Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2010, 13:15   #93
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Tupi biegł najszybciej jak zdołał... zdecydowanie zbyt szybko, gdy poślizgnął się na dachu, skracając tym samym skok, wiedział, że będzie źle. Cudem nie spadł prost na ziemię tylko wbił się przez okno do przyległego budynku. Z łoskotem wylądował wewnątrz, czując, że co najmniej nabił sobie guza. Okiennice co prawda osłoniły go przed szkłem, ale spotkanie z nimi, z rozpędu, nie należało do przyjemnych. Przez dobry pacierz Tupik próbował dojść do siebie. Jego umysł płatał mu figle wchodząc w dygresje...


"Profesorek rekrutuje sobie własny oddział zbrojny..." - pomyślał wspominając fragmenty rozmowy między profesorkiem a nowymi. Ci nowi stanowili jednak pewien wyjątek od innych nowych. Tupik nie był w ciemię bity, znał aż dwa systemy wasalne, jeden z Imperium drugi z Kislevu - gdzie zagrożenie Chaosem wymuszało większa legalizację władzy. W Kislevie panowała zasada iż wasal mojego wasala jest moim wasalem... W Imperium już nie. Fakt że byli daleko od granicy z Chaosem, nie oznaczał, że mają tu łatwiej. A przyszłościowo potworzone armię bez kontroli były potencjalniym źródłem zagrożenia. Tupik słysząc tłumaczenia profesorka, że nowi nie muszą zważać na Tupika, nie mógł się z nim zgodzić. To nie tak działało w światku przestępczym, z którym Profesor miał najwyraźniej małe obycie. Znajomość ze zbirami do wynajęcia dawała do myślenia Tupikowi, lecz nie potwierdzała wcale teorii jakoby profesor znał świat przestępczy w Rosenbergu czy w ogóle. Mógł znać pewnych ludzi, mechanizmy, mógł być pośród nich, ale to nie było jego życie, tak jak było nim dla Halflinga, Levana czy Grzecznego. "Harap zapewne zadziałałby od razu... stłumił bunt w zarodku..." Halfling jednak nie był Harapem, ani nie miał też pozycji tej co on. Pozycji którą zdobył po trupach nomen omen. Poza tym ten pozornie niespokojny duch, miał sporo czasu na zwalczenie problemu i wcale się do tego nie śpieszył. Profesor nie należał do ludzi na których można naciskać, ale póki co swym działaniem nie zaszkodził jeszcze Tupikowi. Halfling nie miał powodu by naciskać... jeszcze, a rozmowę o hierarchii wasalstw zamierzał pozostawić na później. Cieszył się wręcz, że pozostawił z nim Maxa, póki co był on jedynym człowiekiem Tupika wśród ludzi Profesora. Z jego możliwościami był jedyny i wystarczający, o ile nie skończy jak reszta nowych. Ponieważ Profesor, nie podjął się tematu stworzenia odnogi magicznej w gildii złodziei, Tupik zamierzał się tym zająć i Max był naturalnym człowiekiem na to stanowisko...a rozmiary przedsięwzięć jakie planował były łagodnie mówiąc sporę... Z opanowanym cmentarzem można było myśleć nawet o nekromancji... być może jedynej stałej i skutecznej ochrony przed Chosem i Sigmarytami... Poza tym coś mówiło Tupikowi, że Karl nieprzypadkowo wybrał Rosenberg na rejon swoich działań. W tym mieście było coś więcej niż na pozór to wyglądało... Tupik czuł to od dawna, teraz dopiero jednak dostrzegał pewne fakty.
Tym niemniej nie przeszkadzało mu, że Profesor rozbudowuje własną ochronę. Każdy szef bandy w mieście miał jakąś i Tupik nie widział powodu dla którego jeden z jego poruczników nie miałby mieć również ochrony... nawet wszyscy...
Od kiedy profesor zadeklarował , że jest po stronie Tupika, im silniejszy się stawał Profesorek tym silniejszy stawał się i Tupik - przynajmniej w oczach innych z zewnątrz, a było to równie ważne. Szczególnie przed negocjacjami, a tych miał przed sobą Tupik jeszcze sporo.

------------------------------------------------------------------------

" Negocjacje... kurwa, Grzeczny, Levan i reszta" Tupik momentalnie oprzytomniał, przez moment wpatrywał się z niedowierzaniem w parę mężczyzn, którzy z nie mniejszym osłupieniem obserwowali intruza. Halfling pozbierał się szybko i ruszył do drugiego okna, z którego widać było okolicę. To co zobaczył, jeszcze bardziej go zaskoczyło. Jego ludzie byli już otoczeni przez zbirów Harapa, włączając w to jego samego. Tupik tylko przez chwilę rozważał wszelkie alternatywy, wszelkie plusy i minusy sytuacji. Nie wyglądała za ciekawie, ale spotkanie z bandą Burego również nie zapowiadało się zwycięsko. A jak się skończyło pamiętali wszyscy uczestnicy którzy pozostali żywi. "Wtedy było nawet gorzej, te pierdolone kusze wycelowane w Chłopaków". Wiedział, że jego ludzi groźby i prośby nie złamią, a udawanie nie wchodziło już w rachubę... chyba że tylko chwilowe, Grzeczny potrafił zagadać przeciwnika i zyskać czas czy choćby lepszą pozycję. Brak Tupika pośród bandy nie ułatwiał sytuacji, z drugiej strony fakt, że nie został okrążony, działało wyzwalająco. Tupik chwycił za lampę, której nikły płomień rozświetlał pewnie miłosne harce, niemal od razu poszerzył dostęp płomienia do nafty, przywiesił lampę do pasa i ignorując speszonych "facetów" wdrapał się na dach.

Zdążył jeszcze usłyszeć odzywkę krasnoluda, bardzo ważną zważywszy na fakt, że nie należał on bezpośrednio do bandy Tupika, przynajmniej nie w założeniu jaki miał profesor, gdzie wasal mojego wasala nie jest moim wasalem... Generalnie rzecz ujmując w takich chwilach, taka zasada zwyczajnie się nie sprawdzała, wielu innych odżegnało by się w tym momencie od Tupika, na szczęście krasnolud nie był jednym z nich. Halflig wiedział jednak dobrze, że honor rozumiany przez krasnoludów jest o wiele szerszy. "Krasnoludy mają przecież swojego króla, któremu podlega każdy z krasnoludów, nie ma głupiej Imperialnej zasady wasalostwa..." Tupik szybko zauważył, że nie koncentruje się na tym na czym powinien. Przez ułamek chwili, gdy cichutko przemieszczał się zajmując dogodną pozycję do rzutu, ogarniał przeciwników i szanse. Nie było aż tak źle... mieli szansę wygrać, ale czy w tym starciu pozostaną jacyś wygrani??

- Witaj Krogulec. - Tupik odezwał się dość głośno, stojąc na dachu i trzymając w rękach lampę, której płomień niemalże przypalał jej górną osłonkę. Trzymał lampę nieco przed sobą choć z boku, nadając swej podświetlonej z ukosa twarzy złowieszczy wygląd. W drugiej rączce trzymał buteleczkę z kwasem. Wyraźnie dla wszystkich i z pewnością w głosie i nieskrywaną zawziętością powiedział.

- Już nam kiedyś odliczano i nie skończyło się to dobrze dla tego który to robił... Tupik być może tylko udawał pewnego, a być może po prostu stał się na moment pewny, na moment o który chciał zabiegać, choć może nie w takiej sytuacji i okolicznościach. Spotkanie na cmentarzu wyglądałoby pewnie podobnie, więc tak właściwie Tupik nie miał już nic do stracenia, może poza życiem, ale Krogulec także musiał liczyć się z niebezpieczeństwem utraty własnego, odkąd Tupik miał go na zasięg rzutu.
- Możemy pogadać, choć nie tak wyobrażałem sobie to nasze spotkanie. Zacznijmy od wyjaśnienia pewnej nieścisłości - Tupik zaczynał mówić do bandy która okrążyła Chopaków, nie tracąc jednak z oczu Krogulca.
- Jakim prawem podnosicie rękę na jedynych, którzy dotrzymali przysięgi złożonej Harapowi i bronili go do końca? Myślicie , że zdradziliśmy bo żyjemy? Klnę się na każdą świętość, na Randala i swe własne imię że wraz z Chłopakami do końca broniliśmy Harapa przed zdrajcami, połową jego obstawy w którą tak wierzył i Ormarem zdradzieckim skurwysynem który ustrzelił Harapa z kuszy. - haliling dał ludziom chwilę, aby waga złożonej właśnie przysięgi dotarła do ich uszu i świadomości. Co by nie było podnosili rękę, na jedyną grupę, która miała legitymowane prawo następstwa.

Tupik wrócił rozmową do głównego gracza, mając nadzieję, że zasiał właściwe ziarno niepewności wśród jego ludzi.

- Pomyśl, Harap nie przepuszczał na to feralne spotkanie nikogo z bronią, na zewnątrz był kosz, to widział każdy w kolejce lub poza nią. Kto miał więc dostęp do broni we własnej karczmie? - Ostatnie pytanie było retoryczne, gdyż odpowiedź nasuwała się sama.

- Uratowali nas Ci sami ludzie którzy najwyraźniej wspierają i Ciebie. Jeśli mówi Ci coś nazwa Mistrz... to wiedz, iż mi też mówi. Mój rozsądek zaś podpowiada mi, że skoro wspierają Ciebie i skoro wspierają mnie, to znaczy, że chcą naszej wzajemnej konfrontacji. Jeśli wiesz kim był Miżoch, to powinieneś wiedzieć, że był kimś od nich i to on za złoto przekupił Burego, tego rodzaju manewry z ich strony nie są więc nam obce. To daje szansę uniknięcia katastrofy. Pomyśl, zanim zakończysz odliczankę, która skończy się tu rzezią, na co najwyraźniej czeka ten cały mistrz. Jest niewiele czasu i oni tez działają pod presją nocy chaosu. Samemu będzie mi trudniej przeciwstawiać się ich planom, ale wspólnie... Proponuję przynajmniej tymczasowy sojusz przeciwko naszym "dobroczyńcom" - powiedział ostatnie słowo z krzywym uśmiechem i ironią w głosie.

Lampa wciąż niebezpiecznie spoczywała w dłoni halflinga, podobnie jak kwas, zamierzał użyć obu do rzutu w Krogulca, gdyby ten był wyjątkowo uparty... Jeśli jednak był choć w połowie tak inteligentny jak Tupik, musiał rozważyć jego propozycję. halfling dysponował może i niewieloma ludźmi,ale za to dobrymi, poza tym miał coś na czym zapewne teraz zaczynało zależeć Krogulcowi. Większą wiedzę o Mistrzu. Każdy szukał niezależności, haków na pracodawcę, sposobów na wyślizgnięcie się z sieci powiązań. Tupik potrzebował informacji więc i Krogulec musiał ich potrzebować, nieudane przejęcie karczmy, niepodbite miasto, jedynie potęgowały takową potrzebę...

Obaj przywódcy mierzyli się wzrokiem przez moment w milczeniu. Żaden z nich nie zmiękł. Tupik nie miał powodu, pożegnał się ze swoim życiem w momencie w którym otworzył usta na dachu, nie miał więc już nic do stracenia. Oczywiście mógł próbować ucieczki, ale tak naprawdę największym wyzwaniem było odsłonięcie się i swojej pozycji, to wymagało znacznie większej odwagi niż wytrzymanie spojrzenia Krogulca, w sytuacji gdy nie było już odwrotu.
 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 25-04-2010 o 13:38.
Eliasz jest offline