Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2010, 20:36   #39
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Ostatni magiczny pocisk uderzył w wiedźmę z hukiem i rozbłyskiem iskier. Straszydło wejrzało Nyi w oczy. Zaklinaczka dostrzegła tak wielką nienawiść, z jaką jeszcze nigdy się nie spotkała. Chęć zemsty i żądza mordu wręcz kipiała od niej. Życie jednak chciało, że tym razem to czarownica była górą, a wiedźma padła martwa. Jej truchło przewróciło się na wozie. Po chwili obok Nyarli znalazł się również Gabriel. Wojownik porzucił swój miecz na licznych skrzyniach z futrami, po czym zeskoczył z wozu, z przeciwnej strony, do której toczył bój. Elf zanurzył się tam, gdzie na wodzie unosiła się plama krwi. Po dłuższej chwili niesamowitego napięcia i oczekiwania Gabriel wyłonił się z wody. Jego posępna jak zwykle twarz teraz nabrała wyrazu gniewu. Dla Nyi i reszty wszystko było jasne. Uthgar zabrał do swego królestwa Bruna. Wojownik schylił się raz jeszcze i wyciągnął ciało kapłana z rozszarpanym gardłem. Widocznie wiedźma natrafiła na jakąś tętnicę, przez co kapłan nie dość że stracił sporo krwi to jeszcze brakło mu sił by wynurzyć się z pod wody. Zabił go pancerz i nieuwaga.

Rozzłoszczony elf z trudem dociągnął truchło do wozu. Z pomocą formita i Rurika, ciało kapłana udało się wciągnąć na wóz. Jego twarz była spokojna, jakby mając świadomość o zbliżającym się końcu poczuł ulgę, że trafi do duchów przodków, które go ostrzegały.
-As'kne Athe!- zaklął w mowie elfów Gabriel uderzając z pięści w powierzchnię wody. Teraz Jego ukrywany gniew wzrósł jeszcze bardziej. Być może Bruno był jednym z nielicznych ludzi, do których elf miał szacunek, a może nawet go lubił. Teraz nie żył. Dla kompanów było to straszne i przygnębiające przeżycie. Strzaskane Niebiosa stał kilka długich chwil w wodzie spoglądając w jej mętną toń. Dopiero po chwili schylił się by dokończyć dzieła martwego towarzysza. Z niemałym wysiłkiem udało mu się wyciągnąć z pod koła wielki korzeń, przez który wozy musiały stanąć.
-Formit wracaj na wóz. Będziesz powozić. Musimy opuścić te mokradła. Może tu być więcej nieumarłych.-

Niziołek skinął posłusznie głową zeskoczył z wozu, lądując na grzbiecie pociągowego konia, a następnie zwinnym, długim susem przeskoczył na drugi z wozów.
-Rurik, ruszaj.- syknął do krasnoluda, ten zgodnie z poleceniem usiadł na miejscu woźnicy, złapał za wodze i nakazał koniom ruszyć. Biedne zwierzęta potrzebowały odpoczynku, podobnie z resztą jak kompani.
-Zabierz jej kamień serca.- zwrócił się do Nyarli. Kobieta wiedziała, że każda wiedźma ma w posiadaniu ten amulet, który zapewnia potwornym właścicielkom odporność na liczne choroby, które można złapać na bagnach. Zaklinaczka bez większego wysiłku znalazła nawet ładny kamień. Wiedźma musiała zabrać go jakiejś zabitej przez siebie osobie, a dopiero potem wpleść w niego magię. Nagle Gabriel sięgnął po krótki miecz, schowany w pochwie, przytwierdzonej do uda i zdecydowanym ruchem uciął łeb maszkary.


Nya zasłoniła usta powstrzymując się przed kolejnym odruchem wymiotnym. Gabriel prędko sprawił kobiecie ulgę wyrzucając ciało do wody. Milczał. Jego wzrok skierował się na leżącego obok ciężkozbrojnego kapłana, który był w lepszym świecie.
-Jak tylko wyjedziemy na ląd, musimy zrobić postój. Trzeba nam wysuszyć ubrania, ogrzać się i pochować Bruna.- zwrócił się do Rurika. Krasnolud nawet się nie odwrócił, po prostu kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Tak też zrobili. Po kilkunastu minutach powolnej jazdy wozy w końcu opuściły podmokłą ścieżkę i wróciły na miękki ląd. Rurik przejechał jeszcze kilkaset metrów, oddalając się od wody, dla bezpieczeństwa. W końcu jednak brodacz zatrzymał wóz i ruszył zbierać drewno. Po chwili dołączył do niego Formit, który zatrzymał swój pojazd kilka metrów obok pierwszego.

-Mogli poczekać. Przecież bym poszedł i wyciągnął ten korzeń. Jestem szybszy od Bruna, na pewno zdążyłbym się cofnąć, przed tą żmiją...- zwrócił się do Nyarli, lecz na nią nie spojrzał. Elf pokręcił głową i wstał, a następnie wszedł na skrzynie z towarem i szukając czegoś między nimi, sięgnął po coś. Była to łopata. Nie wielka, ale jak bardzo przydatna. Strzaskane Niebiosa zeskoczył z wozu, i kilkanaście metrów od obozowiska zaczął kopać dziurę, wcześniej zrzucając z ciała kolczugę. Nya chciała żeby ten dzień już się skończył. Chciała by pochowano kapłana, chciała się ogrzać i chciała... Kogoś przytulić.
 
Nefarius jest offline