Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2010, 10:25   #46
Amanea
Konto usunięte
 
Amanea's Avatar
 
Reputacja: 1 Amanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znanyAmanea nie jest za bardzo znany
Zachowanie mężczyzny coraz mniej podobało się zaklinaczce. Czuła, że jeżeli ta rozmowa będzie ciągnęła się dalej, to nie skończy się dobrze. Nie miała ochoty obcować z ordynarnymi mężczyznami, tym bardziej pijanymi - nawet tylko trochę. Z ulgą więc dostrzegła, że jej towarzysze weszli do karczmy. Zdziwiła ją nieco reakcja Gabriela. Nie sądziła, że elf postąpi w ten sposób. Liczyła na to, że po prostu dołączą do niej i Tethyrczyk zwyczajnie odpuści, widząc z kim dziewczyna przyjechała. Z drugiej strony Strzaskane Niebiosa nie mógł sobie pozwolić na utratę kolejnego członka wyprawy, nawet jeśli była to niemal nieznajoma, ludzka kobieta. Więc może jego zachowanie nie powinno być dla niej takim zaskoczeniem.
~ Nie bierz wszystkiego z jego strony tak osobiście, przecież on prawie nie zwraca na Ciebie uwagi... - zganiła się w duchu.
Widząc jednak reakcję imć Grega, nie potrafiła wyzbyć się maleńkiej iskierki satysfakcji wywołanej zachowaniem wojownika. Przeprosiny przyjęła skinieniem głowy i z ponurym zadowoleniem obserwowała jak niedoszły adorator oddala się w kierunku znajomków. Gdy już usiadł, kompletnie przestała zwracać na niego uwagę, podobnie jak jej towarzysze. Kiedy Gabriel zapytał o całe zajście, Nyarla machnęła tylko dłonią. Nie było sensu rozwijać tematu, który był już zamknięty. Pytanie elfa znów zbiło ją nieco z tropu, ale szybko wytłumaczyła je sobie dbaniem o dobro i bezpieczeństwo ich wyprawy.
~ Zachowujesz się jak jakaś młódka, nie mogąca przestać myśleć o mężczyźnie, który jest daleko poza jej zasięgiem... - warknęła na siebie w duchu.

Spis możliwych do zamówienia potraw był imponujący. Nya wybrała sobie smażoną rybę i zamówiła kielich młodego, czerwonego wina do popicia. Dawno nie jadła dobrze przyrządzonej ryby, a miała zamiar podzielić się nią z Demonem. Kot jednak dostał o wiele ciekawszą propozycję. Zaklinaczka zgodziła się z wielką chęcią na układ z gospodynią. Po chwili Demon opuścił salę i zajął się dręczeniem myszy. Cudownie było tak siedzieć na wygodnej, stabilnej ławie w oczekiwaniu na posiłek. Przyrządzenie wszystkiego trochę zajęło, więc Nya przed jedzeniem wypoczęła nieco po podróży. Czekanie opłaciło się. Ryba była wielka, równomiernie dosmażona i wspaniale doprawiona. Dziewczyna zjadła ją ze smakiem, ledwie mieszcząc całość. Najwyraźniej pozostałe dania były równie smaczne, bo wszyscy dookoła pałaszowali zawzięcie.

Resztę popołudnia wypełniły rozmowy i plany dotyczące dalszej drogi. Nya przysłuchiwała się w milczeniu. Nie miała doświadczenia w takich podróżach, a tych terenów nie znała zbytnio, więc wolała zdać się całkowicie na kompanów. Nastroje w grupie poprawiły się nieznacznie, choć żal po tragedii nie zniknął z oczu czy gasnących czasem uśmiechów. Jedynie Gabriel zachowywał się jak zwykle, ale do tego dziewczyna już przywykła. Za oknem zapadł zmrok, karczma wydała się jeszcze bardziej przytulna niż za dnia. Gdy półelfka zaryglowała drzwi, zarówno Tethyrczycy jak i Kayl z Rurikiem opuścili izbę. Zaklinaczka pozostała sam na sam z wojownikiem. Liczyła, że Gabriel odezwie się, powie cokolwiek, ale elf milczał pijąc wino, więc i ona nie chciała zakłócać ciszy. Po chwili uświadomiła sobie, że nawet jej to odpowiada. Siedzenie tutaj z nim, nawet w milczeniu, zupełnie jej wystarczało. Czuła się przy nim bezpiecznie i wiedziała, że - podobnie jak niziołek i krasnolud - może mu ufać. Od czasu do czasu zerkała na Strzaskane Niebiosa, pozwalając sobie tylko na tyle wobec niego.

W końcu wrócił Demon, a Nyarlę zmogło zmęczenie. Wiedząc, że na rozmowę nie ma co liczyć, udała się do swojego pokoju. Nie oczekiwała wygód i luksusów, więc wygodne łóżko i suche pomieszczenie całkowicie jej wystarczały. Rozczesała włosy, przebrała się w krótką sukienkę do spania i - nareszcie - mogła się położyć. Była zadowolona i najedzona, ale także wyczerpana i na nic - poza wgramoleniem się pod pościel - nie miała już siły. Łóżko było wygodne, a wielka poduszka tylko zachęcała, by się w nią wtulić. Dziewczyna zasnęła niemal natychmiast po przyłożeniu do niej policzka.

Do odciętego snem umysłu przedarł się ból. Nyarla otworzyła oczy, nie wiedząc co się dzieje. Po chwili dojrzała Demona, który zapragnął ją obudzić. Miała nadzieję, że harce z myszami skutecznie zmęczą kota. Już miała go skarcić, gdy nagle poczuła silny niepokój i ostrzeżenie, które kot próbował jej przekazać. Dopiero teraz zorientowała się, że w pokoju nie jest sama, ale nim zdążyła cokolwiek zrobić, mężczyzna stał już nad nią, z nożem przy jej szyi. Nie mogła wydać z siebie żadnego dźwięku. Nie chciała rozzłościć agresora, a nawet gdyby - i tak skutecznie zamknął jej usta. Słowa, które wypowiedział sprawiły, że dziewczynę naprawdę zmroziło. Nikt nigdy nawet nie próbował dobierać się do niej siłą. Wszyscy mężczyźni, których spotkała do tej pory, rozumieli odmowę i - choć zawiedzeni czy rozżaleni - znajdywali inne źródło ujścia dla swoich żądzy. Ale tak było w Silverymoon... Przez głowę przemknęło jej wspomnienie pierwszej rozmowy Rurika i Bruna, którą miała okazję słyszeć. Była całkowicie bezsilna i zrezygnowana. Wolała już oddać się bydlakowi bez stawiania oporu, niż ucierpieć na tym jakoś bardziej. A chłód stali opieranej o jej szyję, skutecznie odwodził ją od robienia problemów.

~ To tylko koszmar, zaraz się obudzę... - pomyślała. Ale ból zadawany przez napastnika nieustannie uświadamiał jej, że to nie sen. Że to się dzieje naprawdę. Człowiek zarechotał i odłożył nóż na poduszkę. Nyarla próbowała pozbierać myśli. Dotyk mężczyzny był dla niej katorgą, cichy jęk bólu zduszony został przyciskaną do jej ust dłonią. Musiała zapomnieć o rzuceniu jakiegokolwiek - choćby najprostszego - zaklęcia. Słysząc słowa zboczeńca, dziewczyna przeraziła się nie na żarty. Dojrzała w pokoju pozostałych Tethyrczyków i zorientowała się, że drzwi są zamknięte. Chciała posłać Demona na korytarz, by poszukał Gabriela, spróbował jakoś ściągnąć pomoc, ale w takiej sytuacji wolała, żeby kot siedział cicho pod łóżkiem. Jej położenie było beznadziejne.

Czuła, że nawet jeśli nie stawiałaby oporu, to po tym wszystkim byłaby w opłakanym stanie. Nie mogła poddać się bez walki. W najgorszym wypadku wolała być nieprzytomna, niż świadoma tego, co się z nią dzieje. Poczucie rezygnacji przekształcało się w powoli narastający gniew.
~ Nie pozwolę na to...
Przypomniała sobie, że Greg odłożył na poduszkę nóż. Był teraz tak skupiony na dobieraniu się do niej, że przy odrobinie szczęścia mogłaby sięgnąć po broń, nim podpity bydlak zorientowałby się, co zrobiła. Nie miała co prawda szans z pięcioma rosłymi chłopami, ale mogła zyskać parę cennych sekund, by zawołać kogoś lub rzucić zaklęcie, które narobi sporo hałasu i na pewno ściągnie kogoś na pomoc. Dziewczyna zebrała się w sobie i sięgnęła po nóż. W porę udało się jej namacać broń. Było jej obojętne czy tylko odstraszy na moment przeciwnika, czy zrani go trafiając w ramię, czy też zabije wbijając ostrze w jego szyję. Musiała wstać i dotrzeć pod okno, by mieć kawałek przestrzeni i móc zawołać kogoś na pomoc.
~ Choćby to miała być ostatnia rzecz, którą zrobię w życiu...
Złapała nóż i zamachnęła się na oprawcę...
 
Amanea jest offline