Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2010, 13:49   #42
Amanea
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Wyruszając z Silverymoon nie miała pojęcia, że tak wyglądają długie podróże. Były zupełnie inne niż te, o których czytała czy słyszała. Nawet podróżując wśród miast na Północy, załatwiając interesy Arvana, nie postrzegała ich jako niebezpiecznych. W tych stronach jeszcze nigdy nie była. Nie przypuszczała, że będą musieli tyle walczyć; że ktoś straci życie. A jednak stało się... Teraz mogli jedynie iść dalej naprzód, mając nadzieję, że nie stracą już nikogo. Chciała jak najszybciej znaleźć się na wybrzeżu, ale mimo wszystko, nie chciała ze względu na swoje potrzeby ryzykować życia innych.
~ Lepiej dotrzeć później, niż nie dotrzeć wcale...

Demon spał spokojnie obok niej. Był jeszcze młodym kotem, dopiero od niedawna chowańcem maga, wielu rzeczy nie postrzegał tak, jak ludzie. Zapewne czuł, że stało się coś złego, ale nawet smutek właścicielki nie przeszkodził mu w zaśnięciu. Nyarla nie miała mu tego za złe. Mogła w spokoju przemyśleć ostatnie wydarzenia. Nie miała pojęcia dlaczego wyvern po prostu jej nie zabił. Nie była dla niego groźna, a jednak w jego oczach widziała strach. Doskonale pamiętała, że nie zrobiła wówczas nic, nie ruszyła się, nie zagroziła mu zaklęciem. Może gad był czyimś wysłannikiem i dostał rozkaz powrotu dokładnie w tamtej chwili? Może był to czysty przypadek... Choć koncepcję przypadku podważała walka z wiedźmą. Spojrzenie maszkary nie zatrzymało dziewczyny w miejscu, nie miało żadnego efektu. Podobnie jak upiorny krzyk, który wydała z siebie celem nastraszenia czarodziejki. Nya nie sądziła, że jest w stanie oprzeć się takim mocom do tego stopnia, by nic nie poczuć. Do tego to wrażenie bycia obserwowaną. Towarzyszyło jej już jakiś czas przed atakiem na bagnach, nie miała pewności czy wiązało się z obecnością wiedźmy czy też może z czymś innym.

Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze sny. Zbyt wiele dziwnych zdarzeń i zbiegów okoliczności miało ostatnio miejsce dookoła niej, by bagatelizować ich znaczenie i możliwe koneksje. Sen zmienił się już pierwszej nocy po opuszczeniu Klejnotu Północy. Sprawiał, że jeszcze bardziej tęskniła za widokiem oceanu. Czuła jakby jakaś jej cząstka była tam i pragnęła w końcu się z nią połączyć. Wspomnienie bezkresu wód, szumu fal i zapachu wiatru docierało do niej nawet teraz, w nocy, przy ognisku, kiedy pogrążona była w żalu i smutku. Zupełnie jakby chciało ją pocieszyć, przypomnieć po co tu jest i dodać sił. W końcu zmogło ją zmęczenie, tak fizyczne jak i psychiczne. Usnęła przy ognisku, zwinięta w kłębek.

Przebudziła się nad ranem, zbudzona dźwiękami towarzyszącymi szykowaniu się do drogi. Najwyraźniej wszyscy byli już gotowi, tylko ona wciąż jeszcze spała. W pierwszej chwili chciała poderwać się z podłoża i zacząć zwijać posłanie, dopiero po chwili dotarło do niej, że jest na wozie. Rozejrzała się, mocno zdezorientowana. Czy to możliwe, że była tak zmęczona, by nawet nie pamiętać, że tu przyszła? Spojrzała na towarzyszy, przez moment zaświtała jej myśl, że to Gabriel przeniósł ją tu. Szybko jednak ją odrzuciła. Nie miała dość sił, by wierzyć w coś tak wątpliwego. Krótki sen i chłód wieczoru sprawiły, że trzęsła się pod kocem. Była świadoma, że musi wyglądać kiepsko. Nie nawykła do tak częstego spania w innych warunkach niż ciepłe łóżko i solidny dach nad głową. Do tej pory nigdy nie zdarzyło się jej uczestniczyć w pogrzebie kogoś, kogo śmierci była świadkiem. Z kim jeszcze wczoraj mogła rozmawiać. Nie miała ochoty jeść. Była bardzo blada, a stres i zmęczenie odcisnęły się ciemnymi sińcami pod oczami. Nie chciała nawet spoglądać w lusterko, które miała ze sobą, żeby nie dodawać sobie kolejnych zmartwień.

W podróży zdarzyło jej się kilka razy przysnąć, mimo tupotu koni i turkotu wozów. Gdy się budziła, przeglądała księgę otrzymaną od Oswalda. Nie mogła się skupić na czytaniu, ale przyglądała się barwnym ilustracjom na końcu każdego rozdziału. Zapragnęła kiedyś spotkać smoka, może nawet zaprzyjaźnić się z jakimś. Wspaniałym, mądrym stworzeniem, przy którym mogłaby czuć się bezpiecznie. Istotą, która oferowałaby jej wsparcie mądrością i krzepiącą obecnością. Kochała Demona, ale to ona opiekowała się nim. Teraz bardzo potrzebowała kogoś, kto zaopiekowałby się nią. Zaczęła przypominać sobie kolejne cechy i zdolności smoków, o których słyszała na wykładach czy o których przeczytała ostatnio w księdze. Gdzieś na krańcu jej świadomości mignęła niepewna myśl. Myśl tak absurdalna i dziwna, że Nyarla odrzuciła ją niemal od razu...

Odłożyła księgę, oczyściła umysł z ostatnich rozmyślań. Mimo to wspomnienie oceanu nie dawało się odsunąć... Spojrzała na otaczający ich krajobraz. Musiała zebrać się w garść, by w razie potrzeby wspomóc kompanów magią. Już dość kłopotów ich spotkało.
 
Amanea jest offline