słówko, ale to już później, jestem zmęczony... - powiedział Profesor.
Nagle dopadł do nich Max, zdecydowanie zaniepokojony, skupiając na sobie wszystkie spojrzenia.
- Sami się kurwa uwolnili. - poinformował ich ostatecznie. Profesor obsobaczył go i wysłał go na "poprawkę".
- Pierdolone cwaniaczki! - warknęła Ingrid, zrywając się z miejsca i ruszając za Walterem. Była teraz członkiem ekipy Profesora, więc wzięła się od razu do roboty.
 
__________________
GG: 183 822 08

"Hokey religions and ancient weapons are no match for a good blaster at your side, kid." - Han Solo
Sylverthorn jest offline