Witam,
w sumie dopiero ostatnio zastanowiłem się nad tym zagadnieniem, choć z DnD miałem do czynienia dość często i regularnie. Otóż czy Paladyn aby na pewno zawsze może być tylko praworządny? Jest to rycerz święty, będący wzorem cnót i symbolem niesienia pomocy innym i brania na siebie ich cierpienia. Co więc w sytuacji gdy jakiś paladyn (żeby nie było, że nie wiadomo jaki, niech będzie Paladyn Helma) trafi do miasteczka/wsi, gdzie surowy wójt karze mieszkańców za wąchanie kwiatków i takie jest tam prawo, że kto wącha kwiatki musi ponieść śmierć. Prawo takie obowiązuje tam od zarania dziejów i przechodzi z pokolenia na pokolenie kolejnych wójtów i nikt nie ośmiela się go zmienić, tak głęboką ma tradycję. I teraz paladyn wjeżdżając majestatycznie na swoim białym rumaku do miasteczka:
a) jest świadkiem jak jakiś chłop wącha sobie stokrotki, które rosną zaraz przy bramie i są tak kusząco śliczne, że nie sposób ich nie schylić się i nie powąchać.
b) jest postawiony przed faktem dokonanym, czyli na którymś z chłopów ciąży kara śmierci za wąchanie kwiatków.
Ja się pytam, co w obu przypadkach robi Paladyn? Hah, to znaczy ja wiem co zrobiłby każdy z graczy grających Paladyna, w tym ja, ale co tak naprawdę taki super praworządny dobry powinien uczynić. Przecież jest dobry i praworządny, prawo jest dla niego czymś niesłychanie ważnym. On się nie kieruje własnymi pobudkami w ocenie dobra. Więc co? Szanując świętość jaką jest miejscowe prawo ma pozwolić umrzeć niewinnej przecież osobie?
Jak Wy to widzicie?
Tak na koniec przepraszam za durny temat ale ostatnio w tramwaju się nad tym zastanowiłem (zupełnie jakby student nie miał innych problemów na głowie, chociażby licencjat...) i za cholerę nie potrafię tego jednoznacznie rozwikłać, założę się jednak, że to kwestia mojej niewiedzy o DnD. Niech ktoś mnie oświeci, proszę...
i pozdrawiam