Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2010, 15:34   #28
Amanea
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Nie dbała o to, kto uwierzył, a kto nie. To nie miało znaczenia. Pierwszy raz w życiu stała oko w oko z wyverną. I nigdy by się nie spodziewała, że spotkanie zakończy się w ten sposób. Postanowiła, że jak wróci do Silverymoon, porozmawia o tym z Nathazalem.
~ Jeśli wrócę...
Może bardziej doświadczony mag, który posiadał imponujący księgozbiór znajdzie jakieś wytłumaczenie dla tej sytuacji. W zwykły przypadek nie byłaby w stanie uwierzyć. Coś się stało, tylko nie miała pojęcia co. Siedziała na posłaniu gładząc grzbiet Demona. Zerknęła w niebo, obserwując jak gasną gwiazdy i wstaje dzień. Gdy już otrząsnęła się z zamyślenia, zajęła się zwijaniem posłania i zbieraniem się do dalszej podróży.

Droga mijała im raczej w milczeniu. Zmęczona czarodziejka zazdrościła swemu kotu, że potrafi spać nawet w takich warunkach. Zadowolone mruczenie Demona, zwiniętego w kłębek na jej kolanach, trochę poprawiało jej nastrój. Gdy znudziło ją oglądanie powoli zmieniającego się krajobrazu, sięgnęła ponownie po księgę od Oswalda. Wczoraj nie wyczytała z niej zbyt wiele, z powodu słabego oświetlenia. Wiedziała tylko, że gdzieniegdzie znajdują się jakieś ryciny, ozdabiające drobne pismo. Ale teraz, w pełnym słońcu, postanowiła ponownie przyjrzeć się treści. Księga nie posiadała tytułu. Okładka była gładka, pozbawiona jakichkolwiek znaczeń. W środku, na stronie tytułowej także nie było żadnych słów. Jedynie kolorowa ilustracja, która swoimi barwami i detalami przykuła na dłużej uwagę Nyarli. Przesunęła opuszkami palców po kartce, wodząc nimi wzdłuż konturów rysunku.


Kolejna strona również była niemal pusta. Tak, jakby autor dzieła planował zatytułować je dopiero po zakończeniu pisania. Jedynie w dolnym, prawym rogu widniała krótka notka:

...dla mojej ukochanej.

I tylko tyle. Żadnego podpisu czy choćby inicjałów. Czarodziejka zaczęła się zastanawiać co też ta księga mogła robić u Oswalda. I skąd mógł ją mieć. Przełożyła kolejną kartę i zaczytała się w drobne pismo. Już pierwsze zdania wciągnęły ją na tyle, że kompletnie przestała zwracać uwagę na otoczenie. Opowieść mówiła o znalezionym smoczym jaju, którym zajął się mały chłopiec. Z jaja wykluł się srebrzysty smok, który dorastał wraz z dzieckiem i stał się jego najwierniejszym i najbliższym przyjacielem. Kolejne strony opisywały wspólne przygody nietypowej pary. Najbardziej fascynowały dziewczynę opisy wspólnego lotu. Momentami tekst zdobiony był czarno-białymi szkicami przedstawiającymi chłopca lub smoka. Gdy dotarła do końca opowieści, całą następną stronę wypełniał szczegółowy opis srebrnego smoka, wraz z kolorowymi ilustracjami, ukazującymi w detalach pysk, szyję, ogon czy układ łusek. Jeśli mogła mieć wątpliwości co do wiarygodności opisanych historii, nie miała żadnych wątpliwości odnośnie informacji o pięknym stworzeniu.
Szybkie przekartkowanie księgi utwierdziło ją w przekonaniu, że cała jest napisana w podobny sposób. Najpierw historia czy legenda o smoku, a później ilustracja obrazująca ów gatunek. Poczuła głęboką wdzięczność do Oswalda za ten piękny i wartościowy prezent. Postanowiła, że kolejne historie zachowa sobie na następne dni podróży - po jednej na każdy dzień.

Gdy Kayl poprosił, by opowiedziała coś o sobie, spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. W zasadzie nie powinna się dziwić, że kompani, z którymi spędzi jeszcze sporo czasu, chcieliby wiedzieć o niej coś więcej niż imię i to, że para się magią. Obdarzyła niziołka uśmiechem i usiadła na rozłożonym już posłaniu.
- Jak już mówiłam Rurikowi i Bruno - urodziłam się i wychowałam w Silverymoon. - zaczęła - Moi rodzice - Shila i Sirelegh - nigdy nie mieli dla mnie czasu, to bardzo zapracowani ludzie, dlatego też całe moje dzieciństwo to siedzenie w domu i specjalnie wynajęci nauczyciele, którzy dbali o moje wychowanie i edukację.
~ Uważaj, bo wezmą cię za dziewczynkę, która nie korzystała nigdy z życia... - skomentowała w duchu pierwszą część swojej wypowiedzi.
- Ale potem zaczęły objawiać się moje talenty. Z początku nie kontrolowałam swojej magii, wydawało się to nieszkodliwe, do czasu aż spaliłam nam bibliotekę. - uśmiechnęła się na wspomnienie popłochu jaki zapanował w domu tamtego dnia. - Posłali mnie na Uniwersytet, gdzie nadrobiłam straty, na które skazało mnie dzieciństwo w domu. Poznałam mnóstwo osób, całe dnie - i noce też - spędzałam w towarzystwie przyjaciół, w różnych miejscach. Chodzenie na zajęcia znudziło mi się jak tylko udało mi się zapanować nad moją magią. Zaczęłam więc pracować dla przyjaciela, może kojarzycie Arvana? Znają się z Oswaldem... - zapytała z uśmiechem, po czym kontynuowała - W końcu zapragnęłam zobaczyć nieco świata. W pierwszej kolejności chciałabym spojrzeć na bezmiar oceanu. Dlatego szukałam okazji udania się na wybrzeże w czyimś towarzystwie. Arvan posłał mnie do Oswalda i oto jestem...
Rozłożyła ręce, jakby podkreślając swoją obecność w obozowisku. Celowo nie wspomniała, że to nękające ją sny sprawiły, że opuściła Klejnot Północ. Nie wiedziała jednak, jak zareagowaliby na wzmiankę o tym.
~ Powiem im, jeśli zajdzie taka potrzeba...
 
Amanea jest offline