Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2010, 17:38   #18
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Deacon wraz z dwójką podróżnych opuścił statek Sithów. Fala gorąca jaka w nich uderzyła, spowodowała odruch maga, który wyczarował tarczę chroniącą przed upałem, wokół całej trójki. Gdy spojrzał na Jedi, by spytać o świat z którego przybyli, zauważył na ich twarzach zaskoczenie. Dopiero po chwili zorientował się co mogło go spowodować.

- Spokojnie, to nic takiego, zwykły odruch - wyjaśnił. - U magów to normalne, wręcz automatyczne. Często stwarzamy tarcze chroniące nas przed temperaturą, wodą, ogniem, a nawet samą magią, jeśli trzeba. Uczymy się takiej reakcji na ćwiczeniach walki, ale z czasem przenosimy go do życia codziennego. Trzeba przyznać, że niezwykle je ułatwia. Niby ochrona przed upałem czy deszczem to drobnostka, ale można też na to spojrzeć z innej strony. Pogoda, ogromna siła jaką dysponuje przyroda, okazuje się niewystarczająco potężna. Wystarczy stworzyć zwykłą magiczną tarcze, by ją przezwyciężyć. Oczywiście dobrze widziane jest, gdy wyczarujemy tarczę również wokół towarzyszy.

Młodemu magowi przeszło przez myśli czy może nie pokazać gosciom innej przydatnej sztuczki, czyli lewitacji, ale ostatecznie zrezygnował z tego zamiaru. Właściwie byli pierwszymi przybyszami, którzy potrafili posługiwać się magią, czy jak to oni nazywają Mocą, jeśli nie liczyć Sithów. I jedynym co wskazuje na to, że sami nie są Sithami, jest ich słowo. Co prawda Deaconowi coraz ciężej było uwierzyć w ich złe zamiary, szczególnie jeśli chodzi o dziewczynę, ale nawet wbrew sobie postanowił nie zaniedbywać ostrożności. Wolałby nie być przyczyną jakichś nieszczęść w swoim kraju.

Wreszcie dotarli do statku rycerzy Jedi. Toht mógł go zobaczyć po raz pierwszy i szczerze mówiąc poczuł lekki zawód. W niczym nie przypominał statku Sithów, zadziwiającego swoim ogromem, ponurym wyglądem i zapewne również ogromną siłą, jaką musiał dysponować. Transport najnowszych przybyszów był dosyć mały i raczej nie przypominał czegoś co mogło służyć do walki. Magowi przyszło do głowy porównanie dzieła sztuki do czegoś produkowanego seryjnie. Różńica była po prostu ogromna. Deacon, co prawda, nie spodziewał się ujrzeć jeszcze wspanialszego sprzętu niż wewnątrz pierwszego pojazdu, skoro tym podróżowały tylko dwie osoby, ale jednak spodziewał się czegoś więcej.

- Czy alchemicy mogą się teraz zjawić, aby poznać technologię? - spytał jeden z magów, stojących przed statkiem. Taran zgodziła się na to, chociaż w barwie jej głosu, Toht wyczuł, że raczej wolałaby tego uniknąć. Czytanie ludzkich uczuć z samej ich mowy było przydatną umiejętnością, szczególnie wśród rzeszy magów, którzy nie pozwalali szperać sobie w głowach. Wielu adeptów posiadło tą umiejętność co właściwie uniemożliwiało kłamanie wewnątrz gildii i jedynym wyjściem pozostawała szczerość. Ci bardziej wyrobieni potrafili nawet poznać, gdy ktoś nie mówił całej prawdy.

Na pokładzie zielonkawy obcy zajął się naprawianiem czegoś co nazywał hipernapędem, a Taran musiała tłumaczyć alchemikom zasady działania przeróżnych urządzeń na statku. Deacon słuchał jej mimo woli, ale właściwie niespecjalnie go to wszystko interesowało. Jego domeną była przeszłość i to przede wszystkim ona go fascynowała. Jej zagadki były interesujące, a nie to metalowe pudło, które go teraz otaczało, tym bardziej, że przy okręcie Sithów wyglądało jak małe pudełeczko. Dziewczyna wyglądała na coraz bardziej znużoną. Na szczęście tylko Toht zdawał się to dostrzegać. Inni byli zbyt zafascynowani całym tym sprzętem. Chłopak zlitował się nad Jedi i gdy magowie podziwiali jakąś świecącą ścianę, podszedł do niej i szepnął, tak by tylko ona mogła usłyszeć:

- Pokaż im coś widowiskowego, a zajmiesz ich tym na kilka godzin - mrugnął do niej okiem na znak, że wie co mówi i ruszył trochę dalej, jakby tylko przechodził obok Taran. Ta, najwidoczniej go posłuchała, gdyż niedługo potem zaprowadziła wycieczkę to większego pomieszczenia, w którym włączyła jakieś urządzenie ukazujące miliony białych punktów w całym pomieszczeniu. Początkowo Deacon myślał, że to światłoki, małe świecące owady, ale to wszystko było stworzone sztucznie. Przed nimi pojawiła się mapa wszechświata. Tianna poczęła tłumaczyć skąd lecieli i jaki był ich cel, aż wreszcie pokazała miejsce, gdzie znajdował się Krylin. Potem objaśniła kilka funkcji tej maszyny i wymknęła się po cichu z sali, korzystając z faktu, że alchemicy bardzo chcieli je wszystkie wypróbować. Chwilę potem to samo uczynił Toht.

Klucząc po statku, odnalazł ją dopiero po kilku minutach, jak siedziała przed innym urządzeniem i coś sprawdzała. Deacon obserwował ją z tyłu. Ktoś mógłby powiedzieć, że jest na tyle usłużny, iż chce perfekcyjnie wykonać swoje zadanie pilnowania przybyszów. Ten ktoś musiałby go nie znać. Chłopak sam nie wiedział czemu nie może oderwać wzroku od Taran. Po chwili ona zerknęła na niego, ale mag na tyle szybko odwrócił wzrok, że chyba tego nie zauważyła. Parę minut później znów spojrzał na dziewczynę. Ta zdążyła się w międzyczasie zająć swoją pracą. Na białym dysku, pojawiła się mała postać kobiety, która majstrowała przy jakiejś maszynie. Wyglądało na to, że to nic dobrego, ale Toht nie odezwał się ani jednym słowem. Wolał nie mieszać się do spraw, o których nie miał pojęcia.
 
Col Frost jest offline