Matt „Grzeczny” Burgen - Nono! Ten ma gadane. Kiedyś jakiemuś księgowemu stratę za dopłatą przedał! – Grzeczny rzucił żartem, ale sąsiedzi go nie podchwycili. Spróbował doprecyzować. – No, księgowemu. Temu co kase In plus zlicza. No i stratę mu… ehhh, chuj z tym. Siara, daj jeszcze. – tym razem przyjąwszy manierkę przyłożył ją do ust i wychylił do dna. Berberucha już krążyła mu w żyłach, humor się wyostrzał. Wracało dobre samopoczucie a z nim świadomość zwycięzcy. No, przynajmniej się w niej utwierdzał. Tupik gadać potrafił i trzeba było przyznać, że wynegocjował dobre warunki. Nawet bardzo dobre zważywszy na okoliczności. Później trzeba było mu podziękować. Teraz pozostała jedna sprawa do załatwienia.
Khazad szturchnął Grzecznego lekko w bok i skinął głową. -Cho... Wracamy do Profesorka, musimy wyjebać kilka piw i dychnąć se...- rzekł brodaty przemytnik, po czym spojrzał na stojących za nim Maxa i Ingrid. Grzeczny coś mu odwarknął i podał Siarze manierkę. – Co złego Siara, to nie ja. – powiedział ujmując mocniej młot. Sytuacja została przez Tupika zażegnana po mistrzowsku i samozadowolenia Krogulca nic nie było w stanie zepsuć. - No, Walter. - mruknęła Ingrid, ta od „Profesorka” do Khazada, nie uśmiechając się ani nie dworując. - Co racja, to racja. Ale poczekajmy, czy i tamtym w gardle zaschło. A nuż im się znowu zabawy zechce, a my dostaniemy między oczy. - Jeszcze jedna sprawa ciulu! – krzyknął Grzeczny ruszając w kierunku największej kupy zbrojnych z Krogulcem pośrodku. Herszt uzbrojonych po zęby zabijaków spojrzał ze zdziwieniem na nadchodzącego osiłka, który wszak już powoli stawał mu się znany. – Widzicie chłopy ile tu wasze życie warte? Pięćdziesiąt karli! W cenie, że tak powiem jesteście! – Grzeczny usłyszał ostrzegawczy syk Tupika i przekleństwo Levana. Oni go znali. – Pół setki jebanych karli. Pomyślcie jednak ile za wasze życie wziął by Harap? Ile dla niego byliście warci? - To nie czasy Harapa. I one już nie wrócą! – powiedział głośno Krogulec spoglądając na podchodzącego coraz bliżej Grzecznego. Ten pokiwał głową ze zrozumieniem. - Zgadza się. Harap nie wróci. Ale, jak rzekłem, po tych interesach pozostała jedna sprawa do załatwienia. Pogłówne! – Grzeczny bawił się swoim przedstawieniem dostrzegając brak zrozumienia na twarzach pozostałych zbirów. Nawet Krogulec wysilał umysł szukając jakiegoś wspólnego mianownika. Ci, którzy pamiętali Grzecznego z czasów hegemonii Harapa nie dali się zwieść pozornej grzeczności Matta. Ba, nawet zdawało się, że odsunęli się nieco. - Jak powiedziałem, macie na to trzy miesiące. Nie musicie… - Pogłówne za Wasilija. To był nasz druh. Nasz brat. Za to zginiesz ty, ty i ty. No i ty jebańcu! – dodał na zakończenie Grzeczny spoglądając z uśmiechem na zdezorientowanych wymienionych przybocznych Krogulca i jego samego, wymienionego na końcu. – Tyle dla nas warte życie naszego kamrata. Potem będziemy kwita. - Zwariowałeś? – pytanie Krogulca zawisło w próżni a on sam cofnął się dwa kroki za swoich ludzi widząc, że Grzeczny nie dba już o to, co ma on do powiedzenia. Grzeczny bowiem chwycił mocniej młot Aniego i zaszarżował w samo serce bandy Krogulca wspominając stare dobre czasy na arenie. Oraz nieco świeższe chwile u boku Wasilija. I wiedział, że ten jebany milczący kislevita teraz się mu z góry przygląda. I milczy chuj. Jak zwykle. |