Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2010, 10:50   #39
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Pojawienie się kobiet zdziwiło paladyna. O ile topielice zdarzało się mu widzieć czasem. O tyle ta tutaj topielicy nie przypominała...tamte bowiem ciała mają opuchnięte od gazów rozkładu w nich się zbierających. Pojawienie się rzecznych nimf tym bardziej zdziwiło Raydgasta. Nimfy bowiem zwykły bowiem nie napastować podróżnych. Raydgast powinien zareagować pierwszy, jako przewodnik po tej ziemi... nie zdążył.

Aesdil pierwszy dopadł brzegu na widok - topiącej się? martwej? - niewiasty. Zdarł buta, ściągnął drugiego - pływać potrafi, ale w ubraniu próżny to trud, więc gorączkowo szarpnął i za szatę. Wtedy jednak dziewczę ocknęło się i leniwie popłynęło ku brzegowi. Myśl od Kulla niemalże szarpnęła głową Aesdila i ten spojrzał na dwie następne kobiety wyłaniające się z rzeki. Zamarł. Bulgot wody po raz kolejny zwrócił jego uwagę i tym razem Laure poczuł że coś jest nie halo - o ile w baśniach i pieśniach (zwłaszcza sprośnych) mógł znaleźć odniesienia do dziewcząt chętnych do pomocy zbłąkanym i spragnionym wędrowcom, to nabrzmiewająca kolumna wody nie wyglądała jakby zamierzała uścielić się niczym łoże dla kogokolwiek z drużyny. Złapał buty i cofnął się.
- Panowie - rzucił niegłośno, zapominając niestety o Britcie - czy tylko mi się wydaje że mamy problem?

"Kullu, trzymaj się z dala! Obserwuj otoczenie!"
- ostrzegł krążącego już w górze jastrzębia - światła było niewiele jak na potrzeby chowańca, ale ognisko wspomaga blask gwiazd. Zimne, milczące potwierdzenie uspokoiło go, choć jastrząb nie był zadowolony, że karzą mu latać po nocy. Ponieważ jednak Aesdilowi chodziło głównie o bezpieczeństwo chowańca ten nie powinien się specjalnie obrażać. Elf odwrócił się i podbiegł do łuku i strzał, cisnął buty na ziemię. Przystanął na moment.
- Egomet arcessere atque praesum armo monstrificus tegumentum, IAM! - zadeklamował i powietrze wokół drgnęło i załamało się na moment. Ocenił szybko rozmieszczenie dziewcząt i - hmmm, z braku lepszego określenia - fali, ale nade wszystko przyjrzał się by ocenić zamiary niewiast... Ileż zachodu kosztowało go zdobycie względów Alariele, na wołowej nie spisałby skórze, te jednak panie zdawały się być dużo bardziej bezpośrednie niż piękna nimfa...

Raydgast stanął tak by być w centrum grupy i by jego wpływ promieniował na wszystkich. Łuczniczka stanęła tuż za nim, ze strzałą nałożoną na łuk, czekając na polecenia pracodawcy.
Krótkie skupienie paladyna pozwoliło wyczuć charakterystyczny "swąd" zła... nie zapach jednak, a uczucie promieniujące od kobiet i fali. Słaba aura zła, jednak... szkoda, że nie było czasu na dalszą analizę. Cały nadrzeczny obszar wydawał się skażony nieokreśloną nieprzyjemną aurą, paladyn nie mógł jednak określić jej źródła.

Helfdan właśnie kończył usuwanie nadmiaru płynów z organizmu. Takie były skutki nieco zbyt pikantnej polewki, którą solidnie przepijał. Więc tropiciel stał sobie tuż za skrajem światła, jakie rzucało ognisko i jak nakazywało odwieczne prawo potrząsał tym, czym mężczyźni potrząsali, gdy skończyli sikać. W tym oto momencie elf zaczął skakać jak szalony nad brzegiem rzeki… co najmniej jakby za pazuchę mu naleciały pszczoły. Nieco się zdziwił takim postępowaniem bo nie było wśród nich takiego dowcipnisia, który by mógł za czymś takim stać (rzecz jasna siebie nie liczył). Zatem chowając interes w portki przyglądał się całemu zajściu – najpierw rozbieraniu potem uciekaniu… a potem, już idąc do reszty patrzył na dziewoje wychodzące z wody.
- Ja biorę tą z dużymi cyckami, rzucił półszeptem do reszty – tobie, Iuliusie radzę tą niską, aby cię tam nie zamęczyła, elf weźmie, co mu zostanie… a paladyn ma cosik tam do gruchania.- Mówił do reszty z coraz większym zdziwieniem spoglądając na prężenie muskułów i chwytanie oręża. Widząc jednak wzbierającą falę nietęgo się zdenerwował.
- Cholerne rzeczne przechódki, przecież strzepałem jak należy! - Helfdan skoczył do swojego posłania będącego nieco po prawej, drugiej stronie ogniska od „miejsca koncentracji” wojsk zaciężnych Królestwa. Nim „fala” nader urosła cięciwa jego łuku jęknęła ogłaszając gotowość do wyrzucenia strzały prosto w ociekającą wodą pierś jego faworytki. Należy nadmienić wielce zgrabną pierś - Mnie kąpiel chcecie fundować? Tedy trzeba ładnie poprosić! -Sam dziwiąc się swym słowom przemówił w nietypowy dla siebie sposób (zachęcając baby do mówienia) – Gadać, po co wylazły albo… nie skończył.

Kobiety spojrzały na tropiciela wzrokiem, który można by określić jako... rozpaczliwy? Nie rzekły jednak nic, nie zaprzestały też swojej wędrówki. Po ich kształtnych, jędrnych ciałach spływała woda, przylepiając do nich cieniutkie giezła, jakimi "nimfy" były okryte. Długie, śpiczaste uszy wystawały pomiędzy długimi do pasa, falującymi włosami. Po twarzach również spływała im woda. A może to były łzy? Pełną oczekiwania ciszę przerywał tylko plusk wody w rzece. Olbrzymia fala poruszała się stale, przyjmując w ciemnościach nieregularne, przerażające kształty. Elfie oczy z trudem rozróżniały pływające w wodzie przedmioty: muł, wyrwane z korzeniami rośliny, martwe już ryby, raki i żaby, szkielety różnych zwierząt... Trudno było uwierzyć, że rzeka tak okrutnie traktuje żyjące w niej istoty. Laure wydało się, że raz czy dwa mignęła mu wewnątrz kipieli ludzka czaszka, lecz mogło być to tylko złudzenie; zwłaszcza że "fala" aż nazbyt często zdawała się tworzyć na swej powierzchni humanoidalne kształty przywodzące na myśl torturowanych nieszczęśniczek.

Aesdil był nieco zagubiony, sam przyznawał to przed sobą. "Fala" powstrzymała swe ... przemieszczanie, nazwijmy to tak, jednak jej urocze towarzyszki, co prawda z błagalnym wyrazem twarzyczek, sunęły dalej.
- Cofnijcie się! - krzyknął krótko do towarzyszy, bowiem zasłaniali mu miejsce na użycie zaklęcia - pobiegł przecież po łuk do ogniska. Bard skupił się na przywołaniu kolejnej mocy - tym razem ofensywnej. Zimnym spojrzeniem mierzył nadciągającą falę czując wzbierający w gardle warkot.

- Czego chcecie? - zakrzyknął paladyn unosząc kuszę, ale nie strzelił. Podobnie jak Britta, która nie wysuwała się z inicjatywą przed pracodawcę. Raydgast nie chciał zaczynać ataku. Nie wiedział wszak, czy nimfy rzeczne mają jakieś wrogie zamiary. On sam nie chciał popełnić błędu w postaci niepotrzebnego rozlewu krwi.

Nimfy skierowały zrozpaczone spojrzenia na paladyna. Ciałem "topielicy" wstrząsnął bezgłośny szloch, po policzkach pozostałych toczyły się łzy. Nadal jednak uparcie kroczyły do przodu. Paladyn zaczynał mieć nasilające się wrażenie, że fala w jakiś sposób obserwuje obozowiczów, jak czający się w krzakach wilk, gotów w każdej chwili do skoku.

Tropiciel dał moment na reakcję rzecznym panienkom. Chwilę! Mętne spojrzenie nie bardzo do niego przemawiało… nie tak bardzo jak zgrabne ciała zgrabnych kobitek. Nie żeby nagle stracił zdrowy rozsądek i chciałby przegrzmocić jedną czy drugą. Co to, to nie! Po prostu perspektywa naszpikowania ich strzałami nie bardzo wpisywała się w jego wysublimowaną estetykę. Ostrożność, jego druga skóra, owa siła, która pozwoliła mu przeżyć tyle lat samojeden, znów dała o sobie znać. A pieprzyć estetykę!
- Przyszły nas zeżreć i o tym doskonale wiecie… - zaczął mówić jakby mieli sporo czasu na pogaduchy - ...a mimo wszystko ciężko wam zabić niewiastę. Nie dobrze. Zrobią kolejne trzy kroki i ustrzelę ostatnią cizię. Cięciwa po raz kolejny skrzypnęła naciągnięta wygiętymi do granic ramionami łuku.

-Zeżreć? Nie bądź niedorzeczny.- odparł paladyn, a Britta której wcześniejsze uwagi tropiciela nie przypadły do gustu, krzyknęła:
- Nie wszyscy żrą każde gówno jakie się nawinie, tak jak ty to robisz!
Faktem jednak było, że mogły tu przybyć we wrogich zamiarach. Ale czy z własnej woli. Raydgast krzyknął do kapłana. - Jeśli możesz... rozprosz magię wokół nimf, być może ktoś je czarem zmusza do wrogich działań.
Widząc, że kapłan nie zareagował, najemniczka paladyna sięgnęła do pasa mówiąc pod nosem: -Za to policzę sobie dodatkowo. - po czym cisnęła w kierunku nimf plączonożny worek. Łuk i strzałę trzymała sprawnie drugą dłonią, nie mogąc jednak zrobić z nich pożytku w ciągu najbliższej chwili. Niestety - czy z powodu ciemności czy też ograniczonych łukiem ruchów - worek rozprysnął się na ziemi nieopodal kobiet, nie czyniąc im szkody.

Nie ma to jak łzy niewieście. Tanie sztuczki dla naiwniaków. Gdyby tropicielowi nie towarzyszyły one pod różnymi postaciami to pewnikiem podszedłby i przytulił zniewolone dziewczęta. A one były coraz bliżej. Jeden krok. Drugi krok. Trzeci krok. Doszły do wyznaczonej granicy…
Bądź, co bądź w szczerość ich nie wierzył, ale i on z kamienia nie był. Strzała wystrzeliła dowodząc, iż Helfdan należy do słownych mężczyzn. Jednak nie poleciała ona w pierś topielicy tylko galaretkę rzeczno–rybno–glonowato–mulistą. Nim sięgnęła celu już sięgał po kolejną.

Sytuacja się nie poprawiała. Kobiety szły i chyba nie można było ich powstrzymać, nie robiąc im krzywdy. Paladyn nie lubił takich pozbawionych sensu walk. Britta ponownie nałożyła strzałę na cięciwę. Raydgast zaś strzelił w kierunku kobiet. Jednak pocisk nie trafił żadnej z nich. Paladyn umyślnie strzelił z kuszy w ziemię przed nimi. Zaś jego dłoń wyuczonym przez lata nawykiem, sięgnęła po kolejny bełt i błyskawicznie załadowała kuszę, napinając cięciwę.

Strzała Helfdana bezbłędnie trafiła w cel - cel, który nawet początkującemu łucznikowi nie sprawiłby najmniejszych problemów. Jednak tarcze strzeleckie z pewnością miały bardziej zwartą konsystencję, a już na pewno nie były mokre - strzała wpadła w falę i zniknęła w kotłującym się wnętrzu. O ile jednak nie wydawało się, by wyrządziła istocie jakąkolwiek szkodę, z pewnością ją rozsierdziła - "fala" zabulgotała, zawirowała, po czym uformowała błotniste macki, które poczęły siec wszystko, co znalazło się w ich zasięgu; w tym również drugi brzeg rzeki. W jednej z macek pełznących w stronę ogniska Helfdan zauważył swoją strzałę. Swąd zła uderzył paladyna jak obuchem - tym razem nie miał wątpliwości, że to rzeczna istota jest źródłem owe odrażającej aury, nimfy są nią jedynie przesiąknięte tak, jak zdrowa tkanka przesiąka smrodem leżacej obok padliny. Wszyscy wojownicy poczuli zaś, prócz zwykłego zapachu rzecznego mułu i gnijących roślin, także silny smród rozkładu taki, jaki wydaje psujące się ludzkie mięso.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 27-04-2010 o 10:51. Powód: Przeniesiony dla zachowania chronologii zdarzeń
abishai jest offline