Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2010, 21:31   #40
Amanea
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany

Kiedy blask magii zgasł, ciało wiedźmy upadło z głuchym łoskotem, niemal u stóp Nyarli. Dziewczyna cofnęła się od obrzydliwego potwora i spojrzała w miejsce, w którym zniknął Bruno. Gabriel odłożył miecz i był już z powrotem w wodzie. Zniknął im na chwilę z oczu, a gdy znów się pojawił wszystko stało się jasne dla pozostałych. Elf wydobył spod wody ciało kapłana. Zaklinaczka tkwiła jak zaklęta, wpatrując się w martwą twarz człowieka. Martwą, spokojną twarz, jakby odszedł tam, gdzie ktoś na niego czekał. To on przywitał ją najcieplej i to on miał zadbać o ich zdrowie w podróży. A teraz był martwy, bo oni nie zadbali o niego.

Strzaskane Niebiosa stał po pas w wodzie milcząc i dając szaleć gniewowi. Pozostali także milczeli. Nyarla stała na wozie, nad truchłem wiedźmy, nieruchoma i blada. Objęła się ramionami, ale to wcale nie pomogło. Chłód, który ją ogarnął nie miał nic wspólnego z temperaturą. Chłód śmierci i samotności panował dziś na bagnach.
Słowa Gabriela dotarły do niej dopiero po chwili. Spojrzała na niego nieprzytomnie. Pochyliła się w poszukiwaniu kamienia. Zerwała go z szyi poczwary. Gabriel odciął wiedźmie głowę, a Nya poczuła, że zaraz zwymiotuje. Elf jednak pozbył się szybko ciała i zaklinaczka mogła swobodnie odetchnąć. Dziewczyna na resztę drogi wcisnęła się w kąt wozu. Trzęsący się na całym drobnym ciele Demon podszedł do niej, nawet nie miauknął przyłączając się do ogólnej ciszy. Dziewczyna była roztrzęsiona. Analizowała w głowie całe zajście, próbując odnaleźć miejsce, w którym popełnili błąd.

W końcu oddalili się od bagien na względnie bezpieczną odległość. Niziołek z krasnoludem poszli po drewno, a elf zajął się kopaniem grobu dla człowieka. Ponownie poczucie samotności uderzyło w Nyarlę z olbrzymią siłą. Została przy wozach. Nie chciała nikomu wchodzić w drogę. Dla niej Bruno był tylko znajomym, którego poznała kilka dni temu. Dla nich, był przyjacielem. Nie potrafiła sobie wyobrazić co oni czują. Sama nigdy nie straciła nikogo bliskiego. Aby nie myśleć o niczym, zajęła się rozkładaniem posłań dla siebie i kompanów.

Chciała, by ten dzień się już skończył. Wiedziała jednak, że nie będzie to takie proste. Jutro też zapewne nie przyniesie większej ulgi. Gdy Formit i Rurik wrócili do obozu, jama w ziemi była już gotowa na przyjęcie Bruna. Elf, wraz z krasnoludem przenieśli ostrożnie ciało kapłana i złożyli w grobie. Wszyscy mieli ponure miny. Nyarla podeszła i na piersi człowieka złożyła kamień znaleziony u boku wiedźmy. Nie zamierzała mieć z wisiorkiem nic wspólnego, a tu mógł spocząć wraz z tym, do którego śmierci przyczyniła się poprzednia właścicielka. Miał świadczyć o tym, że śmierć tego człowieka została pomszczona. Czarodziejka wstała i cofnęła się kilka kroków. Stała nieco w oddali, nie chcąc przeszkadzać mężczyznom w przeżywaniu swojego smutku. Nikt nic nie powiedział.

Słońce znikało już za horyzontem, gdy Gabriel zakopał ciało. Wraz z Rurikiem obłożyli mogiłę kamieniami, by ewentualne drapieżniki nie rozkopały grobu. Pomarańczowe promienie zachodzącego słońca barwiły wszystko ciepłym światłem. Świat był jasny, przyjemny, choć właśnie zabrał życie wspaniałemu człowiekowi. Wreszcie tarcza słoneczna ustąpiła miejsca gwiazdom, których zimny, odległy blask o wiele bardziej pasował do tej sceny. Rurik i Formit zabrali się za rozpalanie ognia, podczas, gdy Gabriel pozostał jeszcze chwilę nad mogiłą. Nyarla także nie ruszyła się ze swojego miejsca. Ogarnęło ją odrętwienie i przestała zwracać uwagę na upływ czasu i otoczenie.

W końcu otrząsnęła się i ruszyła ku ognisku. Usiadła na swoim posłaniu, głaszcząc odruchowo, siedzącego obok Demona. Mimo siedzenia przy ogniu, czuła otulające ją zimno żalu i samotności. Otuliła się kocem, podciągnęła kolana pod brodę i oplotła je ramionami. Siedziała, zapatrzona w płomienie. Nie miała ochoty nic jeść, wizja bagiennej wiedźmy wracała do niej, powodując odruch wymiotny. Nie myślała też o położeniu się spać, wiedząc, że nawiedzi ją wspomnienie w połowie przegniłych, przeżartych przez robaki ciał. Dręczyło ją poczucie, że to wcale nie musiało się tak skończyć. Siedziała bez ruchu bardzo długo, dopóki - mimo starań - zmęczenie jej nie pokonało...
 
Amanea jest offline