Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2010, 22:56   #21
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Szedł powoli z boku kolumny dzieci i kobiet. Kilkanaście minut temu przekroczyli niedużą rzekę, wystarczająco jednak dużą, by się solidnie zamoczyć. Mokry mundur i oporządzenie wywoływało nieprzyjemne uczucie zimna. Ręka w nomexowej rękawicy spoczywała na spuście karabinu HK. Żołnierz uważnie przeczesywał wzrokiem otoczenie, mieli przecież kilka nieprzyjemnych zajść, a on nie miał zamiaru zginąć w tym miejscu, na dodatek mieli pod opieką kilkanaście dzieci, dwie kobiety i rannego.
Kapitan szedł pierwszy, tuż przed niosącymi nosze. Spłoszone ptaki pierwsze zwiastowały niebezpieczeństwo. Świst brzechwy, rozdarł resztki leśnej ciszy. Polski żołnierz krwawił obficie z przebitego gardła, Tim jednak nie miał czasu by się nim zająć, bo z lasu przed nimi wybiegło kilkunastu wojowników, którzy z rykiem i wrzaskiem biegli ku nim. Kilka strzał ze świstem przelatywało obok nich. Evans wysunął się do przodu, stając między kobietami i dziećmi a napastnikami.
Bezpiecznik w czterystasiedemnstce miał już ustawiony w pozycji ognia pojedynczego. Choć adrenalina buzowała w organizmie, spokojnie wybierał kolejne cele i naciskał spust. Nie zrywał go szaleńczo, jak zwykli to robić nieprzyzwyczajeni do bitewnego zgiełku amatorzy, lecz powoli naciskał. Napastnicy nie zwracali uwagi na ścinanych niczym młode drzewa towarzyszy. Kilku z nich zbliżyło się na niebezpieczną odległość. Komandos wyszarpnął z kabury Colta i wypróżnił cały magazynek do tych, którzy byli kilka metrów od niego. Nie mógł dopuścić by którykolwiek z tych szaleńców dostał się miedzy dzieci, brzeszczot miecza, czy ostrze topora mogło zrobić wtedy prawdziwą masakrę…
Usłyszał nieprzyjemne „click” oznaczające koniec magazynka, zostało jednak dwóch berserkerów, którzy ujadając niczym potępieńcy zbliżało się na wyciągnięcie ręki. Tim wiedział że nie zdąży już poderwać karabinu, wyczekał kiedy pierwszy zamachnął się na niego ciężkim toporzyskiem, kopnął z całej siły w kolano, czując jak tkanka chrzęstna i kości ustępują pod wpływem wojskowego obuwia. Ryk bólu był wystarczającym symptomem, brzeszczot drugiego o włos minął jego klatkę piersiową, rękojeść 1911, którego jeszcze trzymał w ręce, zgruchotała mu kości twarzy, zalewając go krwią.
Walka była skończona… na szczęście nic nie stało się ich podopiecznym. Ipatow miał mniej szczęścia… kiedy Tim dotarł do niego, mężczyzna już nie oddychał. Amerykanin wstał i rozłożył bezradnie ręce. Po chwili dołączył do Rosińskiego, pomagając swoją saperką wykopać grób…
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline