Wątek: Zakonna Krew
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2010, 18:07   #241
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Hasvid stał w kolejce i cierpliwie czekał. Różni ludzie mieli różne sprawy do załatwienia u zakonnego urzędnika. On miał czas, mógł poczekać. Kolejka posuwała się wolno do przodu. Jedni wychodzili z gabinetu zadowoleni, inni ze smutnymi minami. Taka kolej losu, pomyślał. Dobrze, że moja sprawa jest tak prosta. Chociaż ten prosty urzędnik może nic nie wiedzieć na temat Mestora. Wówczas sprawa nieco się skomplikuje, będę musiał pozostać tu dłużej, a Maldred nalega na pośpiech. Ciekawe gdzie mu się tak spieszy?

W końcu przyszła jego kolej. Wszedł do gabinetu i zdążył wymówić tylko imię mężczyzny, a na twarzy urzędnika, odzianego w zakonne barwy, zagościł wyraz zrozumienia. Hasvid powstrzymał się od jakichkolwiek pytań czy komentarzy. Po prostu oczekiwał co urzędnik zrobi. Ten zapisał coś na skrawku papieru, który podał Hasvidowi. Gdy się pochylał w jego stronę, Hasvid usłyszał dwa słowa, które dały mu wiele do myślenia. Wiedział, że nie może o nic zapytać. Wszystko co powinien wiedzieć zostało powiedziane i zapisane na karteczce, którą miał ukrytą w sakiewce. Szybko i bez słowa opuścił urzędnika i po wyjściu z zakonnego budynku, ukryty za załomem muru, niecierpliwymi ruchami rozwinął zwitek papieru.

„Stary, opuszczony lazaret. Późna noc. Ma mapę. Miej pewność. Nikt nie może wiedzieć.”

Zlecenie. A więc Mestor nie był jego kontaktem, człowiekiem, który miał mu przekazać dalsze instrukcje. Był celem, ofiarą. Dlaczego? Tego Hasvid nie wiedział i nie interesowało go to. W jego fachu nie zadawało się zbytecznych pytań. Najwidoczniej Zakon chciał się tego człowieka pozbyć i już. Tylko co to za mapa? To pytanie nurtowało go przez całą drogę do bramy miejskiej, gdzie miał zamiar spotkać się z resztą kompanii. Drugą kwestią, jaka go nurtowała był fakt, że zmuszony będzie pozostać nieco za swymi towarzyszami. Maldred miał zamiar ruszać jak najprędzej, a on musiał zostać w Wilczym grodzie przynajmniej do jutrzejszego rana. Trudno. Dogoni ich później.

- Pewne sprawy, o których wolałbym nie wspominać, uniemożliwiają mi opuszczenie miasta w dniu dzisiejszym - oznajmił kompanom przy bramie. - Jeśli bylibyście skłonni na mnie poczekać do jutra, byłbym wdzięczny. Jeśli nie, to podajcie mi orientacyjny kierunek, w jakim wyruszycie. W miarę możliwości postaram się Was dogonić.

Udał się do karczmy, gdzie zjadł niewykwintny obiad, zapity rozcieńczonym winem, za które zapłacił jak za ucztę, godną księcia. Wojenne czasy, skwitował w myślach. Udało mu się dowiedzieć gdzie znajduje się opuszczony lazaret i wolnym krokiem, okrężną drogą udał się tam, aby poznać miejsce nocnej akcji. Stary, piętrowy, wybudowany z drewnianych bali budynek, wznosił się w zachodniej części miasta, tuż przy murach. Część dachu zawaliła się, odsłaniając próchniejące krokwie, a niemal wszystkie okna zostały pozbawione błon lub szyb. Szerokie drzwi były uchylone. Jedno skrzydło wisiało, odchylone na urwanym zawiasie. Drugie było przybite grubymi deskami. Wszedł do środka. Owionął go zapach stęchlizny i starości. Wszędzie pełno było pajęczyn i kurzu. Przechadzał się ostrożnie po zdewastowanych, pustych salach, poznając rozkład budynku. Znalazł dogodne miejsce, gdzie mógłby się ukryć. W niszy tuż obok schodów, prowadzących na piętro, pozostawał niewidoczny, mając dobry widok na większość parteru. Z plecaka wyciągnął dmuchawkę, strzałki i fiolkę z trucizną. Rozłożył się wygodnie i czekał.

Gdy zapadł zmrok, siedział dalej i liczył godziny. Przed północą, odkręcił słoiczek z trucizną. Wokół rozszedł się delikatny zapach migdałów i pespionu. Zamoczył strzałkę w cieczy i włożył do przygotowanej dmuchawki. Sprawdził czy sztylet dobrze wychodzi z pochwy. Czy miecz jest na swoim miejscu. Czekał...

Minęło jeszcze sporo czasu nim usłyszał kroki. Ktoś wszedł do budynku...
 
xeper jest offline