Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2010, 19:15   #300
Chester90
 
Chester90's Avatar
 
Reputacja: 1 Chester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumnyChester90 ma z czego być dumny
Mordimer niezbyt interesował się wydarzeniami w karczmie i zabawą, na którą zezwolił wszystkim Arin. Właściwe przyjął bez szemrania wszystkie zalecenia przywódcy ich przyszłej wyprawy w góry. Ot po prostu nie miał nic dodania, więc postanowił zaakceptować wszystko co innym przyszło na myśl. Zgodnie z zasadą kto milczy ten wyraża zgodę. Szybko też opuścił wnętrze karczmy z kuflem piwa i dzbankiem na drogę, gdyby nie opatrznie kufelek okazał się za mało. Tak zaopatrzony rzucił plecak na ziemię i oparł się plecami o ścianę prowizorycznej gospody. Wyciągnął się, poprawił pozycję i zerknął w górę na gwiazdy.

Chłopak, którym opiekował się po przybyciu na wyspę wydobrzał zadziwiająco szybko biorąc pod uwagę dosyć przeciętne umiejętności ziołolecznicze kapłana. Co prawda co nieco o tym wiedział, ale nie spodziewał się takich efektów w tak krótkim czasie. Chłopak szybko stanął na nogi i włączył się w rytm życia osady. Przez resztę czasu zgodnie z wytycznymi Arina pomagał przy budowie palisady. Ograniczając się jednak do pomocy Cadomowi i Paulowi, bo sam nijak nie znał się na wznoszeniu fortyfikacji. W sumie więcej przeszkadzał niż pomagał, ale nikt nie mówił złego słowa, więc nie przejmował się niepowodzeniami i starał się być użytecznym.

Rozmyślania przerwał mu krzyk głośniejszy niż te wydobywające się z karczmy. Kapłan natychmiast zerwał się na nogi. Tak mógł krzyczeć tylko człowiek śmiertelnie przerażony i możliwe, że cierpiący ból. Piwo wylewało się z napoczętego dopiero co drugiego w kolejności kufla, dzban potoczył się pod ścianę. Mordimer biegł już w kierunku wspólnej chaty. Potrzebne mu będą buzdygan i zbroja, bo cokolwiek weszło do osady nie miało na pewno przyjaznych zamiarów.

Wbiegł do dzielonego z pozostałymi pomieszczenia w chwili, gdy pozostali już z niej wybiegali. Cholera. Jak zwykle się spóźniał. Kapłan błyskawicznie narzucił na siebie zbroję i zacisnął paski tarczy na ręce. Chwycił jeszcze buzdygan i wybiegł w pośpiechu w ślad za pozostałymi. Nie ulegało wątpliwości, że za nim dotrze na miejsce walka już się rozpocznie. ~Tymoro uśmiechnij się do mnie i nie pozwól im zginąć nim nie przyjdę z pomocą. – pomyślał biegnąc.
 
__________________
Mogę kameleona barwami prześcignąć,
kształty stosownie zmieniać jak Proteusz,
Machiavela, łotra, uczyć w szkole.
Chester90 jest offline