Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2010, 17:34   #128
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Pogoda mimo wszystko im sprzyjała. Deszcz rozmiękczył trakt ale pozacierał także ich ślady. Obecnie wytropienie ich przez bestie było wręcz niemożliwe.
Zatrzymali się po raz pierwszy. Tym razem to świt odnalazł ich. Zmęczonych, milczących, utrudzonych ostatnimi wydarzeniami. Kto inny nie byłby wstanie nieść okropieństw niedawnych dni na barkach. Oni musieli. Musieli podążać dalej prowadzeni przez los. O jakiś pacierz drogi w bok znajdowała się gospoda. Z jednej strony nie mogli pozwolić sobie na niepotrzebną stratę czasu, z drugiej nie wyposażeni w prowiant oraz paszę dla koni nie byli wstanie zdążyć do Estorfu. Sumienie kazało też ostrzec ludzi o niebezpieczeństwie. Była też szansa, jedna na sto, że w gospodzie zatrzymał się oddział strażników dróg.
Jasper zastanawiał się nad swoją sytuacją. Jeśli ktoś go rozpozna w gospodzie rozpocznie się żmudny proces wyjaśniania, a i tak mało kto da wiary, że mówią prawdę. Całkiem prawdopodobnym było także, że ktoś zobaczywszy, że jest sam, łakomy na kilka sztuk złota, postanowi go schwytać. Zresztą pewnie ten gadatliwy Nizioł zacznie paplać na prawo i lewo, pogrążając ich jeszcze bardziej. Przeanalizowawszy na prędce wszystkie za i przeciw Jasper podjął decyzję oznajmiając ją wszystkim:

- Musimy zaopatrzyć się w prowiant na drogę i paszę dla koni. Niedaleko jest gospoda gdzie powinniśmy wszystko dostać. Wszyscy tam nie pojedziemy. Ja ukryję konia i będę w pobliżu gospody. Tupik z Mariettą pojadą na jednym koniu i kupią co trzeba, tylko szybko bez targowania się … - Jasper spojrzał na Niziołka. - Nie czas na to. Nim minie pacierz będziecie z powrotem. Nie szukajcie mnie to ja was odnajdę. Jedźcie prosto do traktu, ja będę z boku, w lesie … sprawdzę czy nikt nie ruszył naszym śladem i was dogonię. – Podszedł do Marietty, dotknął dłonią jej głowy, pogładził po długich słomianych włosach.
– Nie lękaj się, będę na zewnątrz, nic ci nie będzie grozić. - Po tych słowach lewą dłonią uniósł podbródek dziewczyny, schylił głowę i najdelikatniej jak potrafił pocałował ją w usta. Nim zdążyła zareagować pochwycił ją mocno uniósł do góry i posadził w siodle. Jego zmęczone oczy błyszczały a twarz pokraśniała od uśmiechu. Potem podrzucił Niziołka. Przy tym ruchu Jasper źle przeliczył siłę do ciężaru przez co o włos, gdyby Tupik nie zdążył chwycić się grzywy z pewnością znalazłby się po drugiej stronie konia. Jasper z trudem odwracając wzrok od Marietty z rozmachem wskoczył na swego wierzchowca.

- W drogę … gdy będziem blisko gospody pojedziecie przodem a ja podążę lasem.

Ruszyli. Odnoga biegnąca do gospody była znacznie węższa niż trakt. Konie podążały blisko siebie, miejscami Jasper odjeżdżał do przodu aby zrobić miejsce wierzchowcowi Marietty i Tupika. Gdy ścieżka rozszerzyła się nieco, w miejscu gdzie błoto ustępowało miejsca mokremu piaskowi dało się zauważyć koleiny wyżłobione przez wozy. Znaczyło to, że są już blisko gospody. Zwierzęta również zwietrzyły dym z paleniska bo zaczęły charakterystycznie parskać. Jasper zatrzymał swego konia. Zwinnie zeskoczył z siodła, rzucił spojrzenie dziewczynie i cicho wraz z prowadzonym wierzchowcem skierował się w zarośla. Szedł wzdłuż ścieżki prowadząc za sobą konia. Gdy jego oczom ukazały się zabudowania gospody przywiązał zwierzę do drzewa, sięgnął po przytroczony łuk i dalej podążył sam. Wypatrując dobrego miejsca do obserwowania zauważył jak Marietta z Tupikiem zbliżają się go gospody.
 
Irmfryd jest offline