Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2010, 00:03   #30
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Dla Ariny czas stanął w miejscu, tak jakby ktoś rozlał wokół gęstą a jednocześnie przeźroczystą zupę, w której każdy ruch wymagał zmagania się z nurtem, dźwięki pochłaniane przez otoczenie nie docierały do jej uszu. Widziała tylko cel i musiała do niego jak najszybciej dotrzeć: Wiedźmę nękającą małe miasteczko do którego zaprowadziła ją przypadkiem zaskakująca ścieżka losu. Została stworzona do zabijania potworów, ale przede wszystkim do obrony ludzi. Nie miało znaczenia czy potwór poruszał się na dwóch czy większej ilości nóg, czy posiadał inteligencję i w ilu głowach mieściła się ona. Jeśli zabijał istoty ludzkie, stanowił dla nich zagrożenie, stawał się automatycznie jej naturalnym wrogiem.
Zignorowała stającego jej na drodze mężczyznę. Pchnęła odruchowo tnąc mieczem po udzie. Droga do snującej splot magii kobiety stała otworem. Dzięki temu, ze za większe niebezpieczeństwo, a może za ważniejszy cel uznała Żdźbucha, wiedźmince udało jej się do niej dotrzeć. Stal zagłębiła się w miękkie, bezbronne ciało. Nagły podmuch mocy starł z jej ust triumfalny uśmiech. Nauka by nie cieszyć się ze zwycięstwa przed czasem była bolesna choć jej skutki odczuła dopiero po dłuższej chwili. Najpierw osunęła się po kamiennej ścianie ratusza kilka metrów od swej przeciwniczki i straciła przytomność.

Na szczęście reszta poradziła sobie bez jej pomocy. Gdy doszła do siebie z ulgą skonstatowała, że wszyscy przeciwnicy zostali pokonani, a rana którą sama zadała Elisie najwyraźniej okazała się śmiertelna. Mark, choć poraniony stał na własnych nogach. Ten fakt przyjęła z ulgą.
Niestety nie obeszło się przy tym bez ciężkich strat. Jedynym ocalałym z pogromców Króla Kniei okazał się Olaf. Był jednak jak zdołała ocenić Arina w stanie, który nie pozwalał na jakiejkolwiek rozmowy. Niewiele brakowało by wiedźmie udało się całkowicie zrealizować rzucone w czasie kaźni ojca przekleństwo.
Popatrzyła na martwe ciało ucznia łowcy i widoczny w rozcięciu kaftana medalion Wyrwichwasta. Nie czuła satysfakcji z faktu, że nie myliła się w swych przypuszczeniach i wnioskach. To nie miało już znaczenia.
Z kamienną twarzą wysłuchała jego pełnych jadu słów, a potem chwyciła słaniającego się ze zmęczenia wojownika i pomogła mu usiąść, by mógł w takiej pozycji poczekać na medyka jak na razie zajmującego się rannym wójtem. Dopiero potem odezwała się spokojnie:
- Dość już było samosądów w tym miasteczku – Popatrzyła na jedynego ocalałego z ludzi Żdźbucha – Tylko ty tu zostałeś jako przedstawiciel lorda na pewno razem z wójtem, kiedy dojdzie do siebie będziecie w stanie sprawić, by prawo zatriumfowało – Powiedziała, ale wewnętrznie jakoś nie była przekonana o prawdziwości tego stwierdzenia. Tacy ludzie jak Sly Fox zawsze wykręcą kota ogonem i przekonają innych o swoich racjach.
Czy to jednak miało jakieś znaczenie?
Była zmęczona i obolała. Miała dość walki, chciała odpocząć, odebrać zapłatę z rąk Olafa, kiedy już dojdzie do siebie i odjechać z tego miasteczka w dalszą drogę. Niech się inni martwią o prawo i jego implikacje.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline