Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2010, 16:07   #264
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
Sorg z uśmiechem wspominała wspólną wyprawę w celu sprzedana łupów zdobytych na zbójach. Rozumiała decyzje Kalela, że nie chciał sobie nic zatrzymać dla siebie i patrząc na niego starała się jak najszybciej skończyć targowanie o sprzedawane przedmioty. "Im szybciej się ich pozbędziemy, tym lepiej". Kiedy kupiec wręczył jej w zamian sakiewkę z pieniędzmi, ona wcisnęła ją Kalelowi w dłoń mówiąc ze śmiechem:
- Ja się targowałam, ty pilnujesz kasy... - po czym odwróciła się na pięcie i raźno pomaszerowała w kierunku karczmy w której mięli zostać na noc.

Kolejne dni mijały im podobnie na podróży. Wyjeżdżając z Sielskiego Sioła nadal nie podjęli decyzji w którą stronę się udadzą. Jechali do przodu od czasu do czasu widząc w lesie zamieszkujące tam zwierzęta. "Gdyby była z nami Lidia, może byśmy na nią zapolowały. Mielibyśmy świeże i smaczne mięso na kolację", pomyślała dziewczyna spoglądając za oddalającą się sarną. Z boku dojrzała przyglądającego się im tak jakby z uwagą jelenia. Uśmiechnęła się kiedy przez myśl jej przeleciało, że pewnie zerka czy jego pani jest bezpieczna. "Tym razem nie musisz się o nią martwić. Nic jej nie zrobimy, ale pilnuj jej lepiej bo myśliwi mogą Ci ją zabrać na zawsze przyjacielu". Wieczorem siedząc na polanie gdzie rozłożyli swój obóz na noc wyjęła z plecaka papier, pióro i ze skupieniem powoli namalowała szkic jelenia, który utkwił jej w pamięci.



Kolejny wieczór mijał im na spokojnej rozmowie. Patrząc na siebie nad płomieniami płonącego ogniska zastanawiali się w którą stronę podążyć. Podkosy czy Uran. Jednak dalej nie zapadła decyzja co wybrać. Blask ognia i bijące od niego ciepło dawało poczucie bezpieczeństwa, cisza panująca wokoło zapowiadała kolejną spokojną noc. Ustalili kto w jakiej kolejności będzie pełnił wartę nad resztą drużyny i zaczęli zbierać się do spania. Bardka jak zwykle ostatnio zgłosiła się jako pierwsza do pilnowania spokojnego snu współtowarzyszy. Zapatrzona w ogień siedziała na polanie, rozmyślając o zdarzeniach z ostatnich dni.



"Tyle się już wydarzyło, jesteśmy niedaleko Uran, dobrze by było tam zajechać. Wysłałabym listy do domu. Droga bezpieczna, spokojna, w mieście nic nam się nie powinno niebezpiecznego przytrafić, jak tylko Kalel dobrze schowa nasze pieniądze i będzie ich strzegł. Pobyt tam też pozwoli nam na krótki wypoczynek." Czas powoli płynął, aby nie usnąć od czasu do czasu obchodziła obozowisko wokół sprawdzając przy okazji konie. Zwierzęta stały spokojnie strzygąc uszami aby wyłowić nocne odgłosy, nic jednak je nie niepokoiło. Nadeszła pora aby obudzić Kalela, który miał pełnić wartę po niej. Kolejny poranek minął im na szykowaniu się do drogi, Sorg odeszła na chwilę w ustronne miejsce, aby skorzystać zanim ruszą w dalszą drogę i nie zatrzymywać się za chwilę za potrzebą. Już miała podciągną portki na swoje miejsce, kiedy nagle go ujrzała. Stał tam olbrzymi, paskudny, wpatrzony nią z uwagą w swoich małych czarnych oczkach, czekający w napięciu co zrobić. Z jej gardła wyrwał się ogłuszający wrzask...
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!! - w ostatniej chwili udało jej się podciągnąć portki, zanim z za krzaków nie wypadł zaniepokojony Kalel, a za nim dziewczęta. Wskazała mu palcem co wywołało jej panikę.


Tymczasem Kalel stał przy Plamce i gładził jej szyję w oczekiwaniu na powrót kobiety.
- Jeszcze chwilka - parę minut wcześniej powiedziała Sorg, tuż przed tym zanim wskoczyli na konie, po czym oddaliła się pomiędzy drzewa. Kalel się uśmiechnął, bo to już była taka tradycja że bardka w ostatniej chwili leciała w krzaki. Dobrze że tym razem zanim wszyscy wskoczyliśmy na konie - zaśmiał się do Tuai i Maeve. Sielankową scenę przerwał przeraźliwy wrzask, w którym z trudem można było dopatrzeć się głosu Sorg. Nie wiedząc jak i kiedy wyszarpnął z pochwy miecz i rzucił się w kierunku gdzie parę minut wcześniej zniknęła. Pędził nie zważając na chłostające jego ręce gałęzie, wystraszony tym co mogło się wydarzyć. "Żeby to tylko nie oni, żeby to nie oni..." - wyobraźnia podsuwała mu straszliwe obrazy tego co Elena ze swoimi zbójami zrobiliby gdyby wpadli w ich ręce. W końcu ją dojrzał. Sorg stała jak skamieniała, lecz oprócz niej nikogo nie było. Zatrzymał się gwałtownie i czujnie zaczął się rozglądać w poszukiwaniu przyczyny jej zachowania. Nic nie mógł dostrzec, a Sorg nawet najmniejszym drgnięciem nie dała po sobie poznać że wie o jego obecności. Ponownie ruszył... ostrożnie, krok po kroku zbliżał się w kierunku Sorg, gotów w każdym momencie zareagować na niebezpieczeństwo.
- Ssspójrz... tam - palec półelfki wskazywał coś przed nią. Łotrzyk rozejrzał się podejrzliwie próbując pomiędzy drzewami dostrzec coś co mogło tak bardzo ją wystraszyć. - Nie tam! Tutaj! - głośny, niecierpliwy szept odciągnął jego uwagę od dalszego planu. W końcu podążając wzrokiem od czubka palca w kierunku jaki wskazywał dostrzegł. Na liściu, faktycznie nie za daleko od twarzy dziewczyny coś się czerniło. Powoli zaczęło docierać do niego co się działo, lecz dla pewności zbliżył się jeszcze bardziej by ostatecznie rozwiać wątpliwości. Napięcie już z niego uchodziło, wypierane coraz gwałtowniej przez narastające... rozbawienie. - Nie ruszaj się Sorg - szepnął cichutko do jej spiczastego uszka- Musimy być bardzo ostrożni, bo gdy zostanie sprowokowany to się rzuci na Ciebie, a Ty nie masz jak się obronić. - Wskazał znaczącym ruchem na dłonie zajęte przytrzymywaniem spodni.

Spojrzała na chłopaka zgorszona, patrząc z podejrzliwą miną czy on z niej kpi. "Jak nic naigrawa się ze mnie" - zapięła pospiesznie spodnie i jednym szybkim zwinnym ruchem znalazła się z tyłu za plecami łotrzyka szepcząc mu w ucho - Uważaj aby Ciebie nie zaatakował i nie zjadł... Czuła się bezpiecznej mając Kalela między sobą a pająkiem i widząc jak ten ściska w dłoni miecz. "Chyba zrobiłam z siebie pośmiewisko, ale ten pająk mnie zaskoczył. Myślałam, że już udało mi się pozbyć strachu przed tymi obrzydliwymi stworami." Nachyliła się w stronę chłopaka i zachęcająco rzekła:
- Mieczem go Kalel, mieczem... wiesz... teraz Ty jesteś na jego drodze, więc lepiej pierwszy atakuj, bo może się okazać, że za chwile już nie będziesz miał czym... - starała się jakoś odwrócić uwagę chłopaka od swojego lęku, przed pająkami.
Chłopak z trudem powstrzymywał chichot, rozbawiony przybrał pozę szermiercza, z jedna ręką za plecami, mieczem skierowanym w stronę pająka i wypiętą piersią staną pomiędzy Sorg a jej ciemiężycielem. - O piękna damo! Niczego się nie bój, ten potwór ze mną będzie miał do czynienia! - zakręcił młynka mieczem ucinając niechcący liść, na którym siedział pajączek. - Och... i już po nim. Jesteś wolna moja pani. Potwór pilnujący twej wieży już nie żyje!

Widząc zachowanie Kalela bardka z jednej strony miała ochotę zacisnąć na jego szyi swoje dłonie, z drugiej zaś nie mogła się powstrzymać i wybuchnęła śmiechem na jego pajacowanie.
- O dzielny rycerzu... Jak już pokonałeś tego zagrażającego mi potwora to może teraz ruszymy w drogę, bo Twoje czyny nas hamują - odparła mu lekko złośliwie, ciągnąc go za koszule w kierunku koni.
Kalel jednak nie byłby sobą gdyby pozostawił tak sprawy. Zatrzymał się nagle chwytając dłoń Sorg. - Jesteś pewna? Pomyśl chwilę o tym co się stało. - Bardka skierowała zdumione oczy w jego stronę, a chłopak kontynuował - Odtwórz te chwile krok po kroku. Cofnij się od tego jak potwór został zgładzony aż do chwili gdy podciągasz spodnie. A teraz jeszcze krok wstecz i odpowiedz sobie na pytanie - nie będziesz musiała znowu gonić w krzaki jak tylko wskoczymy na konie? - Roześmiał się i przezornie odskoczył poza zasięg ramion Sorg
Dziewczyna pognała za łotrzykiem z chęcią uduszenia go tu i teraz.
- Jak ja Cię pogonię to nawet na konia nie zdążysz wsiąść... Bez obaw załatwiłam co miałam załatwić, już nie musisz się lękać o postój w celach mojego skoku w bok, a w razie czego poproszę abyś stał na straży, wszak tak bohatersko władasz mieczem... - pokazała mu język i poszła w stronę niecierpliwiących się dziewcząt. Miała wrażenie, że wszyscy z niej się chichrają, nawet wystawiająca za drzewa swój łepek ciekawska wiewiórka.


Bardka nie mówiąc już ani słowa, podeszła do Skat i wskoczywszy na siodło czekała, aż reszta współtowarzyszy dosiądzie koni i ruszą dalej przed siebie. Padający deszcz sprawił, że jej humor wcale nie uległ poprawie, kiedy więc stanęli na rozdrożu pomiędzy Podkosami a Uran dziewczyna bez wahania poparła wspóltowarzyszy, którzy zastanawiali się czy nie skręcić do miasta, aby tam wysuszyć się w jakiejś karczmie. Deszcz który im towarzyszył przez ostatnie dni nie padał duży. Jednak jego maleńkie siąpienie powodowało, że wszystko wokół było mokre, nawet rozpalone ognisko nie dawało sobie rady z uczuciem zimna spowodowanym przemoczonym ubraniem. W tej sytuacji wybór noclegu w mokrej trawie czy w ciepłej przytulnej karczmie nie budził żadnych wątpliwości. Nawet słońce które towarzyszyło im w dniu dzisiejszym od samego rana nie zachwiało ich wyboru. Skierowała więc swojego konia wraz z towarzyszami w kierunku miasta.

Na widok majaczących w oddali murów konie przyspieszyły kroku, jakby czuły, że i na nich czeka nocleg pod dachem w ciepłej stajni. Dojechali do bramy miasta i nagle drogę zagrodzili im strażnicy. Kiedy jeden z nich rzekł: - Bardko Sorg - w imieniu miasta Uran jesteś aresztowana! - dziewczyna poczuła strach, a jej myśli zaatakowało wspomnienie, kiedy to została porwana w Wheelon przez dwóch opryszków. "Oni wtedy mówili, że jestem poszukiwana, zapomniałam o tym zupełnie kiedy dołączyłam do Kalela i reszty". W jej głowie rozbrzmiały słowa jednego z nich... Tortury i stryczek... Kolejne wspomnienie to słowa wróża mówiącego jej... - A ty psotna gąsko. Twa ufność i bezkrytyczność w stosunku do ludzi nie raz i nie dwa w kłopoty cię wprowadzi - a te co już masz albo do chwały, albo na szubienicę cię zawiodą.
Oczami wyobraźni ujrzała ciemne więzienie, pełne robactwa, szczurów, gnijącej słomy, bez światła i nadziei na wolność. Widziała jak prowadzą ją w kierunku szubienicznicy, czuła zaciskająca się pętle na jej szyi. Wydawało jej się, że minęły godziny od kiedy usłyszała głos strażnika, lecz obrazy te musiały mignąć jej w głowie w ciągu kilku sekund, bo jeszcze słychać było z za murów miasta ostry dźwięk rogu, a ją z zamyślenia wyrwał okrzyk Kalela.
- W nogi!
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.

Ostatnio edytowane przez Vantro : 28-04-2010 o 19:08. Powód: dodanie okrzyku wojennego Kalela :)
Vantro jest offline