Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2010, 14:23   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Niesienie maga w najmniejszym stopniu nie przeszkadzało Makbetowii w obserwowaniu otoczenia. Wszędzie odnosiło się wrażenie, że miejsce to było opuszczone od dość dawna. Warstwa kurzu, co łatwo było zauważyć, nie powstała w ciągu dwóch-trzech dni, nie była również zasługą nieuważnej sprzątaczki. Jeśli to była świątynia jakiegoś boga, to bóg ten ostatnio nie cieszył się nadmiarem wyznawców.
Pewien problem wiązał się z faktem, iż wyznawcy nie znikali z minuty na minutę, a nawet jeśli ich zabrakło, to zawsze pozostawali kapłani, którzy pozostawali w świątyni aż nie zmarł ostatni z nich.
Ktoś ich wyciął w pień? Wyznawców i kapłanów?
To optymizmem nie napełniało.
Jedyną pocieszającą rzeczą było to, że skoro nikt od dawna nie odwiedzał tego miejsca, to nikt nie mógł na nich czekać. Pod pojęciem 'nikt' należało oczywiście rozumieć wrogów. Przeciwko przyjaciołom Makbet zwykle nic nie miał.
Jasne było, że nawet jeśli ktoś wiedział o tym, że miało przybyć siedmioro wspaniałych, to z pewnością zrezygnował z czekania na nich.

W opatrywaniu ran niewiele mógł pomóc, ale mimo wszystko trwał u boku Leny, starając się w miarę swych możliwości pomóc lekarce w opatrywaniu maga a potem kolejnych rannych. Miał zatem okazję przyjrzeć się zarówno działaniom lekarki, jak i środkom używanym przez Strażników.
I musiał przyznać, że bez względu na to, czy stosowany przez Urmiela sposób uśpienia Muriona był hipnozą czy magicznym zaklęciem, to szybkość działania robiła prawdziwe wrażenie.
Co do wspomnianych przez Urmiela halucynacji... Chociaż na twarzy Leny malowało się powątpiewanie, to Makbet takich wątpliwości nie miał. W Amazonii widział różne ciekawe rzeczy, a skoro na Ziemi halucynogennych roślin było wszędzie dużo, to czemu nie tutaj?

Opatrywanie rannych zakończyło się dość szybko, a ponieważ Lena nie wyrażała wielkich obaw o stan ich zdrowia, zatem wszyscy zainteresowali się informacjami, które przyniósł Minas.
Splądrowana świątynia, stos szkieletów, zbiorowa mogiła... Wyglądało to kiepsko...
- Wybacz pytanie - wtrącił się Makbet - ale muszę je zadać. Czy jesteś pewien, że twoi ludzie nas przyjmą przyjaźnie? W końcu jest wojna.
- Jako Strażnik możesz być ich wrogiem... Czy więzy krwi będą silniejsze?
- To dobre pytanie... - tutaj Minas zająknął się jakby nie znał imienia swojego rozmówcy - Makbecie. Ale jestem pewien, bo prawa krwi są ważniejsze niż polityka. Zresztą towarzyszy nam ranny.
Trzeba było mieć tylko nadzieję, że Minas się nie myli. W przeciwnym razie ich wspaniała kariera zakończyłaby się za dwa dni...

Wszyscy rozeszli się do rozmaitych zadań, zaś Makbet, awansowawszy nieformalnie do roli pielęgniarza, pozostał w komnacie by, w razie konieczności, pomóc Lunie.
Jako że pomoc ta nie była na razie potrzebna, Makbet przeznaczył swój czas na nieco przyjemniejsze zajęcie niż babranie się w ranach - na rozmowę. Lena była kobietą, na którą warto było zwrócić uwagę i z którą rozmowa z pewnością byłaby interesująca, jednak w tym przypadku przyjemności musiały poczekać.
- Ilu było w ogóle strażników cesarzowej? - Makbet zwrócił się do Muriona. - Takich jak ty?
- W obsadzie pałacu było ich około trzystu, trzystu pięćdziesięciu - odparł zagadnięty.
- Kto jest głównym dowódcą Strażników? Asmel?
- Tak, Asmel jest głównym dowódcą.
- Czy możesz nam opowiedzieć o sytuacji w państwie? - wypytywał dalej Makbet. - Oczywiście w chwili, gdy je opuszczaliście. Jacyś możnowładcy? Kto był zadowolony, kto niezadowolony z cesarzowej? Kto prócz cesarzowej sprawował władzę? Co to są plemiona Crund? Oraz Puszcza Sigl? No to jeszcze - kto z ramienia cesarzowej dowodzi wojskami?
- Skoro Cesarzowa musiała sprowadzać wojowników z Ziemi to znaczy, że nie było dobrze, nie uważasz? - Murion odpowiedział pytaniem na pytanie. - Ale od początku. Jej Wysokość jest bardzo młoda i rządzi tym państwem od ośmiu lat. Problem w tym, że jest tylko pusty tytuł. Kiedy zmarł stary Cesarz miała piętnaście lat, więc mimo, że była już na tyle dorosła by stanąć na czele państwa to Rada Koronna, czyli Lordowie Ziem cichaczem przejęli kontrolę nad państwem. Widzisz, chodzi o to, że Cesarstwo to całkiem spory spłachetek ziemi, powstały w wyniku podbojów i unii. Dlatego powstała Rada Koronna i urząd Lorda Ziemi, czyli takiego jakby namiestnika w danej krainie. Cesarzowie od wieków sprawowali władzę w każdym zakątku Cesarstwa poprzez Lordów Ziem, ale nigdy nie było tak, że pozycja Cesarza była tak słaba jak teraz. Myślano, że kontrola nad młodą Cesarzową będzie tylko chwilowa, ale minęło osiem lat i nic się nie zmieniło. Co najgorsze jej stronnictwo jest bardzo słabe. Nie wiem dlaczego zdecydowała się was wezwać, ale zapewne ma to coś wspólnego z tym, że potrzebuje siły by przekonać więcej Lordów by stanęli po jej stronie. Asmel wspominał coś o tym, że Cesarzowa traci kontrolę nad własnym wojskiem i dlatego potrzebni jej wojownicy z zewnątrz. Wiesz, to robi wrażenie jak nagle ni stąd ni z owąd stają przed tobą ludzie z zupełnie innego miejsca, z bardzo daleka i oświadczają, że będą walczyć dla twojego władcy. To jest coś.
- Oprócz zarządzania krainami Lordowie Ziem sprawują też funkcje takich jakby... ministrów - kontynuował Murion. - Każdy z nich zajmuje się czym innym. O na przykład mój były pryncypał, lord Villarreal w imieniu Cesarzowej miał zwierzchnictwo nad zawodowym wojskiem Cesarstwa. Tak więc mają ułatwić władcy wypełnianie swoich obowiązków. Jednak wszelkie dekrety, uchwały czy decyzje podejmuje Cesarz. Lordowie nie mają kompetencji do - dajmy na to - wypowiedzenia wojny granicznemu państwu.
- Plemiona Crund to tubylcy, to ich ziemia. Tworzą coś w rodzaju luźnego narodu, z których każdy ma własnych władców i własne prawa. Jednak to co ich łączy i zespala to Wielkie Orły, tradycja i religia. Kiedy powstawało Cesarstwo jako jedni z pierwszych oddali nam hołd. Jak się pewnie domyślasz Crund czyli cały pas górski i przyległości na północy i wschodzie to jedna z krain tworzących Cesarstwo. Puszcza Sigl to kolejna kraina. Stamtąd pochodzi Zilacan. To lud znakomitych tropicieli i cieśli, ale na szkutnictwie się nie znają. Z Sigl pochodzi najlepsze drewno, z którego budujemy nasze statki wojenne.
- Minas wspominał o podróżowaniu po powietrznych ścieżkach. To jakaś przenośnia - spytał Makbet.
- Powietrzne ścieżki trzeba rozumieć dosłownie, w każdym razie w stosunku do ludu Crund - odparł Murion.
- Latają na swoich wielkich orłach?
- No tak.
Orły faktycznie musiały być wielkie... Ale pewnie to lepsze, niż smoki.
- Smoki też żyją gdzieś w tej krainie? - spytał półżartem.
- Nie - odparł Murion.
- A poza Cesarstwem?
- Nic nikomu o tym nie wiadomo.
Taka odpowiedź wcale Makbeta nie zmartwiła. Smoki nadawały się idealnie na ilustrację do książki fantasy, ale jako przedstawiciel fauny spotkany oko w oko... Chyba lepiej darować sobie takie przyjemności...
- Jak wygląda herb, czy też symbol cesarzowej?
Murion pokazał na swój mundur.
- To są jej barwy, a na ramieniu wyhaftowane mam dwa walczące koty, które są jej symbolem.
- Czy te koty to jakiś określony rodzaj? Tygrysy, lamparty, koty domowe?
- Te koty to oceloty.
"Ciekawe, czy to oznacza waleczność, czy też ma związek z powiedzeniem 'drzeć ze sobą koty...'"
- A jak zwie się cesarzowa?
Murion wzruszył ramionami
- Nikt tego nie wie - odparł.
- Powinieneś o to spytać Asmela - powiedział z jadowitym uśmiechem milczący do tej chwili Aelith.
- Nikt nie zna imienia cesarzowej? - Makbet zignorował słowa Aelitha. - To jakiś przesąd, tabu, tradycja czy coś innego? Czy to wielki sekret? Może nie należy wypytywać?
- Można powiedzieć, że to tradycja - odparł. - Prawdziwe imię Cesarza znane jest dopiero po jego śmierci, a ludzie w codziennym życiu posługują się przydomkami nadanymi Cesarzowi przez lud.
"Czyli są ludzie, którzy te imiona znają... Może faktycznie Asmel również..."
- A jak zwą ludzie młodą cesarzową?
- Po prostu Cesarzową...
- Jeszcze jedno... Kim jest Urmiel? Jest strażnikiem, ale traktujecie go jakby inaczej?
- Urmiel pochodzi z Północy. To szaman... - w głosie Muriona nie było zbyt wiele sympatii.
- Szaman?
Murion wzruszył tylko ramionami.
- To w większości nikczemni ludzie, którzy babrają się we wnętrznościach ludzi i zwierząt, zapewne je jedzą i gdziekolwiek się pojawia pojawiają się kłopoty. Poznanie prawdziwego imienia takiego szamana zawsze przynosi pecha i jest ostatnią rzeczą jakiej dowiesz się w życiu.
"Nic dziwnego, że przy takiej opinii można nie cieszyć się powszechną sympatią" - pomyślał Makbet. Ale z własnego doświadczenia wiedział, że niektórzy szamani potrafią robić różne ciekawe rzeczy. To, co zademonstrował Urmiel było... interesujące.

Na dalsze rozmowy nie było czasu, gdyż zjawiła się grupka niosąca broń.
- Miecz to chyba dla mnie - powiedział Makbet, podchodząc do stołu z bronią. Co prawda była pewna drobna różnica między jego ulubionym szkockim rapierem, a tymi mieczami, ale to była kwestia paru dni treningu.
Obejrzał miecze. Chociaż wszystkie były niemal takie same, z wygrawerowanym orłem na głowicy, to jeden z nich szczególnie dobrze leżał mu w ręce. Jakby stworzony dla niego. Przypasał miecz.
- Są jacyś chętni na łuki? - spytał.
Co prawda w tym momencie łuki bardziej nadawały się do poganiania gęsi, niż do walki, ale po zdobyciu odpowiednich strzał...

Rozważania na temat przydatności broni przerwała Vilith, z hukiem rzucając na stół wielką księgą. I z jeszcze większym efektem rzucając we wszystkich ładną, okrągłą liczbą.
"Dziesięć lat..." - pomyślał Makbet. - "Od ich wyjazdu, czy między ich wyjazdem a ostatnim wpisem? I na ile przyczyniło się do tego zajście w jaskini...
- Czy ta księga gości jest magiczna?
- Owszem, ksiega w pewnym sensie jest magiczna - odparł Minas.
- Sama uzupełnia daty?
- Coś w tym stylu - uśmiechnął się Minas.
- A kiedy był ostatni wpis? Ile dni temu? - spytał Makbet.
- Chodzi ci o ostatni wpis zrobiony ręką człowieka?
- Zgadza się. I kto był tym gościem.
- Taki wpis został zrobiony trzy lata temu i ostatnim gościem był niejaki Taegan z Cealu
- Czyli jakies trzy lata temu świątynia została zdobyta przez 'cesarskich' - skomentował Makbet..
- To jest coraz dziwniejsze - stwierdził Asmel, nie uściślając, co w tym dziwnego.
- Ceal leży na wybrzeżu - powiedziała Vilith. - To w sumie trochę dziwne odwiedziny.
- Pewnie w kolejnych dniach lub tygodniach świątynia była odcięta, bo to ostatni zapis - orzekł Murion.
- Dlaczego dziwne? - spytał Makbet. - Nikt z wybrzeża nie podróżuje w tym kierunku? Wyprawa handlowa albo coś w tym rodzaju?
- Wyprawy handlowe są odnotowywane jako karawana pod przewodnictwem kogoś tam - wtrącił się Urmiel - a pojedyncze osoby z wybrzeża nie przyjeżdżają do świątyń oddalonych o miesiąc drogi od ich domu. Zwykle są to całe pielgrzymki, ale to i tak się dzieje niezwykle rzadko, bo w Cealu maja dwie o wiele większe świątynie o większym dla nich znaczeniu.
"Może tamte świątynie spotkało to samo..." - pomyślał Makbet.
- Ilu ludzi przebywało zwykle w świątyni?
- Zwykle było to piętnastu kapłanów i kapłanek oraz uczniowie, dwudziestu świątynnych strażników. To daje około sześćdziesięciu ludzi zawsze będących w świątyni. I zwykle około dwudziestu gości.
- Czy w historii tego świata zdarzały się takie zajścia jak atakowanie i zamykanie świątyń? - spytał.
- Nie, nigdy.
- Komu podlegają świątynie?
- Nie rozumiem pytania - powiedział Asmel.
- Czy są zależne od Cesarza? niezależne? mają jakiegoś naczelnego kapłana? każda świątynią sama sobie...
- Świątynie są niezależne od Cesarza, ale przedstawiciele każdej zasiadają w Radzie Koronnej jako obserwatorzy.
- A ilu jest bogów?
- No, dwunastu. Głównych wyznań jest dwanaście, ale są oczywiście różne odłamy...
- Czyli w radzie jest dwunastu przedstawicieli świątyń?
- Tak.
- Jeśli na wybrzeżu są świątynie, dwie... Może zostały zaatakowane wcześniej, a ten Taegan przybył tu z ostrzeżeniem...
To było możliwe. Ale nie pewne.

- Macie pod ręką mapę? - spytał Makbet. - Gdzie my jesteśmy? Gdzie znajduje się twoje plemię, Minasie? A pałac? Ceal? I jaka jest odległość do pałacu?
- Konno przebywa się tę drogę w jakiś tydzień - .
- A pieszo? Czy może znane są jakieś magiczne sposoby podróżowania?
- Salerin jest ranny, a zatem pozostaje podróż piechotą - stwierdził Asmel.
- Z tym bywa różnie - dodał Murion. - Od dwóch tygodni do miesiąca. Wszystko zależy od tego, czy znasz ścieżki, czy korzystasz z utartych szlaków. .
- Utartych szlaków raczej bym unikał - uśmiechnął się Makbet. - Przynajmniej dopóki nie poznamy całej sytuacji. Być może jesteśmy wyjętymi spod prawa banitami...
 
Kerm jest offline