Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2010, 15:42   #14
Minty
 
Minty's Avatar
 
Reputacja: 1 Minty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumnyMinty ma z czego być dumny
W momencie, kiedy Ryszard zdał sobie sprawę z tego, że ani porwanie, ani krew, ani nawet teleportacja, nie były żartami, tylko bezwzględną rzeczywistością, w jego głowie zawirowało.
- Spokojnie, tylko spokojnie... musi być na to jakieś racjonalne wytłumaczenie... raz, dwa, trzy, cztery... - szeptał pod nosem, kiedy wokół niego zawrzało.
Trudno było trzeźwym okiem ogarnąć wszystko, co działo się dookoła, kiedy ci dziwaczni ludzie zaczęli ze sobą walczyć. Wszystko było takie niepojęte, dziwaczne i okrutne zarazem.
Bez żadnych skrupułów? Nie wykluczone, ale co myśli taki człowiek...? Jak traktuje swoją ofiarę? A może sam jest jedynie wilkiem wypuszczanym w krąg rządnych krwi staruchów, gdzie w rzeczywistości jest tylko on, albo ta druga bestia...
Ale o czym ja tera myślę? Tu giną ludzie!

W tej chwili Zilacan, z mocą dojrzałego tura, odepchnął Ryszarda za siebie. Mało brakowało, a ten bądź, co bądź opiekuńczy gest stałby się ostatnim wspomnieniem młodego Polaka.
Mężczyzna, starając się złapać równowagę, machnął kilka razy rękoma w powietrzu, jednak nawet te desperackie zabiegi nie pomogły mu utrzymać się na nogach. W ułamku sekundy później Ryszard głucho gruchnął o podłoże. Cała sytuacja musiała wyglądać przekomicznie. Gdyby nie panująca w jaskini gorąca atmosfera i gorzejąca walka, pewno wszyscy chwyciliby się za brzuchy i zaśmiewali się w nieskończoność. Tak przynajmniej wydawało się zawstydzonemu Polakowi.
Suchy piasek w ustach i kurz w oczach od razu dały się we znaki leżącemu na ziemi mężczyźnie. Dodatkowo tępy ból w potylicy i ciężki oddech potęgowały uczucie bezsilności i upokorzenia. Ryszard nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, jak dobrze było teraz leżeć na ziemi, gdzie, zamiast mieczy, szabli i noży, otaczały go ciemność i kamienie.
Wszystko działo się tak szybko... walka, teleportacja, zamieszanie związane z rannymi... Trudno było się nie pogubić. Kiedy Ryszard miał stanąć na nogi, zrobił to machinalnie, wcale nie zastanawiając się nad tym, czy powinien, ani czy jest to bezpieczne. Zwyczajnie podniósł się z ziemi i... przeteleportował.
Kiedy wszyscy znaleźli się na miejscu, a wrząca wokoło walka nie mąciła już nikomu spokoju myśli, wszystko stało się do bólu realne.
Krew, ból i to dziwne uczucie tęsknoty. Ryszard wiedział, że nie znajduje się już blisko domu. To nie było miejsce, jakie znał z telewizji, ani z książek. Nagle uświadomił sobie, że to może nie być jego świat.
Nie, to nie jest możliwe... Za dużo fantastyki, ot co! – racjonalnie myślący umysł Polaka nadal nie dawał za wygraną. - Muszę się czymś zająć, byle czym, bo inaczej zwariuję.
Wtedy, niczym boski wysłannik, z pomocą przyszedł mu Urmiel.
- Chodź - powiedział do niego swym donośnym głosem.
Mężczyźni ruszyli długimi korytarzami, gdzie piękno w swym dostatku stawało się czymś naturalnym, rzucając swój czar nawet na porozrzucane wszędzie przyrządy i meble. Wszystko wyglądało tutaj tak, jakby ułożone było bezpośrednio przez boga harmonii.
Schody, po których schodzili Urmiel i Ryszard, zdawały się nie mieć końca. Dopiero, gdy Polak gotowy był stwierdzić, że minęli już chyba kilkanaście pięter, jego oczom ukazało się wyjście z korytarza.
Sala wyglądała jak pobojowisko. Wszędzie walały się porozrzucane przedmioty, części mebli i tkanin. Ryszard dopiero po chwili zauważył, że w pomieszczeniu znajduje się także Zilican.
- Możliwe, że ktoś szturmem wziął to miejsce - powiedział, kiedy tylko ujrzał zbliżających się mężczyzn. - Znalazłem porzucony proporzec cesarski – dodał ciężkim głosem.
Po chwili namysłu Urmiel polecił Ryszardowi odszukać drewno na opał, kiedy sam udał się wraz z Zilicanem gdzieś w głąb zamku, bo tak określił tą budowlę Ryszard.
Polak nie czekając na szczególne zaproszenia począł zbierać na kupę wszystko, co jego zdaniem mogło przydać się do rozpalenia ogniska.
 

Ostatnio edytowane przez Minty : 24-04-2010 o 17:40.
Minty jest offline