Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-04-2010, 13:00   #41
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Tego wieczoru nikt nie mógł zasnąć, z wyjątkiem Kayla. Niziołek zawinął się w swym śpiworze niczym w kokonie i po kilku minutach już był nieobecny. Rurik wkładał bełty do pustych magazynków swej kuszy, Gabriel zaś ostrzył swój miecz. Wyprawa układała się zdecydowanie nie po ich myśli. Do Nesme pozostały im cztery dni drogi okrężną drogą wokół bagien, lub dwa dni drogi skrótem przez wrzosowiska. Nikt jednak nie rozpatrywał, jakie argumenty przemawiają za jaką drogą. Wszyscy jednomyślnie zdecydowali, że dłuższa droga, będzie zdecydowanie bardziej bezpieczna. Nawet Nyarla, której tak bardzo się spieszyło na zachodnie wybrzeże w duchu przyznała, że nie ma innej możliwości, niż ta, którą ustalili jej towarzysze. Była nie tylko czarująca i charyzmatyczna. Intelektu i zdrowego rozsądku również jej nie brakowało. Dobrze wiedziała, że jadąc na skróty może w ogóle nie dotrzeć do wyznaczonego celu.

Zastanawiała się. Miała tyle spraw do przemyślenia. Ostatnie kilka dni podróży ukazało jej tyle sekretów, o niej samej, o których nie miała pojęcia. Zastanawiała się, dlaczego wtedy na łące dorosły, wielki wyvern się jej przestraszył. Wystarczyłby jeden cios zatrutym żądłem by pozbawić życia kobiety. Rozważała, dlaczego pertyfikacyjny wzrok wiedźmy na nią nie podziałał. Czyżby jej potęga jej woli była aż tak wielka, by mogła się sprzeciwić przeklętej mocy parszywej wiedźmy? No i do tego wszystkiego dochodził sen. Pierwszy raz od dekadni był inny, choć paradoksalnie tak bardzo podobny do tego poprzedniego, który ją nawiedzał. Dobrze pamiętała, co jej się śniło. Był to brzeg nad oceanem. Szum fal, delikatny wiatr i zapach wód nie zniknął z jej świadomości, gdy się zbudziła. W końcu usnęła. Zmęczenie, wyziębienie, oraz potężny stres odcisnęły piętno na jej zdrowiu psychicznym, oraz fizycznym.

24 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin


Gdy zbudziły ją zaprzęgane konie, nad ranem leżała na wozie, przykryta kocem. Zdziwił ją ten fakt, gdyż, ostatnie chwile świadomości spędziła na ziemi, niedaleko ogniska. Wielce możliwe, że na wóz położył ją jeden z kompanów. Zdecydowanie nie był to Formit, a i Rurik był za niski by bez problemu ułożyć kobietę tak wysoko. Musiał być to Gabriel, choć rozważała taką opcję, że po omacku, w nocy sama wdrapała się na wóz. Kompani byli gotowi. Po szybkim śniadaniu w końcu udali się w drogę.
-Co teraz zrobimy?- spytał krasnoludzki kusznik. Siedzący obok elf wzruszył nieznacznie ramionami i spojrzał gdzieś w dal.
-Nic. W Nesme zwerbujemy kogoś na miejsce Bruna i pojedziemy dalej. Chętnych pewnie nie będzie brakowało, a pomoc jeszcze jednej osoby nie podlega dyskusji.- odrzekł brodaczowi. Czekała ich jeszcze długa droga.
 
Nefarius jest offline  
Stary 26-04-2010, 13:49   #42
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Wyruszając z Silverymoon nie miała pojęcia, że tak wyglądają długie podróże. Były zupełnie inne niż te, o których czytała czy słyszała. Nawet podróżując wśród miast na Północy, załatwiając interesy Arvana, nie postrzegała ich jako niebezpiecznych. W tych stronach jeszcze nigdy nie była. Nie przypuszczała, że będą musieli tyle walczyć; że ktoś straci życie. A jednak stało się... Teraz mogli jedynie iść dalej naprzód, mając nadzieję, że nie stracą już nikogo. Chciała jak najszybciej znaleźć się na wybrzeżu, ale mimo wszystko, nie chciała ze względu na swoje potrzeby ryzykować życia innych.
~ Lepiej dotrzeć później, niż nie dotrzeć wcale...

Demon spał spokojnie obok niej. Był jeszcze młodym kotem, dopiero od niedawna chowańcem maga, wielu rzeczy nie postrzegał tak, jak ludzie. Zapewne czuł, że stało się coś złego, ale nawet smutek właścicielki nie przeszkodził mu w zaśnięciu. Nyarla nie miała mu tego za złe. Mogła w spokoju przemyśleć ostatnie wydarzenia. Nie miała pojęcia dlaczego wyvern po prostu jej nie zabił. Nie była dla niego groźna, a jednak w jego oczach widziała strach. Doskonale pamiętała, że nie zrobiła wówczas nic, nie ruszyła się, nie zagroziła mu zaklęciem. Może gad był czyimś wysłannikiem i dostał rozkaz powrotu dokładnie w tamtej chwili? Może był to czysty przypadek... Choć koncepcję przypadku podważała walka z wiedźmą. Spojrzenie maszkary nie zatrzymało dziewczyny w miejscu, nie miało żadnego efektu. Podobnie jak upiorny krzyk, który wydała z siebie celem nastraszenia czarodziejki. Nya nie sądziła, że jest w stanie oprzeć się takim mocom do tego stopnia, by nic nie poczuć. Do tego to wrażenie bycia obserwowaną. Towarzyszyło jej już jakiś czas przed atakiem na bagnach, nie miała pewności czy wiązało się z obecnością wiedźmy czy też może z czymś innym.

Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze sny. Zbyt wiele dziwnych zdarzeń i zbiegów okoliczności miało ostatnio miejsce dookoła niej, by bagatelizować ich znaczenie i możliwe koneksje. Sen zmienił się już pierwszej nocy po opuszczeniu Klejnotu Północy. Sprawiał, że jeszcze bardziej tęskniła za widokiem oceanu. Czuła jakby jakaś jej cząstka była tam i pragnęła w końcu się z nią połączyć. Wspomnienie bezkresu wód, szumu fal i zapachu wiatru docierało do niej nawet teraz, w nocy, przy ognisku, kiedy pogrążona była w żalu i smutku. Zupełnie jakby chciało ją pocieszyć, przypomnieć po co tu jest i dodać sił. W końcu zmogło ją zmęczenie, tak fizyczne jak i psychiczne. Usnęła przy ognisku, zwinięta w kłębek.

Przebudziła się nad ranem, zbudzona dźwiękami towarzyszącymi szykowaniu się do drogi. Najwyraźniej wszyscy byli już gotowi, tylko ona wciąż jeszcze spała. W pierwszej chwili chciała poderwać się z podłoża i zacząć zwijać posłanie, dopiero po chwili dotarło do niej, że jest na wozie. Rozejrzała się, mocno zdezorientowana. Czy to możliwe, że była tak zmęczona, by nawet nie pamiętać, że tu przyszła? Spojrzała na towarzyszy, przez moment zaświtała jej myśl, że to Gabriel przeniósł ją tu. Szybko jednak ją odrzuciła. Nie miała dość sił, by wierzyć w coś tak wątpliwego. Krótki sen i chłód wieczoru sprawiły, że trzęsła się pod kocem. Była świadoma, że musi wyglądać kiepsko. Nie nawykła do tak częstego spania w innych warunkach niż ciepłe łóżko i solidny dach nad głową. Do tej pory nigdy nie zdarzyło się jej uczestniczyć w pogrzebie kogoś, kogo śmierci była świadkiem. Z kim jeszcze wczoraj mogła rozmawiać. Nie miała ochoty jeść. Była bardzo blada, a stres i zmęczenie odcisnęły się ciemnymi sińcami pod oczami. Nie chciała nawet spoglądać w lusterko, które miała ze sobą, żeby nie dodawać sobie kolejnych zmartwień.

W podróży zdarzyło jej się kilka razy przysnąć, mimo tupotu koni i turkotu wozów. Gdy się budziła, przeglądała księgę otrzymaną od Oswalda. Nie mogła się skupić na czytaniu, ale przyglądała się barwnym ilustracjom na końcu każdego rozdziału. Zapragnęła kiedyś spotkać smoka, może nawet zaprzyjaźnić się z jakimś. Wspaniałym, mądrym stworzeniem, przy którym mogłaby czuć się bezpiecznie. Istotą, która oferowałaby jej wsparcie mądrością i krzepiącą obecnością. Kochała Demona, ale to ona opiekowała się nim. Teraz bardzo potrzebowała kogoś, kto zaopiekowałby się nią. Zaczęła przypominać sobie kolejne cechy i zdolności smoków, o których słyszała na wykładach czy o których przeczytała ostatnio w księdze. Gdzieś na krańcu jej świadomości mignęła niepewna myśl. Myśl tak absurdalna i dziwna, że Nyarla odrzuciła ją niemal od razu...

Odłożyła księgę, oczyściła umysł z ostatnich rozmyślań. Mimo to wspomnienie oceanu nie dawało się odsunąć... Spojrzała na otaczający ich krajobraz. Musiała zebrać się w garść, by w razie potrzeby wspomóc kompanów magią. Już dość kłopotów ich spotkało.
 
Amanea jest offline  
Stary 26-04-2010, 15:00   #43
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Kolejne dwa dni podróży okazały się dla grupy zbawiennie spokojne. Po drodze nie napotkali żadnych przeszkód, które mogłaby im pod nogi podłożyć matka natura. Kompani nie byli niepokojeni również przez żadne stwory ani bestie. Jedynie szare chmury unoszące się na niebie i chłodny wiatr uprzykrzały im drogę. Osowiałe i przygnębione nastroje wszystkim się udzieliły. Kompani mało rozmawiali. Ogólny plan mieli ustalony. Ścieżka, którą jechali prowadziła na niewielkie wzgórze, z którego widać było całą okolicę. Martwe drzewa, pozalewane przez masy wód, oraz liczne grzęzawiska. Temu pięknemu widokowi towarzyszyła też niesamowita fauna. Łosie, jelenie, dziesiątki gatunków ptaków. Wszystko to w niewielkim stopniu pomagało wędrowcom odzyskać dobry humor.

26 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin


Kolejne dwa dni wędrówki zaowocowały opuszczeniem niebezpiecznych terenów bagien. Wozy jechały po ścieżce zarośniętej jedynie bujną, wysoką trawą. Widok mas mętnej wody dawno zostawili za sobą. Kompani dostrzegli też pierwsze oznaki cywilizacji. Po drodze zobaczyli stary, zniszczony but, oraz niepełny zestaw, zardzewiałych sztućców z stali. Późnym południem dotarli do wielkiego zajazdu. Karczma na szlaku zwała się "Na wschód od Nesme". Przybytek składał się z dwóch bliźniaczych budynków, z których jeden był stajnią i magazynem zarazem. Rurik od razu skręcił z ścieżki, w stronę zajazdu. Drugi z wozów również skręcił. Towarzysze podeszli do siebie by obgadać pomysł przenocowania w tym miejscu. Do Nesme mieli jeszcze jakieś dwa dni drogi, ale ciepły posiłek, wygodne łóżko i porządny odpoczynek dla koni z pewnością im nie zaszkodzi.


Formit wiedział co ma robić. Karzełek poprawił ostrze, spoczywające u pasa, wziął w dłoń mieszek z złotem i wszedł do środka zamówić pokoje. Krasnolud wraz z Gabrielem poprowadzili wozy do drugiego budynku. Nyarla nie za bardzo miała co robić, więc udała się w ślad Formita. Kobieta weszła do biesiadnej izby. Jej oczom ukazał się niebrzydki widok. Karczma mimo, iż znajdowała się dość daleko od miasta, była elegancko urządzona. Drewniane ławy w kształcie litery "L" otaczały niewielkie stoliki. Na przeciwko wejścia do sali znajdowała się lada, za którą stała półelfia kobieta w mieszczańskim ubraniu. Niewiasta spisywała coś na niewielkiej kartce, a po chwili wydała stojącemu pod ladą niziołkowi dwa klucze. Formit skinął jej głową i podszedł do Nyarli, wręczając jej jeden klucz.
-Trzymaj i nie zgub. Masz osobną izbę, podziękujesz kiedy indziej.- rzekł z uśmiechem puszczając jej oczko.


Niski zwiadowca wskazał zaklinaczce jeden z pięciu wolnych stolików, pod otwartym oknem, po czym udał się schodami na piętro z pewnością sprawdzić wynajętą na noc izbę. Kobieta usiadła na wygodnej ławie i rozejrzała się. Po przeciwnej stronie sali, przy zawalonym masą kufli stoliku siedziała piątka mężczyzn. Ich brązowe skóry i czarne, kręcone włosy świadczyły o pochodzeniu z okolic Calimshanu lub Tethyru, Nyi trudno było określić. Byli dość bogato odziani, każdy uzbrojony w sejmitar bądź szablę jak jeden mąż spoglądali na siedzącą samotnie Nyarlę. Przez chwilę kobieta poczuła się jak w Silvermoon, gdy mężczyźni zwracali uwagę na jej urok tak jak teraz ta piątka. Jeden z nich coś rzekł w rodzimym języku i wszyscy wybuchnęli śmiechem. Czarodziejka była pewna, że powodem śmiechu musiał być jakiś lubieżny żart na jej temat.

Nagle jeden z nich wstał od stołu i nieco chwiejnym krokiem podszedł do jej stolika, dosiadając się bez pytania. Mężczyzna miał na sobie kupieckie odzienie. Pod kilkudniowym zarostem widać było dwa dość szpetne blizny, ale po za tym był niebrzydki. Na jego twarzy wykwitnął fałszywy uśmiech. Jego piwne oczy krążyły po widoku kobiety, początkowo ograniczając się tylko do twarzy, po chwili jednak skrępowanie minęło i jego wzrok skupił się raczej na jej kobiecych walorach.
-Nazywam się Greg. Jestem wpływowym kupcem i synem możnego władcy ziem Tethyrskich. A Ty moja śliczna pani masz wyjątkowe szczęście, że mnie spotkałaś. Od dawna żadna kobieta nie uraczyła mnie swoim towarzystwem. Opowiedz mi proszę coś o sobie ptaszyno...- zwrócił się do kobiety pseudo amant.
 
Nefarius jest offline  
Stary 26-04-2010, 15:56   #44
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Niczym nie zmącony spokój w kolejnych dniach podróży był im niezwykle przydatny. Pogoda mogłaby być lepsza, ale pochmurne niebo i tak było lepsze niż nieumarli i inne zagrożenia, więc zaklinaczka nie mogła narzekać. Nyarla zdołała - w stopniu zadowalającym - dojść do siebie. Udało jej się nawet względnie wyspać ostatniej nocy. Była w stanie normalnie funkcjonować; szok i żal po śmierci Bruna wciąż jeszcze tkwił, ale już znacznie głębiej i nie doskwierał tak bardzo.
Gdy z daleka dojrzeli zajazd, czarodziejka wzniosła niemą modlitwę do Sune, w której prosiła o ten jeden wieczór ciepła i wygodnego łóżka. Zdawało się jej, że podróżują całe tygodnie, a nie kilka dni. W takiej sytuacji ciepłe, suche miejsce do spania i gorąca strawa byłyby dla niej szczytem przyjemności. Ognistowłosa najwyraźniej wysłuchała prośby, bo towarzyszy nie trzeba było zbyt długo namawiać.

Nie bardzo wiedząc, czy mogłaby w czymś pomóc Rurikowi i Gabrielowi, postanowiła chociaż nie przeszkadzać. Z Demonem na rękach wkroczyła do karczmy. Rozejrzała się, oceniając standard przybytku i pozwoliła sobie na nieznaczny uśmiech zadowolenia. Po takiej podróży nie miała wielkich potrzeb, więc wystrój i atmosfera nawet przekroczyły jej oczekiwania. Wzrok Nyarli spoczął na półelfce stojącej za ladą. Po chwili do czarodziejki podszedł Formit, od którego otrzymała klucz do swojego, osobnego pokoju. Nie spodziewała się takiego gestu. Uśmiechnęła się ciepło w podziękowaniu, słysząc słowa niziołka. Kayl zniknął na piętrze, a ona usiadła przy wskazanym przez niego stole.

Rozsiadła się wygodnie, Demonowi nakazała wejść pod ławę, by nie irytować nikogo obecnością zwierzęcia. Musiała przyznać, że po tylu dniach siedzenia na trzęsącym się wozie i spania niemal na ziemi, drewniana ława była niezwykle przyjemnym siedziskiem. Rozglądała się ciekawie, czekając aż dołączą do niej pozostali. Jej wzrok spoczął na mężczyznach po drugiej stronie sali. Wszyscy akurat spoglądali na nią. Nie poczuła się skrępowana. Wręcz przeciwnie - poczuła się nieco jak w domu, gdzie takie spojrzenia były dla niej codziennością. Co prawda nie wyglądała tak ujmująco jak na co dzień w Silverymoon, co nieznacznie jej przeszkadzało, ale miała świadomość swojej urody, nawet mimo bladości czy zmęczenia.
Mężczyźni wyglądali na kupców czy podróżników, wszyscy pod bronią, najwyraźniej posiadali również sporą ilość złota. Oceniła pobieżnie każdego z nich. Niezbyt odpowiadało jej, że są najwyraźniej pod lekkim wpływem alkoholu, ale uznała za stosowne uśmiechnąć się uprzejmie. Nie zrozumiała języka, w jakim padł żart, ale chętnie dowiedziałaby się, co takiego zabawnego mieli do powiedzenia.

Uniosła lekko brew, widząc, że jeden z mężczyzn zmierza ku niej. Jego chwiejny krok potwierdził przypuszczenia sprzed chwili. Przyzwyczajona do męskich spojrzeń, postanowiła nie irytować się oblepiającym ją wzrokiem. Nie był brzydki, ale Nyarla nie miała raczej nastroju na flirty. Nie miała teraz ani sił, ani ochoty na przelotne miłostki. Tym bardziej ze wstawionymi bogaczami, którzy zapewne myśleli, że mogą mieć wszystko. Tę teorię potwierdziły już pierwsze słowa Grega.
~ Chwalenie się pochodzeniem i majątkiem to może działa, ale na jakieś dziewki z podrzędnych miasteczek... - pomyślała gorzko, ale nie pozwoliła sobie na okazanie cienia dezaprobaty. Pokiwała uprzejmie głową, uśmiechając się delikatnie. Niepokój, który napłynął od Demona postanowiła chwilowo zignorować. Po kilku latach obycia wśród mężczyzn i zabaw w karczmach różnego poziomu, miała pojęcie, czego się spodziewać.
- Możesz mi mówić Nyarla. Pochodzę z Silverymoon. Zajmuję się magią. - uznała, że nie musi się z tym kryć - Jestem w drodze do Nesme. I postanowiłam zatrzymać się tutaj na odpoczynek. - uśmiechnęła się ujmująco.
- Czekam na znajomych, którzy mi towarzyszą, lada chwila powinni się tu zjawić. Nie wiem czy pomieścimy się wszyscy przy jednym stole...
Miała nadzieję, że Rurik i Gabriel szybko oporządzą konie i rzeczywiście zaraz pojawią się w karczmie. Albo, że chociaż Formit wróci z góry. Nie uśmiechało się jej dłuższe przebywanie sam na sam z Gregiem. Zwłaszcza ze świadomością, że w tym samym pomieszczeniu siedzi czterech innych mężczyzn, znajomych adoratorowi... Nie chciała być niemiła, ale nie potrzebowała teraz pierwszego lepszego amanta. Chciała ciepła i kogoś, kto ją przytuli i zaopiekuje się nią, a nie tylko spędzi z nią noc i pojedzie dalej. Zresztą, od kiedy poznała Gabriela, miała znacznie bardziej wygórowane oczekiwania wobec mężczyzn.
 
Amanea jest offline  
Stary 26-04-2010, 19:24   #45
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Nieco pijany mąż siedzący obok Nyi był tak bardzo zauroczony wdziękami zaklinaczki, że nawet nie usłyszał wchodzących do przybytku Gabriela i Rurika. Zobaczyć ich nie mógł gdyż siedział plecami do drzwi.
-E tam, po co nam twoi znajomi. Sam świetnie daję sobie rady z dzierlatkami...- rzekł nadzwyczaj ordynarnie, wzbogacając wypowiedź o chamski uśmieszek. Nim mężczyzna zdążył powiedzieć jakiekolwiek słowo więcej poczuł na swej szyi zimne ostrze elfa. Nyarla widziała, że Strzaskane Niebiosa słyszy, co też do niej mówi nieuprzejmy adorator. Bezszelestnie dobył swego krótkiego miecza i przyłożył człekowi do gardzieli. Jego opalona twarz pobladła w jednej sekundzie zaś na czole wystąpiły lśniące krople potu.
-Przeproś.- zażądał Gabriel nie spuszczając wzroku z Tethyrczyka.
-Przepraszam...- syknął mężczyzna, przełykając ostrożnie ślinę, by przypadkiem nawet najdrobniejszy ruch nie dodał mu kolejnej blizny.

-A teraz wstań i spierdalaj do kolegów.- dodał po chwili elf. Człowiek skinął głową. Gabriel zręcznym ruchem ręki schował miecz do pochwy i cofnął się o krok od ławy pozwalając mężczyźnie wstać. Ten nie szalał ani nie stawiał się. Grzecznie wstał i opuścił zajęty stolik, wracając do kompanów. Nogi lekko mu dygotały, a gdy usiadł został zasypany gradem pytań w jego rodzimym języku. Gabriel zdawał się nie przejmować mężczyznami, podobnie z resztą jak Rurik. Oboje oni usiedli przy stole, jak gdyby nigdy nic. Elf ściągnął z pleców schowany w pochwie dwuręczniak i położył go pod stołem, pod swoimi nogami, tak by nie przeszkadzał nikomu a i przy okazji był pod ręką w razie czego. Podobnie zrobił i Rurik. Brodacz ściągnął swoją dziwaczną kuszę i postawił ją na ławie obok nóg.
-Czego ten wypity śmieć od Ciebie chciał?- spytał elf. Nyarla postanowiła jednak nie roztrząsać i tak zakończonej już sprawy i tylko machnęła ignorująco ręką.

Kompani rozsiedli się przy stole prostując zmęczone nogi. Po chwili i Formit do nich dołączył. Niziołek rozsiadł się wygodnie, choć w porównaniu z resztą zajmował najmniej miejsca na ławie. Wbrew słowom Nyarli miejsca na ławie było dość, by jeszcze ktoś się dosiadł, ale nikt nie był chętny. Po chwili do kompanów podeszła półelfia gospodyni, która zebrała zamówienia na posiłki. Spis różnorodnych obiadów był dość obszerny i prędko każdy znalazł coś dla siebie. Gabriel zamówił udziec z dzika, Formit zażyczył sobie wielką jajecznicę na tłuszczu rothe, zaś Rurik zapragnął pieczoną kaczkę w sosie z piwa. Mieli sporo czasu by odpocząć, zanim ich zamówione dania zostały przyrządzone. Kiedy jednak na wspólnym stole pojawiły się tace i misy ich zmysły zostały zbombardowane różnorodnymi zapachami, zaś sam widok przygotowanych potraw zachęcał do ich spożycia. Zjedli z wielkim smakiem i zadowoleniem.

Do wieczoru zdążyli ustalić dokładny plan, dotarcia do Nesme. Towarzysze ustalili drogę i różne plany awaryjne w razie jakiś nieprzewidzianych wypadków. Również i Demon nie miał się źle. Półefka zaproponowała Nyarli jej obiad za połowę ceny, w zamian za to, że jej kocur zajmie się myszami harcującymi do tej pory w kuchni. Kot mógł nie tylko się najeść, ale i mógł dobrze się bawić goniąc myszy to też zaklinaczka nie miała nic przeciwko i pozwoliła czworonożnemu chowańcowi na polowanie. Ich humory były nieco lepsze. Myśl o spokojnie spędzonej nocy pod ciepłą, suchą kołdrą miała swój urok. Na twarzach Rurika i Formita pojawiły się momentami nawet uśmiechy, ale z całą pewnością nie zapomnieli o tragedii z przed kilku dni. Otwarli się jednak i rozmawiali, a to zawsze jakiś postęp. Ich tematy były głównie nie związane z zadaniem. Rozmawiali o przeżytych przygodach i poprzednich misjach, które wykonywali dla Oswalda.

W wielkim oknie, za plecami kompanów widać było głęboki mrok. Okno było skierowane na wschód, to też nie mogli przez nie podziwiać zachodu słońca. Wieczorem gospodyni zaryglowała drzwi wejściowe od środka, zaś grupa pięciu Tethyrczyków opuściła swój stolik i udała się na piętro, prawdopodobnie do pokoju.
-Dobra, nie wiem jak wy, ale ja padam. Idę spać bo jeszcze tu usnę.- wyjaśnił Kayl, po czym wstał od stołu.
-Dobra czekaj na mnie...- odezwał się i krasnoludzki kusznik, po czym również wstał i oboje udali się na piętro. Przy stoliku pozostali Gabriel i Nyarla. Elf popijał powoli piwo, wlepiając bystry wzrok w jedno z wielu trofeów zawieszonych na ścianie. Rozmowa z wojownikiem była ostatnią rzeczą, jakiej mogła wyczekiwać zaklinaczka więc w końcu i ona się poddała i udała się do swej izby na piętrze. Pokój nie był wielki, zaś jego wystrój nie grzeszył ambicją i elegancją. Mimo wszystko było tu przytulnie. Na niewielkiej szafeczce pod oknem stała stara, oliwna lampa. Pod ścianą na przeciwko drzwi znajdowało się dość wygodne łóżko. Była jeszcze jedna, wielka szafa, od której śmierdziało wilgocią.

Nyarla szybko się przyszykowała i ułożyła do snu. Nogi dziwnie mrowiły, jakby z Silvermoon doszła na miejsce pieszo. Była zadowolona. Wielka poduszka pod głową znacząco poprawiała komfort odpoczynku. Pełny i zadowolony żołądek dodatkowo zmęczył kobietę i z chęci poprzeglądania książki od Oswalda nic nie wyszło gdyż kobieta w momencie usnęła. Obudziło ją drapanie Demona. Kot wbił jej mocno swe pazurki w wierzchnią część dłoni. Nyarla była nieco zła na kota, że budzi ją w środku nocy. Kiedy jednak zrozumiała powód, dla którego kot ją budził, było za późno. Sylwetka w mroku szybko się przemieściła i po chwili poczuła na ustach masywną, pachnącą orientalnymi perfumami dłoń. Próbowała się wyrwać, jednak nagle osobnik przyłożył jej do szyi swój nóż.
-Piśnij kiciu a najpierw poszerzę Ci uśmiech a dopiero potem zerżnę...- warknął człek i dla niej wszystko stało się jasne. Po głosie poznała iż agresywnym zboczeńcem jest Greg.

Przez głowę przemknęło jej tysiąc myśli. Nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku, gdyż mężczyzna mocno przyciskał swoją dłoń do jej ust, sprawiając jej przy tym niemały ból. Człowiek zaśmiał się parszywie i odłożył nóż na poduszkę obok po czym sięgnął dłonią do dekoltu zaklinaczki. Człek dotknął jej piersi i łapczywie ścisnął, jakby faktycznie od wielu dni nie obcował z kobietą. Znów poczuła ból.
-He he he... Masz wyjątkowe szczęście.- syknął agresor -Dziś poobcujesz z prawdziwymi mężczyznami z słonecznego Tethyru...- rzekł obleśnym głosem, pełnym pożądania. Dopiero po chwili do niej dotarło to co jej powiedział. Kobieta spojrzała z przerażeniem w bok i dostrzegła majaczące w półmroku sylwetki kompanów osobnika. Drzwi do izby były zamknięte, więc nikt będący przypadkiem na korytarzu nawet nie zobaczyłby co w pokoju się dzieje. Do głowy przyszły jej najczarniejsze myśli. Czuła wzrastający gniew.
 
Nefarius jest offline  
Stary 27-04-2010, 10:25   #46
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Zachowanie mężczyzny coraz mniej podobało się zaklinaczce. Czuła, że jeżeli ta rozmowa będzie ciągnęła się dalej, to nie skończy się dobrze. Nie miała ochoty obcować z ordynarnymi mężczyznami, tym bardziej pijanymi - nawet tylko trochę. Z ulgą więc dostrzegła, że jej towarzysze weszli do karczmy. Zdziwiła ją nieco reakcja Gabriela. Nie sądziła, że elf postąpi w ten sposób. Liczyła na to, że po prostu dołączą do niej i Tethyrczyk zwyczajnie odpuści, widząc z kim dziewczyna przyjechała. Z drugiej strony Strzaskane Niebiosa nie mógł sobie pozwolić na utratę kolejnego członka wyprawy, nawet jeśli była to niemal nieznajoma, ludzka kobieta. Więc może jego zachowanie nie powinno być dla niej takim zaskoczeniem.
~ Nie bierz wszystkiego z jego strony tak osobiście, przecież on prawie nie zwraca na Ciebie uwagi... - zganiła się w duchu.
Widząc jednak reakcję imć Grega, nie potrafiła wyzbyć się maleńkiej iskierki satysfakcji wywołanej zachowaniem wojownika. Przeprosiny przyjęła skinieniem głowy i z ponurym zadowoleniem obserwowała jak niedoszły adorator oddala się w kierunku znajomków. Gdy już usiadł, kompletnie przestała zwracać na niego uwagę, podobnie jak jej towarzysze. Kiedy Gabriel zapytał o całe zajście, Nyarla machnęła tylko dłonią. Nie było sensu rozwijać tematu, który był już zamknięty. Pytanie elfa znów zbiło ją nieco z tropu, ale szybko wytłumaczyła je sobie dbaniem o dobro i bezpieczeństwo ich wyprawy.
~ Zachowujesz się jak jakaś młódka, nie mogąca przestać myśleć o mężczyźnie, który jest daleko poza jej zasięgiem... - warknęła na siebie w duchu.

Spis możliwych do zamówienia potraw był imponujący. Nya wybrała sobie smażoną rybę i zamówiła kielich młodego, czerwonego wina do popicia. Dawno nie jadła dobrze przyrządzonej ryby, a miała zamiar podzielić się nią z Demonem. Kot jednak dostał o wiele ciekawszą propozycję. Zaklinaczka zgodziła się z wielką chęcią na układ z gospodynią. Po chwili Demon opuścił salę i zajął się dręczeniem myszy. Cudownie było tak siedzieć na wygodnej, stabilnej ławie w oczekiwaniu na posiłek. Przyrządzenie wszystkiego trochę zajęło, więc Nya przed jedzeniem wypoczęła nieco po podróży. Czekanie opłaciło się. Ryba była wielka, równomiernie dosmażona i wspaniale doprawiona. Dziewczyna zjadła ją ze smakiem, ledwie mieszcząc całość. Najwyraźniej pozostałe dania były równie smaczne, bo wszyscy dookoła pałaszowali zawzięcie.

Resztę popołudnia wypełniły rozmowy i plany dotyczące dalszej drogi. Nya przysłuchiwała się w milczeniu. Nie miała doświadczenia w takich podróżach, a tych terenów nie znała zbytnio, więc wolała zdać się całkowicie na kompanów. Nastroje w grupie poprawiły się nieznacznie, choć żal po tragedii nie zniknął z oczu czy gasnących czasem uśmiechów. Jedynie Gabriel zachowywał się jak zwykle, ale do tego dziewczyna już przywykła. Za oknem zapadł zmrok, karczma wydała się jeszcze bardziej przytulna niż za dnia. Gdy półelfka zaryglowała drzwi, zarówno Tethyrczycy jak i Kayl z Rurikiem opuścili izbę. Zaklinaczka pozostała sam na sam z wojownikiem. Liczyła, że Gabriel odezwie się, powie cokolwiek, ale elf milczał pijąc wino, więc i ona nie chciała zakłócać ciszy. Po chwili uświadomiła sobie, że nawet jej to odpowiada. Siedzenie tutaj z nim, nawet w milczeniu, zupełnie jej wystarczało. Czuła się przy nim bezpiecznie i wiedziała, że - podobnie jak niziołek i krasnolud - może mu ufać. Od czasu do czasu zerkała na Strzaskane Niebiosa, pozwalając sobie tylko na tyle wobec niego.

W końcu wrócił Demon, a Nyarlę zmogło zmęczenie. Wiedząc, że na rozmowę nie ma co liczyć, udała się do swojego pokoju. Nie oczekiwała wygód i luksusów, więc wygodne łóżko i suche pomieszczenie całkowicie jej wystarczały. Rozczesała włosy, przebrała się w krótką sukienkę do spania i - nareszcie - mogła się położyć. Była zadowolona i najedzona, ale także wyczerpana i na nic - poza wgramoleniem się pod pościel - nie miała już siły. Łóżko było wygodne, a wielka poduszka tylko zachęcała, by się w nią wtulić. Dziewczyna zasnęła niemal natychmiast po przyłożeniu do niej policzka.

Do odciętego snem umysłu przedarł się ból. Nyarla otworzyła oczy, nie wiedząc co się dzieje. Po chwili dojrzała Demona, który zapragnął ją obudzić. Miała nadzieję, że harce z myszami skutecznie zmęczą kota. Już miała go skarcić, gdy nagle poczuła silny niepokój i ostrzeżenie, które kot próbował jej przekazać. Dopiero teraz zorientowała się, że w pokoju nie jest sama, ale nim zdążyła cokolwiek zrobić, mężczyzna stał już nad nią, z nożem przy jej szyi. Nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie chciała rozzłościć agresora, a nawet gdyby - i tak skutecznie zamknął jej usta. Słowa, które wypowiedział sprawiły, że dziewczynę naprawdę zmroziło. Nikt nigdy nawet nie próbował dobierać się do niej siłą. Wszyscy mężczyźni, których spotkała do tej pory, rozumieli odmowę i - choć zawiedzeni czy rozżaleni - znajdywali inne źródło ujścia dla swoich żądzy. Ale tak było w Silverymoon... Przez głowę przemknęło jej wspomnienie pierwszej rozmowy Rurika i Bruna, którą miała okazję słyszeć. Była całkowicie bezsilna i zrezygnowana. Wolała już oddać się bydlakowi bez stawiania oporu, niż ucierpieć na tym jakoś bardziej. A chłód stali opieranej o jej szyję, skutecznie odwodził ją od robienia problemów.

~ To tylko koszmar, zaraz się obudzę... - pomyślała. Ale ból zadawany przez napastnika nieustannie uświadamiał jej, że to nie sen. Że to się dzieje naprawdę. Człowiek zarechotał i odłożył nóż na poduszkę. Nyarla próbowała pozbierać myśli. Dotyk mężczyzny był dla niej katorgą, cichy jęk bólu zduszony został przyciskaną do jej ust dłonią. Musiała zapomnieć o rzuceniu jakiegokolwiek - choćby najprostszego - zaklęcia. Słysząc słowa zboczeńca, dziewczyna przeraziła się nie na żarty. Dojrzała w pokoju pozostałych Tethyrczyków i zorientowała się, że drzwi są zamknięte. Chciała posłać Demona na korytarz, by poszukał Gabriela, spróbował jakoś ściągnąć pomoc, ale w takiej sytuacji wolała, żeby kot siedział cicho pod łóżkiem. Jej położenie było beznadziejne.

Czuła, że nawet jeśli nie stawiałaby oporu, to po tym wszystkim byłaby w opłakanym stanie. Nie mogła poddać się bez walki. W najgorszym wypadku wolała być nieprzytomna, niż świadoma tego, co się z nią dzieje. Poczucie rezygnacji przekształcało się w powoli narastający gniew.
~ Nie pozwolę na to...
Przypomniała sobie, że Greg odłożył na poduszkę nóż. Był teraz tak skupiony na dobieraniu się do niej, że przy odrobinie szczęścia mogłaby sięgnąć po broń, nim podpity bydlak zorientowałby się, co zrobiła. Nie miała co prawda szans z pięcioma rosłymi chłopami, ale mogła zyskać parę cennych sekund, by zawołać kogoś lub rzucić zaklęcie, które narobi sporo hałasu i na pewno ściągnie kogoś na pomoc. Dziewczyna zebrała się w sobie i sięgnęła po nóż. W porę udało się jej namacać broń. Było jej obojętne czy tylko odstraszy na moment przeciwnika, czy zrani go trafiając w ramię, czy też zabije wbijając ostrze w jego szyję. Musiała wstać i dotrzeć pod okno, by mieć kawałek przestrzeni i móc zawołać kogoś na pomoc.
~ Choćby to miała być ostatnia rzecz, którą zrobię w życiu...
Złapała nóż i zamachnęła się na oprawcę...
 
Amanea jest offline  
Stary 27-04-2010, 10:59   #47
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zamachnęła się i broń świsnęła w powietrzu. Jak bardzo musiała być zaskoczona, gdy obmacujący ją Tethyrczyk w porę zauważył ruch ręką i złapał jej prawicę w nadgarstku.
-Zła suka!- warknął i Nyarla nagle osłupiała gdy poczuła na twarzy bolesne pieczenie. Dopiero po kilku sekundach doszło do niej, że mężczyzna zwyczajnie ją uderzył. Wtedy poczuła jak gniew i złość jeszcze bardziej wezbrały. Całe jej ciało drżało z adrenaliny i wielkich emocji. Pierwszy raz w życiu miała autentyczną żądzę zabić człowieka. Chciała to jednak zrobić w tak okrutny sposób, by nawet w zaświatach jego duch pamiętał jak bardzo za życia ucierpiał. Nya przez chwilę czuła jak krew się w niej gotuje. Było to dla niej niezwykle okrutne doświadczenie. Jej dusza wrzeszczała z całych sił dopingując ciało, by odpłaciło się agresorowi w tak samo bolesny sposób jak on ją skrzywdził. I wtedy nastała ciemność.

***

Burza nad horyzontem przeszła kilka godzin temu. Wody oceanu znów były spokojne. Fale nie uderzały o jej nogi z taką siłą i złośliwością. Teraz było to raczej, chłodne i przyjemne muskanie. Zaklinaczka czuła się taka swobodna, taka wolna. Z zazdrością ale i radością przyglądała się fruwającym nad jej głową mewom, które skrzeczały głośno, jakby nabijając się z kobiety na plaży. One mogły latać ona nie. Nyarla wejrzała przez ramię. Widziała oddalony o milę klif, który był jej tak dobrze znany. Powoli, nigdzie się nie spiesząc ruszyła w tamtym kierunku. Wypatrywała czegoś na niebie, daleko na horyzoncie, jednak nie mogła tego dostrzec. Mała czarna plamka, krążąca między błyskawicami zniknęła wraz z burzą. Czuła mały żal i lekki niedosyt. Chciała przyglądać się tym beztroskim harcom i igraniu z potęgą natury. Wiedziała, że sama tak nie może, choć bardzo chciała. Słońce powoli zbliżało się ku zachodowi. Właśnie tam, daleko za oceanem. Tak bardzo chciałaby tam być...


-Chyba się budzi...- głos który dotarł do jej uszu dobrze znała. Zachrypnięty, gardłowy i taki zimny. Gdy otwarła oczy doszło do niej, że leży znów na deskach jadącego wozu. Promienie słoneczne ogrzewały jej twarz. Po chwili poczuła też uczucie ulgi, którym emanował jej chowaniec. Nyarla lekko przechyliła głowę w bok. Na drewnianej skrzyni z futrami siedział Gabriel, przyglądając się zaklinaczce. Przez moment wydawało jej się nawet, że elf ciepło się uśmiechnął, ale nie była pewna, czy to jawa czy jeszcze sen. Bolał ją policzek. Dopiero teraz przypomniała sobie chwilę, w której obleśny Tethyrczyk ją uderzył. Jego jednak nie było. Nie było też jego kompanów. Czy to oznaczało, że już po wszystkim? Tak po prostu wykorzystali ją i zostawili? Nie mogła pojąć dlaczego nic jej nie boli. Najgorsza była pustka w pamięci.

Ostatnia rzecz, którą sobie przypominała to wzbierający w niej gniew. Kobieta podniosła się do pozycji siedzącej.
-Jak się czujesz?- spytał elf. Czuła się zmęczona, jakby przespała kilka dni.
-Trudno było Cię dobudzić...- dodał po chwili dziwnym tonem. Nie wyglądał na zmartwionego, czy czującego współczucie, nie. Wyglądał na zakłopotanego.
-Napij się, pewnie masz sucho w ustach.- kontynuował serię jednozdaniowych wywodów. Gabriel podał kobiecie swój bukłak z wodą. Nyarla łapiąc pojemnik na wodę dostrzegła dziwnie wyglądające jej dłonie. Ich wewnętrzna strona była zaczerwieniona, trochę piekła jakby się poparzyła, skóra na niej nieco się łuszczyła. Zaklinaczka nic nie rozumiała.
-Odpoczywaj. Niebawem dotrzemy do Nesme.- oznajmił jej elf, po czym wstał i udał się do Rurika pełniącego rolę woźnicy.
 

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 27-04-2010 o 11:03.
Nefarius jest offline  
Stary 27-04-2010, 12:25   #48
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
~ Jak... - nie zdążyła nawet dokończyć myśli, gdy poczuła ból. Z początku nie wiedziała co się stało. Nigdy żaden mężczyzna nie podniósł na nią ręki. Nie wiedziała jakie to uczucie. Wiedziała natomiast, że nie ujdzie mu to na sucho. Gniew rozszalał się w niej w pełni. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo z każdą chwilą przybierał jeszcze na sile. Nigdy nie czuła takiej złości. Pierwszy raż w życiu odczuła też prawdziwą żądzę krwi. Zapragnęła zabić tego mężczyznę, który wdarł się nieproszony do jej pokoju, śmiał ją potraktować jak najpośledniejszą dziewkę z burdelu, a teraz jeszcze uderzył. Śmiał łamać jej wolę i ograniczać jej wolność! Chciała, by jego dusza wiecznie krzyczała w oczekiwaniu na koniec nieskończonego bólu. Krew się w niej gotowała, ale nie w przenośni. Czuła jak dosłownie w niej wrzy. Zapragnęła uwolnić tą całą nagromadzoną nienawiść w morderczym szale. Nim jednak zrobiła cokolwiek, ogarnęła ją ciemność...

***

~ Jak tu pięknie. Czy umarłam? Nic mnie nie boli. Jestem w raju? Ocean jest taki spokojny, jakby mnie witał. Czy zostanę tu już na zawsze? Ktoś dołączy, czy zawsze będę już sama? Gdzie ta istota, która igrała z burzą? I jeśli nie żyję - dlaczego nie mogę latać? Klif. Skoczę, może uda mi się wznieść w przestworza i odnaleźć tamtą ruchliwą kropeczkę gdzieś za oceanem. Za oceanem... Muszę się tam dostać.

Dosłyszała znajomy głos, który zdawał się napływać z oddali. Wiedziała już, że żyje. Ten głos w zaświatach albo we śnie byłby zupełnie inny. Byłby ciepły i zatroskany. Gdy uniosła powieki zobaczyła właściciela głosu. Uśmiechnął się? Więc może jednak ona nie żyje i tylko marzenia mieszają się ze snami? A może ten uśmiech tylko sobie wyobraziła... Bo trzęsące się posłanie i turkot kół wozu upewniały ją, że jej dusza nie opuściła ciała. Demon promieniował wręcz ulgą. Kolejne bodźce zaczęły powoli docierać do niej. Czuła jak boli policzek po uderzeniu tamtego bydlaka. Przypomniała sobie ostatnią zapamiętaną noc, uderzenie, okrutny gniew i złość i... pustkę. Tylko czekała aż ból zacznie się pojawiać w kolejnych partiach ciała. Ale mimo tego, że mijały kolejne chwile, on nie nadchodził. Nie pamiętała nic, poza gniewem, którego sama się przeraziła.

Usiadła ostrożnie, upewniając się, że rzeczywiście poza bolącym policzkiem nic innego jej nie dokucza. Spojrzała na Gabriela, który chyba poczuł się w obowiązku zadbania o jej samopoczucie. Zdziwiła się nieco, że to jego zastała u swego boku, a nie znacznie bardziej otwartego Kayla. Czuła się dobrze, ale nie była w stanie zebrać myśli na tyle, by się odezwać. Chciała o tyle zapytać, tyle było do wyjaśnienia... Przyjęła bukłak od elfa, jednocześnie zwracając uwagę na dziwny wygląd wewnętrznej strony dłoni. Nie pamiętała ognia, więc coś poważnego musiało się stać tamtego wieczoru. Zastanawiała się, czy tylko jej dłonie tak wyglądają, czy twarz też została oszpecona. Bała się spojrzeć w lustro. Napiła się wody, która w zetknięciu z wysuszonym gardłem zdała się cudownie zimna i orzeźwiająca. Strzaskane Niebiosa wyglądał na nieco zakłopotanego. Nie potrafiła znaleźć żadnej przyczyny... Może rzeczywiście wyglądała teraz okropnie? Musieli ją strasznie zmasakrować...

- Gab... - wykrztusiła w końcu za odchodzącym elfem, po czym odkaszlnęła i ponowiła próbę - Gabriel, zaczekaj... proszę. - powiedziała schrypniętym głosem.
Informacja o rychłym dotarciu do Nesme nie zgadzała się z poczuciem przespania kilku dni. Nyarla była okropnie zdezorientowana.
- Możesz mi cokolwiek wyjaśnić? Co się stało? Skąd się tu wzięłam? Nie pamiętam nic z nocy w karczmie... Nic od momentu jak weszli do pokoju i tamten... Greg... zaczął mnie... dobierać się do mnie. - przygryzła lekko wargę. Musiała się dowiedzieć, nawet za cenę irytowania elfa swoimi pytaniami. Zawsze mógł sprawę przemilczeć.
 
Amanea jest offline  
Stary 27-04-2010, 13:50   #49
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wojownik stanął w miejscu i kilka chwil stał tak nieruchomo patrząc w dal, przed wozem. W końcu jednak odwrócił się z obojętną jak zwykle miną i powrócił do miejsca, gdzie przed chwilą siedział, na skrzynię obok posłania Nyarli. Gabriel wypuścił powietrze z ust i wzruszył nieco brwiami.
-Kiedy przed wyprawą Oswald powiedział mi, że wybierasz się z nami stanowczo zaprotestowałem. Powiedziałem nie. Ona przyprawi nam kłopotów. Ściągnie na nas pecha i będzie całą drogę narzekać. Próbowałem przekonać go, że twoje umiejętności z pewnością są za małe i za skromne by w jakikolwiek sposób nam pomóc.- rzekł niezwykle szczerze.
-To, co zrobiłaś w karczmie... Nie wiem, czy jesteś wybranką Talosa, czy to magia, którą dysponujesz dała Ci taką moc, ale nigdy nie spotkałem ludzkiej kobiety, która sama zabiłaby piątkę dorosłych mężczyzn...- syknął dość tajemniczo kręcąc głową i wodząc wzrokiem po twarzy Nyi.

-Nie wiem jak to zrobiłaś. Kiedy zbudził nas potężny huk, wartko wbiegłem z Formitem do twojej izby... Oni, co do jednego byli spopieleni. Ich ciała wyglądały jak przypalone kawałki boczku, nad paleniskiem. Nie wiem co tam się stało, ale to, co ich spaliło przemieniło ich złoto w jedną bryłę i stopiło stal ich mieczy. A Ty?... Ty leżałaś na łóżku nieprzytomna, jak gdyby nigdy nic. Najdziwniejsze jest jednak to, że w pokoju nie było śladu ognia, z wyjątkiem miejsc pod ich ciałami. Nie wiem jak to się stało, że oni się spalili, ale z pewnością Cię nie doceniłem.- rzekł Gabriel.
-Role chyba się odwrócą. Nie my Ciebie, a Ty nas będziesz niebawem chronić.- dodał i na jego szczupłej twarzy znów przez krótką chwilę pojawił się nieznaczny uśmiech. Strzaskane Niebiosa wstał i pozwolił Nyarli zastanowić się nad wszystkim.
-To się stało wczoraj w nocy. Przespałaś cały dzień.- wtrącił na koniec i skinął jej głową -Odpoczywaj.-






Rozdział II: Krótki przystanek


28 dzień Czasu kwiatów 1372 roku rachuby dolin


Późnym południem drugiego dnia od opuszczenia karczmy kompani dostrzegli na wielkim wzgórzu Nesme. Miasto schowane za kamiennymi murami, do którego prowadził szeroki trakt. Z ścieżki, którą ciągle jechali, w końcu wkroczyli na brukowaną drogę, która była dużo lepsza dla koni i wozów ale nie siedzących na nich osobników. Gdy zbliżyli się do murów i wschodniej bramy dostrzegli liczne sylwetki łuczników, stacjonujących na wierzchu kamiennej palisady. Również i przy bramie stacjonowała liczna delegacja strażników miejskich w mundurach z pełnym rynsztunkiem.
-Stójcie!- rzekł jeden, gdy kompani byli już pod bramą. Rurik zatrzymał wóz zgodnie z rozkazem. Człowiek w mundurze podszedł do krasnoluda i pokazał mu rozwinięty papier z odciśniętym na laku symbolem burmistrza miasta.

-Z rozkazu kapitana straży sir Mannocka nakazuję opuścić wóz i pozwolić dokładnie go przeszukać.- rzekł człowiek. Rurik wejrzał niepewnie na Gabriela, ten jednak spokojnie skinął głową i wszyscy opuścili wozy. Kilku mundurowych weszło na wóz i zaczęło go przeszukiwać.
-Co się dzieję?- spytał krasnolud strażnika z glejtem, który stał z boku i obserwował pracę swoich towarzyszy po fachu.
-Tajemnica. Nie możemy nic nikomu zdradzić.- rzekł. Po kilku chwilach strażnicy zeszli i udali się na wóz, powożony przez niziołka.
-Mogą jechać!- krzyknął w końcu jeden z szeregowych, mundurowych. Człek z glejtem zwinął dokument u wsadził go za pas.
-Możecie jechać. Po zmroku nie wolno wam będzie opuścić lokum, w którym nocować macie zamiar. Bramy zostaną otwarte godzinę po świcie. Życzymy miłego dnia.- oznajmił człowiek. Kompani weszli na wozy i wjechali przez bramę.
-Ciekawe, co się tu dzieje.- burknął krasnoludzki kusznik.

Wystarczyło, że przejechali zaledwie dwie uliczki i już zrozumieli, że problem nie jest błahy. Ludzi na ulicach było niewielu. Każdy zaś, kto był szedł przyspieszonym, nerwowym krokiem w swoją stronę, spoglądając podejrzliwie na kompanów.
-Wypchany niedźwiedź.- krzyknął Rurik widząc gospodę, z wdzięcznym szyldem, przedstawiającym jej nazwę.
-Udaj się do środka i zamów dwie izby na jedną noc, a także ciepły posiłek dla nas. My zajmiemy się wozami.- Gabriel zwrócił się do Nyarli. Zaklinaczka zgodnie z poleceniem zeszła z wozu i weszła do gospody. Wystrój tutaj był skromny. Mimo to w środku siedziało wielu miejscowych, popijając piwo i jedząc jakieś skromne posiłki. Za ladą stał zaś starszy, chudy człowiek o siwiejących włosach. Nya czuła na sobie ukradkowe, podejrzliwe spojrzenia.





++++++
Doświadczenie: 2650 PD
 
Nefarius jest offline  
Stary 27-04-2010, 15:48   #50
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Kiedy Gabriel stał nieruchomo, zapatrzony w dal, Nyarla straciła nadzieję na jakąkolwiek rozmowę. Tym większe było jej zdziwienie, kiedy elf wrócił do niej i wyjaśnił co nieco. Była zaskoczona jego szczerością i naprawdę ją doceniła. Wyruszając z Silverymoon spodziewała się takiego nastawienia przyszłych kompanów, więc nie zrobiło jej się przykro. Jednak kolejne słowa Strzaskanych Niebios wprawiły ją w osłupienie, którego nawet nie próbowała ukrywać.
~ Ja zabiłam całą piątkę? Ja?! - kołatało się jej po głowie.

Nie potrafiła poskładać tego w całość. Od opuszczenia Klejnotu Północy działo się wokół niej tyle dziwnych rzeczy. Była epicentrum dziwnych zbiegów okoliczności i nietypowych zjawisk. Gdyby nie to, że elf na początku rozmowy zdobył się na taką szczerość, z pewnością by mu nie uwierzyła. Ale też nie miał po co kłamać...
~ Wybranka Talosa? A cóż mnie mogłoby z nim łączyć? - pomyślała, zastanawiając się nad tym stwierdzeniem. Zaraz wspomniała burzę z jednego ze snów, wzburzone sztormem morze i niebo rozświetlone zygzakami błyskawic. Potrząsnęła głową i przeczesała dłońmi włosy. Nie wiedziała czy powinna się cieszyć czy może martwić, ale z pewnością odczuwała satysfakcję, że Greg i jego koledzy dostali to, na co zasłużyli.

Serce zatrzepotało Nyarli w piersi, gdy spostrzegła, że elf naprawdę się uśmiechnął. Może tylko nieznacznie, leciutko, ale czuła, że jego nastawienie do niej zmieniło się na trochę lepsze. Jego słowa o chronieniu pozostałych dały jej wiarę. Naprawdę chciałaby przestać być ciężarem, a zacząć ich wspierać. Wyglądało na to, że - mimo wszystko - zmierza to w dobrym kierunku.
- Dziękuję... - rzuciła cicho za odchodzącym elfem. Wiedziała, że usłyszał. Położyła się na posłaniu, i przygarnęła do siebie Demona. Kot musiał być wczoraj naprawdę przerażony całym zajściem, a także zaniepokojony gniewem, który targał jego właścicielką. Przytuliła go do siebie i już po chwili czuła bardziej, niż słyszała, zadowolone mruczenie kociaka.

***

Dziewczyna przyjrzała się widocznej z daleka sylwetce miasta.
~ Ot, miasto jak miasto.
Komuś, kto praktycznie całe życie spędził w Klejnocie Północy, jakiekolwiek inne miasto raczej nie mogło w żaden sposób zaimponować. Zdziwiła ją za to ilość straży, którą mogli dojrzeć, gdy już zbliżyli się do murów. Uniosła lekko brew, widząc człowieczka machającego glejtem. To nie wyglądało na zwyczajną procedurę. Wręcz przeciwnie - wyglądało na jakąś sytuację wyjątkową, co zresztą późniejsze słowa strażnika zdawały się potwierdzać. Stojąc obok wozów, przyglądała się poczynaniom strażników. Uśmiechnęła się uprzejmie do jednego mundurowego, który - chyba trochę nieświadomie - zapatrzył się na nią. Zdziwiły ją nieco polecenia, które wydał im strażnik z glejtem, ale nic jej było do tego. Ostatnio miała dość pakowania się w tarapaty, nawet jeśli wychodziła z nich cało. Zwracanie na siebie uwagi straży wypytywaniem o przyczynę takich środków ostrożności, należało do jednego z czynników podwyższonego ryzyka wpakowania się w kłopoty. Może dowie się czegoś od któregoś z mieszkańców Nesme.

Nie przywykła do tak opustoszałych ulic. Coraz bardziej intrygowała ją ta sprawa. Wjeżdżając do Nesme, stali się obiektem podejrzliwych spojrzeń rzucanych - niby to - ukradkiem. Kiedy zajechali przed gospodę, Nyarla skinęła lekko głową na słowa Gabriela, wzięła Demona na ręce i udała się do karczmy. Obrzuciła spojrzeniem wnętrze budynku, zastanawiając się, czy i tu dostaną tak wyśmienicie przygotowaną strawę jak w "Na wschód od Nesme". Wolała na to nie liczyć, ale nie szkodziło spróbować. Czuła na sobie spojrzenia klienteli, nie poczuła się jednak speszona. Całe życie różne osoby zwracały na nią uwagę, przyzwyczaiła się do ściągania wzroku - zwłaszcza męskiego. Z ujmującym uśmiechem na ustach kroczyła pewnie w stronę lady.

- Potrzebuję wynająć dwa pokoje na noc, najlepiej takie obok lub na przeciwko siebie. A teraz chciałabym poprosić o cztery gorące posiłki. Niech pomyślę... - uniosła lekko jedną brew i spojrzała w sufit - Coś z dziczyzny, jakiś drób, rybę, coś jarskiego, kaszę i chleb.
Nie wiedziała co tak naprawdę lubią jeść jej towarzysze, postanowiła więc, że lepiej zamówić za dużo niż za mało. Po chwili dodała jeszcze:
- Do tego dwa kufle piwa i dwa kielichy wina. - uśmiechnęła się do starszego człowieka za ladą. - I trochę mleka, jeśli jest.
Jakby dla podkreślenia tych słów Demon miauknął cicho, spoglądając na gospodarza. Miała nadzieję, że chociaż część z zamówionych potraw będzie tu dostępna. Chciała zapytać o ostatnie wydarzenia w Nesme, ale uznała, że lepiej nie zaczynać takiego tematu już od wejścia.
 
Amanea jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172