Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2010, 23:30   #28
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Cały poranek i przedpołudnie minęło Wam na bezowocnym wpatrywaniu się w ściany, drzwi i świetlik, tudzież przepatrywaniu sienników i podłogi pod nimi w poszukiwaniu... no właśnie, czego? Jedynym znaleziskiem godnym uwagi okazał się nieludzko oberżnięty miedziak, który jakimś cudem uniknął wymiecenia spod posłania wybranego przez Aglahada.

Gdy dzwon wybił wezwanie na południowy posiłek, usłyszeliście kroki na korytarzu. Z mocno bijącymi sercami wpatrywaliście się w drzwi, w których szczęknął klucz a zaraz potem przez uchylone skrzydło wjechała taca. Taca, na której stały trzy miski parującej polewki i trzy pajdy chleba... najpiękniejszy widok, jaki mogliście sobie w tym momencie wymarzyć. Nie potrzebowaliście zachęty, by w mig opróżnić naczynia. Gdy tylko ostatni kęs został przełknięty, drzwi na powrót się uchyliły i taca zniknęła, zaś na jej miejsce pojawił się dzban wody ze studni i gliniany kubek.

Nie tak wyobrażaliście sobie dziurę... Czysto, sucho, dość ciepło, nawet jeść i pić dają a pracować nie trzeba... Co w tym strasznego? Jak takie wakacje można uważać za karę?

Rozmowa się nie kleiła, całonocne czytanie mocno dawało się już we znaki a pełne żołądki mile ciążyły więc nie minęło dużo czasu, gdy jeden po drugim zapadliście w drzemkę. Przebudził Was dzwon wzywający na wieczerzę. Tak jak poprzednio, na korytarzu dały się słyszeć kroki, później szczęk zamka i taca, na której tym razem leżały słodkie bułki. Nie była to co prawda pełna kolacja ale jedzenie to jedzenie. Ważne, że w wystarczającej ilości.


Powoli zapadła noc. Przez świetlik wpatrywaliście się w gwiazdy, dopóki z potwornym zgrzytem nie zostały czymś przysłonięte... i w Dziurze zapadła ciemność absolutna. Zabrzmiał jeszcze tylko stłumiony krzyk strachu (sądząc po głosie to któryś z bliźniaków) i zapadła cisza. Usnęliście...


Trzmiel

...Paniczu, panienko, szybko...

Ze snu wyrwał Cię przerażony szept. Otworzyłeś oczy i zobaczyłeś stłumione światło kaganka. Gdy tylko oczy przywykły do otoczenia, zobaczyłeś otwierające się drzwi a za nimi sylwetkę służącej i... dzieci. Chłopiec, na oko pięcioletni, jeszcze przecierał zaspane oczy, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Starsza od niego dziewczynka ośmio- lub dziewięcioletnia, z przerażeniem wpatrywała się w coś, co znajdowało się za nią na korytarzu.

- Przyszli? Kto to jest? Nerakijczycy? Mama tak mówiła... Kim oni są? Gdzie mama i tato...? - ledwo powstrzymywała się od płaczu - Nianiu, ja nie chcę tam schodzić, proszę, tam jest ciemno...

Nagle z góry dobiegł jakiś łomot, wrzask wściekłości mężczyzny, krzyk bólu kobiety... Rozglądałeś się w poszukiwaniu przyjaciół, lecz byłeś sam. Nie licząc dzieci, służącej i - sądząc po dźwiękach, całej hordy Rycerzy Nerakijskich na górze...

- Panienko, proszę zaprowadzić panicza... wie panienka, gdzie. Ja tu zostanę i zamknę przejście...

Aglahad

...Z bezbrzeżnym zdumieniem zauważyłeś, jak Niania odtacza na bok jedną z beczek stojących w pomieszczeniu, odstawia na nią kaganek i wciska dłoń w wykruszone spojenie przy samej ścianie. Jak się okazało, musiał się tam znajdować ukryty mechanizm, gdyż przylegająca do niego płyta leciutko się podniosła. Służąca bez trudu uchyliła klapę ukazując ciemne wejście do tunelu.

- Szybko dzieci, czas nagli... - to mówiąc wcisnęła dziewczynce w rękę kaganek, po czym popchnęła oboje w kierunku ciemnego otworu. W tym momencie coś z ogromną siłą uderzyło w drzwi prowadzące do piwnicy. Sądząc po odgłosach, długo nie wytrzymają... Rodzeństwo zdążyło zniknąć w tunelu, gdy ponad narastający harmider dał się słyszeć szyderczy krzyk - Niezłą masz żonkę, Bidney! Szkoda, że Cię tu nie ma, zobaczyłbyś, co potrafi!!! - po czym dał się słyszeć kobiecy szloch i rechot grupy mężczyzn - Ciekawe, co jeszcze chowasz w piwnicy, co? Przekonajmy się...

Ravere

...Usłyszałeś z głębi tunelu płacz. To był chłopczyk, który bał się ciemności i chciał wracać do mamusi i tatusia. Niemal równocześnie dał się słyszeć trzask wyłamywanych drzwi i korytarz rozświetliła łuna pochodni. Kobieta rzuciła się do włazu, nakazując dzieciom zgasić kaganek i schować się za schodami dopóki nie zrobi się cicho. Później uciekać do lasu... Słychać było, że Rycerze zaglądają do każdego mijanego pomieszczenia, ale w żadnym nie zatrzymują się na dłużej.

Kroki się zbliżały a właz nie chciał się odpowiednio ułożyć i zamknąć. Czy to za sprawą jakiegoś kamyczka blokującego mechanizm, czy też może Niani za bardzo trzęsły się ręce... Chciałeś pomóc, lecz palce nie natrafiły na kamień tylko przeszły jak przez dym...

Usłyszałeś, że Nerakijczycy wpadają do pomieszczenia naprzeciwko i zawiedzeni zwracają się ku ostatnim drzwiom. Ciemna postać jednym kopnięciem otworzyła drzwi - No, no, no... Co my tu mamy... - w głosie napastnika słychać było satysfakcję. - A dokąd to się wybieramy, hę?


Z przerażeniem przyglądałeś się, jak napastnicy odciągają skamieniałą ze strachu kobietę od wejścia do tunelu a jeden z nich zagląda do środka. Modliłeś się, żeby niczego nie zobaczył i wyglądało na to, że Twoje modły zostaną wysłuchane... jednak ciekawość wzięła górę. - Jeśli ktoś tam wszedł, wykurzymy go stamtąd. - Nerakijczyk okręcił pochodnię jakąś szmatą, przez co ta zaczęła potwornie dymić i wrzucił ją do tunelu. Po kilku minutach znudziło mu się czekanie. - Chyba rzeczywiście nic tam nie ma. - Wzruszenie ramion, zamknięcie klapy, która - jak na złość, tym razem wskoczyła na właściwe miejsce.

Rycerze wywlekli odrętwiałą służącą i podpalili piwnice. Zacząłeś się dusić, ale nie to było najgorsze. Z piwnicy dobiegł krzyk. - Naniu, otwórz, nie możemy oddychać, tu jest pełno dymu... Nianiu, Elli tak długo nie wytrzyma... - Do krzyku dołączyło się skrobanie w klapę - Ratunku... - Głos powoli cichł w miarę, jak dziewczyna zdawała sobie sprawę, że tutaj nie ma już czego szukać. - Chodź, Elli, poszukamy drugiego wyjścia... - Bina, chce mi się spać. Kiedy pójdziemy do łóżka? - Musimy tylko wyjść z tego tunelu. Pamiętasz domek w lesie? Tam tatuś na nas czeka... - dalsze słowa utonęły w szumie pożaru. Zorientowałeś się, że całe pomieszczenie stoi w ogniu a Ty nie masz żadnej drogi ucieczki...


***


Obudziliście się z krzykiem, wpatrując się w osłupieniu w siebie nawzajem. Odetchnęliście głęboko. To był tylko sen. Świadomość obecności towarzyszy dodała Wam otuchy, jednak coś było nie tak, jak powinno. W pomieszczeniu było jakby jaśniej...

Aglahad i Trzmiel przetarli oczy i spojrzeli po sobie jeszcze raz, zatrzymując w końcu wzrok u wezgłowia siennika Rava. To stamtąd promieniowała niezwykła poświata. Ten, zdziwiony przerażonymi minami przyjaciół obejrzał się i jak oparzony z krzykiem poderwał na równe nogi. Jednak to nie był sen. Błagalne spojrzenie dwojga dzieci dotarło prosto do Waszych serc. Nie będziecie mogli o nich zapomnieć, dopóki nie zaznają spokoju.


Z przeciwległej celi dobiegł Waszych uszu krzyk przerażenia a Wy z napięciem wpatrzyliście się w drzwi. Czy ktoś tu zaraz wejdzie? Jednak w zaległej ciszy słychać było tylko Wasze przyspieszone oddechy. Najwyraźniej to tylko Tych Trzech śniło jakiś koszmar... Odwróciliście się z powrotem do ściany, ale tam nie było już nic.

Czy rzeczywiście kiedykolwiek było?
 

Ostatnio edytowane przez Viviaen : 28-04-2010 o 13:15.
Viviaen jest offline