Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-04-2010, 20:13   #45
Baczy
 
Baczy's Avatar
 
Reputacja: 1 Baczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumnyBaczy ma z czego być dumny
- Tylko we dwóch? Gdzie reszta? Co się stało? - na twarzy murzyna widać było zaniepokojenie. Nie zwrócił uwagi na to, że on sam wrócił do Lakin w okrojonym składzie i z zupełnie innymi ludźmi.
- Hmm... A ilu nas było na początku? I kim są Ci ludzie? - człowiek w kominiarce spojrzał na murzyna.
- Dziewięć osób. Ja, Wendy, Grey, Jason, Avi, obecni tutaj Gunther i Peter oraz Kowboj i Aaron - wymienił Michael. - Tych dwóch dżentelmenów to Charlie i Cyrus, ale mówcie do niego SWAT. Jason wącha kwiatki od spodu, a Wendy z Greyem wypieli się na robotę. Gdzie Aaron i Kowboj?
- A to się kurwa narobiło...- skomentował smętnym głosem Peter. - U nas też nie wesoło. Byliśmy przy takim niewielkim lotnisku, tam był zwiadowca Molocha, takie maleństwo, niech Ci Gunther opowie. I ono załatwiło Kowboja, jak zatrzymaliśmy się tam szukać paliwa... No a Aarona straciliśmy w miasteczku przed autostradą, Winona chyba. Takie zawszone pojeby tam mieszkają, że szkoda się było zatrzymywać, ale chcieliśmy coś zjeść i zdobyć kilka składników na bombki i inne Guntherowe zabawki.- następnie zwrócił się krótko do nowych towarzyszy. -Jestem Peter, kierowca.
- I zapewne tamta maszynka, koło mojego Hummera należy do Ciebie? Miło poznać zmotoryzowanego kolegę
- odpowiedział Cyrus, zerkając na zakurzonego Mustanga z podpiętą dużą przyczepą.
-Co do zwiadowcy Molocha - nigdy podobnego nie widziałem. A przynajmniej tak daleko od frontu. Nie podoba mi się to. Czy kiedyś w tej okolicy były jakieś fabryki? Albo obiekty militarne? A co do tego miasteczka... gdyby mi nie było szkoda czasu, to bym rozstawił moździerz i zrównał tą dziurę do poziomu na jaki zasługuje. Nienawidzę jak ktoś źle traktuje zwierzęta.- Gunther wyraźnie spiął się na wspomnienie tego pechowego incydentu.
- Trudno się mówi. W takim razie jest nas pięciu do podziału łupów z konwoju. Sam konwój składać się ma z jednej dużej ciężarówki, kilku samochodów obstawy i zwiadowców na motocyklach. W sumie coś koło dwudziestu ludzi - Roddick relacjonował informacje podane mu przez Louie'go. - Pojadą, tak jak się spodziewałem, drogą numer 70. Wyjeżdżają jutro z rana z McPherson, a więc mamy jakieś dwadzieścia godzin do momentu, w którym wyruszą. A Wy co macie, poza tym że straciliście dwóch ludzi i psa?
Oswald nie zwrócił uwagi na złośliwy to wypowiedzi zleceniodawcy.
- Mamy pancerną przyczepkę z masą badziewia i Gunthera, który to wszystko poskłada w miny, granaty i inne rozpierdalajki. Mamy też kilka galonów paliwa, więc jakieś koktajle mołotowa też można zrobić i podgrzać pancerne wozy. Co tam jeszcze będzie, Teufel?
- A co panowie sobie życzą? - powiedział starzec z uśmiechem, który, gdyby był odrobinę szerszy, spotkałby by mu się za uszami. - Powiem tak: zamierzam zrobić pas min kierunkowych i przeciwczołgowych pokrywający strefą rażenia około pięćset metrowy odcinek drogi. Nic i nikt, co będzie miał poniżej 20mm pancerza ze stali utwardzanej nie przeżyje. Innymi słowy: jeśli nie przyjadą tu cholernym BWPem, to nie musimy się niczym martwić. Nawet jeśli połowa ładunków nie odpali, a gwarantuję, że odpali co najmniej 95%, nie powinien nikt przeżyć. Biorąc pod uwagę ilość kulek do łożysk ile udało mi się wygrzebać, wał po drugiej stronie będzie wyglądać jak sito. Fugasy trzeba będzie umieścić na drodze i zamaskować. Tu już musieliby wjechać pierdolonym czołgiem, żeby im się udało przejechać... Chociaż wtedy poprawiłbym im z moździerza... W każdym razie, zacznijcie kopać odtąd i co 25 metrów, na wysokości 20-30 cm w zboczu tego wału, metrowej głębokości jamę, o kącie nachylenia między 15 a 20 stopni, a także rowek łączący jamę pierwszą z trzecią, drugą z czwartą, piątą z siódmą, szóstą z ósmą i tak dalej. Aha. Poproszę też dwie puszki coli, kanapkę z szynką i jakiś irlandzki folk proszę puścić, jeśli ktoś ma. No i każdy musi zrobić sobie nauszniki - powiedział, wyciągając z plecaka sporych rozmiarów słuchawki, jakich używało się kiedyś na strzelnicach.
- Widzę, że plan masz już gotowy - powiedział z uśmiechem Michael. - Doskonale, a więc nie pozostaje nam nic innego jak wypić za sukces i ruszać na miejsce. Nie?
- Zdecydowanie!- wypalił z entuzjazmem Peter i wziął do ręki nieruszoną jeszcze przez niego butelkę mętnego piwa.
- Za sukces i rozróbę!- wzniósł toast, wyciągając szyjkę butelki przed siebie w celu "stuknięcia się" z współtowarzyszami.
Człowiek w kominiarce siedząc cicho na krześle uniósł tylko butelkę do góry i podwinął dół kominiarki, aby mógł się napić piwa. Samo to było niezbyt miłym widokiem, bo głębokie i krzywo zagojone blizny nie sprzyjały spożywaniu posiłków oraz trunków. SWAT nijak się tym nie przejął.
- Jak byłem mały, z ojcem robiliśmy środki wybuchowe. Znam nawet położenie jednego z bunkrów w którym jest masa różnego rodzaju środków wybuchowym. Ale raczej nie dojedziemy tam w 20 godzin. A z resztą nie o to mi chodzi, tylko że znam się na ładunkach wybuchowych, na kowalstwie i mogę pomóc w tworzeniu pułapek.
- Za poległych - wzniósł toast Gunther. Pociągnął głęboki łyk i spojrzał na mężczyznę w kominiarce - Jak dobrze się znasz? I proszę bez przechwałek. Chcę wiedzieć, co, kiedy i jak zrobiłeś, ile miałeś niewypałów i ile razy źle dobrałeś składniki, osiągając za mały lub za duży wybuch. Pytam, bo chcę po prostu wiedzieć, czy rzeczywiście możesz mi pomóc, czy tylko się będziesz plątał pod nogami. Bez urazy. Tak, czy siak na pewno przydasz się przy rozmieszczaniu ładunków.
- A jak myślisz, po jaką cholerę noszę tą pieprzniętą kominiarkę? Największą wtopę zaliczyłem raz, gdy moja własna mieszanka spalał się ciut za szybko nawet jak na moje standardy, przez co sporo podniosła temperaturę i ładnie pierdolła. A że miała konsystencje żelu, bez problemu przywarł mi do twarzy. Tak czy siak, wiem że lepiej nie przesadzać z nitrogliceryną, oktogenem i polibutadienem. Jeśli wiesz co to... Co prawda nie znam się za bardzo na minach i tym podobnym, ale same środki wybuchowe nie są mi obce.
- No to myślę, że stworzymy zgrany zespół.
- Też tak sądzę. Za zgrany zespół
- uniósł butelkę w górę człowiek w kominiarce.
- No to sto lat - dołączył się Michael. - Jedziemy? Czas leci...
- Jasne, jasne. Wszystko co trzeba mamy w przyczepie- zakomunikował Peter, po czym cała piątka dopiła swoje piwa i ruszyła do wyjścia.
 
__________________
– ...jestem prawie całkowicie przekonany, że Bóg umarł.
– Nie wiedziałem, że chorował.
Baczy jest offline