Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2010, 15:30   #262
Epimeteus
 
Epimeteus's Avatar
 
Reputacja: 1 Epimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znanyEpimeteus nie jest za bardzo znany
- Wstawaj Kalel, ty śpiochu jeden! Nie będziemy na Ciebie czekać! – Okazało się że natura nie lubi pustki i rolę poganiacza przynależną do te pory do Lidii przejęła Maeve. Zniesmaczony Kalel wyplątał się z posłania i od razu ruszył na stronę – w stronę najbliższych zarośli. Podróż sprawiła że wszyscy już przyzwyczaili się do ograniczenia własnej intymności i nikt już nie zwracał uwagi na konieczne ablucje pozostałych. No prawie nie zwracał – Kalel, szybciej! Morza przecież wczoraj nie wypiłeś! No chyba że co innego cię tam zatrzymuje – rechot Sorg i następujące po nim chichoty Tuai i Maeve sprawiły, że wrócił czerwony jak burak. Obrażony na cały świat zjadł w milczeniu śniadanie, ignorując wszelki próby nawiązania z nim kontaktu, a później wciąż wściekły zabrał się za osiodłanie konia i zapakowanie pakunków ze zdobycznymi rzeczami. Na całe szczęście odrobina wysiłku poprawiła mu humor, obrażenie przeszło i w końcu odezwał się do towarzyszek – Po pierwszych dniach jazdy tyłek mnie bolał już od samego patrzenia na siodło, teraz mogę jechać dniami bez bólu. Szkoda tylko że póki co podróże mają większy wpływ na mój punkt siedzenia niż widzenia. Sorg i Tua zadowolone z tego, że mu przeszło, zaśmiały się lekko nie ważąc na niską jakość dowcipu.
Chociaż tyłek Kalela i siodło już dobrze się poznały i szły sobie na rękę, to wciąż było wiele innych niedogodności podróżowania. Łotrzykowi jednak z pomiędzy tych wszystkich oporządzań koni, przygotowywania posiłków, trzymania wart i innych obowiązków najbardziej doskwierała monotonność. Na konia, kilka godzin jazy i z konia. Popas. Na konia, kilka godzin jazdy i z konia. Acha, nie zapomnijmy o posiłkach, które w sposób nieznośnie konsekwentny składały się z tych samych produktów. Nieobecność Lidii jednak trochę zmieniała. Nawet rozmowy z przyjaciółkami nie były w stanie zabić nudy. Niełatwo sobie wyobrazić więc ożywienie jakie nim ogarnęło, gdy w końcu w oddali dostrzegli ogromne mury twierdzy Topora. – No w końcu! Jesteśmy na miejscu! – radośnie zawołał i przyśpieszył.

Wjechali do twierdzy, gdzie się rozdzielili. Maeve i Tua udały się do tawerny przygotować noclegi a Sorg z Kalelem udali się do dzielnicy handlowej by sprzedać łupy. Gdy przystanęli przed wejściem do składu handlarza, chłopak chwycił ramię bardki i powiedział – Nic nie chcę z tych rzeczy. Za bardzo by mi przypominały o tym co się stało, o tym że musiałem zrobić to co zrobiłem. I wiesz co jeszcze Sorg? Ty się będziesz targować! – po czym radośnie klepnął bardkę po plecach.
 
__________________
Nie pieprz Pietrze Wieprza pieprzem.
Epimeteus jest offline