Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2010, 23:39   #36
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wyprawa zaczęła się spokojnie... wyruszyli w trójkę. Britta milcząco rozglądała się, bardzo poważnie biorąc się do swoich obowiązków. Ale czegóż się spodziewać po dziesiętniczce jeśli nie obowiązkowości?
Podróż nieco się dłużyła, więc paladyn postanowił zagadnąć o nurtujące go kwestie natury moralnej. Lepiej bowiem wyjaśnić sobie sytuację, teraz niż gdy jest teorią, niż gdy stanie się problemem do rozwiązania. A któż lepiej by się nadawał, do tego od kapłana Tyra. Boga wszak sprawiedliwości.
Raydgast zrównał więc swego wierzchowca z kapłańskim i spytał.- Jest pewna sprawa, która trochę mnie nurtuje... Czy można karać człeka o złej naturze, za czyny które mógłby popełnić? Czy można kogoś karać zawczasu? Co o tym sądzisz, jako kapłan Tyra?
Paladyn był nieco uczony w sprawach religijnych. Ale Iulus zapewne był bardziej biegły w sprawach teologii i filozofii, od wojaka jakim był w sumie Raydgast. To też paladyn skupił się na wsłuchaniu się w odpowiedź na swe pytanie.

- Och - westchnął smętnie kapłan - gdybyż odpowiedź na to pytanie była prosta i jednoznaczna zapewne nie podróżowałbym u Twego boku Raydgaście. Otóż gdyby za zło noszone w sercu wolno nam byłoby karać, bard którego śladem podążam nigdy by murów Twierdzy Sprawiedliwości w Srebrnych marchiach nie opuścił. Z drugiej jednak strony gdybyśmy Złego mieli ignorować litery prawa trzymając się sztywno zapewne ja sam siedziałbym teraz we wspomnianym zamku nie trudząc się szukaniem podejrzanego.
Sam w duchu zgadzam się, że niewinnego karać trudno. Jednak nauczyłem się, że zło pleniące się w sercu, w myśli i w duszy zawsze na wierzch wypełznie w winie jakowejś o sobie znać dając. Zatem obrońcy praw zawsze czujnymi być muszą. Oczy szeroko otwarte na świat i ludzi mając. Jak mawiał mój mentor zaniechanie działań na równi jest zbrodnią jak samo przestępstwo. Dlategoż w murach Twierdzy usiedzieć nie potrafię. W świat ruszam przy każdej okazyi by Prawo słowem i czynem szerzyć. Bo wiedzieć Ci mus, iż zamysł boskiej sprawiedliwości idealnym jest, jednak ludzka natura - ułomną. -
wpatrzony w horyzont Iulus mówił z coraz większa pasją, niczym na kazaniu lub wykładzie w scholi - Dlatego nie wystarczy praw spisać, nie wystarczy na użytek publiczny ogłosić. Trzeba ludziom o prawach przypominać i z błędu, ciemnoty za rękę wyprowadzać. Złoczyńców zaś tępić na każdym kroku, o każdej porze dnia i nocy, bo tak jak gwałt i zbrodnia nie zna spoczynku. Wina w mroku i brudzie życia ma domostwo, na zdrowym organizmie społeczeństwa żerując. Dlatego nam sługą sprawiedliwości również spocząć nie wolno. Zgodnie ze swym rozumem i w zgodzie z boskimi naukami pobranemi w zakonie czynić sąd nad przestępcami musim. Jednakże pamiętać również trzeba, że każdy sługa boży jest li tylko człowiekiem czy to akolita czy arcykapłan i jako taki właśnie ułomnym po części jest ze swej ludzkiej natury, od bogów dalekiej. Jedyne wiec co nam zostaje to wiara, boskie natchnienie i własny rozum latami szkolony by sąd sprawiedliwy wygłaszać, a pomyłki nasze i porażki jeśli je poniesiemy osądzić może tylko Bóg nasz i bracia po społu.
- Ja tam na kapłanem nie jestem... i całe szczęście, bo duży to ciężar. Ale na prawach się znam, w każdym razie na porządku pilnowaniu.-
wspomniał paladyn swe przeszłe dzieje w myślach. I po chwili rzekł.- Nie mnie więc rad kapłanowi udzielać. Niemniej, na twym miejscu, spróbowałbym odkryć motywy postępowania Sticka. Bo przez nie możesz chyba złu zapobiec. Tak ja to widzę.
- A racja to, a i rad słucham chętnie i często, bo nawet od najprostszego człeka można czasem się czegoś nauczyć. Bo mus Ci wiedzieć, że czasem wystarczy jeno zmienić punkt widzenia by pewne sprawy całkiem inszymi się okazały, niźli się nam pierwej wydawało. Jeno samemu trudno takiemu przedsięwzięciu podołać. Łacniej jak druga głowa się sprzymierzy i na własny sposób na problem spojrzy.
kapłan zamyślił się - Motywy barda nie są jasne. Póki co wygląda jakoby pęd do wiedzy pchał go w kraje bogate magią i księgozbiorami. Możliwym jest, iż potęgę Wroga chce posiąść lub jego chwałę przywrócić. Lecz póki co to tylko dywagacje. Dowodów nam brak. Może jego uczennica światła więcej na tę sprawę rzuci.
-Oby.-
odparł na koniec paladyn, nie chcąc swoimi wątpliwościami gasić entuzjazmu kapłana. Jakoś w rzucenie światła na sprawę przez uczennicę Sticka nie wierzył. Nie wiadomo, nawet czy była jego uczennicą. A jedynie iż widziano ją z nim.
Potem zjawił się elfi bard... a i wkrótce do drużyny dołączył Helfdan.

Źle ta cała sytuacja wróżyła na przyszłość. Skoro grupa nie mogła się nawet dogadać co do miejsca zbiórki, to jak będą współpracować później? Paladyn uznał, że ciężką przed nim próbę szykuje los. Pocieszał się zaś tym, że w sumie misja polegać ma na przepytywaniu pospólstwa, więc nie dojdzie do walki w której prawdopodobnie przeciwnicy spuściliby im manto.

Zresztą już teraz współpraca nie układała się najlepiej. Głównie przez mądrości Helfdana, którymi tropiciel dzielił się ochoczo. Raydgast po prostu je ignorował , choć uwaga o wyprawie wojennej rozśmieszyła go. Paladyn rzekł wesołym tonem głosu.- Wierz mi Helfdanie, daleko naszej grupce do patrolu straży miejskiej, nie wspominając o regularnym wojsku.
Następnie dodał.- Nie jesteśmy na wyprawie wojennej. Ta wymaga ludzi innego pokroju niż twój Helfdanie. Dyscyplina, organizacja, porządek... to podstawy.

O ile paladyn przyjmował wszelkie uwagi tropiciela ze stoickim spokojem. O tyle Britta już tak spokojna nie była. Na uwagę temat kobiecych jęzorów, odgryzła się słowami.- Na razie to ty kłapiesz jadaczką, jak wiejska baba. A może ta broda to zmyłka? I tak naprawdę jesteś babą z brodą, co uciekła z cyrku? A może się z jakąś wiejską ladacznicą na rozumy zamienił?

Podczas podróży najemniczka patrzyła na Helfdana kosym spojrzeniem. I najchętniej trzymała się z dala od niego. I bynajmniej nie ze strachu przed tropicielem. Raydgast miał wrażenie, że jak Helfdan przeholuje w swych opiniach co do najemniczki, to Britta potraktuje go jak tarczę strzelniczą i naszpikuje jego zadek strzałami. By więc uniknąć tak kompromitującej sytuacja, jaką byłaby utrata opanowania na oczach pracodawcy, Britta unikała tropiciela.

Zresztą Raydgast jej się nie dziwił. Wielu ludzi zyskuje po bliższym poznaniu, ale chyba Helfdan wymagał naprawdę bardzo bliskiego poznania. Póki co bowiem, jakoś Raydgast jedynie co był w stanie, to puszczać uwagi Helfdana mimo uszu.

Ponoć podążali tropem grupki w której Sorg się znajdowała. Dobra to była wiadomość, dla kapłana Tyra. Raydgast jednak znacznie mniej się tym interesował. Łapanie bowiem wielu srok za ogon, zostawia człeka z garściami pełnymi piór. Najpierw paladyn musiał załatwić sprawy raportu o drowach. A potem zajmie się innymi.

Póki co...wieczorami, wyjmował swój zestaw do kaligrafii. I powoli oraz starannie pisał kolejne linijki tekstu.

Cytat:
Najdroższa moja.
Ledwom wyjechał, a już za tobą tęsknię. Wyprawa moja, z nakazu zakonu, nie powinna potrwać długo. A i jadę w licznym towarzystwie, więc nie musisz się o mnie martwić.
Opowiadać ci o nich będę, jak wrócę. Póki co bowiem, zaczynam ich poznawać.
Gwiazdko ty moja, chcę ci przekazać tak wiele, ale słowa tkwią mi w gardle jako ość.
Nie chcę cię martwić, zwłaszcza, żeś w stanie błogosławionym. Ale sam mam wątpliwości, o których ci opowiem jak wrócę.
Tu przerwał pisanie. I miał do niego wrócić, dnia kolejnego. Ale wtedy zdarzyło się coś co zakłóciło dotychczasowy rytm podróży... napaść.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-05-2010 o 12:34.
abishai jest offline