Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2010, 22:25   #101
Trojan
 
Reputacja: 1 Trojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skałTrojan jest jak klejnot wśród skał
Matt „Grzeczny” Burgen

- Nono! Ten ma gadane. Kiedyś jakiemuś księgowemu stratę za dopłatą przedał! – Grzeczny rzucił żartem, ale sąsiedzi go nie podchwycili. Spróbował doprecyzować. – No, księgowemu. Temu co kase In plus zlicza. No i stratę mu… ehhh, chuj z tym. Siara, daj jeszcze. – tym razem przyjąwszy manierkę przyłożył ją do ust i wychylił do dna. Berberucha już krążyła mu w żyłach, humor się wyostrzał. Wracało dobre samopoczucie a z nim świadomość zwycięzcy. No, przynajmniej się w niej utwierdzał. Tupik gadać potrafił i trzeba było przyznać, że wynegocjował dobre warunki. Nawet bardzo dobre zważywszy na okoliczności. Później trzeba było mu podziękować. Teraz pozostała jedna sprawa do załatwienia.

Khazad szturchnął Grzecznego lekko w bok i skinął głową.
-Cho... Wracamy do Profesorka, musimy wyjebać kilka piw i dychnąć se...- rzekł brodaty przemytnik, po czym spojrzał na stojących za nim Maxa i Ingrid. Grzeczny coś mu odwarknął i podał Siarze manierkę. – Co złego Siara, to nie ja. – powiedział ujmując mocniej młot. Sytuacja została przez Tupika zażegnana po mistrzowsku i samozadowolenia Krogulca nic nie było w stanie zepsuć.

- No, Walter. - mruknęła Ingrid, ta od „Profesorka” do Khazada, nie uśmiechając się ani nie dworując. - Co racja, to racja. Ale poczekajmy, czy i tamtym w gardle zaschło. A nuż im się znowu zabawy zechce, a my dostaniemy między oczy.

- Jeszcze jedna sprawa ciulu! – krzyknął Grzeczny ruszając w kierunku największej kupy zbrojnych z Krogulcem pośrodku. Herszt uzbrojonych po zęby zabijaków spojrzał ze zdziwieniem na nadchodzącego osiłka, który wszak już powoli stawał mu się znany. – Widzicie chłopy ile tu wasze życie warte? Pięćdziesiąt karli! W cenie, że tak powiem jesteście! – Grzeczny usłyszał ostrzegawczy syk Tupika i przekleństwo Levana. Oni go znali. – Pół setki jebanych karli. Pomyślcie jednak ile za wasze życie wziął by Harap? Ile dla niego byliście warci?

- To nie czasy Harapa. I one już nie wrócą! – powiedział głośno Krogulec spoglądając na podchodzącego coraz bliżej Grzecznego. Ten pokiwał głową ze zrozumieniem.

- Zgadza się. Harap nie wróci. Ale, jak rzekłem, po tych interesach pozostała jedna sprawa do załatwienia. Pogłówne! – Grzeczny bawił się swoim przedstawieniem dostrzegając brak zrozumienia na twarzach pozostałych zbirów. Nawet Krogulec wysilał umysł szukając jakiegoś wspólnego mianownika. Ci, którzy pamiętali Grzecznego z czasów hegemonii Harapa nie dali się zwieść pozornej grzeczności Matta. Ba, nawet zdawało się, że odsunęli się nieco.

- Jak powiedziałem, macie na to trzy miesiące. Nie musicie…

- Pogłówne za Wasilija. To był nasz druh. Nasz brat. Za to zginiesz ty, ty i ty. No i ty jebańcu! – dodał na zakończenie Grzeczny spoglądając z uśmiechem na zdezorientowanych wymienionych przybocznych Krogulca i jego samego, wymienionego na końcu. – Tyle dla nas warte życie naszego kamrata. Potem będziemy kwita.

- Zwariowałeś? – pytanie Krogulca zawisło w próżni a on sam cofnął się dwa kroki za swoich ludzi widząc, że Grzeczny nie dba już o to, co ma on do powiedzenia. Grzeczny bowiem chwycił mocniej młot Aniego i zaszarżował w samo serce bandy Krogulca wspominając stare dobre czasy na arenie. Oraz nieco świeższe chwile u boku Wasilija. I wiedział, że ten jebany milczący kislevita teraz się mu z góry przygląda. I milczy chuj. Jak zwykle.
 
Trojan jest offline