Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2010, 22:50   #124
Hesus
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
"Martwica fragmentu mięśnia serca spowodowana niedokrwieniem, zamknięcie tętnicy wieńcowej przez skrzeplinę, pęknięcie blaszki miażdżycowej i uwolnienie z niej substancji prowokujących krzepnięcie krwi. "Młode" blaszki miażdżycowe są niestabilne i łatwiej pękają. W momencie pęknięcia blaszki i powstania w tym miejscu zakrzepu występuje ostra niedrożność tętnicy wieńcowej, powodująca martwicę mięśnia serca, czyli zawał."

Pamiętał słowo w słowo "wykład" przy jego łóżku rezydującego lekarza przed studentami podczas obchodu. Wtedy był strasznie osłabiony pierwszym zawałem. Nie miał siły otworzyć oczu a co dopiero patrzeć. Może z resztą spał na szpitalnym łóżku i tylko wydawało mu się, że jest tego świadkiem.

Bolało, jakby ktoś klęczał mu na piersi. Nie ktoś, tylko 250 funtowy Muhammad Ali.
Gdyby chciał, mógłby sobie przypomnieć sekunda po sekundzie przebieg tego wszystkiego co się do tej pory działo. Wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Gdyby nie ten cholerny promieniejący ból w piersi i to, że nie był nawet w stanie przypomnieć sobie jak się nazywa i co cholera tutaj robi. Tak jak padł tak nie zmieniał pozycji. Zimno, które w pewnych okolicznościach można by uznać za przyjemne, rozchodziło się od ziemi przez plecy po całym ciele George'a. Chłodu ziemi oczywiście też nie był świadomy. Pewna cząstka jego jaźni odbierała bodźce zewnętrzne. Strzały, całe te zamieszanie i krzyki. Świadomość, uparcie walczyła o utrzymanie tego nadwątlonego ciała przy życiu, naprężając mięśnie, zmuszając je do wysiłku, alarmując George'a, rób wszystko aby to przetrwać.

Zaczął kaszleć słyszał czy czytał, że kaszel pomaga rozszerzyć naczynia i przyspieszyć krążenie, więc kaszlał.

Zakrztusił się obcym ciałem w gardle. Znajome czucie. Dwie albo i 5 tabletek chaotycznie wsypanych do ust omal go nie zadusiły. Załzawione powieki rozwarły się lekko tak, że dostrzegł kobietę pochylona nad nim z wyrazem rozpaczy na twarzy. Nie chciał na nią patrzeć, męczyło go to. Zamknął oczy, zatopił się w sobie, pragnął jakoś przetrwać to wszystko.
Szarpiąc się za płaszcz, zaciskając pięści z grymasem bólu na twarzy?

Mijało, powoli, całe wieki chyba minęły od kiedy poczuł zauważalna różnicę pomiędzy bólem, który go zabijał a bólem, który był już mniej niebezpieczny, chyba. Dochodził do siebie. Jeszcze nie wiedział gdzie i jak i kto i kiedy, ale czuł, że leży na ziemi, na płaszczu na ziemi i że jest chłodno i jest noc i że oddycha.
Powolutku, nie ma pośpiechu, są gwiazdy i jest niebo i drzewa. Wszystko jest w porządku. Zdawało się zdawać leżącemu płasko Georgeowi.

Czemu płaczesz Dziewczyno?Hej chłopcze Zajmij się nią -przeszło mu przez myśl kiedy zobaczył dwie znajome sympatyczne twarze. Nie pamiętał wprawdzie od razu ich imion ale wiedział kim są.
Holy i Derek, tak.-Przypomniał sobie, próbując usiąść.
Już wszystko dobrze, przetrwaliśmy staruszku-pomyślał. Nie zdając sobie sprawy, że jak wstanie to upadnie. Paraliż czy inne cholerstwo. Kto wie. Wiadomo tylko, ze nie jest w stanie iść. Prawa noga może i by dała radę ale lewa całkowicie odmówiła posłuszeństwa. Już za chwile miał się o tym przekonać przy próbie podniesienia się i stanięcia o własnych siłach.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline